Subskrybuj
Ligi Zagraniczne

Byk ze Splitu pomoże Piątkowi! Kim jest Ante Rebić - nowy piłkarz Milanu?

2019-09-02

Wszystko wskazuje na to, że Ante Rebić zostanie w ostatnim dniu letniego mercato nowym piłkarzem AC Milan! Zawodnik Eintrachtu Frankfurt trafi na San Siro na zasadzie dwuletniego wypożyczenia z opcją wykupu. W drugą stronę, na takich samych zasadach, powędruje Andre Silva, który ekipę Rossonerich miał opuścić już kilka tygodni temu, ale nie dogadał się z AS Monaco w sprawie indywidualnego kontraktu. 25 letni Chorwat razem z Krzysztofem Piątkiem oraz Rafaelem Leao ma stworzyć nową linie ataku ekipy Marco Giampaolego.

Trudne początki

Srebrny medalista Mistrzostw Świata urodził i wychował się w Splicie. Niezwykle urokliwym mieście, do którego co roku przyjeżdża wielu turystów. Oprócz pięknego portu, podziwiają oni również murale oraz graffiti z biało-czerwoną szachownicą, która jest symbolem Hajduka Split. Każdy młody chłopak pochodzący ze stolicy Dalmacji marzy aby zagrać w tych barwach. Nie inaczej było z Ante Rebiciem. Dostał on taką szansę w 2010 roku, w którym jako piłkarz NK Imotski - klub z małej miejscowości w Dalmacji, został zaproszony przez Hajduk Split na turniej młodzieżowy do Włoch. Tam nie udało mu się przekonać trenerów, którzy zdecydowali się zrezygnować z jego usług. Siedemnastoletni wtedy Ante kompletnie się załamał i rozważał nawet zakończenie przygody z piłką. Pomocną dłoń wyciągnąć wtedy niejaki Visnju Zuzul – przyjaciel ojca. Dzięki jego pomocy, Rebić trafił do RNK Split, czyli ubogiego brata Hajduka. Chorwat w pierwszej drużynie zadebiutował niecały rok później w meczu z Dinamo Zagrzeb. Wszedł z ławki po przerwie i od razu strzelił gola, a jego zespół zremisował 1:1. Kilka tygodni później, podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt. Zdobywając 15 goli w dwóch następnych sezonach oraz poprzez dobrą grę w reprezentacjach młodzieżowych, Ante wzbudził zainteresowanie wielu europejskich klubów. Ostatecznie trafił do Fiorentiny, mimo zaawansowanych negocjacji z Tottenhamem. Po drodze, w 2013 roku, został ogłoszony „piłkarską nadzieją roku w Chorwacji”.

„To moja nowa pozycja”

Viola za Chorwata zapłaciła około 5 milionów euro. Miał on zastąpić Adama Ljajicia, który obierał kurs na AS Romę. Trenerem klubu z Florencji był wtedy Vincenzo Montella, który w premierowym sezonie pozwolił Chorwatowi rozegrać raptem 92 minuty. Z perspektywy czasu 25 latek przyznał, że nie był gotowy na tak duży przeskok ani psychicznie, ani fizycznie, gdyż w tamtym okresie często trapiły go kontuzje. Po roku zdecydował się przenieść do RB Lipsk, który występował wtedy w 2 Bundeslidze. Ten ruch okazał się brzemienny w skutkach. Rebić rozegrał raptem cztery mecze na zapleczu niemieckiej ekstraklasy, a swoją przyszłość w Lipsku pogrzebał… postem na Facebooku. Opublikował on zdjęcie swojej osoby siedzącej na ławce z jakże urokliwym opisem: „To moja nowa pozycja”. Po kolejnym straconym roku, wrócił do Florencji, lecz tylko na pół roku, gdyż Pedro Sousa nie widział dla niego miejsca w zespole, Chorwat zdążył zagrać przeciwko Lechowi Poznań w fazie grupowej Ligi Europy i udał się na kolejne wypożyczenie. Tym razem do Hellas Verona, w którym po stronie bramek i asyst Rebicia dalej widniało "zero", mimo większej liczby minut spędzonych na boisku. Ekipa z miasta Romeo i Julii była jednak tak beznadziejna, że z hukiem spadła z ligi.

Zbawiciel – Niko Kovac

Nietrudno się domyślić, że po serii nieudanych wypożyczeń, kariera Ante Rebicia znalazła się na bardzo ostrym zakręcie. Wtedy nastąpił jednak przełom w życiu Chorwata. Pomocną rękę wyciągnął do niego Niko Kovac, którego nowy piłkarz Milanu znał ze współpracy w reprezentacji Chorwacji. W 2014 roku, obecny szkoleniowiec Bayernu Monachium, powołał 25 latka na Mistrzostwa Świata rozgrywane w Brazylii, mimo, że ten miał ogromne problemy z regularną grą. Rebić zagrał we wszystkich spotkaniach fazy grupowej, ale turniej zakończył w sposób fatalny. Chorwacja w trzeciej kolejce rywalizowała o wyjście z grupy z Meksykiem, lecz doznała druzgocącej porażki, a nasz bohater obejrzał czerwoną kartkę po brutalnym ataku na Carlosa Penę. Z tego powodu napastnik nie zdobył przychylności prasy, a często wytykano mu, że częściej ogląda żółte kartki, niż piłki w bramce po swoich strzałach. Sezon 2015/2016 Chorwat spędził w Eintrachcie Frankfurt. Nie był to wymarzony rok, gdyż zdobył on zaledwie dwa gole oraz zaliczył taką samą liczbę asyst. Warto jednak zaznaczyć, że zdobył gola w finale Pucharu Niemiec przeciwko Borussii Dortmund, lecz było to tylko trafienie na otarcie łez. I to dosłownie, gdyż Chorwat po ostatnim gwizdku zalał się łzami. Czasami w futbolu jest tak, że o wszystkim decyduje jeden moment, jeden telefon, jedna decyzja. Tak samo było w przypadku Ante Rebicia. Do 31 sierpnia 2017 ponownie był graczem Fiorentiny, a oczami przyszłości widział już nawet powrót do ojczyzny, aby wszystko zacząć „od zera”. Wtedy ponownie zadzwonił Niko Kovac, który dał swojemu rodakowi kolejną szansę. 25 latek zakasał rękawy i wziął się do roboty, gdyż wiedział, że nie może kolejny raz zawieść swojego szkoleniowca. Jego mieszkanie zdążył już przejąć Luka Jović, a numer 17 na koszulce, który wcześniej przywdziewał Ante, dostał Kevin Prince Boateng. Rebiciowi było to wszystko jedno. Wiedział, że to jego ostatnia szansa na uratowanie kariery. Wtedy nastąpił przełom. Urodzony w Splicie zawodnik, dzięki swemu niestrudzonemu stylowi gry został ulubieńcem kibiców, ale przede wszystkim, był kluczowym elementem w układance Kovaca. Nie bez przyczyny, gdy Rebić był kontuzjowany w kwietniu tuż przed finałem Pucharu Niemiec, Eintracht zaliczył najgorszy okres w sezonie przegrywając w lidze bardzo wysoko z Bayerem, Herthą i Bayernem. Ante wrócił do zdrowia na finał krajowego pucharu i strzelając dwa gole dał Orłom pierwsze trofeum od 30 lat. Chorwat najpierw został bohaterem Frankfurtu, a potem całej Chorwacji zdobywając kilka tygodni później wicemistrzostwo świata. Wydawało się, że po świetnym sezonie oraz kapitalnym Mundialu, Kovac zabierze rodaka ze sobą do Monachium, lecz Rebić ostatecznie został na Comerzbank Arenie. Nie przeszkodziło mu to zaliczyć kolejnego świetnego sezonu. Tym razem pod wodzą Adi Huttera, wraz z Luką Joviciem i Sebastianem Hallerem stworzyli "trio bawołów" jak zostali nazywani w niemieckiej prasie. Eintracht zachwycił całą Europę dochodząc do półfinału Ligi Europy. To jednak Serb i Francuz podbijali czołówki gazet z uwagi na większą liczbę zdobywanych bramek. 

Byk ze Splitu

Dokładnie w ten sposób Niko Kovac scharakteryzował swojego podopiecznego. Trudno się z tym określeniem nie zgodzić. Rebić to piekielnie silny zawodnik, ale przy tym dysponuje imponującą szybkością. Jak widać dotychczasowa kariera nie była usłana różami, a przypominała bardziej kolarską wspinaczkę górską, których zresztą Ante jest wielkim fanem. Jest to gracz, który w pełni poświęca się dla zespołu. Można powiedzieć, że łatka przypięta przez chorwacką prasę jest dalej aktualna, gdyż 25 latek dalej otrzymuje więcej żółtych kartek niż strzela goli. Nie jest goleadorem, ale nie takie też są jego zadania. W Eintrachcie od tego miał Jovicia i Hallera, a na San Siro obowiązek ten spada na Krzysztofa Piątka. Rebić jako cofnięty napastnik operuje w zasadzie na całej szerokości boiska i najczęściej przebywa poza polem karnym. Nie jest to również wirtuoz, który popisami technicznymi zachwyci trybuny, ale jego technika użytkowa oraz drybling są na wysokim poziomie. Dobrze operuje zarówno lewą jak i prawą nogą (jedną i drugą strzelił cztery gole w sezonie 2018/2019), a swoją zawziętością i nieustępliwością na pewno zaskarbi sobie serca również mediolańskich kibiców. Zawodnik bardzo wszechstronny, który może obsadzić wiele pozycji w ataku. W Niemczech najczęściej występował w roli właśnie cofniętego napastnika, który często schodził w boczne sektory, więc gra jako nominalny skrzydłowy również nie jest mu obca. Te umiejętności pozwolą Marco Giampaolemu wkomponować Chorwata w każdy system, który przewiduje. 1-4-3-1-2 w roli jednego z dwójki z przodu, 1-4-3-2-1 jako właśnie ten cofnięty atakujący za Krzysztofem Piątkiem, czy też w klasycznym 4-3-3 jako boczny napastnik. Myślę, że możemy oczekiwać dobrej współpracy z Polakiem, który jest podobny zawodnikiem jak Luka Jović, z którym Rebić świetnie dogadywał się na boisku. Serb, podobnie jak były piłkarz Cracovii, to typowy lis pola karnego, egzekutor, który czyha w szesnastce. Dwuletnie wypożyczenie Chorwata z opcją wykupu to zdecydowanie lepszy ruch Rossonerich, niż potencjalny zakup Angela Correi, który kosztowałby minimum 40 milionów euro. 25 latek to po prostu zdecydowanie lepszy piłkarz, który powinien być kluczową postacią AC Milan. Dla niego, transfer do klubu z taką marką to również spore wyzwanie.

 

FILIP MODRZEJEWSKI