Subskrybuj
Ekstraklasa

Jak Raków zaskoczył Kolejorza? [ANALIZA]

2020-11-24

Hitem 10. kolejki PKO BP Ekstraklasy było starcie Lecha Poznań z Rakowem Częstochowa. Kolejorz do tego pojedynku podchodził w roli faworyta, mimo że to podopieczni Marka Papszuna piastowali pozycję lidera. Spotkanie zakończyło się remisem 3:3, a na warsztat wzięliśmy w jaki sposób goście uwypuklili bolączki defensywne wicemistrzów Polski.

Dwóch rannych

Oba zespoły nie mogą być zadowolone z końcowego rozstrzygnięcia. Raków w kilka minut roztrwonił pokaźnie prowadzenie 2:0, a Lech ponownie w ostatnim momencie wypuścił z rąk arcyważne punkty. Kolejorz w starciach z liderem i wiceliderem powinien zdobyć 4 punkty, a ostatecznie ma tylko jeden.

Częstochowianie po raz kolejny zademonstrowali swoją elastyczność taktyczną. Marek Papszun potrafi dostosować sposób gry swojego zespołu, aby wykorzystać najsłabsze punkty rywali, nie tracąc tym samym swojego stylu czy wysokiego pressingu oraz bezpośredniej gry nastawionej na szybki atak. Potwierdzają to statystyki, gdyż mniejsze procentowe posiadanie piłki od Rakowa (45%) ma tylko Śląsk Wrocław (44%). Kolejorz, będący na przeciwległym biegunie, posiada piłkę najczęściej w lidze (59%), ale po raz kolejny nie przyniosło to oczekiwanych efektów.

Każdy medal ma dwie strony

Wielokrotnie podkreślaliśmy jaką dużą siłą Lecha jest jego środek pola. Ba, jest to wręcz kluczowy element dla dobrego funkcjonowania całego zespołu. Trio Ramirez-Tiba-Moder ma jednak spore deficyty defensywne, mimo że reprezentant Polski zdecydowanie poprawił się w tym elemencie, a w klasyfikacji odbiorów zajmował nawet pierwsze miejsce. Ofensywne nastawienie Pedro Tiby i Kuby Modera tworzy sporo przestrzeni między linią defensywą, a formacją pomocy.

 

Tak padła pierwsza bramka dla Rakowa. Między liniami sporo miejsca ma Cebula, a Wilusz zagrywa długie podanie do Zawady. Sporo mówiło się o przydatności byłego napastnika Wisły Płock, który skutecznością nie grzeszy, ale ten mecz po raz kolejny pokazał jak ważną rolę w systemie Marka Papszuna ogrywa rosły, wysoki i dobrze odnajdujący się w powietrzu napastnik. Wcześniej był to m.in. Sebastian Musiolik, a teraz Oskar Zawada lub Vladislas Gutkovskis.

 

24-latek wygrywa pojedynek z Crnomarkoviciem i zgrywa do Marcina Cebuli. O roli snajpera gości niech świadczy również fakt, że duet stoperów Lecha wygrał łącznie zaledwie 3 z 9 pojedynków w powietrzu (Satka – 3/5; Crnomarkovic 0/4(!)) . Notabene w starciach na ziemi nie było wcale lepiej. 1/6 po stronie Słowaka, a 3/6 u Serba. To pokazuje bardzo słabą dyspozycję środkowych obrońców gospodarzy, a zwłaszcza kapitana w tym spotkaniu - Satki, który do tej pory był pewnym punktem Kolejorza. Cebula po otrzymaniu piłki od Zawady zagrał między jego nogami, a Ivi Lopez dopełnił formalności.

Druga bramka to również umiejętne wykorzystanie przestrzeni między formacjami Kolejorza przez graczy Rakowa. Długą piłkę od Jakuba Szumskiego dostał Ivi Lopez, do którego próbował doskoczyć Satka. Analizując to spotkanie trzeba wziąć pod uwagę zestawienie podopiecznych Marka Papszuna w przedniej formacji. Goście grający dwoma „dziesiątkami” przeciwko żadnej szóstce, a dwóm „ósemkom” w ekipie Dariusza Żurawia dość brutalnie obnażyli brak równowagi i balansu gospodarzy w tym spotkaniu.

Kun po otrzymaniu piłki od Hiszpana schodzi do środka, a Satka wraca za Zawadą. Druga linia Lecha nie nadąża z powrotem.

Dalsze konsekwencje tej akcji to również skutki bierności drugiej linii Lecha w defensywie. Raków w swoim ataku ma równowagę liczebną, więc do Kuna wyskakuje Crnomarkovic. Czerwiński stara się asekurować Serba schodząc do światła bramki, ale sam zostawia Zawadę, gdyż z asekuracją prawej strony nie nadąża Sykora.

Tutaj możemy lepiej zaobserwować zachowanie prawego obrońcy Lecha. Jest ono adekwatne do sytuacji, ale nie został w porę zaasekurowany przez Sykorę, a i Crnomarkovic nie zdążył przejść za jego plecy.

Zwracam również uwagę na Puchacza, który moim zdaniem jest ustawiony zbyt frontalnie do zawodnika z piłką Iviego Lopeza. W takiej sytuacji ustawienie ciała bokiem do gracza z futbolówką, a przodem do Tudora, który otrzyma podanie, zdecydowanie ułatwiło i przyspieszyłoby zablokowanie dogrania w pole karne.

Pressing Rakowa

Wspomniałem już, że Lech nie radził sobie z dwoma „10” Rakowa w defensywie, ale również przy wychodzeniu spod pressingu. Goście pressowali głównie trójką graczy ofensywnych, a z doskoku dołączał jeden z wahadłowych w zależności od sytuacji na murawie. Zmuszało to obrońców Kolejorza do częstszych niż zwykle długich podań, które padały łupem trójki stoperów Rakowa. Wystarczy przytoczyć liczby pojedynków w powietrzu z tego spotkania:

Ofensywa Lecha:

  • Ishak 2/8
  • Ramirez 0/2
  • Skóraś 0/2
  • Sykora 0/1

Defensywa Rakowa:

  • Wilusz 3/4
  • Niewulis 6/10
  • Piątkowski 6/6

W analizie głównie skupiliśmy się na dobrym uwypukleniu błędów Kolejorza przez Raków, gdyż Lech jest naszą eksportową drużyną. Niestety problemy ekipy Dariusza Żurawia się powielają. W spotkaniu z Legią również przestrzenie między formacjami były spore, często wykorzystywał to Gvillia. Mimo to, gdyby nie gol Szelągowskiego Lech zdobyłby całą pulę, co pokazuje tylko jaką jakością indywidualną dysponują wicemistrzowie Polski. Bramki Ishaka czy Ramireza to naprawdę imponujące trafienia.

Niedzielny hit zdecydowanie zaspokoił nasze oczekiwania, gdyż względom emocjonalnym dorównała jakość gry. Nieprzypadkowo mówi się, że Raków i Lech to drużyny najlepiej grające w Ekstraklasie. Czas aby Kolejorz zaczął przekładać to na wyniki.

FILIP MODRZEJEWSKI