Subskrybuj
Europejskie Puchary

Flick nie uznaje kompromisów! Kolejne zwycięstwo - 14 z rzędu w LM!

2020-11-03

Bayern Monachium we wtorkowy wieczór wymęczył (chociaż wynik tego nie pokazuje) zwycięstwo w Salzburgu w ramach trzeciej kolejki rundy grupowej Ligi Mistrzów UEFA. Kolejne 2 bramki dołożył do swojego konta Robert Lewandowski, ale tym razem nie będzie mowy o wyczynach Polaka. Tym razem skupiamy się na trzenerze Mistrzów Niemiec!

Zespół z Austrii dzielnie stawiał czoła ofensywie Bayernu - przynajmniej do 70. minuty, a grzechem byłoby nie przyznać, że w kilku fragmentach meczu to Austriacy nękali obronę rywala. W tym momencie zareagował trener bawarczyków, w jednej chwili zmienił trzech zawodników i gra drużyny z Niemiec zmieniła się o 180 stopni. Kolejny mecz i kolejne zwycięstwo - niezależnie od tego w jakim stylu osiągnięte, bo przecież nie za styl dostaje się punkty. Zwycięstwo Bayernu było 14 (!) kolejnym triumfem bawarczyków w Lidze Mistrzów z rzędu! Rekord wyśrubowany i z każdym kolejnym meczem poprawiany, jest niemal podwojeniem wyniku drugiego w rankingu Realu Madryt, który zakończył swoją passę na dziewięciu spotkaniach z rzędu. 

Hans-Dieter Flick w roli trenera Bayernu Monachium nie uznaje kompromisów. Nie dzieli się punktami. Niemiec jako szkoleniowiec FCB mecze (głównie) wygrywa, albo przegrywa. Spotkanie z Red Bull Salzburg było jego 49. spotkaniem na ławce trenerskiej po przejęciu zespołu od Niko Kovaca 3 listopada 2019 roku. Od tego czasu Niemiec poprowadził Mistrzów Niemiec do 44 zwycięstw, zaliczył 4 porażki i tylko jeden raz mecz prowadzony przez Flicka zakończył się remisem. Choć spotkanie w Bundeslidze z RB Lipsk toczyło się pod dyktando Bayernu, z widoczną przewagą podań, strzałów celnych, sytuacji podbramkowych, zdecydowanego posiadania piłki, to jak wiadomo zdarzają się takie mecze, że "jak nie idzie, to nie idzie". Można próbować strzałów choćby sto razy, a piłka i tak nie znajdzie drogi do siatki. Tak właśnie działo się w meczu z Lipskiem. Od tamtego czasu Mistrzowie Niemiec wygrali (prawie) wszystko. "Kubłem zimnej wody" na głowy bawarczyków okazał się mecz z Hoffenheim w drugiej kolejce nowego sezonu Bundesligi. Trzeba zaznaczyć, że na boisku od początku nie grał Robert Lewandowski, wszedł na 30 minut, ale w tym meczu piłkarze "Wieśniaków" byli po prostu lepsi. 

Bayern po trzech spotkaniach fazy grupowej ma 9 punktów, jako jedyny zespół w grupie jest niepokonany i wydaje się, że nie ma możliwości, żeby obrońcy tytułu nie weszli do kolejnej fazy rozgrywek. Trzeba stwierdzić, że są wręcz jednym z faworytów do zwycięstwa i obrony tytułu. Nie czas pisać o tym co działo się w meczu... nie chodzi o analizę spotkania. Doskonale zrobią to eksperci w studiach telewizyjnych. Kluczową kwestią tego tekstu jest fenomen niemieckiego trenera, który siadając na ławkę trenerską bawarczyków, był przekonany o tym, że od początku kolejnego sezonu znowu będzie asystentem trenera, a tymczasem stał się kluczową postacią klubu, znalazł sposób na grę Bayernu, potrafił dotrzeć do piłkarzy i zakończył swój debiutancki sezon z 5(!) - słownie: PIĘCIOMA!!! - trofeami. Doprowadził zespół do kolejnego - ósmego z rzędu - Mistrzostwa Niemiec, zdobył Puchar Niemiec, wygrał Ligę Mistrzów, Superpuchar Europy i dołożył do tego Superpuchar Niemiec. 

Wielu powie, że sporą część zasług we wszystkich tych sukcesach mają piłkarze, których Bayern ma znakomitych. Że to oni grają i wygrywają mecze. Jednak trzeba pamiętać, że szatnia pełna gwiazd jest tak samo ciężka do okiełznania jak szatnia pełna piłkarzy, którzy nie mają pojecia o grze. To trener odpowiada za przygotowanie, taktykę. Dodatkowo wśród gwiazd jest wiele indywidualności, silnych charakterów i tylko trener pewny siebie, silny psychicznie, ale i z właściwym podejściem, ma szansę na zdobycie posłuchu wśród tak mocnego zespołu. Jak widać Flickowi się to udało z doskonałym skutkiem. Każdy kolejny mecz wydaje się być dla Mistrzów Niemiec "kolejnym dniem w biurze", trzeba pamiętać jednak, że nic nie przyjdzie samo. Bayern musi grać swoje, zachować zimną krew i podchodzić do kolejnych meczów z chłodną głową. Jeśli tak będzie, to możemy mieć pewność, że kolejne mecze będą tylko i wyłącznie poprawą rekordu, który - nie da się ukryć - jest imponujący! 

Paweł Stańko