Subskrybuj
Europejskie Puchary

Blond przyszłość europejskiej piłki

2019-11-09

Wchodzimy na Transfermarkt i spoglądamy na klasyfikację strzelców po 4 kolejkach fazy grupowej Ligi Mistrzów. Widzimy znajome twarze: czołową dziesiątkę zamyka Harry Kane, który w 360 minut zdobył 4 bramki, następnie Mauro Icardi, który na identyczny wynik pracował przez 100 minut mniej. Dalej mamy między innymi Gnabry’ego, czyli gościa, który wszystkie swoje 4 bramki załadował Tottenhamowi w Londynie, potem skrzydłowych z Premier League Heung-min Sona i Raheema Sterlinga, którzy dzięki zdobyciu po 5 bramek zajmują miejsca 3 i 4. Wiceliderem klasyfikacji strzelców z dorobkiem 6 bramek jest będący w życiowej formie Robert Lewandowski, a nad nim jedynie Leo Messi, który rywali ukąsił już siedmiokrotnie. Czyli wszystko się zgadza, Liga Mistrzów jak co roku, jeszcze tylko czekamy aż Ronaldo odpali na wiosnę. Tyle tylko, że nie do końca tak jest. Bo zamiast argentyńskiego Boga futbolu widzimy zdjęcie jakiegoś dzieciaka w blond włosach, któremu nie rośnie jeszcze zarost. Nad zdjęciem podpis:

Erling Haaland

To brzmi tak surrealistycznie, że aż musi być prawdą. No chwila, w naszych realiach 25-letni Piotr Zieliński wciąż jest młodym talentem; Patryk Klimala, objawienie ostatnich tygodni w Ekstraklasie już prawie dogonił w tabeli strzelców Ekstraklasy wiecznie młodego Pawła Brożka, a tu jakiś młokos o którym nikt wcześniej nie słyszał strzela SIEDEM goli w 4 meczach?! W najbardziej elitarnych klubowych rozgrywkach?! Ale jednak to prawda. Tak poza tym, gdyby ktoś jeszcze nie był wystarczająco pod wrażeniem, to on na te 7 bramek nie potrzebował 360, tylko… 271 minut, czyli średnio aby trafić do siatki przeciwnika potrzebuje… 38 (!!!) minut. Serio, 38. Aha - no i strzelił gola obrońcom tytułu, Liverpoolowi, 3-krotnie (w dwóch meczach) pokonał goalkeepera SSC Napoli, a na dobry początek zanotował hat-tricka z KRC Genk. Tylko skąd on się właściwie wziął?

Alf-Inge Haaland

No właśnie, bo to od tego Pana zaczyna się cała historia. 34-krotny reprezentant Norwegii, mający na koncie 181 występów w Premier League i 14 w Pucharze UEFA. Aby do tego dojść, w wieku 21 wyjechał z rodzinnego Bryne do Nottingham Forest. Tam spędził 4 lata, aby w 1997 roku przenieść się do Leeds United, w tamtych czasach bardzo silnej drużyny, z którą zajmował kolejno 5, 4 i w końcu 3 miejsce w lidze, które jeszcze bardziej osłodził sukces w Pucharze UEFA w sezonie 1999/2000. Leeds doszło aż do półfinału, w którym uległo późniejszemu triumfatorowi rozgrywek Galatasaray Stambuł z Gheorge Hagim w składzie i Fatihem Terimem na ławce trenerskiej. Jednak dla Haalanda był to sezon słodko-gorzki, bowiem sukcesy swojej drużyny oglądał głównie z ławki rezerwowych - na boiskach Premier League spędził jedynie 751 minut, więc 1 lipca 2000 roku postanowił przenieść się do błękitnej części Manchesteru. Jednak ważniejsze wydarzenie w jego życiu nadeszło 3 tygodnie później - 21 lipca 2000 na świat przyszło jego dziecko. I w tym momencie wracamy do punktu wyjścia.

Początki

Mimo piłkarskich korzeni i niesamowitej eksplozji formy o Erlingu jeszcze niedawno słyszało bardzo niewielu. Przygodę z piłką rozpoczął w tym samym klubie co jego ojciec - Bryne FK, gdzie zadebiutował w seniorskiej piłce. Mamy listopad 2019 roku i mówimy o niezwykle młodym chłopaku, bo w Polsce jego rówieśnicy dopiero co przestali grać w CLJ i teraz ogrywają się w trzecioligowych rezerwach albo próbują dorosłego futbolu na wypożyczeniach w drugiej lidze. Haaland natomiast na drugim szczeblu rozgrywkowym zadebiutował… w maju 2016, mając 15 lat i 10 miesięcy. Szybko stało się jasne, że Bryne jest dla niego za małe, więc w lutym 2017 trafił do Molde, drugiej siły w kraju. A kogo spotkał w Molde? No jasne, Ole Gunnara Solskjæra, absolutną legendę norweskiej piłki, obecnego trenera Manchesteru United. Tego samego człowieka, z którym jego ojciec grał w Reprezentacji i tego samego, przeciwko któremu grał w feralnych dla niego derbach Manchesteru, kiedy Roy Keane brutalnym faulem zniszczył karierę Alf-Inge.

Progres

Czy 16-latek mógł trafić lepiej? Absolutnie nie, bo od kogo niby miał się uczyć zachowania na pozycji „9”, jeśli nie od najlepszego napastnika w historii kraju? Przez półtora roku w Eliteserien Erling wystąpił 39 razy, ładując 14 bramek i 5 asyst. Żeby nie było tak kolorowo, nie od razu znalazł on uznanie w oczach byłego napastnika Czerwonych Diabłów: przez pierwsze 10 kolejek nie znajdował się nawet w kadrze meczowej, a 19-minutowy debiut z Sarpsborgiem w 12. kolejce okrasił żółtą kartką. Pierwszego gola dla Molde zdobył w 18. kolejce, kiedy to 19 minut na boisku wystarczyło mu do ustalenia wyniku w meczu z Tromsø. Sezon 2017 zakończył z dwoma bramkami na koncie i zaledwie 385 minutami na boisku w 30 kolejkach. Kolejny sezon również zaczął na ławce, ale i minut dostawał więcej, i w niedługim czasie zaczął wychodzić na boisko w podstawowej jedenastce. Prawdziwy przebłysk wydarzył się na 3 tygodnie przed jego osiemnastymi urodzinami - Molde grało wyjazdowy mecz z SK Brann, liderem tabeli, a Haaland był w podstawowym składzie. Bam, czwarta minuta, 0:1. Trzynasta, 0:2. Piętnasta, 0:3. Dwudziesta pierwsza, 0:4. Zaledwie 21 minut potrzebował ten dzieciak żeby zdemolować obronę lidera tabeli i wprowadzić defensywę Brann w stany lękowe. To był ten moment kiedy wyszło na jaw, że i ten klub jest dla niego za mały. W kolejnych 3 meczach dołożył 3 gole i 3 asysty, sezon kończąc ze statystyką bramki lub asysty co 99 minut.

Lubelskie wspomnienie

Erling widocznie polubił transfery w śnieżnej aurze, bo i do Salzburga trafił zimą. Przez pół roku dla pierwszej drużyny Red Bulla zagrał jednak jedynie… 4-krotnie, strzelając jedną bramkę przez 146 minut. Najlepsze było przed nim. 30 maja 2019, Arena Lublin. Reprezentacja Norwegii u20 po porażkach z rówieśnikami z Urugwaju i Nowej Zelandii gra mecz o honor z Hondurasem, krajem który raczej nie jest kojarzony z gwiazdami światowej piłki. Młodzież z kraju Wikingów postanawia jednak powetować sobie nieudany turniej, wbijając rywalowi 12 bramek, z czego Haaland pakuje… 9. Tak, 9 bramek w jednym meczu na Młodzieżowych Mistrzostwach Świata. Niezależnie od klasy przeciwnika nie można obok takiego wyczynu przejść obojętnie, więc dosłownie dzień później zaczęły się plotki o zainteresowaniu młodym Norwegiem Juventusu, Manchesteru United (którego w tamtym momencie trenerem był już Solskjær) i ogólnie każdego dużego europejskiego klubu.

Byki

Napastnik jednak ani myślał ruszać się ze Salzburga, i w tej chwili wiemy że była to doskonała decyzja. 780 minut w lidze - 12 bramek i 6 asyst. 111 minut w Pucharze Austrii - 4 bramki. I przede wszystkim, co już pisaliśmy - 271 minut w Lidze Mistrzów, 7 bramek. Bramkostrzelność, młodość, świetne warunki fizyczne (194 cm), olbrzymi talent, pracowitość, dominująca lewa noga, minięcie rywala w pełnym biegu z piłką przy nodze, drybling - on naprawdę ma wszystko, aby stać się gwiazdą światego futbolu na miarę Ronaldo albo Messiego. Bo właśnie taki był Argentyńczyk w jego wieku - przebojowy, niesamowity, szybki. Jeśli dodamy do tego warunki fizyczne i pewność siebie Zlatana oraz pracowitość Cristiano, to jedyne pytanie jakie nam pozostaje to to, czy już zimą ktoś nie wyłoży Salzburgowi 60, 80 albo 100 milionów Euro. Bo za chwilę ten chłopak może warty znacznie więcej. Erling Haaland - nie musicie zapamiętywać tego nazwiska. Bo za chwilę młody blondyn będzie wyskakiwał Wam z lodówki.

Robert Walkiewicz