Subskrybuj
Europejskie Puchary

Dlaczego Legia nie pokonała Greków? Analiza meczu

2019-08-09

Bezbramkowym remisem zakończył się pierwszy mecz III rundy eliminacji Ligi Europy pomiędzy Legią Warszawa, a Atromitosem Ateny. Jest to wynik, który zdecydowanie bardziej satysfakcjonuje Greków, którzy przyjechali do Polski wyłącznie się bronić i od pierwszej minuty uskuteczniali swój plan. Legioniści stworzyli sobie kilka sytuacji, ale podobnie jak w poprzednich meczach, brakowało kreowania okazji podbramkowych albo ich finalizacji. Aleksandar Vuković na pomeczowej konferencji prasowej zrzucił wszystko na karb skuteczności, ale Legia mają taką przewagę optyczną i w kulturze gry powinna tych sytuacji stworzyć znacznie więcej. Często szwankowało rozumienie się zawodników oraz gry, gdyż gospodarze nie wykorzystywali wolnych przestrzeni, które tworzyły się w defensywie gości.

Swoją analizę chciałbym zacząć właśnie od gry bez piłki Legionistów oraz (nie)wykorzystywanie wolnych przestrzeni. Często gracze ofensywni nie pomagali kolegom w zawiązaniu akcji, która często kończyła się niedokładnym podaniem albo centrą do osamotnionego Kulenovicia. Poniższa sytuacja jest klasycznym brakiem wsparcia dla Luquinhasa. Już w porządkowej fazie akcji cała linia pomocy, a zwłaszcza środkowi pomocnicy powinni przesunąć się bliżej skrzydła i bramki rywala. Rocha zagrywa piłkę po linii do Brazylijczyka stara się urwać rywalowi. W momencie podania Portugalczyka Novikovas, który znalazł się na pozycji numer dziesięć powinien jak najszybciej przemieścić się w stronę partnera, aby pomóc mu zawiązać akcje. Nie robi tego, więc skrzydłowy traci piłkę w walce z dwoma rywalami.

Kolejna sytuacja, która miała miejsce z lewej strony boiska. Rocha zagrywa piłkę do Luquinhasa, ale po podaniu nie wykonuje zupełnie żadnego ruchu. Partner ma na tyle swobody, że z dużą łatwością opanowałby piłkę i zagrał na wolne pole. Rocha nie wykorzystuje złego ustawienie prawego defensora Greków, który za swoimi plecami zostawił bardzo dużo wolnej przestrzeni idealnej dla bocznego obrońcy.

 

Legii brakowało klasycznej dziesiątki, która operowałaby między liniami. W pierwszej połowie linia środkowa Greków stała wyżej, za wysoko, co tworzyło dużo wolnej przestrzeni przed defensorami. Jednak podopieczni Vukovicia zupełnie z niej nie korzystali. W poniższej sytuacji, Gvillia zamiast pojawić się w wolnej strefie i dać opcję do podania Martinowi, ucieka od niego i wkleja się w linie obrony. Można by było to zrozumieć, gdyby Gruzin był rosłym napastnikiem, ale jego charakterystyka i pozycja wymuszają ciągłą aktywność. Ruch w kierunku Martinsa wykonuje Novikovas, ale został łatwo wyprzedzony przez stopera gości i piłka została odzyskania przez gości. To kolejny przykład niewykorzystane szansy, a wszystko dlatego, że nikt nie wbiegał w stworzone wolne pole i Litwin nie miał wokół siebie partnera do podania kreatywnego.

 

Wojskowi zdecydowanie bardziej postawili na ataki bocznymi rejonami boiska, ale aż się prosiło o zawodnika, który wykorzystałby przestrzeń za plecami pomocników. Najwięcej okazji mieli ku temu skrzydłowi. W poniższym przykładzie Novikovas wykonuje ruch do długiego podania za plecy obrońcy, z tej akcji ostatecznie nic nie wynika. Musiałby liczyć na idealnie podanie oraz drzemkę bramkarza. Świadczy to o braku zrozumienia  w grze Legionistów, bo gdyby były zawodnik Jagiellonii otworzył możliwość zagrania do środka, „uwolniłby” całą lewą flankę Vesoviciowi.

 

Konieczność tworzenia trójkątów, zwłaszcza w ataku pozycyjnym, to już pomału truizm, ale dalej rzadko praktykowany przez zawodników z polskiej ligi. Martins po zagraniu do Novikovasa jest kompletnie poza grą. Nie przemieszcza się w wolną przestrzeń, gra na alibi. Legioniści tracą zawodnika na skutek podwójnej asekuracji, gdyż wszystko kontroluje Antolić. Novikovas musiał oddać strzał przed pomocnikiem Atromitosem, którego nie „zabrał” Martins.

 

Legia powielała te same błędy, które pojawiały się w poprzednich meczach, czyli udział zbyt dużej liczby zawodników w pierwszej fazie rozegrania akcji. Antolić ustawiony bliżej lewej strony boiska jest kompletnie zbędny, ten sektor boiska spokojnie mógłby wykorzystać Jędrzejczyk. Tworzy to trudności w rozegraniu oraz, po raz kolejny, nie wykorzystanie wolnej strefy. Cofa się do niej Kulenović, który może tylko zastawić i utrzymać piłkę. Nie udaje mu się to z powodu agresywnego ataku obrońcy. Dodatkowo Chorwat nie ma żadnego partnera do zgrania.

 

Przykładem jak ważna jest gra bez piłki była najlepsza akcja Legii w czwartkowy wieczór. Luquinhas ruszył momentalnie widząc wolną przestrzeń, którą zostawił boczny defensor. Świetne podanie Gvilli otworzyło możliwość do zdobycia bramki. Dobre zachowanie Kulenovicia, który fałszywym ruchem oszukał obrońcę. Zabrakło tylko dobrego podania Brazylijczyka, a Legia objęłaby prowadzenie, po bardzo prostej, ale efektywnej akcji.

 

W drugiej połowie ekipa Atromitosu ustawiła się jeszcze niżej czym ułatwiła trochę grę i rozgrywanie Legii, gdyż jej piłkarze byli bliżej siebie. Znów jednak szwankowało zrozumienie i piłkarze często się dublowali. Poniżej mamy idealny przykład dużego błędu Luquinhasa, która zamiast zejść do środka na prostopadłą piłkę (przy okazji otwierając przestrzeń Vesoviciowi) ucieka za plecy obrońcy, a Martins może mu podać tylko górą. Obaj stoperzy zainteresowani są Kulenoviciem, a odpowiedni ruch sprawdziłby, że lewy obrońca miałby do opieki dwóch piłkarzy.

 

Czy można powiedzieć, że Legia zagrała dobry mecz? Na pewno nie. Czy można powiedzieć, że to był najlepszy mecz Legii w tym sezonie? Wydaje się, że tak, ale znów warto pamiętać o klasie rywala (Atromitosem Ateny był czwartą drużyną ligi greckiej poprzedniego sezonu). Grecy zaprezentowali się fatalnie, a i tak wywalczyli w Warszawie swój wymarzony wynik. Legia nie wygrywając takich meczów nie wystawia sobie dobrego świadectwa, a wszystkiego nie można zrzucać na nieskuteczność, gdyż dobrych, wypracowanych okazji było jak na lekarstwo.

 

FILIP MODRZEJEWSKI