Subskrybuj
Ligi Zagraniczne

Ile warta jest cierpliwość?

2019-12-27

Jednym z najgłośniejszym letnim transferem bezwątpienia był Joao Felix. Młodziutki Portugalczyk w momencie przeprowadzki z Lizbony do Madrytu, aby przywdziać barwy Atletico, miał zaledwie 19 lat. Dzięki temu stał się drugim najdroższym nastolatkiem w historii zaraz po Kylianie Mbappe. Większość opinionistów pukało się w głowę na wieść o tym, że Rojiblancos wydali 120 milionów euro na nieokrzesanego młokosa. Niedawno odebrał nagrodę „Golden Boy” dla najlepszego nastolatka grającego w piłkę na świecie, ale co możemy powiedzieć o Felixie po jego pierwszej rundzie w Hiszpanii? Czy zdołał zastąpić Antoine’a Griezmanna?

Podbramkowa zmora Atleti

„Nie można oczekiwać, że 19-latek Joao Felix z miejsca zastąpi 28 letniego Antoine’a Griezmanna”. Takie słowa padły z ust Diego Simeone na konferencji po jednym z meczów ligowych. Podobna argumentacja tyczyła się pozostałych nowych nabytków jak Kieran Trippier czy Renan Lodi. Atletico głównie rozczarowywało w pierwszej fazie sezonu. Po kapitalnym początku i trzech zwycięstwach z rzędu, przyszła zdecydowana obniżka formy. Mimo dużych strat i budowania od podstaw tylnych formacji, Rojiblancos ponownie mają najmniej straconych bramek, lecz problem leży na drugim biegunie. Nowe Atleti miało cechować większy polot i finezja, tymczasem w 18 spotkaniach podopieczni Cholo zdobyli raptem 20 bramek, co jest najgorszym wynikiem za kadencji Argentyńczyka. Paradoks polega na tym, że Los Colchoneros generują więcej sytuacji niż w poprzednich latach. Pod tym względem w lidze ustępują tylko Realowi Madryt i FC Barcelonie. Marnują je jednak na potęgę. Drużynie brakuje klasowego snajpera. Kontuzji ponownie doznał Diego Costa, a Alvaro Morata, z uwagi na sytuacje kadrową, jest fundamentalną postacią w 11 i w każdym spotkaniu musi grać pełne 90 minut z uwagi na brak zmiennika. Co prawda w każde są jeszcze Ivan Saponjić czy Dani Poveda, ale to zawodnicy głębokich rezerw. Przez nadmierną eksploatacje Hiszpan praktycznie w każdym meczu marnuje dogodne sytuacje, które skutkują stratą punktów. Jest liderem wśród graczy La Liga w tej niechlubnej statystyce. Nic więc dziwnego, że Simeone wręcz panicznie błaga władze o napastnika. Ekipa Argentyńczyka ma najgorszy stosunek wskaźnika xG (spodziewanych goli – red.) do faktycznej ich liczby. Wynosi on aż -6,6. Na drugim biegunie jest Barcelona ze stosunkiem aż +17,1.

Wychowanie przez Cholo

Latem Wanda Metropolitano opuścił Antoine Griezmann. Francuz nigdy nie można było określić mianem goleadora, ale zawsze to on był najlepszym strzelcem Rojiblancos. W każdym z pięciu sezonów, które spędził w Madrycie zdobywał ponad 20 bramek. Teraz tych trafień brakuje. 28 latek często imponował swoja skutecznością, czego nie możemy jeszcze powiedzieć o Joao Felixie. Zachowując wszelkie proporcje, stratę Griezmanna można porównać do odejścia Cristiano Ronaldo z Realu Madryt. Wyborowego strzelca jakim był Portugalczyk, na Santiago Bernabeu nie zastąpił nikt, bo trudno tak powiedzieć o Viniciusie. Natomiast szeregi Rojiblancos zasilił wcześniej wspomniany Joao Felix. Piłkarz o magicznym potencjale, lecz jednak dalej nieustabilizowanym. Przed transferem do Madrytu, na poważnym, zawodowym poziomie rozegrał raptem jeden sezon. Można było mieć duże wątpliwości co do możliwości fizycznych oraz zwyczajnej odporności psychicznej. To, że Felix umie grać w piłkę wiedział każdy, lecz pytanie brzmiało, jak poradzi sobie z łatką „złotego chłopca”? Metka z ceną od 20 latka już nigdy się nie odklei. Od samego początku czuć było ogromną presję w jego grze oraz chęć jak najszybszego pokazania swojej wartości. Diego Simeone trochę „tresował” swojego nowego podopiecznego często zmieniając go w trakcie meczu, co nierzadko towarzyszyło niezadowoleniu trybun oraz, momentami, gracza. Hiszpańskie media próbowały nawet wywęszyć konflikt między młodzieńcem, a trenerem, lecz sam piłkarz szybko ukrócił te spekulacje. „Wybrałem Atleti w dużej mierze dzięki Cholo” – wyznał były piłkarz Benfiki. Liczby Felixa nie powalają na kolana, gdyż w 18 spotkaniach w barwach Atletico zdobył cztery bramki i zaliczył jedną asystę, lecz warto zauważyć, że w analogicznym okresie swoich początków na Vicente Calderon, Antoine Griezmann miał raptem jedno trafienie więcej. Francuz na dobre rozkręcił się dopiero w drugiej części sezonu. Ważnym jest podkreślenie kontuzji kostki Joao Felixa. W ciągu miesiąca Portugalczyk stracił aż sześć meczów, ale kto wie, czy taki okres nie był konieczny, aby mógł złapać trochę oddechu od zgiełku mediów i ciągłych oczekiwań, z którymi ten młody chłopak musi się zmagać. Po powrocie do zdrowia Felix nie zanotował żadnych nowych „liczb”, ale zaczął grać dojrzalej, odpowiedzialniej oraz coraz lepiej radzi sobie fizycznie. Już po tych kilkunastu meczach widać, że będzie to piłkarz niezwykły. To artysta, którego każdy kontakt z futbolówka to czysty artyzm. Jego kontrola i prowadzenie piłki, nieszablonowy drybling z balansem ciała oraz duża szybkość to coś co wyróżnia go nawet w porównaniu z Griezmannem. Francuz pod wodzą Cholo stał się graczem typowo zespołowym, który pracuje dla dobra ogółu. Simeone musi uważać, aby zabić magii w tym chłopaku. Dla Portugalczyka byłoby to przekleństwem z uwagi na jego predyspozycje i umiejętności, ale tylko u Argentyńczyka może nauczyć się katorżniczej pracy u podstaw. Wiemy, że to trener, dla którego liczy się tylko drużyn i pod nią podporządkowuje wszystko podporządkowuje. Wielu kwestionowało wybór Felixa własnie z uwagi na to, że w Atleti będzie jedynie trybikiem w maszynie, która nie pozwala na indywidualne rozwinięcie skrzydeł, ale dzięki temu, szybciej stanie się graczem dojrzałym, znającym swoją role na boisku. Tym bardziej w tak specyficznej drużynie. Być może Simeone widząc jaki diament dostał w swoje ręce, po okresie adaptacji, pozwoli mu rozwinąć skrzydła.

„Felixomania”

Transfer Joao Felixa do Atletico był w Portugalii sprawą niemalże „narodową”.  Tamtejsze media poświęciły czas omówieniu nawet ulubionych rodzajów pizzy nowego gracza Rojiblancos, a Correio da Manha, najczęściej czytany tabloid w kraju, osiem dni z rzędu na okładce umieścił właśnie Felixa. Nawet Porto Canal, kanał telewizyjny rywalizującego klubu FC Porto, w którym gracz Rojiblancos zaczyna swoją juniorską karierę, poświęcił jeden ze swoich programów na dyskusję o przyszłości napastnika. Prezentacje 20 latka na Wanda Metropolitano, na żywo, transmitowało kilka portugalskich stacji. To tylko potwierdza z jakąś presją od samego początku zmaga się Joao. Felixomania w Portugalii rozwija się niesamowicie, a swoje początki miała już pod koniec kwietnia, gdy Benfika walczyła o tytuł mistrzowski. W tamtym czasie można było zobaczyć rosnącą liczbę fanów Orłów w bluzach z napisem „Tou Felix e tu?” (zmieniając „feliz” na „Felix” i pytającą „Jestem szczęśliwy, a ty?”). Rozgłos wzrósł do tego stopnia, że ​​kiedy Cristiano Ronaldo zapowiedział grę reprezentacji Portugalii w ostatecznie wygranych finałach Ligi Narodów, jednym z nagłówków prasowych głosił: ​„Ronaldo dołącza do Felixa”. Do Felixa, a nie reszty zespołu. Dlatego tak ważny jest każdy oddech, każda chwila poza blaskiem reflektorów. W takich momentach ważne jest środowisko, otoczenie piłkarza, które w tym przypadku bardzo mu pomaga i wspiera. 20 latek w Madrycie mieszka z mamą, a niedawno związał się z dziewczyną. Nie jest jednak już traktowany jako chłopiec z aparatem ortodontycznym. Ten największy portugalski talent od czasów CR7 jest twarzą epoki „postgriezmannowej”.

Drugi Silva, nie Sanches

Często wymienianym „sygnałem ostrzegawczym” w przypadku Joao Felix jest postać Renato Sanchesa. Innego wychowanka słynnej akademii Benfiki - Seixal. On, mając 18 lat, po rewelacyjnym Euro 2016 okraszonym końcowym triumfem, postanowił dołączyć do Bayernu Monachium. W ciągu trzech sezonów nie był w stanie przebić się w ekipie Bawarczyków i latem 2019 roku przeniósł się do Lille, a w reprezentacji ostatni mecz rozegrał rok temu, w Lidze Narodów z reprezentacją Polski.  Nie da się ukryć, że inne są okoliczności w przypadku każdego transferu, a losy obu piłkarzy łączy jedynie Benfika. To Felix może zmienić rynek transferowy wśród zawodników z Portugalii. Wystarczy dostrzec jak transfery Viniciusa i Rodrygo zdecydowanie podniosły ceny za młodych Brazylijczyków grających jeszcze w swojej ojczyźnie. Opłata za Felixa również jest wyższa od jego nominalnej wartości, co przyniesie skutek w najbliżej przyszłości. Warto wziąć pod uwagę, że kwota za Portugalczyka nie zależy tylko od jego błyskotliwości. Ważne są również inne, ale równie ważne czynniki, takie jak międzynarodowa reputacja akademii Benfiki i postać agenta – Jorge Mendesem. W swojej ojczyźnie Joao Felix został zdefiniowany jako mieszanka trzech wielkich, portugalskich legend – Rui Costy, Joao Vierię Pinto i, rzecz jasna, Cristiano Ronaldo. 20 latek ma być również „przewodnikiem” portugalskiej młodzieży, która coraz prężniej atakuje Europę, a jej efekty możemy oglądać już teraz. W lipcu 2019 Portugalia wygrała Mistrzostwa Europy do lat 19, pomimo nieobecności najzdolniejszych talentów, jak Joao Felix, Gedson Fernandes, Diogo Dalot czy Rafael Leao. Przyszłość po Ronaldo nie mogła wyglądać jaśniej dla reprezentacji Portugalii. Już teraz wrażenie robi liczba jakościowych graczy w wieku 25 lat lub młodszych, która latem 2020 roku powalczy na europejskich boiskach o obronę tytułu. Wystarczy wymienić kilka nazwisk, jak Joao Cancelo, Ruben Dias, Diogo Dalot, Ruben Neves, Bernardo Silva, Bruno Fernandes, czy właśnie Joao Felix.

Do tej pory za kwoty dziewięciocyfrowe kupowało się graczy ukształtowanych, którzy z miejsca wchodzą do składu podnosząc jego jakość (vide Griezmann, Hazard), ale jeśli te 120 mln za 20 latka jest ceną za cierpliwość, warty będzie każdy cent.

FILIP MODRZEJEWSKI