Subskrybuj
Ligi Zagraniczne

Jak spadać to z wysokiego konia? Niekoniecznie w Neapolu

2019-12-03

22 kwietnia 2018 roku. Allianz Stadium w Turynie. 90 minuta i rzut rożny dla Napoli. Dośrodkowanie Callejona, główka Koulibaly’ego. Gol. Jeden do zera, zero do jednego. Podopieczni Maurizio Sarriego wygrywają w doliczonym czasie gry. W meczu ostatniej szansy. Przeciwko Juventusowi. Ludzie w Neapolu wychodzą na ulice, gdyż ponownie realnie wierzą w scudetto. Pierwsze od czasów Diego Maratony. Raczej nikt nie zakładał, że przez najbliższe półtora roku nastąpi całkowity rozkład tamtej drużyny.

Marzenia jak mydlana bańka

Opisane przeze mnie wydarzenia z meczu przeciwko Starej Damie miały miejsce w 34. kolejce Serie A. Dzięki temu zwycięstwu, Neapolitańczycy zbliżyli się do lidera z Turynu na jeden punkt na cztery kolejki przed końcem sezonu, a więc gra zaczęła się od początku. Rozgrzany do czerwoności Neapol czekał zimny prysznic w postaci porażki 0:3 z Fiorentiną i remisem 2:2 na San Paolo z Torino, co definitywnie pogrzebało szansę na scudetto. Bańka pękła, a Napoli zostało wicemistrzem z 91 punktami. Tylko w jednym przypadku w ostatniej dekadzie taka liczba oczek nie wystarczała do zdobycia mistrzowskiej korony – sezon 2013/2014. Tym samym Maurizio Sarri pożegnał się z Azzurri bez trofeum, ale z ugruntowaną pozycją na arenie krajowej oraz międzynarodowej. Napoli pod wodzą 60 latka wyrobiło sobie solidną markę. Kolejny etap jakościowego skoku miał wykonać autorytet najwyższej klasy – Carlo Ancelotti. Carletto na San Paolo trafił po nieudanej przygodzie z Bayernem, z którym wygrał tylko mistrzostwo i superpuchar Niemiec, lecz wszyscy mieli jeszcze w pamięci jego lizboński triumf w Lidze Mistrzów z Realem Madryt. Krótko mówiąc – Ancelotti miał być gwarantem pewnego sukcesu, którym miała być dalsza stabilność i walka o scudetto.

Czas Ancelottiego

Pierwszy sezon pod wodzą Carletto można zaliczyć do całkiem udanych, choć bez wyraźnego skoku rozwojowego. 79 punktów na koniec Serie A i 11 oczek straty do Juve, ale jako wicemistrz można uznać za niezły wynik. Nie można nie dostrzec dobrej postawy Napoli w Champions Leauge, mimo że 9 punktów, z tylko jedną porażką na Anfield, dało zaledwie 3 miejsce w grupie i grę na wiosnę w Lidze Europy. Trzeba jednak przyznać, że grupa Ligi Mistrzów z późniejszym triumfatorem rozgrywek - Liverpoolem i Paris Saint Germain była dość niefortunna. Najważniejsza zmiana zaszła jednak w sposobie gry Neapolitańczyków. Maurizio Sarri stawiał na bardzo efektowną grę w ustawieniu 4-3-3. Latem z drużyny odszedł jednak środkowy pomocnik Jorginho, który był kluczowym regulatorem tempa gry w ekipie Włocha, który zabrał go ze sobą do Chelsea. Dla Sarriego styl i ofensywny sposób gry był czasami ważniejszy od samego wyniku. Carletto jest trenerem bardziej pragmatycznym, szukającym i łapiącym się różnych sposób na zwycięstwo. Brak Jorginho oraz Hamsika, który odszedł pół roku wcześniej, skłonił go do transformacji gry Napoli w system 4-4-2 opierający się bardziej na kontrze niż dominacji i gry w ataku pozycyjnym. Dokonał tego dość szybko, bo już na przełomie września i października zespół zaczął grać tylko w tym systemie z kilkoma wyjątkami. W takim sposobie gry, Piotr Zieliński, znalazł swoje miejsce na lewym skrzydle, gdyż Insigne czy Mertens często tworzyli linie ataku. Wspólnie lub z Arkiem Milikiem. Mimo odejścia od „Sarriball” nie sposób nie docenić dobrej ofensywy Napoli, gdyż z 74 golami zajęli drugie miejsce pod tym względem w Serie A.

Porażka w szatni i Aurelio de Laurentis

Kuszony coraz większymi sukcesami, latem 2019 Aurelio de Laurentis sięgnął głęboko do kieszeni. 128 milionów euro wydane w tym okresie to rekord w historii klubu z Neapolu. 38 mln za Lozano, 36 za Manolasa czy 16 mln wydane na wielki talent z Fenerbahce Eljifa Elmasa mogły rozbudzić oczekiwania. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do poprzedniego okienka, z klubu nie odszedł żaden znaczący piłkarz. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna, a posada Carlo Ancelottiego wisi na włosku już w grudniu. Napoli ostatnie zwycięstwo zanotowało 19 października, a na następne czeka już od ośmiu spotkań. Atmosfera w zespole oraz, a może przede wszystkim, wokół klubu jest bardzo gęsta. Sytuacji zdecydowanie nie ułatwia Aurelio de Laurentis, który po kolejnym niewygranym meczu, zażądał od trenera i drużyny zorganizowania karnego zgrupowania, czym wywołał sporą złość i bunt wśród piłkarzy, którzy nie zaakceptowali woli prezydenta klubu, co przewróciło kolejną kostkę domina. Skutkiem tego były oczywiście kary finansowe. Zdecydowanie obniżyło to autorytet trenera, który znalazł się między młotem, a kowadłem gdyż każdy jego ruch zostałby negatywnie odebrany z jednej lub drugiej strony. Szatnia nie ufa już Ancelottiemu, a doskonale wiemy co to w dzisiejszym futbolu oznacza. Wracając jednak do zjawisk stricte piłkarskich. Zespół Napoli jest w tym momencie cieniem tego za kadencji Maurizio Sarriego. W tamtym okresie, gdy kibice nie byli zawsze pewni zwycięstwa, gwarantem było widowisko, którego Neapol potrzebuje. W tym momencie, Azzurri to zespół grający futbol archaiczny, kompletnie bez pomysłu, zdezelowany, którego jedynym wariantem finalizacji akcji jest dośrodkowanie w pole karne na niskich napastników. Bazuje jedynie na indywidualnych zrywach. Najlepiej świadczy o tym współczynnik xG (spodziewanych goli - red.) z otwartej gry, który w porównaniu do poprzedniego sezonu spadł aż o 4 punkty. Źle wygląda również defensywa, która zaliczyła raptem 6 czystych kont w tym sezonie we wszystkich rozgrywkach, na 19 spotkań.

Utracony klimat

Przez lata podziwiałem niesamowity klimat i rodzinną atmosferę Neapolu, który potrafił zahipnotyzować i wciągnąć tak, że żaden piłkarz stamtąd nie chciał odejść, a kuszeni byli prawie wszyscy od Koulibaly’ego, po Hamsika (odszedł do Chin z woli klubu) czy Mertensa i Insigne. Z miastem rozstał się tylko Gonzalo Higuain, który szybko został znienawidzony. Aurelio de Laurentis był ojcem dla piłkarzy, a Neapol domem. Rzadko się zdarza, aby piłkarze byli tak przywiązani do jakiegoś klubu. Nikt nie kocha piłkarzy tak jak Neapol. Wydaje się jednak, że to bezpowrotnie minęło. Już teraz słyszy się o planowanych odejściach Mertensa czy Koulibaly’ego, a Napoli czeka prawdziwa rewolucja, lecz nie jako ligowy średniak, a już pretendent do europejskiej czołówki, na który każdy spogląda. Nowi bohaterowie będą musieli wykrystalizować się sami, gdyż to co przez lata budował Maurizio Sarri, rozpadło się tak łatwo jak domek z kart.

FILIP MODRZEJEWSKI