Subskrybuj
Ekstraklasa

Duńska strzelba rozregulowana…

2020-03-02

Christian Gytkjaer to bez wątpienia jeden z najlepszych napastników PKO BP Ekstraklasy. Po odejściu Jarosława Niezgody to właśnie Duńczyk wydawał się być głównym faworytem do zdobycia korony króla strzelców za sezon 2019/2020. Do tego trofeum bardzo mógł się przybliżyć w piątkowy wieczór w Białymstoku. Partnerzy wypracowali snajperowi Kolejorza kilka stuprocentowych sytuacji, lecz żadna z nich nie została zamieniona na gola. 29 latek, którzy ewidentnie się zablokował, jest jednym z głównych winowajców braku trzech punktów na Podlasiu. Czy fani niebiesko-białej lokomotywy mają powody do zmartwień?

Brak konkurencji

630 minut bez gola z gry. Pełne 7 meczów. To najdłuższa passa Christiana Gytkjaera w barwach Lecha. Co prawda w tym czasie zdobył bramkę przeciwko Rakowowi Częstochowa w 21. kolejce, lecz było to trafienie z rzutu karnego.  Serię sześciu spotkań bez gola zanotował również w swoim premierowym sezonie 2017/2018, lecz zbiegło się to z problemami zdrowotnymi, przez co zanotował znacznie mniej minut. 601 minut bez bramki to bilans Duńczyka na koniec poprzedniego sezonu, lecz wtedy również dokuczało mu zdrowie, a konkretnie uraz stopy. Teraz 29 latek jest w pełni zdrów, a każde spotkanie gra od deski do deski. Garstka kibiców powodów słabszej formy Gytkjaera upatrywała w końcu kontraktu, który wygasa w czerwcu tego roku, twierdząc, że może być on już myślami w innym klubie. Rozważania zacząłem od tej hipotezy, gdyż wydaje się ona dla mnie szalenie absurdalna.  Dla byłego piłkarza Rosenborg Trondheim jednym z powodów, dla którego został w Poznaniu są tegoroczne Mistrzostwa Europy, na które pragnie pojechać. W dodatku to stuprocentowy profesjonalista, więc najlepiej przejść do głównego zarzutu, który niekoniecznie bezpośrednio uderza w Gytkjaera. Mianowicie – brak konkurencji. Władze Lecha całą zimę spędziły na poszukiwaniu zmiennika/następcy Duńczyka. Jesienią taką rolę pełnił Paweł Tomczyk, którego umiejętności i potencjał często jest podważany w Poznaniu. 21 latek miał nawet trafić na wypożyczenie, lecz złapał kontuzje łokcia, która wykluczyła go z gry na bliżej nieokreślony termin. Klub z Poznania do rundy wiosennej podchodził z jednym napastnikiem w postaci Christiana Gytkjaera. Oczywiście w kadrze znajdują się jeszcze 17 letni Filip Szymczak, dla którego to pierwsze przetarcie w seniorskim futbolu, oraz niechciany na Bułgarskiej Timur Żamaletdinov, który nie wiadomo z jakich powodów jest jeszcze piłkarzem Lecha. Brak konkurencji mógłby być logicznym argumentem, gdyby nie przeszłość i historia poprzednich sezonów. Dla Christiana Gytkjaera to już trzeci sezon w Ekstraklasie. W żadnym poprzednim również nie miał poważnego konkurenta w walce o skład. 2017/2018 i połowa 2018/2019 to Nicki Bille Nielsen. No comment… Zimą 2019 roku do Poznania trafili Oleksij Choblenko i Elvir Koljić. Ukrainiec okazał się nieporozumieniem, a Bośniak miał potencjał, lecz szybko złapał kontuzję, która wykluczyła go do końca sezonu. Nie przeszkodziło to jednak Duńczykowi zdobyć aż 31 bramek w dwóch sezonach. Jesienią Paweł Tomczyk również nie był realnym zagrożeniem w walce o skład, a mimo to Gytkjaer strzelił 11 ligowych goli i zimował na pozycji wicelidera rankingu strzelców. Zdecydowanie bliżej mi do stwierdzenia, że możliwość braku miejsca w składzie wręcz mobilizuje i dodaje pewności snajperowi aniżeli rozleniwia.

Zanik skuteczności

Christian Gytkjaer ma w Polsce łatkę napastnika skutecznego, lecz uzależnionego od podań partnerów, gdyż nie potrafi sam wykreować sobie sytuacji. To prawda. Duńczyk to typowy lis pola karnego. Dzięki imponującej umiejętności wykańczania akcji, często ratował skórę Kolejorzowi, gdyż nie potrzebował dużej liczby okazji, aby zdobyć gola. Start rundy wiosennej stara się zadać kłam tej tezie. Trzy ostatnie mecze jesienią Gytkjaer również zakończył bez gola, lecz w starciach z ŁKSem, Śląskiem i Arką oddał raptem trzy strzały. Wszystkie celne, ale ich łączny współczynnik xG (goli oczekiwanych) to raptem ~0,65 (0,10 z ŁKSem; 0,27 ze Śląskiem; 0,28 z Arką). Nie jest to imponujący wynik, więc ciężko tu mówić o nieskuteczności. W pierwszym czterech spotkaniach wiosną tych strzałów zdołał oddać już aż 19, z czego 8 leciało w światło bramki. Zdobył z tego jednego gola – z Rakowem Częstochowa i to z rzutu karnego. Dla porównania, łączne xG z tych czterech meczów to aż ~4,18! (Raków – 1,05; Cracovia – 0,48; Lechia – 1,04; Jagiellonia – 1,61)* Jedna bramka, i to na dodatek z 11 metrów, przy takim bilansie „goli oczekiwanych” to tragiczny wynik. Tym bardziej dla tak klasowego strzelca. Całkiem realny był komplet punktów Kolejorza w pierwszych kolejkach rundy wiosennej, lecz zgromadzili "tylko" 7 z 12 oczek.

*wszystkie dane pochodzą z oficjalnym raportów ekstraklasy

“Łaska kibica na pstrym koniu jeździ”

Gytkjaer zasłużył w Poznaniu na zaufanie. Trudno mi zrozumieć sytuacje, w której poznańscy kibice są aż tak krótkowzroczni, żeby po paru nieudanych meczach odsyłać na ławkę zawodnika, który podczas swojej przygody z Lechem był najregularniejszym i najmniej zawodzącym graczem, któremu trudno cokolwiek zarzucić. Jak pokazały liczby, to pierwszy poważny kryzys Duńczyka w barwach Lecha, dlatego jeszcze bardziej potrzebuje on wsparcia, na które zasłużył swoimi wcześniejszymi występami. Fani przy obniżce formy danego gracza często zapominają o jego dokonaniach z przeszłości. Uważam, że to błąd i tylko pełne zaufanie pozwoli Gytkjaerowi się odblokować. Dodać do tego trzeba fakt, że na ławce nie ma jakościowego zmiennika. Marnowanie stuprocentowych sytuacji jest frustrujące. Zwłaszcza, gdy ostatecznie nie wygrywasz meczu, tak jak w przypadku starcia w Białymstoku. Ale jest to frustrujące również dla samego gracza. Patrząc na brak alternatyw oraz fakt, że Duńczyk wielokrotnie udowadniał już swoją wartość, kibice Kolejorza powinni trzymać kciuki za jak najszybszy powrót do formy, ale tylko poprzez grę i kolejne próby…

FILIP MODRZEJEWSKI