Subskrybuj
Europejskie Puchary

Oko na Polaków: Jeden Krychowiak to za mało. Lokomotiv przegrywa z Atletico

2019-10-01

Wydawało się, że Lokomotiv Moskwa będzie outsiderem w grupie D, lecz po zaskakującym zwycięstwie w Leverkusen, ekipa Grzegorza Krychowiaka oraz Macieja Rybusa niespodziewanie znalazła się na czele stawki. Podopieczni Semina chcieli pójść za ciosem i ponownie zgarnąć pełną pulę. Zadanie było jednak z kategorii tych arcytrudnych, gdyż na RZD Arena przyjechało Atletico Madryt. Rojiblancos po remisie na własnym stadionie z Juventusem, nie mogli sobie pozwolić na stratę punktów. 

Polacy podporą Lokomotivu

W pierwszym składzie gospodarzy znalazła się dwójka naszych reprezentantów, czyli Grzegorz Krychowiak i Maciej Rybus. Ze szczególną uwagą przyglądaliśmy się im, tym bardziej że zgrupowanie reprezentacji Polski za pasem. "Krycha" marzył o przedłużeniu strzeleckiej passy - w tym sezonie zdobył już sześć bramek. Dla "Rybki" również był to bardzo ważny mecz, gdyż miał okazje pokazania się szerszej publiczności, niż tylko koneserom ligi rosyjskiej. Lokomotiv przegrał wyraźnie. Na boisku było widać różnice klas. W pierwszej połowie, a zwłaszcza w początkowych 30 minutach, gospodarze mieli spore problemy z przedostaniem się pod bramkę Oblaka. Słabo dysponowany Smolov nie potrafił utrzymać piłki, aby dać oddech defensorom lub wyprowadzić kontratak. Praktycznie nie oglądaliśmy takich zachowań ze strony napastnika gospodarzy. Z tego powodu Maciej Rybus musiał się całkowicie ograniczyć do zadań defensywnych, gdyż Lokomotiv na połowę Atletico zapędzał się raptem kilkoma zawodnikami. Wśród nich był Grzegorz Krychowiak, który był najlepszym graczem w swojej drużynie zarówno w defensywie, jak i ofensywie. Był jedynym zawodnikiem w swojej drużynie, który potrafił wykreować sytuacje, a w drugiej połowie popisał się świetnym wolejem z okolicy 11 metra, który z całą pewnością zakończyłby się bramką, gdyby nie wyśmienita parada Jana Oblaka, który spacyfikował również dobitkę Polaka. Postawę naszego pomocnika trzeba ocenić zdecydowanie pozytywnie. W klubie ma on zdecydowanie inną rolę niż w reprezentacji, w której jest ustawiony zdecydowanie głębiej. Już sama liczba strzałów byłego zawodnika Sevilli i PSG w dzisiejszym meczu świadczy o jego aktywności w akcjach ofensywnych. Cały zespół oddał 11 uderzeń w kierunku bramki Rojiblancos, a aż 5 z nich było autorstwa Krychowiaka. Ten momentami był najbardziej wysuniętym zawodnikiem gospodarzy. Dodatkowo dorzucił jedno kluczowe podanie. Z całą pewnością Krycha był najjaśniejszą postacią gospodarzy. Niżej trzeba ocenić Macieja Rybusa. Głównie przez fakt, że to jego stroną przeszła akcja, po której padł pierwszy gol dla Atleti autorstwa Joao Felixa. Polak przegrał pojedynek biegowy z Moratą, hiszpan idealnie dograł do Portugalczyka czekającego w polu karnym. Były zawodnik Legii wielokrotnie wdawał się z pojedynki z Santiago Ariasem - prawym obrońcą Atletico, który de facto pełnił rolę skrzydłowego. Pozwolił tylko na dwie centry w pole karne, ale często szybka gra Atletico pozwalała posyłać piłki penetrujące pole karne podopiecznych Semina. Holistycznie był to przeciętny występ Rybusa, który nie mógł rozwinąć skrzydeł w ofensywie, a to przecież jego duży atut. Trzeba jednak podkreślić ciągły postęp gry defensywnej, ale na tle tak dysponowanego rywala, a przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę formę całej drużyny, Polak nie wykazał się ani na plus, ani na minus. Zagrał po prostu dobrze.

Szybszy kwadrans wystarczył

Atletico miało znaczną przewagę, której nie potrafiło potwierdzić w pierwszej połowie. Mimo dużej optycznej przewagi oraz większego procentu posiadania piłki, nie decydowali się na jej długie rozgrywanie, tylko momentalnie szukali wolnych przestrzeni w bocznych sektorach lub prostopadłej piłki w pole karne. Specjalizował się w tym Thomas, który był wyróżniającą się postacią w tym meczu. Świetne okazje mieli Alvaro Morata oraz Diego Costa, ten drugi spudłował w sytuacji dwustuprocentowej. Nieskuteczność trochę zdemotywowała Rojiblancos, którzy w ostatnich minutach przed zejściem do szatni delikatnie spuścili z tonu i mecz się odrobinę wyrównał. To jednak było tylko preludium do drugich 45 minut. W nich wystarczył pierwszy kwadrans, aby rozwiązał się worek z bramkami. Jak padła ta bramka wspomniałem w pierwszym akapicie. Rzut z autu z prawej strony wykonywali Los Colchoneros, a prawą stroną urwał się Alvaro Morata, który poszukał w szesnastce Joao Felixa. Niespełna 20 letni napastnik Atleti, co prawda na raty, ale pokonał bramkarza gospodarzy. Ci nie mieli wyjścia i musieli wyjść z okopów. Umożliwiło to szybką kontrę gościom, którzy za sprawą autora pierwszej bramki, Diego Costy i Thomasa Parteya tak naprawdę zamknęli mecz. Szybkie dwa gole w kwadransie otwierającym drugą część meczu rozstrzygnęło o rezultacie tego meczu.

 

Lokomotiv Moskwa – Atletico Madryt 0:2 (0:0)

Joao Felix 48'

Thomas Partey 58' 

Lokomotiv Moskwa: Guilherme; Murilo, Höwedes, Corluka, Rybus; Barinov, Krychowiak; Zhemaletdinov, Joao Mario, Ignatyev; Smolov.

Atletico Madryt: Oblak; Arias, Giménez, Felipe, Renan Lodi; Joao Felix, Saúl, Thomas, Koke; Diego Costa, Morata.

 

FILIP MODRZEJEWSKI