Subskrybuj
Ekstraklasa

Debiut Skowronka, były momenty... wynik po staremu

2019-11-25

W niedzielnym spotkaniu Śląska Wrocław z Wisłą Kraków w roli szkoleniowca „Białej Gwiazdy” zadebiutował Artur Skowronek. Co prawda była to już 8. porażka ligowa z rzędu Wiślaków (licząc z PP 9), mimo wszystko można było zauważyć pewien (naprawdę minimalny) postęp w grze krakowian. Ciężko raczej powiedzieć, że nowy trener wywarł na drużynie jakiś swój wpływ, czy broń Boże nie ryzykowałbym ze stwierdzeniem, że widać było w grze drużyny „jego rękę”. Było jednak widać, że Skowronek starał się cos zmienić, a że na razie z kiepskim skutkiem to inna sprawa.

Pierwsze zmiany personalne

Już po pierwszej jedenastce można było zauważyć, którzy piłkarze według szkoleniowca byli dotychczas głównymi „hamulcowymi” drużyny. Przede wszystkim zamiast kompromitującego się właściwie w każdym meczu Rafała Janickiego pojawił się Marcin Wasilewski. Niestety po Wasylu zostało już głównie nazwisko i to jak najbardziej widać na boisku, ale po kolei. Dość zaskakującym pomysłem było wystawienie w pierwszej jedenastce Damiana Pawłowskiego. Co prawda to nie do końca ta pozycja, ale zagrał on kosztem Kamila Wojtkowskiego (jako obowiązkowy młodzieżowiec). Kolejną zmianą w porównaniu do żenującego w wykonaniu Wisły meczu z Arką Gdynia sprzed dwóch tygodni, po którym pracę stracił Maciej Stolarczyk, był występ Jakuba Błaszczykowskiego kosztem Michała Maka. Tu raczej chodzi głównie o to, że Kuba doszedł już do siebie po kontuzji, a Mak nie był w 100% gotowy, aby zagrać we Wrocławiu. W innym przypadku myślę, że akurat skrzydła Mak- Błaszczykowski są jak najbardziej realne.

Interesujący jest też fakt, że u kolejnego trenera z zupełnie nowym świeżym spojrzeniem, w pierwszym składzie pojawił się Rafał Boguski. Z jednej strony ja sam nie wiem, co widzą w nim kolejni szkoleniowcy, ale z drugiej najwidoczniej jest bardziej przydatny niż ciągle zmieniający się na jego pozycji chimeryczni obcokrajowcy (aktualnie Chuca, a kiedyś powiedzmy taki Barrientos czy Videmont). Wielkich zmian personalnych jednak nie było, czego w sumie mogliśmy się spodziewać, bo wielkiego bogactwa kadrowego przy Reymonta nie mają. Dość przerażający jest też fakt, że średnia wieku podstawowego składu, który wyszedł na Śląsk to aż 29,45l. co dla mnie osobiście jest zatrważające. Zwłaszcza, że mocno zaniża ją 20-letni młodzieżowiec, który gra, bo musi. Ale przejdźmy już do samego meczu.

Zmiany zmianami, a błędy te same

Można by zapytać, po co zmieniać trenera, kombinować z taktyką i analizą rywala, jak można zachować się tak jak Lukas Klemenz i Michał Buchalik w 5(?) sekundzie i wszystko na „dzień dobry” zniweczyć? Zapowiadać walkę o życie, nowe rozdanie itd. i dać taki prezent rywalowi w pierwszych sekundach (po złym podaniu Klemenza i kiksie Buchalika, Chrapek był w sytuacji sam na sam). Na szczęście dla obu Panów Chrapek chyba przez chwilę przypomniał sobie, jak sam grał w Wiśle, bo spartolił to niemiłosiernie, ale to, co Wiślacy zrobili już na samym początku to piłkarski kryminał.

Od pierwszych chwil było widać dużą nerwowość w defensywie, tu więc ciężko było zobaczyć efekt "nowej miotły”. Jednak bramka dla Wisły zdobyta z karnego przez Jakuba Błaszczykowskiego jest już elementem, w którym Skowronek powiedzmy, pomógł drużynie. Mam tu na myśli to, że akcję zapoczątkował Damian Pawłowski, który wywalczył karnego po naprawdę ładnej, indywidualnej, przebojowej akcji. To był zdecydowanie nieoczywisty wybór Skowronka, a akurat ten chłopak na przestrzeni całego meczu pokazał się z dobrej strony.

Analizując to, co udało się nowemu trenerowi zmienić w samym sposobie gry, dużo chyba powiedzieć nie można. Na pewno krakowianie byli nastawieni na kontry (i dało to efekt bramkowy). Za Stolarczyka nawet jak przegrywali i grali fatalnie, mieli zazwyczaj większe posiadanie piłki niż rywal. We Wrocławiu podopieczni Vitezslava Lavicki „wygrali” tę statystykę, ale wynikało to z ewidentnego cofnięcia Wisły do defensywy przez nowego szkoleniowca. Nie była to moim zdaniem zła taktyka. Problemem jest głównie brak odpowiednich wykonawców. Skowronek chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, że pozwalając rywalowi zdominować siebie i bronić się dość głęboko, trzeba mieć solidnych obrońców (głównie środkowych). Lukas Klemenz i Marcin Wasilewski z pewnością do takich nie należą (Wasilewski to już piłkarski emeryt, a Klemenz to raczej poziom Chrobrego Głógów, a nie obrońca na Ekstraklasę). Przy takiej grze przydaliby się też szybcy skrzydłowi i boczni obrońcy mogący napędzać kontry, a boki obrony Wisły to David Niepsuj (ten to nawet nie Chrobry, a jakaś Bytovia Bytów), a skrzydła emeryci Błaszczykowski i Boguski.

Tak więc taktyka myślę, że słuszna tylko nie do końca pasująca do wykonawców (no, ale jakoś grać trzeba, a ostatnio zawodnicy Wisły nie pasują do żadnej taktyki). W ostatnich meczach za Stolarczyka niby próbowała kreować grę, ale wyglądało to, jak bicie głową w mur (ten Wielki Chiński). Efektów żadnych, oczy bolały, gdy się na to patrzyło. Tu był koncept, nawet niezłe momenty w ofensywie, ale to wciąż za mało na Ekstraklasę. Jestem tylko ciekawy czy Skowronek podobnie będzie chciał ustawiać drużynę na mecze u siebie albo spotkania ze słabszymi drużynami (choć czy od Wisły aktualnie jest jakaś słabsza?).

Pechowa zmiana gwoździem do trumny

Dzięki wczorajszej taktyce i odrobinie lepszej grze krakowian była szansa na przełamanie serii porażek remisem. Pewnie nie byłby to do końca zasłużony wynik, bo Śląsk miał jednak przewagę w prawie każdym elemencie gry, ale co tam. Wtedy jednak trener Skowronek wpadł na pomysł zmiany chyba najlepszego piłkarza w swojej drużynie Damiana Pawłowskiego na Vukana Savicevica, który dokładnie dwie minuty później postanowił wszystko zepsuć i pomóc rywalowi w odniesieniu zwycięstwa. Nie zrobił tego co prawda tak spektakularnie, jak w derbach z Cracovią, ale jego głupia strata zapoczątkowała bramkową akcję Śląska na 2-1. I tu dochodzimy do sedna. Co może trener, gdy piłkarze popełniają naprawdę proste błędy indywidualne. Po co taktyka, po co roszady w składzie skoro jeden z drugim lekką ręką wszystko zaprzepaści? Zwłaszcza, że to są błędy, których nawet trampkarze nie powinni popełniać.

Debiut na mały plus, potrzebne transfery

Sam debiut trenerski Artura Skowronka oceniam na mały plusik. Widać, że starał się coś zmienić, wymyślił sobie Damiana Pawłowskiego, który zdecydowanie odpłacił mu się dobrym występem. Na pewno mały minus za pechową zmianę właśnie Pawłowskiego na Vukana Savicevica, ale trudno, aby trener miał przypuszczać, że Czarnogórzec zachowa się aż tak bezmyślnie. Generalnie myślę, że w sytuacji Wisły świeża myśl trenerska to dobry pomysł, ale aby coś z tego było, Wisła musi wzmocnić się w zimie. Bez porządnego napastnika, środkowego obrońcy i pomocnika czy skrzydłowego nie ma się co wysilać z nowymi koncepcjami taktycznymi, zmianami w treningach itd. Kadra Wisły jest po prostu na ten moment słaba. Albo składa się z emerytów mających najlepszy czas dawno za sobą, albo z gości, którzy się na Ekstraklasę po prostu nie nadają albo z niedoświadczonych dzieciaków. Stara prawda mówi przecież, że z pustego nawet Salomon nie naleje, a co dopiero Skowronek.

Mateusz Dziubiński