Subskrybuj
Ligi Zagraniczne

Joao Felix fichado! Jak będzie wyglądało nowe Atletico?

2019-06-30

Najdroższy transfer w historii Atletico staje się faktem. Joao Felix zasili szeregi Rojiblancos, którzy zapłacą za niego 126 mln euro! Co prawda brakuje jeszcze najważniejszego, czyli podpisu Portugalczyka, ale uzgodnił on już wszystkie warunki z Rojiblancos i przeszedł testy medyczne. Transfer zostałby ogłoszony znacznie wcześniej, gdyby nie przepisy FFP (Finansowe Fair Play), które głoszą, że 1 lipca rozpoczyna się nowy rok rozliczeniowy. Dziewiętnastolatek ma być twarzą nowego projektu Atleti.

 

WIERZCHOŁEK GÓRY LODOWEJ

Odejścia Godina, Juanfrana, Griezmanna, Lucasa, Rodriego oraz brak decyzji Filipe Luisa były genezą bardzo głośnych dyskusji na temat ambicji i planów Atletico Madryt. Jak zespół ma walczyć o najwyższe cele, gdy opuszcza go tylu kluczowych graczy? Z perspektywy czasu potwierdziły się obawy kibiców, którzy przewidywali, że nieprzedłużenie kontraktu z Diego Godinem będzie tylko wierzchołkiem góry lodowej. Ta decyzja ostatecznie przekonała Antoine’a Griezmanna do zmiany barw klubowych (trafi najpewniej do Barcelony), a w jego ślady poszedł Rodri. 23 latek jeszcze oficjalnie nie ogłosił swojego odejścia z Wanda Metropolitano, ale kwestią paru dni jest jego transfer do Manchesteru City. Tym bardziej, że Atleti zakontraktowało już jego następcę, czyli Marcosa Llorente. Oczywiście strata wychowanka i to dopiero rok po jego powrocie z Villarreal to bardzo duża strata, ale paradoksalnie, były zawodnik Królewskich może się lepiej wkomponować do drużyny Diego Simeone. Głównym powodem odejścia Rodriego był brak przekonania do taktyki Cholo. Hiszpan bardzo ceni Argentyńczyka, ale czuł, że Cholismo nie jest dla niego i zdecydowanie lepiej czuje się w innej taktyce, gdzie częściej operuje się piłką, niż agresywnie ją odbiera. Naturalnym wyborem był więc Manchester City, bo któż inny preferuje taką grę jak nie Pep Guardiola? Strasznie wyświechtane zostało już porównanie, że „Rodri to drugi Busquets”, ale pod batutą Katalończyka będzie mógł w pełni wyzwolić swoje „barcelońskie” umiejętności stricte piłkarskie, gdyż Rodri świetnie konstruuje i rozpoczyna akcje pierwszym podaniem po odbiorze. Jest piłkarzem "eleganckim". Aż dziw bierze, że Duma Katalonii tak łatwo odpuściła walkę o tego gracza. The Citizens staną się za to drużyną niemalże kompletną i to za stosunkowo niewielkie pieniądze – 70 mln euro (klauzula odstępnego) lub 80 mln, jeśli Atletico zgodzi się na zapłatę w dwóch ratach. Nie są to wygórowane kwoty za zawodnika gotowego, który z miejsca wskoczy do składu, ale dalej perspektywicznego i rozwojowego. Natomiast Marcos Llorente jest innym typem piłkarza, mimo że to również defensywny pomocnik. Były już gracz Realu lepiej czuje się w szybkim, agresywnym odbiorze, walce fizycznej i ostrzejszej grze w kontakcie z rywalem. To profesjonalista pełną gębą i po prostu piłkarski atleta, który zawsze gra z pełnym zaangażowaniem i musi wybiegać mecz. Najlepszą rekomendacją dla transferu 24 latka jest reakcja środowiska kibiców Realu, którzy upatrywali w nim następcy Casemiro i żałują oddania go lekką ręką (około 40 mln wliczając bonusy) do miejscowego rywala. Zinedine Zidane nie widział go jednak w koncepcji swojej nowej drużynie. Nie ma co ukrywać, że jeśli chodzi o aspekty czysto piłkarskie to Llorente jest zawodnikiem z niższej półki niż Rodri, ale inne charakteryzujące go cechy, pozwalają wierzyć, że idealnie wkomponuje się w pracę z Diego Simeone i profe Ortegą, którzy potrafią wykrzesać to co najlepsze z "piłkarskich zakapiorów". Warto wspomnieć, że linie pomocy, za darmo, wzmocni również Hector Herrera, który ma pełnić role uzupełnienia tej formacji.

 

KTO ZA GRIEZMANNA?

Większy ból głowy Enrique Cerezo i Jesus Gil mieli ze znalezieniem następcy Antoine’a Griezmanna, który odpowiadałby charakterystyce Francuza. Długo numerem 1 na liście był Paulo Dybala, którego bardzo chciał Diego Simeone. Gracz Juventusu miał bowiem dosyć dalszej współpracy z Maxem Allegrim, z którym nie miał dobrych relacji. Włoch rozstał się jednak z ekipą Bianconerich, a nowy szkoleniowiec - Maurizio Sarri bardzo liczy na Argentyńczyka w nadchodzącym sezonie. W późniejszych tygodniach w gazetach przewijało się wiele nazwisk jak Mauro Icardi czy Alexandre Lacazette, lecz były to tylko kaczki dziennikarskie. Ostatecznie na Wanda Metropolitano trafi Joao Felix, który jest postacią trochę anonimową i tajemniczą. Nie jest to gwiazda światowego formatu, jak chociażby Antoine Griezmann, stąd ogromny szok oraz niedowierzanie wywołała cena za tego zawodnika. Benfica była nieugięta i odrzucała każdą ofertę poniżej klauzuli odstępnego, więc za Portugalczyka Rojiblancos zapłacą aż 126 mln euro, mimo że za Francuza otrzymają niecałe 100 mln z uwagi na procent od transferu, który zagwarantował sobie Real Sociedad przy jego sprzedaży do Madrytu.

Nie da się ukryć, że Atletico zagrało va banque. Joao Felix jest ogromną niewiadomą, gdyż rozegrał dopiero swój pierwszy - i to niepełny - sezon w seniorskiej piłce, a już teraz musi wejść w buty jednego z najlepszych zawodników na świecie. Trzeba przyznać, że jego talent jest gigantyczny, ale brakuje mu ogrania na wielkich arenach i ciężko stawiać go w tej chwili przy rówieśnikach, takich jak Mbappe czy De Ligt. W tym momencie obaj są gwiazdami europejskiego futbolu a przede wszystkim są liderami swoich zespół i potrafili udźwignąć dużą odpowiedzialność. Swoją wartość pokazali również w najważniejszych rozgrywkach, czyli Lidze Mistrzów (obaj doszli aż do półfinałów). Z lekkim przymrużeniem oka, ale 19 latka porównałbym trochę do Neymara, który zamieniał Santos na FC Barcelonę. Brazylijczykowi również brakowało ogrania w europejskiej piłce, ale miał u boku Leo Messiego, który od razu wziął go pod swoje skrzydła. 27 latkowi zajęło jednak trochę czasu, aby przystosować się do wymagań współczesnej piłki. Joao Felix od pierwszego meczu będzie „na świeczniku” z uwagi na presję i oczekiwania nakładane przez zarząd oraz samego trenera. Osobiście mam spore wątpliwości co do tego transferu, gdyż trudno inaczej do tego podchodzić. Jest to spora niewiadoma jak Portugalczyk zniesie te wymagania. Profilem jest to piłkarz bardzo podobny do Griezmanna, gdyż najlepiej czuje się operując między liniami jako ten drugi napastnik. Jego naturalnym sposobem na wygrywanie pojedynków jest drybling, który przychodzi mu z ogromną łatwością i nie boi się na fantazji zaatakować kilku rywali, aby ostatecznie oddać piłkę partnerowi na tacy. Wcześniej wielokrotnie grał również na skrzydle, lecz w ekipie Rojiblancos raczej częściej będziemy go oglądać właśnie jako cofniętego atakującego. Bez wątpienia dużą rolę w rozwoju Portugalczyka odegra Diego Simeone, który wielokrotnie pokazał, że doskonale potrafi uwolnić potencjał zawodnika. Niewątpliwie zdarzały mu się też wpadki i to niestety głównie z zawodnikami ofensywnymi jak Jackson Martinez czy Luciano Vietto, ale pytanie czy nie byli to piłkarze błędnie wyscoutowani oraz po prostu zbyt słabi, aby wytrzymać rygor Simeone i profe Ortegi. Nikt nie ma złotego środka, lecz wiele zależy od samego zawodnika, a kolejną kwestią jest fakt, że ciężko porównywać ich możliwości do Joao Felixa. Nadzieje można upatrywać w przypadku właśnie Griezmanna, który pod skrzydłami Cholo stał się jednym z najlepszych zawodników świata, niesamowicie inteligentnym, świetnie poruszającym się po boisku oraz dobrze „czującym” grę piłkarzem, który potrafi poświęcić się dla zespołu. Zawodnikowi Benfiki pewnie zajmie trochę czasu, aby zrozumieć swoją rolę, wkomponować się w zespół, okrzepnąć i udźwignąć to brzemię pokładanych w nim nadziei, ale jeśli zdoła to zrobić oraz pomogą mu koledzy z drużyny, to Atletico zyska nie tylko kosmiczny talent z nieograniczonymi możliwościami, ale ten ruch spłaci się również finansowo.  Jorge Mendes wie, że umieszczenie Joao Felixa w Atletico to zdecydowanie większe szanse na późniejszy jeszcze większy transfer, niż chociażby Manchesteru City, z którym czerwono-biali wygrali rywalizacje. Uważam, że transfer Portugalczyka to dla Los Colchoneros lepsze rozwiązanie, niż ściąganie za tę kwotę 2-3 „półśrodków”, którzy również mogliby się nie sprawdzić. To również byłyby spore niewiadome, gdyż ciężko znaleźć na obecnym rynku zawodnika o określonej klasie, który z miejsca byłby wzmocnieniem Atleti na tej pozycji. Nie wiem czy Felix wypali, ale ma wszystko by być gwiazdą światowego formatu, a na ten moment nielogiczna wydawać się może tylko i wyłącznie sama cena. Pozostaje nam bacznie obserwować rozwój tego chłopaka.

 

SCALIĆ DEFENSYWĘ

Atletico dziury łatać musi również w formacji defensywnej, którą opuściło trzech bardzo ważnych zawodników. Pewny jest już transfer Felipe – 30 letniego Brazylijczyka z Porto, który kosztował 20 mln euro. Taką samą kwotę Rojiblancos chcą przeznaczyć na Mario Hermoso, 24 latka z Espanyolu, który wraz ze swoim klubem był rewelacją poprzedniego sezonu La Liga, co zaowocowało powołaniem do dorosłej kadry Hiszpanii. W nowym projekcie Atleti, to on z Jose Gimenezem mają stanowić o przyszłości na pozycji środkowego obrońcy. Problem leży jednak w wygórowanych oczekiwaniach Katalończyków, którzy pragną otrzymać za swojego stopera 40 mln, czyli tyle ile wynosi klauzula odstępnego. To dość wysoka cena zważywszy na to, że kontrakt Hiszpana obowiązywać będzie już tylko przez następny sezon. Jeszcze parę dni temu wydawało się, że Atletico nie chce zapłacić takiej kwoty i poczeka rok, aby zakontraktować zawodnika za darmo, a na teraz spróbować wypożyczyć doświadczonego stopera. Mówiło się m.in. o Nicolasie Otamendim, ale wygląda na to, że Espanyol ostatecznie ulegnie presji Cerezo oraz Gila, a może bardziej Hermoso, który jest zdeterminowany, aby trafić na Wanda Metropolitano, mimo że jest obiektem zainteresowań wielu klubów. Gimenez, Hermoso, Felipe, Savic lub Montero powinni zagwarantować odpowiednią jakość.

Najbardziej martwić mogą jednak boki obrony. Diego Simeone wielokrotnie podkreślał, jak ważne są to pozycje w jego taktyce i sposobie gry, ale również w całym dzisiejszym futbolu. Na ten moment w kadrze ekipy z Wanda Metropolitano znajduje się tylko jeden skrajny defensor, którym jest Santiago Arias, czyli zawodnik, który paradoksalnie nie spełnił oczekiwań w poprzednim sezonie. Wszystko wskazuje na to, że o miejsce w składzie rywalizować będzie z Elseidem Hysajem lub Nelsonem Semedo. Na ten moment znacznie bliżej transferu jest zawodnik Napoli, który zagwarantowałby bezpieczeństwo pod bramką, czego nie można powiedzieć o Kolumbijczyku. Największym mankamentem Albańczyka jest gra ofensywna, którą charakteryzuje się za to właśnie były gracz PSV Eindhoven. Obaj mogliby więc odpowiednio się uzupełniać i dać trenerowi wybór w zależności od klasy rywala i pomysłu na mecz. Z lewej strony sytuacja wygląda jeszcze gorzej, gdyż na ten moment Atletico nie posiada w swoich szeregach żadnego zawodnika mogącego grać na tej pozycji. Do Bayernu Monachium za 80 mln euro odszedł Lucas Hernandez, a dotychczasowy filar Simeone – Filipe Luis o swojej przyszłości ma zadecydować dopiero po turnieju Copa America. Bardzo blisko dołączenia do drużyny jest młody Brazylijczyk Renan Lodi, który miałby kosztować około 20 mln euro. O tym graczu ciężko cokolwiek powiedzieć, gdyż 21 latek do tej pory występował tylko w swojej ojczyźnie, dlatego z mojej strony, ważnym jest przedłużenie kontraktu z Filipe Luisem, który może pomału jeszcze już po drugiej stronie rzeki, ale byłby dla swojego rodaka pewnego rodzaju wzorem i mentorem oraz zdecydowanie ułatwiłby mu wejście do zespołu.


ŚWIEŻA KREW Z PRZODU

Niewykluczone, a w zasadzie niezbędne są również kolejne wzmocnienia formacji ofensywnej. Atletico najchętniej sprzedałoby Vitolo oraz Angela Correę, a w ich miejsce sprowadziłoby nowych graczy o innej charakterystyce, a przede wszystkim wyższej jakości. Hiszpan to kolejny kompletnie nieudany transfer skrzydłowego, którym ciężko dopasować się do stylu gry Cholo. W poprzednim sezonie podobne problemy przechodził Thomas Lemar, który nie spełnił nadziei i następny sezon będzie dla niego kluczowy, gdyż na ten moment nie był wart żadnego euro z  tych 70 mln – do transferu Felixa będzie to najdroższy zakup w historii Los Colchoneros. W ostatnich dniach bardzo często i głośno przewijał się wątek Jamesa Rodrigueza. Gdy wszystko wskazywało na to, że Kolumbijczyk zasili SSC Napoli, do gry mieli wskoczyć Los Colchoneros. Ruch ten byłby o tyle dziwny, gdyż trudno sobie wyobrazić zawodnika Realu zasuwającego w defensywie. James to przede wszystkim klasyczna dziesiątka, która w koncepcji Simeone nie ma racji bytu, a na skrzydle ważne jest wsparcie w defensywie dla bocznego obrońcy. Zdecydowanie bliżej założenia czerwono-białej koszulki jest Ante Rebić, który mógłby być ciekawą alternatywą, gdyż dzięki swojej wszechstronności może obsadzić kilka pozycji w ataku czy w pomocy. Potrafi również dobrze dopasować się do stylu gry zespołu i odnalazłby się zarówno w ustawieniu 1-4-4-2, jak i 1-4-3-3, które Simeone zamierza częściej stosować w przyszłym sezonie. Dodatkowo jest to zawodnik obunożny o dobrej technice, silnym strzale oraz posiadający również wysokie cechy wolicjonalne, które Argentyńczyk bardzo ceni, gdyż sam był piłkarzem, który nigdy nie odpuszczał. Zawodnik Eintrachtu momentami bywa jednak chaotyczny w swojej grze oraz ma problemy z utrzymaniem stabilnej formy, co mogłoby być największym zagrożeniem. Jednak przez to jest jeszcze bardziej nieprzewidywalnym zawodnikiem.

Przed Atletico nowy rozdział w swojej historii, który na razie jest sporą niewiadomą. Diego Simeone obecną sytuacje porównał nawet do tej z 2011 roku, w którym na dzień przed wigilią, obejmował zespół i dopiero zaczynał budować swoją potęgę. Przez ten czas zdobył aż 7 trofeów, jednak ten sezon będzie prawdziwym testem również dla niego, gdyż coraz częściej pojawiają się głosy, że plan Cholo pomału się wypala, a samym Los Colchoneros przydałaby się zmiana. Atletico ponownie wyda sporo gotówki, ale te transfery muszą być w końcu trafione w dziesiątkę. Odkąd Rojiblancos wskoczyli na wyższy pułap kwot, które płaci się za zawodników oraz ich pensje, mają ogromny problem z odpowiednim wyselekcjowaniem piłkarzy, którzy mają trafić do Madrytu. Teraz stracili ważne zęby, ale siekacze zostały i to właśnie na Cholo, Koke, Saulu, Gimenezie czy Oblaku będzie ciążyła największa odpowiedzialność. Odetchnie za to klubowy budżet, który co roku uszczuplał się o ponad 20 mln z uwagi na komin płacowy i wysoki kontrakt Griezmanna. Nie da się ukryć, że spowodował on spore niezadowolenie w drużynie. Różnice kontraktowe między Francuzem, a resztą piłkarzy były zbyt duże, co oczywiście nie wpływało zbyt dobrze na cały zespół, a czołowi gracze domagali się podwyżek. Teraz Atleti z powrotem ma być rodziną, monolitem bez wyjątkowych jednostek. To lato pozwoli również wyciągnąć wnioski zarządowi, który poprzez niedopilnowanie śmiesznie niskich jak na dzisiejsze warunki klauzul odstępnego, stracił ważne ogniwa. Nowe Atletico jest niewiadomą, ale bardzo intrygującą.

 

FILIP MODRZEJEWSKI