Subskrybuj
Wywiady

Jan Koller dla PF: "Lato oczarował mnie w 1982 roku!"

2020-10-18

Najwyższy piłkarz świata, który zrobił wielką karierę grając w polu, legenda Lokeren, symbol Borussii Dortmund na początku XXI wieku, ale przede wszystkim najskuteczniejszy strzelec w historii reprezentacji Czech. Jan Koller specjalnie dla "Prawdy Futbolu" wspomina swoją karierę, w której nie brakowało polskich wątków, ale także opowiada o teraźniejszości i przyszłości, jaka czeka czeski futbol.

Zacznijmy od początku. 9 czerwca 1999. To najważniejsza data w Pana reprezentacyjnej karierze?

Mecz ze Szkocją w eliminacjach Mistrzostw Europy na Letnej. Pamiętam doskonale ten mecz. Przegrywaliśmy 0:2, ale wygraliśmy 3:2 po dobrej końcówce. To był dla mnie bardzo ważny mecz, grałem dopiero piąty raz w reprezentacji. Wszedłem z ławki i zapewniłem zwycięstwo naszej drużynie. W następnych meczach już wychodziłem w podstawowym składzie. 

Mniej przyjemnym dniem z pewnością był 1 lipca 2004. 

Półfinał EURO 2004 z Grekami. To był nasz bardzo dobry turniej, wszystko szło bardzo dobrze, aż do półfinału. Nie zagraliśmy dobrego meczu. Grecy wtedy byli drużyną świetnie zorganizowaną i poukładaną, naprawdę trudno było im strzelić gola. Rozczarowanie było tym większe, że straciliśmy gola w doliczonym czasie pierwszej połowy dogrywki. Obowiązywała wtedy zasada srebrnego gola. Jeśli gol padłby po zmianie stron mielibyśmy szansę odpowiedzieć. Szkoda, że nie udało się zagrać w finale z Portugalią.

Mistrzostwa Europy to turniej, w którym grał Pan trzykrotnie i była to swoista sinusoida. 2000 - brak wyjścia z grupy, 2004 - półfinał. Czego zabrakło, by w 2008 nie żegnać się z turniejem po fazie grupowej?

Kilku minut. Mecz z Turcją to niesamowita historia. Przed ostatnimi meczami w grupie wiedzieliśmy, że mamy równy bilans punktów i bramek. Jeśli mecz skończyłby się remisem, to o awansie do ćwierćfinału decydowałyby rzuty karne. Chcieliśmy tego uniknąć. Prowadziliśmy 2:0 po golach Jaroslava Plašila i moim. Niestety, w końcówce straciliśmy trzy gole i musieliśmy wracać do domu. To spore rozczarowanie, które chyba zakończyło pewną erę w historii tamtej reprezentacji.

Erę, w której jednak zabrakło sukcesu na Mistrzostwach Świata.

Rzeczywiście podczas mojej kariery w reprezentacji, nie wiodło nam się najlepiej na Mundialu. Zagrałem tylko na jednym turnieju o Mistrzostwo Świata i na domiar złego tylko 45 minut. Byłem po zerwaniu więzadeł krzyżowych i w pierwszym meczu musiałem opuścić boisko już w przerwie. W Niemczech dobrze zaczęliśmy turniej. Pokonaliśmy USA 3:0, ale w meczach z Ghaną i Włochami zagraliśmy już dużo gorzej. Nie pomogły nam kartki i kontuzje, ale to nie jest wytłumaczenie. Nie wyglądało to najlepiej i musieliśmy wracać do domu po trzech meczach. W następnych eliminacjach nie udało nam się awansować. Pamiętam, że graliśmy z Polską, ale wy też nie pojechaliście do RPA. Podczas tych kwalifikacji wróciłem na chwilę do reprezentacji, ale nie wspominam tego dobrze. 

Za pana czasów czescy piłkarze odgrywali wielką rolę w Europie. Petr Čech grał w Chelsea, Marek Jankulovski w Milanie, Pavel Nedvěd wygrywał Złotą Piłkę i był liderem Juventusu. Jak pan oceni obecną reprezentację Czech?

Uważam, że mamy dobry zespół. Moim zdaniem Vaclik, Pavlenka i Kolář to naprawdę nieźli bramkarze. W defensywie wyróżniłbym Coufala, który trafił do West Hamu, ale i Borila. Naszą najsilniejszą formacją jest pomoc. Souček ma za sobą bardzo dobry czas w West Hamie, Darida od lat gra w Bundeslidze, a Jankto we Włoszech. W ataku Schick, który odbudowuje się w Leverkusen. Zwróciłbym też uwagę na jednego piłkarza. Adam Hložek. To wielki talent i mam nadzieję, że będzie jednym z odkryć EURO. Będziemy grać z Anglią i Chorwacją, ale myślę, że mamy szanse wyjść z tej trudnej grupy.

Na EURO nie zabraknie też Polaków. Jak ocenia pan szanse naszej reprezentacji na przyszłorocznym turnieju?

Macie bardzo dobrą drużynę i najlepszego piłkarza w Europie, bo za takiego uznaję obecnie Roberta Lewandowskiego. Wasza grupa też nie należy do łatwych, ale myślę, że macie szanse żeby zagrać w fazie pucharowej. 

Jak wspomina Pan czas spędzony w Lokeren? To ważne miejsce dla polskich kibiców. 

Fantastycznie. To tam się wypromowałem, wspominam ten czas jako wspaniały okres w mojej karierze. Kiedy dowiedziałem się o ich bankructwie zrobiło mi się przykro. Legendami tego klubu są Polacy. Oczywiście Włodzimierz Lubański i Grzegorz Lato, który na Mistrzostwach Świata w 1982 roku oczarował mnie swoją grą. Wspaniały piłkarz. Dzięki dobrym występom w Lokeren trafiłem do Anderlechtu, gdzie grałem z Tomaszem Radzinskim. Wiem, że ma polskie korzenie. Bardzo dobrze nam się współpracowało na boisku. Odeszliśmy w tym samym momencie. Ja do Borussii Dortmund, a on do Evertonu. 

Z Pana okresu gry w Borussii wszyscy pamiętają jeden moment wyjątkowo szczególnie. Domyśla się Pan jaki?

Mecz z Bayernem, w którym stanąłem między słupkami! Jens Lehmann dostał czerwoną kartkę, a nie mieliśmy już możliwości zrobienia zmiany. Wiedziałem, że mogę pomóc. Nikt w Niemczech nie wiedział, że jako dziecko zaczynałem grać w piłkę właśnie jako bramkarz. 

W Dortmundzie spotkał Pan kolejnego Polaka na swojej drodze. Jak Pan wspomina Euzebiusza Smolarka?

Był bardzo szybki i pamiętam, że wszyscy byliśmy zaskoczeni, jak szybko zaaklimatyzował się w Dortmundzie. Doskonale rozumieliśmy się na boisku. To była dobra drużyna. 

Czeski futbol klubowy, w przeciwieństwie do polski wygląda jednak dużo lepiej na arenie międzynarodowej. Regularnie wprowadzacie drużyny do Ligi Mistrzów i Ligi Europy.

Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego odnosimy na tym polu większe sukcesy, niż Polacy. Myślę, że zawsze mamy jedną drużynę, która znajduje się w bardzo dobrym okresie. Zwróćmy uwagę, że po świetnych latach Viktorii Pilzno, teraz nadszedł czas Slavii Praga. To pytanie, które powinni zadać sobie Polacy, dlaczego tak rzadko w ostatnich latach udaje się wam awansować do europejskich pucharów. Wydaje mi się, że macie więcej pieniędzy i atutów od nas, by grać w Europie.

2020 rok jest trudny dla wszystkich, także dla futbolu. Jak koronawirus wpłynął na piłkę w Czechach?

W tym momencie jest bardzo trudna sytuacja. Wszystkie profesjonalne i amatorskie rozgrywki w Czechach zostały przerwane. Mam nadzieję, że wkrótce świat wróci do normy.

Filip Macuda