Subskrybuj
Ekstraklasa

Benedikt Zech: "Przyszedłem tutaj, żeby coś wygrać. Widzę potencjał w naszej drużynie."

2020-02-22

Runda rewanżowa PKO BP Ekstraklasy trwa w najlepsze. 23. kolejkę rozpoczęliśmy starciem Łódzkiego Klubu Sportowego i Pogoni Szczecin. Ostatecznie, mimo złotej okazji w postaci rzutu karnego w doliczonym czasie gry drugiej połowy, "Portowcy" wywieźli z Łodzi jedynie punkt. Po zakończonym spotkaniu porozmawialiśmy z jednym z filarów szczecińskiej drużyny - Benediktem Zechem. 

29-letni Austriak dołączył do drużyny prowadzonej przez Kostę Runjaicia przed bieżącym sezon i choć nie należy do najmłodszych zawodników, trudno nazwać go przeinwestowanym transferem. Były zawodnik Altach z miejsca stał się poważnym wzmocnieniem Pogoni, a wraz z Kostasem Triantafyllopoulosem stworzył jeden z najsolidniejszych duetów stoperów w lidze. To kolejny pozytywny kamyczek do ogródka dyrektora sportowego klubu Dariusza Adamczuka. Szczecinianie stali się znani z przeprowadzania trafionych transferów, bowiem do spółki ze wspomnianą parą środkowych obrońców, klub pozyskał latem - jak się później okazało - najlepszego bramkarza ligi, Dante Stipicę.

Filip Macuda (Prawda Futbolu):
Za Tobą pierwsza runda w Polsce. Czy spodziewałeś się aż tak udanego wejścia do Ekstraklasy? Stworzyłeś z Kostasem Triantafyllopoulosem duet stoperów, którego trenerowi Runjaiciowi może zazdrościć każdy inny szkoleniowiec w naszej lidze.
 
Benedikt Zech (Pogoń Szczecin):
Myślę, że współpracuje nam się znakomicie. Świetnie się uzupełniamy, Kostas jest silny, gra bardzo twardo. Potrafimy się zaasekurować w odpowiednim momencie, ustawić tak żeby zażegnać niebezpieczeństwo pod naszą bramką. Rozumiemy się bardzo dobrze. Myślę, że liczby też przemawiają na naszą korzyść. W meczach, w których graliśmy razem zachowaliśmy bodaj 10 czystych kont. To zawsze jest wyznacznik tego, jak spisuje się cała defensywa. Tworzymy zgrany duet, ale na takie wyniki pracuje cały zespół. Spójrzmy na przykład na dzisiejszy mecz. Uważam, że zaczęliśmy bardzo dobrze, ale tak jak tydzień temu ze Śląskiem zagraliśmy słabiej po przerwie. Szkoda, bo nie udało się wygrać, a mieliśmy ku temu szansę dzięki rzutowi karnemu. Tydzień temu szczęście się z kolei do nas uśmiechnęło. Sprokurowałem rzut karny, którego rywale nie wykorzystali, więc mimo naszej dobrej gry, to równie dobrze Śląsk mógł wygrać. Na koniec też trzeba spojrzeć na to tak, że punkt jest punktem. Trzeba szanować ten wynik. 
 
FM:
W poprzedniej rundzie bywały mecze, w których nie graliście dobrego futbolu, ale gdzieś na koniec udawało się zdobyć jedną bramkę i wygrać. Za nami trzy kolejki po przerwie i w każdym meczu czegoś brakowało. Wygrana w Płocku nie była w waszym wykonaniu pewna. 
 
BZ:
Co do meczu z Wisłą zgodzę się z Panem, że to nie był dobry mecz. Potrafiliśmy jednak odwrócić jego losy i wywieźć cenne trzy punkty. Takie mecze też scalają drużynę. Problem jest oczywisty i wszyscy go widzimy - 180 minut bez zdobytej bramki boli. Przecież wystarczyła jedna bramka ze Śląskiem, jedna bramka dziś i rozmawialibyśmy już w innym kontekście. Musimy nad tym pracować, żeby tworzyć więcej okazji dla naszych ofensywnych zawodników. Zwróćmy uwagę, że mamy naprawdę świetnych zawodników z przodu. Srdan i Paweł są mobilni potrafią zrobić przewagę, wykorzystać przestrzeń. Michalis Manias zastąpił "Buksy'ego" i też dochodzi do sytuacji bramkowych. 
 
FM:
Czy nasza liga Cię w pewnym sensie zaskoczyła? Czego spodziewałeś się przychodząc do Polski? Jak zdefiniowałbyś Ekstraklasę z perspektywy półrocznej gry?
 
BZ:
Przede wszystkim to jest szalona liga. Przeanalizujmy dzisiejszego rywala. Śledzę inne drużyny, ŁKS naprawdę nie wygląda źle. To solidna, dobra drużyna która chce grać ofensywny futbol. Myślę, że nie zasłużyli na 16 punktów, które teraz mają. Powinni być wyżej w tabeli. Może brakuje im trochę szczęścia, to zawsze też jest potrzebne. Podam prosty przykład. Wygraliśmy dwa mecze z Legią. 2:1 w Warszawie, 3:1 u nas. Skoro pokonaliśmy teoretycznie najsilniejszą drużynę ligi dwukrotnie, to powinniśmy zwyciężać w innych spotkaniach. Co się stało w grudniu? Wisła Kraków nie wygrała 10 meczów z rzędu i przełamała się w meczu z nami. To liga, w której każdy może wygrać z każdym. Myślę, że to sprawia że jest atrakcyjna dla kibiców. W każdym meczu trzeba dawać z siebie wszystko, na dłuższą metę uważam, że mamy udany sezon.
 
FM:
Przez praktycznie cały sezon utrzymujecie się w czołówce tabeli, liderowaliście lidze. Czy w Szczecinie, gdzie budowany jest piękny stadion, myśli się już o perspektywie europejskich pucharów?
BZ:
Nie będę oszukiwał. Przyszedłem tutaj, żeby coś wygrać. Dostrzegłem potencjał w tym projekcie, mamy bardzo dobrego trenera, cały sztab - wszyscy pracują na to żebyśmy osiągnęli sukces. Przede wszystkim kluczowa jest praca z meczu na mecz. Musimy utrzymać to co jest dobre, poprawić to co jest do poprawy. Zanim ruszy faza play-off naszym celem jest utrzymanie się blisko czołówki. Wtedy wszystko będzie możliwe. 
 
FM:
Gorącym tematem w Polsce jest temat młodzieżowców. U was nie ma z tym problemu, ponieważ oprócz doświadczonych zawodników - takich jak ty - w drużynie jest sporo utalentowanej młodzieży.
 
BZ:
Zgadza się, tworzymy fajną mieszankę młodości z doświadczeniem. Zimą straciliśmy jednego z naszych najzdolniejszych młodych zawodników. Odejście Adama nas zabolało, ale to chłopak z niesamowitym potencjałem. Dobrze, że będzie się rozwijał i chciałbym by w przyszłości trafił do jeszcze lepszego zespołu. Sam fakt, że nasz kapitan Sebastian Kowalczyk ma 21 lat i dobrze wywiązuje się z tej roli o czymś świadczy. Doświadczeni gracze zawsze służą pomocą młodym, jednocześnie sami się czegoś uczą od nich. To jednak nie sprawia, że ktoś da nam punkty za darmo. Od dziś koncentrujemy się tylko na meczu z Górnikiem.
 
 
Filip Macuda