Subskrybuj
Reprezentacja

"11ka" Prawdy Liczb po #ANDPOL - wnioski zespołowo-indywidualne

2021-11-14

 

Podobno nad takimi meczami jak z Andorą nie ma co się rozwodzić, a co dopiero sprawdzać jaka kryje się w nich #PrawdaLiczb. Ba, niektórzy nawet twierdzą, że nie warto ich grać. Ja natomiast reprezentuję zupełnie inny front. Moim zdaniem takie mecze jak najbardziej mają rację bytu - choćby po to, żeby (jak kilka lat temu) reprezentacja U21 Wysp Owczych mogła niespodziewanie awansować na Młodzieżowe Mistrzostwa Europy. Jak pokazał nam wczorajszy mecz - futbol jest nieprzewidywalny, i nawet grająca w dziesiątkę Andora może strzelić bramkę przeciw faworyzowanej Polsce. Jak pokazał nam wczorajszy dzień - futbol jest nieprzewidywalny, i polska reprezentacja U21 może pogonić 4-0 faworyzowanych Niemców na ich terenie. O to przecież w tej zabawie chodzi, czyż nie?

Zapraszam na "11kę" wniosków, jakie po meczu #ANDPOL przynosi #PrawdaLiczb

1. Zacznijmy od rzutu okiem na noty InStat wystawione drużynie Polaków za to spotkanie:

Lewandowski 287
Rybus 278
*Zieliński 277
Bereszyński 276
Jóźwiak 274
*Frankowski 273
*Krychowiak 260
Glik 258
*Milik 239
*Klich 237
^Linetty 236
^Cash 222
Szczęsny 220
^D. Szymański 207
^Świderski 188
^Piątek 185

___________________________ 

* - zmieniony przed końcem

^  - wprowadzony z ławki

Ciekawe, prawda? Na pierwszy rzut oka wiele ocen zdaje się tu nielogicznych - no bo jak to możliwe, że tak wysokie oceny dla Rybusa czy Bereszyńskiego? I dlaczego tak nisko są Glik oraz Klich? Zerkając nieco bliżej na ich meczowe liczby postaram się znaleźć odpowiedzi na te (i na inne) pytania. 

2. Rybus. Nasz nowy półlewy stoper: Maciej Rybus. Cóż, było to śmiałe posunięcie ze strony trenera. Dla mnie jednak było ono zrozumiałe w świetle mądrej, zaskakującej i bezkompromisowej taktyki jaką przyjął - i z jakiej niestety nie w pełni potrafili zrobić użytek nasi zawodnicy. Na dobrą sprawę graliśmy w tym meczu jednym stoperem, wahadłowi byli raczej skrzydłowymi, a półlewy i półprawy stoper byli na dobrą sprawę lewym i prawym obrońcą, śmiało włączającym się do ofensywy. Wszystko po to by dać naszym zawodnikom narzędzia, aby mogli przełamać skomasowaną defensywę przeciwnika - kontrując jego liczebną przewagę w defensywie rzucaniem zaskakująco licznych sił do ataku. Oczywiście nie graliśmy tak jeszcze ani razu wcześniej - i oczywiście tryby nie w pełni "zaskakiwały". Niemniej, szanuję innowacyjne podejście - bo jeśli eksperymentować w sposób skrajny, to w takich spotkaniach jak to.

3. Miało być o Rybusie, a było o taktyce. Wróćmy więc do wychowanka Pelikana Łowicz. Miał on przeciw Andorze aż 118 działań meczowych (najwięcej w naszym zespole), na bardzo przyzwoitej skuteczności 86%. Wykonał 84 podania (ex-aequo 2gi w zespole, do spółki z Bereszyńskim, o jedno podanie za Zielińskim - choć ten grał o 10 minut mniej). Odsetek celności podań? 85% - mogło być lepiej. Rybus zanotował 2 próby podań otwierających (jeden z czterech "naszych" z takim wynikiem), do celu dotarło jedno. Rybus dośrodkowywał 6 razy (najwięcej w naszym zespole), a do celu dotarły 2 z tych wrzutek (dobre 33%). Rybus stoczył 10 pojedynków w defensywie (2ga najwyższa liczba, o 1 mniej niż Glik) na 70% skuteczności - bez dramatu, ale jak na stopera i na klasę rywala, powinna być trochę lepsza. Rybus wygrał 5 na 5 pojedynków w powietrzu (!) - 2ga największa liczba stoczonych i najlepsza skuteczność w zespole. Rybus stracił 4 piłki nabywając 19. Oczywiście, ma on ułamek winy przy straconym przez nas golu (to on faulował), ale jest to wina mocno pośrednia i nieoczywista - więc za mocno bym się na tym nie skupiał. Fakty są takie, że Rybus był jak wielofunkcyjna maszyna: z pozycji stopera prowadził grę zespołu, oskrzydlał, wrzucał, a przy tym nie zapominał o obronie. Jak dla mnie - akurat w jego wypadku wysoka ocena jest w pełni zrozumiała, grał on bowiem "za trzech" i podołał tej niełatwej roli w bardzo przyzwoity sposób.

4. W "topce" naszych zawodników zdaniem InStat znalazł się również Bereszyński - czyli "prawostronny odpowiednik Rybusa" w tym spotkaniu. Miał on trzecią najwyższą liczbę meczowych działań (108) na świetnej skuteczności 91% (najlepsza w zespole, ex-aequo z Linettym). Jak wspominałem powyżej, zanotował ex-aequo drugą najwyższą liczbę podań wśród Polaków (84) na świetnej celności 92% (ex-aequo trzeci w zespole). Stoczył 11 pojedynków, w obronie wygrał 5 na 6. Sytuacja przy utracie bramki nie była uznana przez InStat za pojedynek - po prostu piłka przeleciała poza zasięgiem tak jego jak i rywala. Stracił 3 piłki, nabył 14. Najciekawiej robi się jednak, gdy spojrzymy w kolumnę "dryblingi"... 

5. ...do tego stopnia, że to już temat na osobny punkt. Otóż Bereszyński w meczu z Andorą zanotował 3 dryblingi, wszystkie 3 zakończone powodzeniem. Nie byłoby to nic szokującego, gdyby nie fakt, że w całym meczu nasza drużyna dryblowała zaledwie 8 razy - z czego tylko 4 razy z powodzeniem! Pozostałych 5 prób dryblingu to działania Roberta Lewandowskiego - i jak łatwo wyliczyć na 5 prób udało mu się tylko 1 raz. Jest to dość szokujące, bo np. w ostatnich dwóch meczach kadry przeciw Albańczykom próbowaliśmy dryblować 21 razy, a przeciw San Marino 31 razy! W CAŁEJ HISTORII POMIARÓW INSTAT Z NIKIM NIE DRYBLOWALIŚMY MNIEJ! Drugi od dołu jest wrześniowy mecz z Anglią, w którym zanotowaliśmy 10 dryblingów, czyli wciąż o 2 więcej. Świadoma taktyczna decyzja czy przypadek? Obstawiam decyzję - i da się ją po części zrozumieć, bo rywal broni w skomasowany sposób, boisko jest niewielkie, staramy się "wygrać tak by uniknąć urazów" i tak dalej. Niemniej, jest to dość szokujące.

6. Wracając do bliższego rzutu okiem na statystyki indywidualne - w pełni zrozumiała "po liczbach" jest wysoka nota, jaką otrzymał Zieliński. Mimo że zszedł 10 minut przed ostatnim gwizdkiem, zaliczył 2gą najwyższą liczbę meczowych działań w zespole (109), na świetnej jak na jego pozycję skuteczności 90%. Wykonał 85 podań (najwięcej w zespole) na świetnej celności 94%. Zaliczył też 2 próby podań "otwierających" (ex-aequo najwięcej w zespole), obie udane. Pewnym cieniem kładą się na jego występ pojedynki - stoczył ich 5, w defensywie przegrał wszystkie 4 stoczone, a w ataku wygrał 1. Stracił 3 piłki, nabył 8. I skoro już mówimy o stratach...

7. ...możemy wrócić na chwilę do statystyk zespołowych. Łącznie, jako zespół straciliśmy w meczu z Andorą aż 58 piłek. W 78 meczach polskiej reprezentacji przeanalizowanych przez InStat aż 20-krotnie traciliśmy ich mniej. Oczywiście, w wygranej 8-1 z Gibraltarem potrafiliśmy stracić 88 piłek - co pokazuje, że jeśli "próbujesz skruszyć mur" złożony z rywali ustawionych całym zespołem w swoim polu karnym, to często piłka grzęźnie pod ich stopami i notujesz stratę. To jednak wyjątek potwierdzający regułę - i z takimi piłkarskimi słabeuszami raczej traciliśmy zwykle mniej, a pamiętajmy że graliśmy cały mecz 11 na 10. Można więc zwalać to na karb przyjętej taktyki, jednak mimo wszystko jest to statystyka mocno wstydliwa. Potwierdza też ona, że - zwłaszcza zważywszy na okoliczności i poziom rywala - był to w naszym wykonaniu bardzo słaby występ.

8. Szalenie ciekawe jest również to, że grając 11 na 10 przeciw Andorze, byliśmy w tym meczu w posiadaniu piłki zaledwie przez 30 minut i 26 sekund (trzydziesty drugi najwyższy wynik z 78 pomiarów w historii zmagań Biało-Czerwonych) - a równocześnie mieliśmy aż 69% posiadania piłki (piąty najwyższy wynik naszej kadry w historii pomiarów). Sugeruje to mocno, że "efektywny czas gry" był w tym spotkaniu mocno okrojony - i wyniósł zaledwie 44 minuty i 8 sekund. Dla porównania, w Premier League przed wprowadzeniem VAR średnia "efektywnego czasu gry" z 5 sezonów wynosiła 56 minut i 13 sekund, a po wprowadzeniu VAR spadła do 55 minut i 15 sekund. W podobnych rejonach lokują się też uśrednione wyniki z Ligi Mistrzów. Cóż, prowadzący to spotkanie arbiter zupełnie nie ogarnął jak długo sprawdzał VAR, ile trwały "ustawowe" przerwy na kartki, faktyczne urazy i zmiany - oraz ile czasu "ukradli" w nim na rozmaite sposoby nasi rywale.

9. W meczu z Andorą stworzyliśmy sobie "zaledwie" 9 sytuacji bramkowych. Skąd cudzysłów, skoro to i tak 10 najlepszy wynik naszej reprezentacji w historii pomiarów tego aspektu (czyli +/- od połowy 2016 roku, 8-1 z Gibraltarem się na wyliczenia szans bramkowych nie załapało i nie zostało "zaktualizowane" o ten czynnik). Ano stąd, że w marcowym, domowym meczu z Andorą mieliśmy okazji bramkowych aż 16 - tylko wówczas wykazaliśmy fatalną skuteczność na poziomie 19%, a tym razem wyniosła ona 44% (choć i tak zmarnowaliśmy kilka "setek"). Nasze xG w tamtym meczu wyniosło według InStat 4,8, w tym zaś 2,6 (moim zdaniem - mocno zaniżone) - co przekłada się na "konwersję xG" w piątkowym starciu na poziomie 1,55. Jakoś nie cieszy ta "zdobycz ponad stan", bo grając 11 na 10 przeciwko Andorze wypadałoby zaliczyć nieco bardziej przekonujące zwycięstwo.

10. Robert Lewandowski stracił 13 piłek w meczu przeciwko Andorze, w którym graliśmy 11 na 10. Powtarzam: Robert Lewandowski stracił 13 piłek w meczu przeciwko Andorze, w którym graliśmy 11 na 10. W ostatnich 106 meczach Lewy stracił więcej piłek tylko 7 razy - raz w kadrze (14, przeciw Hiszpanii) i 9 razy w klubie (grudzień 2020 vs Wolfsburg, listopad 2020 vs Stuttgart, wrzesień 2020 vs Sevilla, wrzesień 2020 vs Schalke, luty 2020 vs Lipsk, luty 2020 vs Mainz). Trzeba przy tym dodać, że straty te nie wynikały z brawurowych prób grania otwierających podań. Zdaniem InStat Robert próbował takowych tylko 2 razy, przy czym 1 raz udanie, więc z tego tytułu zaliczył tylko jedną stratę (realnie - miał 3 nieudane próby "otwierających" zakończone stratą). Poza tym - utrata równowagi, niecelny strzał, złe przyjęcie, 2 nieudane dryblingi, za dalekie wypuszczenie piłki, 2 wyprzedzenia przez wyskakującego zza pleców rywala, złe podanie w poprzek, 1 faul w ataku (w rzeczywistości faulowany był Robert, akcja rekonstrukcyjna starcia Ramos - Salah z finału LM w wykonaniu Andorczyka, dobrze że skończyło się bez złamania). Może odpuszczenie przez Lewego starcia z Węgrami nie jest takim złym pomysłem - oczywiście, nadal mu "wpada", ale wyraźnie coś w tej idealnej maszynie się delikatnie zatarło...

11. Na koniec - szersza lista tych, którzy w spotkaniu z Andorą mocno mnie zawiedli. Kamil Jóźwiak zdobył gola i zanotował asystę, więc tak jak Lewego nie sposób potępiać go w czambuł. 2 wygrane pojedynki w ataku na 7 prób to jednak z takim rywalem wynik mocno kompromitujący. Mateusz Klich i Arek Milik zanotowali solidarnie po 16 podań celnych na 22 próby, co oznacza mało chwalebne 73% celności. Zdaniem InStat - Milik próbował grać otwierającą piłkę raz (bez sukcesu), Klich ani razu. W tym świetle taki odsetek celności podań jest mocno wstydliwy. Milik zanotował przy tym 7 strat, a Klich 6 - odpowiednio 2gi i 3ci najgorszy wynik w zespole, za Lewym. Czwartym najgorszym był zaś pod tym względem wspomniany wcześniej Jóźwiak.

Ogólnie, był to mecz, który jak najszybciej chciałbym zapomnieć. Mimo bardzo słabego przeciwnika i ekstremalnie sprzyjających okoliczności, graliśmy w nim brzydki futbol bez polotu - i jedno co cieszy to 3 punkty oraz brak poważniejszych kontuzji. Zdaję sobie sprawę, że może "inaczej się nie dało" - bo Andora potrafi obrzydzić granie w piłkę, kopie po nogach i w tych eliminacjach napędziła stracha Węgrom czy Albanii. Niezależnie od przyczyn - mam jednak wielką nadzieję, że w poniedziałek przeciwko Madziarom błyskawicznie nienajlepsze wrażenie wywiezione z Pirenejów.

MARCIN MATUSZEWSKI