Subskrybuj
Ekstraklasa

To powinien być rzut karny dla Arki i czerwona kartka dla Legii!

2019-11-03

W niedzielnym meczu PKO Bank Polski Ekstraklasy, gdzie rywalizowały drużyny Arki Gdynia i Legii Warszawa (0:1) doszło do dwóch sporych kontrowersji, po których Gdynianie domagali się rzutów karnych dla swoich drużyn. Czy pretensje te były zasłużone?

Zacznijmy od pierwszej sytuacji, gdzie będący w polu karnym napastnik Arki miał przed sobą już tylko bramkarza. W momencie składania się do strzału został złapany za koszulkę przez obrońcę i powalony na ziemię. Z pewnością to ciągnięcie miało bezpośredni wpływ na to, jak zachował się napastnik, a dokładniej mówiąc uniemożliwiło mu to oddanie strzału. Moim zdaniem, arbiter powinien podyktować tutaj rzut karny, a dodatkowo ukarać obrońcę czerwoną kartką. Warto dodać, że "w przypadku przerwania realnej szansy na zdobycie bramki może wystąpić tzw. podwójne karanie, tylko wtedy, gdy faul polegał na łapaniu, ciągnięciu, pchaniu i gdy faulujący nie walczył o piłkę - jego intencją było jedynie sfaulowanie rywala." 

Klip z tej sytuacji znajdziecie TUTAJ.

Druga kontrowersja dotyczy również łapania napastnika Arki w momencie oddawania strzału. W tym jednak przypadku jestem skłonny zaakceptować decyzję arbitra. Zgodnie z wytycznymi UEFA, trzymanie, czy ciągnięcie powinno być klarowne. W tym przypadku uważam, że jest ono delikatne i nie ma za bardzo wpływu na to, jak zachowuje się napastnik. Oddaje on strzał i nawet nie protestuje, a zatem możemy wywnioskować, że to łapanie/ciągnięcie nie za bardzo mu przeszkodziło. Pamiętajmy, że piłka nożna to sport kontaktowy i nie każde dotknięcie jest faulem. 

Klip z tej sytuacji znajdziecie TUTAJ.

Nie zgadzam się ze stwierdzeniami, że powyższe 2 sytuacje są podobne. Przy pierwszej ciągnięcie ma bezpośredni wpływ na to, jak zachowuje się napastnik, któremu została zabrana szansa na oddanie strzału. W drugim klipie napastnik robi to co chce. Skacze bez większych problemów do głowy, oddaje niecelny strzał i tyle.

Łukasz Rogowski