Subskrybuj
Ligi Zagraniczne

Czy Barcelona powinna zwolnić Ernesto Valverde?

2019-09-25

Ciemne chmury znalazły się nad głową Ernesto Valverde. Niestety nie jest to pierwszy raz, lecz wcześniej dotyczyły one postawy drużyny w Lidze Mistrzów. Lecz teraz FC Barcelona zanotowała najgorszy start w lidze od 25 lat. Bask zachował posadę po kompromitujących porażkach z AS Romą i Liverpoolem, lecz czy i tym razem uda mu się uciec spod stryczka?

Atut stał się wadą

Ernesto Valverde z krytyką musiał radzić sobie od początku pracy na Camp Nou. Nawet w momentach, gdy jego drużyna pewnie wygrywała. Częstym zarzutem był fakt, że Barca gra przeciwko swojemu „DNA” i jest mało efektowna. Większość kibiców Blaugrany pragnie piłki finezyjnej, z polotem, aniżeli pragmatycznej i nastawionej głównie na wynik. Josep Bartomeu mimo, że kolejny raz obdarzył Baska zaufaniem, również domagał się odważniejszego stylu gry. W ostatnich dwóch sezonach Dumę Katatonii cechowała bardzo dobra defensywa. Lecz w tym, po sześciu spotkaniach ligowych, ekipa z Camp Nou ma najgorszą obronę w lidze. Straciła już 10 bramek, a czyste konto zanotowała tylko w rozgrywkach Champions League przeciwko Borussii Dortmund, lecz i tam próżno było szukać optymistycznych symptomów. Na Signal Iduna Park uratował ich Andre ter Stegen, który obronił rzut karny oraz popisał się kilkoma świetnymi interwencjami. Zakrzywić rzeczywistość może bilans bramek strzelonych. Tych udało się zdobyć 14 - najwięcej w La Liga, lecz aż 10 z nich padło w meczach z Betisem i Valencią (po pięć). Jednak te spotkania były rozgrywane na Camp Nou, a prawdziwą zmorą Barcy są pojedynki rozgrywane na boiskach rywali. Od maja rozegrała ona 7 takich spotkań i aż 4 z nich zakończyła się porażką – rewanż z Liverpoolem na Anfield, mecze z ligowymi średniakami, czyli Celtą i Athletic Bilbao oraz wstydliwa porażka z beniaminkiem Granadą 2:0, w którym Barca oddała ledwie dwa strzały na bramkę! Gra schematyczna, wolna i do bólu przewidywalna - tak można zdefiniować Barcelonę na starcie sezonu. Dość powiedzieć, że w meczu przeciwko BVB mieli oni piłkę w polu karnym rywala raptem 9 razy. Dział kreacji praktycznie nie istnieje. 

Pęknięcia w zespole?

„Jesteśmy zespołem bez duszy” – takie tezy można było usłyszeć w pomeczowych wypowiedziach ze strony zawodników Valverde po porażce z Granadą. Głównym atutem, który pozwolił 54-latkowi zachować posadę był bardzo dobry kontakt z drużyną, potrafił on dobrze zarządzać szatnią, co jest niezwykle ważne w dzisiejszym futbolu. Jednak od kilku miesięcy relacje zdecydowanie się popsuły. Piłkarze przestali wierzyć w Valverde. Baskowi niedźwiedzią przysługę wyrządził sam zarząd Barcelony, który co rusz oferował kolejnych swoich graczy, aby włączyć ich w „neymarową” transakcje. Najczęściej przewijały się nazwiska Semedo - po całym zamieszaniu został podstawowym prawym obrońcą, prezentuje fatalną formę, Rakiticia – "żołnierz Valverde", który poszedł w odstawkę oraz Ousmane’a Dembele. Francuz irytował się na kolejne doniesienia o jego rzekomej przeprowadzce do Paryża. Trudno oczekiwać, żeby atmosfera w szatni pozostała niezachwiana po takich zawirowaniach oraz niepewnej sytuacji do ostatnich godzin. Niewiadomą była również reakcja piłkarzy Barcelony na transfer Antoine’a Griezmanna, który z rocznym opóźnieniem trafił na Camp Nou. Nie spotkało się to z aprobatą wszystkich piłkarzy. Pierwotnie Leo Messi traktował go bardzo obojętnie, lecz po upływie czasu, zdaje się, że Argentyńczyk zaakceptował Francuza. Wydaje się jednak, że Ernesto Valverde jeszcze nie do końca potrafi wydobyć maksimum potencjału z byłego gracza Atletico, tak jak w przypadku Frenkiego de Jonga. Ciężko wskazać choć jednego gracza Barcelony, którzy byłby w optymalnej formie. Cały problem z grą ofensywą na starcie sezonu przykrył Ansu Fati, który z miejsca zachwycił cały futbolowy świat. Ernesto Valverde, do tej pory, dość niechętnie stawiał na młodych zawodników, lecz teraz zmusiła go do tego sytuacja kadrowa. Kontuzjowani byli Messi, Suarez, Dembele, do Celty odszedł Rafinha, więc w formacji ataku zrobiło się miejsce dla 16-latka. To na nim skupiło się całe futbolowe gremium. Małą burzę wywołał również Leo Messi, który w wywiadzie z dziennikiem "Sport" powiedział: "Barcelona to mój dom, ale mnie zależy głównie na wygrywaniu." Argentyńczyka nie zadowala już liga, którą wygrywał wielokrotnie. Ma on obsesję na punkcie Champions League, którą ostatni razy wygrał cztery lata temu. 

Co dalej?

W tytule postawiłem pytanie, czy Barcelona powinna zwolnić Ernesto Valverde? Uważam, że jeśli nie zrobiła tego latem, nie powinna robić tego już teraz. Owszem, ekipa z Camp Nou wygląda bardzo słabo na starcie sezonu, ale nie może powielać błędów Realu Madryt z zeszłego sezonu. Królewscy zwolnili Julena Lopeteguiego, a zastąpili go Santiago Solarim, który pomógł tylko na chwilę. Na horyzoncie nie widać odpowiedniego kandydata, który miałby pełnić inną rolę, aniżeli „strażaka”. Nazwiska Koemana, Martineza czy Xaviego kompletnie nie przekonują mnie w roli trenera Barcy. Z większych nazwisk dostępny jest jedynie Max Allegri, który miał odpoczywać po przygodzie z Juventusem. Dodatkowo Włoch to również bardzo pragmatyczny szkoleniowiec. Myślę, że jedyną alternatywą mógłby być... Arsene Wenger, o ile Francuz jeszcze chce wracać na ławkę trenerską. Jego doświadczenie, autorytet, ale również warsztat pozwalają mu aspirować na to stanowisko. Valverde ma kolejny kłopot w postaci Leo Messiego, który wystąpił od pierwszym minuty w meczu z Villarreal, lecz opuścił boisko z kontuzją przywodziciela. Jednak bez Argentyńczyka na boisku, większą szansę na lepsze wkomponowanie się do zespołu ma Antoine Griezmann, który gdy na boisku był Leo, miał problem ze znalezieniem swojego miejsca na boisku. Tak naprawdę na korzyść szkoleniowca Barcelony najbardziej działa forma Realu Madryt, który również prezentuje bardzo słabą formę. "My, trenerzy, gramy o życie w każdym spotkaniu" powiedział były trener Athleticu Bilbao, ale dopóki, któryś z madryckich klubów nie ucieknie reszcie stawki, Bask powinien utrzymać posadę.

FILIP MODRZEJEWSKI