Subskrybuj
Europejskie Puchary

Brzydko, bez wyrazu, bez pomysłu. Legia gra dalej w europejskich pucharach

2019-08-01

W rewanżowym meczu eliminacji LE Legia zremisowała bezbramkowo z KuPS Kuopio i awansowała do kolejnej rundy. Niestety… na stojąco! Legia grała brzydko, bez pomysłu, bez polotu. Niestety poprzednie zdanie (napisane celowo) nie oddaje tego, jak wicemistrz Polski zaprezentował się w LE. Legia w ogóle nie grała! Mecz oglądało się ciężko, „wojskowi” męczyli się z każdą piłką wymienianą między zawodnikami Kuopio, bez sensu biegali za piłką, w pierwszej połowie nie dotykając jej praktycznie w ogóle. Najwięcej kontaktów z futbolówką zaliczył Radosław Majecki. Bramkarz Legii wprowadzał piłkę do gry wielokrotnie, niestety ta rzadko trafiała do kolegi z drużyny.

Brak komunikacji

Między zawodnikami warszawskiego klubu nie było komunikacji. Podania czy te od bramkarza, czy od kolegów z reguły kończyły się przejęciem piłki zawodników KuPS Kuopio. Piłkarze fińskiego klubu szukali piłki, wyprzedzali legionistów, przecinali podania i „czytali” grę przeciwnika z precyzją zegarmistrzowską. To pozwoliło im przebywać przy piłce większą część meczu.

Brak skuteczności

Nie można powiedzieć, że tym razem zabrakło niewiele, a Legia była zespołem przeważającym. Warszawiacy grali ospale, ociężale, a okazje na bramki można liczyć na palcach jednej ręki. Dość powiedzieć, że zarówno w pierwszej jak i drugiej połowie zagrozili bramce Virtanena po jednym razie. Zmarnowany rzut karny, brak skutecznych dryblingów, piłki wrzucane do rąk bramkarza. Podsumowując samą grę, był to obraz nędzy i rozpaczy!

Widoków na poprawę nie ma

Nic nie wskazuje na to, żeby Legia miała zmienić swój styl gry. Zespół wygląda źle technicznie, piłkarze nie mogą porozumieć się na boisku, brakuje kreatywności w środku pola, piłka wybijana na oślep przed siebie na tak zwane „uwolnienie” nie może prowadzić zespołu przez kolejne rundy eliminacji. Trener Vuković jeszcze przed meczem zapytany o zmiany w składzie na mecz ligowy powiedział, że: „nie wszyscy piłkarze są gotowi na to, żeby grać co trzy dni przez 90 minut i stąd zmiany w meczu z Koroną”. Jako kibic piłki nożnej, który ma mniejsze lub większe pojęcie o tym jak zaczyna się sezon piłkarski w którejkolwiek lidze pytam: Jak po urlopach, późniejszym okresie przygotowawczym, po 5 meczach oficjalnych w nowym sezonie można powiedzieć otwarcie i oficjalnie kibicom i dziennikarzom, że zawodnicy nie są w stanie grać co trzy dni w pełnym wymiarze minutowym. Mówimy o klubie z ambicjami na Ligę Mistrzów.

Jędrzejczyk po raz kolejny najlepszy w Legii!

Występy Artura Jędrzejczyka w meczach eliminacyjnych trzeba zaliczyć do bardzo udanych. Kapitan Legionistów w obu meczach z drużyną z Finlandii bronił dostępu do bramki Majeckiego, dyrygował i ustawiał piłkarzy formacji obronnej ale i środka pola. Jest podporą i gwarantem dobrej gry w obronie. Zdarzyło mu się odpuścić zawodnika raz czy dwa, co oczywiście nie powinno mieć miejsca, jednak przeciwnik nie potrafił zamienić strzału na gola.

Nam strzelać nie kazano!?

W ataku wojskowych od pierwszej minuty na boisku pojawili się Carlitos i Kulenović. Obaj udowodnili, że ich skuteczność jest na poziomie mniej niż zadowalającym. W pierwszym meczu niewidoczni, chociaż Carlitos spróbował swoich sił, jednak nie zamienił strzału na bramkę. W rewanżu w Kuopio ten drugi również próbował, bramkarz KuPS nie miał problemów z tymi strzałami. W trakcie rewanżowego meczu Hiszpan na boisku nie pokazał zupełnie nic. Należy zastanowić się czy warto stawiać na duet, który nie gwarantuje bramek. I chociaż trener warszawskiej Legii ma kłopot i zagwozdkę w ustawieniu całego składu to atak jest sprawą kluczową. Nie da się przecież wygrać meczu samą obroną.

Największe szczęście Legii?

Nie można oprzeć się wrażeniu, że los sprzyja warszawskiemu klubowi. Do tej pory nie mieli przeciwnika godnego siebie. Teoretycznie, na papierze każdy rywal zbudowany był z zawodników słabszych, były to kluby z mniejszymi budżetami, ich historia nie była wypełniona krajowymi trofeami, doświadczenie w europejskich pucharach miały nieporównywalne. Jednak na boisku liczby nie grają, a zawodnicy ze stolicy nie pokazują tego, że zasługują na grę w Europie.

Paweł Stańko