Subskrybuj
Europejskie Puchary

"Bułka musi odejść żeby grać!!!" - Czesław Michniewicz dla PF

2020-08-19

Już w najbliższą niedzielę Marcin Bułka może stać się szóstym Polakiem, który sięgnie po puchar Ligi Mistrzów. Choć jego wkład w ewentualny triumf PSG będzie najprawdopodobniej jedynie statystyczny, to warto mieć na uwadze fakt, że będzie najmłodszym triumfatorem LM rodem z naszego kraju. 

Wkład poprzednich zwycięzców Ligi Mistrzów urodzonych nad Wisłą w wynik osiągnięty przez ich drużyny prezentuje się różnie. Zbigniew Boniek wygrywając Puchar Europy z Juventusem w sezonie 1984/85 wystąpił w każdym z dziewięciu meczów "Starej Damy". W pierwszym półfinałowym starciu przeciwko Girondins Bordeaux otworzył wynik spotkania, pokonując Dominique'a Dropsy'ego. Z kolei w finale to po faulu na nim Andre Daina podyktował rzut karny, który na bramkę zamienił Michel Platini. Wszystko to poprzedzało tragedię, jaka rozegrała się tego dnia na belgijskim Heysel.

Dwa sezony później w 1987 roku uwaga Polski skupiła się na Józefie Młynarczyku. Pochodzący z Nowej Soli, 34-letni wówczas bramkarz wszedł do bramki Porto w rewanżowym meczu 1/4 finału przeciwko duńskiemu Brondby. Wcześniej między słupkami "Smoków" stał Ze Beto - tragicznie zmarły trzy lata później. Młynarczyk miejsca w bramce nie oddał aż do finału, w którym Porto pokonało Bayern 2:1. Polak był, obok Brazylijczyka Celso i algierskiego napastnika Rabaha Madjera, jedynym obcokrajowcem w podstawowej jedenastce zespołu prowadzonego wówczas przez Artura Jorge'a.

Niekwestionowanym bohaterem finału z 2005 roku został Jerzy Dudek. Urodzony w Rybniku bramkarz nie rozpoczął najlepiej rundy grupowej sezonu 2004/05. Po rozegraniu stu osiemdziesięciu minut w pierwszych dwóch kolejkach przeciwko Olympiacosowi i Monaco, ustąpił miejsca w bramce Chrisowi Kirklandowi. W 1/8 finału rozegrał oba spotkania przeciwko Bayerowi Leverkusen, jednak w pierwszym meczu ćwierćfinałowym przeciwko Juventusowi między słupkami w zespole "The Reds" wystąpił Scott Carson. Dudek wrócił do bramki w Turynie, a następnie był pewnym punktem zespołu w zaciętym dwumeczu półfinałowym przeciwko Chelsea. Finał to opowieść doskonale wszystkim znana. Milan prowadząc 3:0 do przerwy dał się dogonić Liverpoolowi. W dogrywce Dudek obronił strzał Andriya Shevchenki i jego dobitkę z najbliższej odległości. Ukrainiec po latach przyzna, że właśnie w tamtym momencie Milan przegrał ten finał. Końcowym aktem tej historii były jednak rzutu karne. W nich Polak niejako skopiował słynny taniec Bruce'a Grobbelaara, dekoncentrując tym piłkarzy Milanu. "Dudi" obronił dwa z pięciu jedenastek wykonywanych przez rywali, broniąc strzał Pirlo i decydujące uderzenie Shevchenki. Puchar po dwudziestu jeden latach wrócił na Anfield.

Champions League upodobała sobie polskich bramkarzy. Sezon 2007/08 był wyjątkowy dla Manchesteru United. "Czerwone Diabły" do zdobycia mistrzostwa Anglii dołożyły upragnioną Ligę Mistrzów. I choć jednym z bohaterów tamtego sezonu w zespole prowadzonym przez sir Alexa Fergusona niewątpliwie był Edwin van der Sar, to warto zaznaczyć wkład drugiego z bramkarzy United. Tomasz Kuszczak wystąpił w pięciu spotkaniach grupowych. Co więcej, wpuścił w nich zaledwie dwie bramki. Choć polski bramkarz nie miał szans z holenderskim golkiperem United, to jednak jego wkład w wygranie trofeum należy docenić.

Wracając do teraźniejszości. Bułka może zostać triumfatorem Ligi Mistrzów bez choćby jednej rozegranej minuty w elitarnych rozgrywkach. Czy to pierwszy taki polski przypadek? Niekoniecznie. W sezonie 2000/2001 po puchar Mistrzów sięgnął Bayern Monachium, którego piłkarzem był wówczas Sławomir Wojciechowski. Gdańszczanin nie rozegrał w zespole "Gwiazdy Bawarii" ani jednego meczu, a co więcej ani razu nie siedział na ławce rezerwowych w Champions League. 

Bułka, dzięki powiększeniu kadry meczowej do 23 piłkarzy usiadł na ławce w meczu ćwierćfinałowym przeciwko Atalancie, a po kontuzji Keylora Navasa i wejściu do bramki Sergio Rico, we wtorkowym półfinale pełnił rolę drugiego bramkarza. 

To wyróżnienie, ale selekcjoner reprezentacji Polski do lat 21 Czesław Michniewicz w rozmowie z "Prawdą Futbolu" tonuje nastroje zachwytu:

"Myślę, że Marcin miał sporo szczęścia, że w tak młodym wieku trafił do renomowanych klubów. To wyróżnienie, ale do pełni szczęścia brakuje grania. Wiadomo, że Marcin ma szanse podpatrywać najlepszych zawodników i pracować ze świetnymi trenerami. Będzie musiał odejść do klubu, który zapewni mu regularną grę. Oczywiście, samo znalezienie się w tym finale to sukces jego i tych, którzy z nim pracowali. Na pewno jest to chłopak bardzo serdeczny i uśmiechnięty. Przyjeżdża do nas na kadrę, ale nie miał jeszcze okazji zbyt dużo pograć. Wystąpił w jednym meczu z Czarnogórą. Bramka to jest pozycja naprawdę dobrze u nas obsadzona. Gratuluję mu tego sukcesu. Rozmawiałem niedawno z Marcinem, wie jak wygląda sytuacja. Jeśli chce grać w reprezentacji - musi grać w klubie. Myślę, że znajdzie taki zespół, który zapewni mu regularne granie."

Bułka to pierwszy wymierny efekt istnienia w Polsce akademii Escola Varsovia. O wyróżnieniu, jakim jest znalezienie się w gronie dwudziestu trzech piłkarzy Paryżan, którzy przeżyją w niedzielę być może najważniejszy dzień w swojej karierze, mówi Wojciech Stawowy, który 20-letniego bramkarza zna właśnie z Escoli:

"Na pewno to jest duże wyróżnienie. Spełniają się w tym momencie marzenia Marcina. To duże wyróżnienie dla całej Escoli, a także nagroda dla ludzi, którzy poświęcili się pracy z Marcinem. Tutaj trzeba przede wszystkim wspomnieć trenera Marka Chańskiego. Włożył wiele serca w to, by Bułka wyrósł na dobrego bramkarza, a szczególnie dobrego człowieka. Takie akademie jak Escola Varsovia są potrzebne. Młodzież musi się gdzieś szkolić. Widzimy to zresztą po innych świetnych akademiach, takich jak te w Warszawie, Poznaniu, czy Lubinie. Zawsze podkreślałem, że młodzi ludzie muszą pracować z najlepszymi fachowcami. Escola coś takiego zapewnia. Marek Chański widział w Marcinie potencjał, ale też charakter do profesjonalnej piłki."

Nie jest przypadkiem, że w 2016 roku "El Mundo Deportivo", czyli najpoczytniejszy kataloński dziennik, nazwał 16-letniego (!) wówczas Bułkę "kompletnym bramkarzem, który jest silny i spokojny". Wiesław Wilczyński, właściciel Escoli, z dumą przyznawał wówczas, że Bułka przypomina mu Thibaut Courtois. Czas pokaże, czy Bułka osiągnie poziom belgijskiego bramkarza. Jedno jest pewne. Urodzony w 1999 roku golkiper pokazuje, że każdy polski piłkarz może spełniać swoje marzenia. Najważniejszy jest charakter i pasja do futbolu.

Filip Macuda