Subskrybuj
Reprezentacja

"11ka" Prawdy Liczb po #POLSMR - wnioski zespołowo-indywidualne

2021-10-11

Jak wspominałem przy okazji wyjazdowego starcia z Sanmarińczykami - mecze przeciw takim rywalom nie są łatwe do "liczbowej" analizy. W przeciwieństwie do spotkań z rywalami większego kalibru - zbiję tu więc ponownie w jeden pomeczowy felieton wnioski zespołowe oraz indywidualne, w taki właśnie sposób zestawiając jedenastkę wniosków, jakie przynosi pomeczowa #PrawdaLiczb. Zanim na dobre zaczniemy - spójrzmy jednak na indeksy InStat zespołu Biało-Czerwonych z tego spotkania:

Płacheta 370
Gumny 360
Świderski 328
Helik 312
Kozłowski 301
Kędziora 292
Piątek 289
Linetty 287
Frankowski 287
Klich 274
Moder 257
Lewandowski 253
Majecki 243
Buksa 243
Fabiański 242
Bereszyński 238

No dobrze - a teraz czas na bardziej precyzyjne "cyferki" i płynące z nich wnioski :)

1. Zanotowaliśmy przeciw San Marino 1129 działań meczowych - najwięcej w historii przeanalizowanych przez InStat występów naszej reprezentacji (czyli od 2014 roku). Co ciekawe, drugą najwyższą liczbę meczowych działań Polacy zanotowali w meczu 1/4 Mistrzostw Europy z Portugalią - jednak tam, rzecz jasna, zrobiliśmy to na przestrzeni 120 a nie 90 minut. Jest to mocno powiązane z faktem, że w spotkaniu z outsiderem naszej grupy mieliśmy drugie najlepsze posiadane piłki w historii pomiarów InStat - 79% (więcej tylko u siebie z Andorą - 82%).

2. W meczu z Sanmarińczykami wykonaliśmy też największą liczbę podań w historii InStatowych pomiarów naszych spotkań - wymieniliśmy ich równo 800, na dobrej skuteczności 88%. Znalazły się wśród nich aż 23 podania "otwierające" (2gi wynik w historii), z których 12 trafiło do celu (ex-aequo najlepszy wynik w historii naszych pomiarów).

3. Kolejny aspekt, pod względem którego wyrównaliśmy historyczny rekord odkąd InStat zaczął swe pomiary, to liczba wrzutek z gry - mieliśmy ich 37, tyle samo co z Andorą. Z kolei drugi najlepszy "historyczny" wynik wykręciliśmy pod względem liczby pojedynków w ataku - stoczyliśmy ich 119 (więcej tylko vs Litwa w czerwcu 2014), na drugiej najlepszej skuteczności 66% (lepiej tylko na wyjeździe z Gibraltarem w 2014 roku - 68%).

4. Przechodząc do statystyk indywidualnych - wystawiony na pozycji półprawego stopera Robert Gumny zanotował 159 działań meczowych, co jest jednym z wyższych "osiągów" w tej dziedzinie, jakie widziałem nie tylko w naszej reprezentacji ale ogólnie, we wszystkich meczach jakim kiedykolwiek przyglądałem się na InStat. Utrzymał przy tym bardzo dobrą skuteczność swoich akcji - 94%. Wygrał wszystkie 8 pojedynków w obronie, zaliczył 116 podań (znów - na 94% celności), stracił tylko 1 piłkę a "nabył" 22 - co jest imponującym rezultatem biorąc pod uwagę jak rzadko ogółem przy piłce byli nasi rywale (77 posiadań piłki po stronie San Marino). Oczywiście przy "nabyciach" Gumnego widzianych pod tym kątem należy uwzględnić, że 7 z nich to "zbiórki" bezpańskich piłek, które mogły wynikać również po sytuacjach bez posiadania po stronie rywali. Wracając do podsumowania reprezentacyjnego występu defensora Augsburga - wszystko opisane powyżej, uzupełnione asystą, tłumaczy skąd wzięła się tak wysoka ocena jego występu przez InStat.

5. Jeszcze wyżej niż Gumny oceniony został Płacheta. Z czego to mogło wynikać? Wykazywał on na lewym wahadle bardzo dużą aktywność (125 działań meczowych, czwarty wynik w zespole, ale najwyższy pomijając "prowadzących grę" stoperów i "szóstkę") - a 82% skuteczności meczowych działań to jak na "pół-skrzydłowego" bardzo dobry wynik. Płacheta miał 4 okazje bramkowe (drugi najwyższy wynik w zespole - za Świderskim, który zaliczył ich 6). Zanotował też asystę - ale "na logikę" powinien dwie, bowiem jego współczynnik xA (czyli asysty spodziewanej) wyniósł 1,97 - i był najwyższy w naszej ekipie. Zanotował 4 "otwierające" podania (trzeci wynik), w tym 2 udane (2gi w zespole). Należy przy tym pamiętać, że do statystyki "otwierających podań" InStat nie wlicza dograń z rzutów rożnych - a również z kornerów Płacheta kilkukrotnie "dał zaczyn" pod bramkową sytuację (vide: główka Piątka, piętka Świderskiego - a na tym nie koniec).

6. Dodając łyżkę dziegciu do "miodowej" oceny występu Płachety przez InStat - tym, czego zdecydowanie zabrakło mi u naszego wahadłowego, są udane pojedynki 1 na 1. Wprawdzie wygrał on 5 na 7 pojedynków w ataku, ale były wśród nich tylko 4 dryblingi (w tym 2 udane, oba w jednej akcji - chociaż po 2 "nieudanych" uzyskaliśmy auty dla nas). Jak na mecz przeciw San Marino - "bez szału", najdelikatniej rzecz ujmując... Przy stosującym skomasowaną obronę rywalu z niższej półki - spodziewałbym się lepszych osiągów na tym polu, zwłaszcza od zawodnika działającego w bocznym sektorze, obdarzonego taką dynamiką i niezłego technicznie. Równie źle wyglądał na tym polu drugi nasz wahadłowy - Frankowski podjął ledwie 3 próby dryblingu, a sukcesem zakończył 2 z nich (przy czym jeden z tych "sukcesów" to de facto zwolnienie akcji i uniknięcie pojedynku...). No niestety, moim zdaniem na wahadłach pod tym względem nasza kadra nadal wyraźnie kuleje.

7. Pozostając jeszcze na chwilę przy dryblingach - najczęściej próbował to robić Kozłowski (8 prób, ale tylko 3 udane). Najlepiej robił to zaś Świderski (druga największa liczba prób - 5 - i wszystkie zakończone powodzeniem!). Zawodnik PAOKu był dla mnie naszym najlepszym zawodnikiem. Stoczył 20 pojedynków w ataku (najwięcej w naszym zespole) i wygrał aż 14 z nich. Zanotował 6 otwierających podań (najwięcej w zespole), z czego aż 5 dotarło do adresata (najwięcej w zespole). Miał 4 okazje bramkowe (ex-aequo drugi wynik w zespole), stworzył sobie i kolegom 7 okazji bramkowych (najwięcej w zespole) - i przy notującym słabszy dzień Lewandowskim wyglądał niemal jak... Lewandowski przy Świderskim w pierwszym meczu z Anglią.

8. No właśnie, Lewandowski... Oj, nie wyszło to spotkanie naszemu herosowi, nie wyszło okrutnie. Zdaniem InStat - trzecia najniższa ocena ze wszystkich zawodników pola w naszej reprezentacji - i najgorsza ze wszystkich zawodników pola z podstawowego składu. Zdaniem InStat Lewy miał 5 okazji bramkowych (ja naliczyłem 6) - ale "zawsze coś". Raz nie zabrał się z piłką, raz przyjął "pod siebie" i musiał uderzać w karkołomny sposób, raz staranował w drodze do piłki dwóch rywal, dwa razy został zablokowany, raz nie trafił czysto w piłkę i posłał ją obok bramki, raz uderzył z wolnego w mur. Łączne xG - 0,61 (z 5 sytuacji); łączne xA - 0,51, z jednej sytuacji. Warto też zanotować, że stworzył sobie lub kolegom 2 okazje bramkowe - co przy 4 sytuacjach stworzonych przez Płachetę czy 7 autorstwa Świderskiego wypada dość blado, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę "kaliber" Lewego i powiązany z nim poziom oczekiwań. Lewy stoczył 9 pojedynków (wszystkie w ataku), z czego wygrał tylko 3 (33% - fatalnie jak na klasę rywala). Wygrał zaledwie 1 z 4 pojedynków w powietrzu, tylko raz próbował dryblingu. "Nabył" 2 piłki (obie to "zbiórki" bezpańskich piłek - więc nie miał żadnego odbioru czy przechwytu!) a stracił 3... Bywa i tak, zdarza się najlepszym. Oby odreagował to "na pełnej" w Tiranie, wtedy wszyscy będziemy przeszczęśliwi i szybko zapomnimy o jego dyspozycji z meczu z San Marino. Oby...

9. Rzućmy jeszcze okiem na naszego reprezentacyjnego "Bombelka" ;) [błąd celowy, korekta - nie poprawiać] InStat ocenił występ Kozłowskiego na 301 punktów, czyli "plusy przesłoniły minusy" - choć ja oceniłbym ten występ nieco niżej. Oczywiście, oddając cesarzowi co cesarskie - Kozłowski wypracował 2 z 5 goli, więc koniec końców "się obronił". Nie zmienia to jednak faktu, że jego "detaliczne" liczby z tego meczu nie powalają. Próbował grać otwierające podania 5 razy (drugi wynik w zespole), ale tylko 1 z nich dotarło do adresata. Stoczył 22 pojedynki (najwięcej w zespole, brawo!) - i o ile w defensywie wyglądało to bardzo porządnie (3 sukcesy na 4 próby), w ataku był on górą 8 razy na 18 prób - co na tle takiego rywala wygląda "mało ekskluzywnie". Irytowały zwłaszcza jego dryblingi - próbował 8 razy, z czego górą był tylko 3-krotnie. Przełożyło się to na 7 strat (ex-aequo najwięcej z "naszych") - które "dziesiątce" można wybaczyć, ale pod warunkiem że wynikają z prób grania ryzykownych "killer passów", czyli zagrań o "dużej potencjalnej wypłacie". Tymczasem tutaj - mimo niskiego poziomu rywala - najczęściej wynikały one z niechlujności w przyjęciu czy z rozkojarzenia albo złych decyzji. I tak, jak MEGA dopinguję Kozłowskiego, darzę go "piłkarskim uczuciem od pierwszego wejrzenia" i przepowiadam mu rzeczy wielkie - tak mecz z San Marino powinien być dla niego zimnym prysznicem. Zdecydowanie ma bowiem jeszcze nad czym pracować, jeśli nie chce się odbić od jednej z wyższych lig, tylko poważnie w niej zaistnieć.

10. Z racji na fakt, że był to pożegnalny mecz Fabiańskiego (ukłony!) - jest on dobrą okazją, żeby po raz kolejny wrzucić kamyczek do ogródka osób odpowiedzialnych za algorytmy obliczające InStat Index dla bramkarzy. Skoro bowiem Fabiański był "zasadniczo bezrobotny" (1 zablokowany przez obrońców strzał rywala, 1 nieudany cross rywala - "do nikogo" i prosto do koszyczka golkipera), a jego średni "ligowy" InStat Index z tego sezonu wynosi 291, to jakim cudem został tu oceniony na 242 punkty, co zaniża mu średnią? No bo przecież nie za te dwa niecelne podania na 9 wykonanych ogółem - a to jedyne błędy, jakie popełnił. Algorytmy InStat powinny traktować jako "ocenę wyjściową" dotychczasową ocenę danego zawodnika (zwłaszcza w wypadku bramkarzy oraz rezerwowych) - i dyskontować ją klasą przeciwnika dopiero w momencie, kiedy wykona on więcej niż "ileśtam" meczowych działań. Tymczasem - na moje oko - dyskontowanie noty klasą rywala następuje już na starcie, przez co bramkarz o średniej ocenie w okolicach 300, który (hipotetycznie) nie dotknął piłki w meczu z San Marino, z niewiadomych przyczyn skończy go z krzywdzącą oceną 240. Co osobiście uważam za bardzo słabe...

11. W "przedfelietonowych" dyskusjach na Twitterze, które pojawiły się pod moją wrzutką z samymi indeksami InStat, padło hasło, że "takich spotkań nie ma co analizować przez pryzmat statystyk, bo przecież graliśmy z amatorami". Oczywiście, nie sposób traktować meczowych "cyferek" z tego starcia w pełni miarodajnie, i w żadnym wypadku nie zamierzam przebudowywać w oparciu o nie mojego piłkarskiego światopoglądu. Niemniej, niemal zawsze "coś ciekawego" można z tych liczb wyciągnąć, nawet jeśli rywal był z najniższej półki - czego mam nadzieję wyraźnie dowiodło powyższych 10 punktów :) Do przeczytania po starciu w Tiranie - i obym miał po nim okazję rozpływać się w pochwałach dla "naszych". Albo przynajmniej dziwić się "jak to możliwe, że wygraliśmy, skoro liczby nie były po naszej stronie". W świetle wagi wtorkowego spotkania - od biedy zaakceptuję nawet to... ;)

Marcin Matuszewski