Subskrybuj
Ekstraklasa

Hit I ligi z kontrowersjami w tle

2020-12-06

W sobotę rozegrano mecz na szczycie Fortuna I ligi. Termalica Bruk-Bet Nieciecza podejmowała na swoim boisku Łódzki Klub Sportowy. Spotkanie zakończyło się wynikiem 2:0 dla 'Słoni'. Niestety w meczu doszło do kilku kontrowersyjnych sytuacji. Jak poradził sobie z nimi sędzia Sebastian Jarzębak? Zdania z pewnością są podzielone, a więc zapraszam do analizy.

Już w 15. minucie meczu doszło do pierwszej kontrowersji. Po strzale na bramkę, golkiper sparował piłkę, którą dobił Antonio Dominguez i w ten sposób zdobył bramkę na 1:0 dla ŁKS-u. Radość Hiszpana nie trwała długo, gdyż sędzia asystent zasygnalizował spalonego. Na stopklatce wydawać się może, że spalonego jednak nie było i arbiter popełnił błąd. Niestety bez wyrysowanych linii nie jesteśmy w stanie w 100% powiedzieć, że to był błąd. Osobiście wydaje mi się, że bliżej linii bramkowej był lewy obrońca 'Słoni', a nie strzelec gola. Uważam, że sędzia asystent popełnił tutaj błąd. 

 

W 74. minucie meczu ŁKS ponownie zdobył bramkę, tym razem na 1:1. Ponownie jednak gol nie został uznany, gdyż arbiter odgwizdał spalonego. Po strzale jednego z Łodzian, piłka odbiła się od ręki Jonathana De Amo i spadła pod nogi Przemysława Sajdaka, który pewnym strzałem umieścił piłkę w siatce. Nikt nie ma wątpliwości, że strzelec gola był na pozycji spalonej, jednak, czy interwencja defensora 'Słoni' nie powinna skasować spalonego? Otóż nie. Jego zachowanie należy potraktować jako intuicyjne, a to zagranie piłki, jako odbicie. Odbicie nie kasuje spalonego, a zatem decyzja arbitra była jak najbardziej prawidłowa. Klip do sytuacji TUTAJ.

W 77. minucie sędzia Sebastian Jarzębak popełnił błąd i nie podyktował rzutu karnego dla ŁKS-u. Z pewnością faul ten był bardzo trudny do zauważenia dla arbitra. Na powtórkach wyraźnie widać, że zawodnik Bruk-Betu staje na stopę rywala. Jest to tzw. stempel, za którego powinien być podyktowany rzut karny, a faulujący powinien być ukarany żółtą kartką. Warto dodać, że sytuacja ta miała miejsce przy wyniku 1:0. Klip do sytuacji znajdziecie TUTAJ.

Myślę, że nikt nie powinien mieć wątpliwości, co do rzutu karnego z 86. minuty meczu. Przemysław Sajdak zagrał piłkę ręką, co natychmiastowo odgwizdał arbiter. Ręka gracza w zdecydowanie nienaturalny sposób powiększyła obrys ciała. Sytuacja ta jest klarowna i nie powinna podlegać dyskusjom. Klip do zdarzenia TUTAJ.

Niestety ten mecz po raz kolejny pokazuje, że VAR jest bardzo potrzebny w I lidze. Ilość błędów, które mógłby naprawić ten system jest bardzo duża. Co więcej, błędy arbitrów często wypaczają wynik zawodów. Kto wie, co by było, gdyby gol na 1:0 dla ŁKS-u został uznany. Niestety pozostaje już tylko gdybanie.

 

ŁUKASZ ROGOWSKI