Subskrybuj
Europejskie Puchary

Bezbarwne zwycięstwo w LE. Dokąd zmierzasz Legio?

2019-07-25

Legia Warszawa podejmowała na własnym stadionie zespół KuPS Kuopio. Zespół Vukovicia nie przekonywał swoją grą, wcześniejsze spotkania nadwyrężyły cierpliwość kibiców i to było widać i słychać na trybunach. Brak zaufania do drużyny najlepiej obrazuje ilość wolnych krzesełek przy Ł3. 

Legia bez pomysłu i polotu

Bramka dla „Wojskowych” w pierwszej połowie to efekt rzutu rożnego i nieupilnowanie Wieteski przez obrońców KuPS Kuopio. Gwilia w Legii jest etatowym wykonawcą stałych fragmentów. Dośrodkował „na nos” Wieteski, który uwolnił się od obrońców i zdobył bramkę na wagę prowadzenia. Około 40 minuty świetnym strzałem z pierwszej piłki popisał się Carlitos po dośrodkowaniu, a jakże by inaczej Gwilii, jednak bramkarz Finów popisał się doskonałą interwencją. I to… byłoby na tyle jeśli chodzi o pierwszą połowę meczu.

Stały fragment lekarstwem

Legia w meczu z teoretycznie słabszym rywalem przez wielu określana była mianem faworyta w spotkaniu z nieznanym wcześniej żadnemu kibicowi klubem KuPS Kuopio. Niestety nie można tego potwierdzić po obejrzeniu tego spotkania. Stałe fragmenty były jedyną szansą na jakiekolwiek zagrożenie. Brakowało klarownych sytuacji. Duet Kulenović/Carlitos nie zagroził bramce rywala. Hiszpan wydawał się być wściekły brakiem  swojej skuteczności. Niestety złość nie przerodziła się w sportową motywację, wręcz przeciwnie, z czasem widzieliśmy go pod bramką fińskiego bramkarza rzadziej.

Cichy bohater - kapitan

Artur Jędrzejczyk w tym spotkaniu był postacią kluczową. Zatrzymał wiele ataków Kuopio i to w dużej mierze dzięki niemu Legia może cieszyć się ze zwycięstwa. Jak już wcześniej pisałem piłkarze z Warszawy nie byli jedynym atakującym zespołem. Zespół KuPS miał swoje okazje, które właśnie na „Jędzy” się zatrzymywały. Wespół ze strzelcem bramki, Mateuszem Wieteską wykonali bardzo dobrą pracę w defensywie. To pozwoliło zachować czyste konto Radosławowi Majeckiemu.

Kolejny krok w tył

Legia rozegrała 4 mecz o stawkę w rozpoczynającym się sezonie. Bilans nie jest zły, 2 zwycięstwa, jeden remis i porażka to nie tragedia… teoretycznie. Jeśli przyjrzymy się bliżej każdemu z nich możemy zobaczyć, że gra z meczu na mecz wygląda coraz gorzej. Dwumecz pierwszej rundy eliminacji Ligi Europy to spotkania z półprofesjonalną drużyną z Gibraltaru. Wyjazdowy, bezbramkowy remis i wygrana na własnym stadionie. Kolejny mecz to rozpoczęcie rozgrywek PKO Bank Polski Ekstraklasy i porażka z Pogonią Szczecin i wreszcie mecz w II rundzie El. Ligi Europy. Legioniści nie zaprezentowali porywającej gry. Pokazali futbol ciężki, toporny, wyszarpali wynik męcząc się z każdym przebiegniętym metrem.

Kibice w odwrocie

Mecz wygrany, jednak wrażenie jakie po każdym kolejnym meczu pozostawia po sobie zespół z Łazienkowskiej nie daje wiele nadziei. Kibice mają dość, pokazują to choćby oprawami przedmeczowymi, ale nie tylko. Równo z ostatnim gwizdkiem sędziego głównego z miejsc podnieśli się niemal wszyscy kibice i nie oczekując na drużynę schodzącą z murawy w kierunku trybun, opuścili stadion. Legia jest w ciężkiej sytuacji i odbudowa zaufania nie będzie łatwa. Grą nie przekonują. Muszą przyjść wyniki, ponieważ mogą przestać pojawiać się kibice. 

Mecz zakończył się zwycięstwem wicemistrza Polski jednak czy możemy być spokojni o rewanż? Występ na własnym stadionie i niewielka jedno bramkowa przewaga nie gwarantują awansu szczególnie, że zespół Janiego Honkavaara był dla Legii równym przeciwnikiem i nie odstawał. Ani poziomem, ani fizycznością, ani chęcią gry. Zaliczka przed rewanżem nie jest znacząca, jednak zachowane czyste konto i bramka przewagi pozwala wierzyć w awans do kolejnej rundy.

PAWEŁ STAŃKO