Subskrybuj
Reprezentacja

Kadra Brzęczka cofa się do przodu?

2019-06-09

Trzy mecze, dziewięć punktów i zero straconych bramek. Bilans wydaje się idealny, a atmosfera wokół kadry powinna być sielankowa, ale rzeczywistość jest jednak zgoła inna. Po wymęczonym zwycięstwie 1:0 z Macedonią pojawia się coraz więcej wątpliwości co do postawy kadry Brzęczka i pomysłu samego selekcjonera. Pomysłu, którego na razie próżno szukać, gdyż z meczu na mecz prezentujemy się coraz gorzej. Można powiedzieć, że cały czas zmierzamy coraz bliżej celu, czyli awansu na Mistrzostwa Europy, ale czy nie cofamy się w rozwoju?


Wydawało się, że po różnych eksperymentach z ustawieniem w Lidze Narodów, w której selekcjoner próbował nawet gry bez skrzydłowych oraz wyjątkowo dużej liczbie dni przedmeczowych na zgrupowaniu zobaczymy w końcu inną drużynę. Duże nadzieje pokładałem właśnie w liczbie jednostek treningowych, na których w końcu można było wytrenować pewne schematy i zachowania zwłaszcza w grze ofensywnej, która wyraźnie kulała w dwóch poprzednich meczach eliminacji. Nie ujrzeliśmy jednak niczego co potwierdziłoby tę tezę i tylko szczęściu możemy zawdzięczać trzy punkty w tym spotkaniu. Nie ma co też pastwić się indywidualnie nad każdym zawodnikiem, gdyż zawiedliśmy jako drużyna, a żaden z graczy nie prezentował optymalnej formy. Trudno wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika. Selekcjoner po raz kolejny nie trafił z wyjściową jedenastką i ratował się zmianą w przerwie. Trzeba jednak przyznać, że podobnie jak w spotkaniu z Austrią, po wejściu Krzysztofa Piątka nasza gra delikatnie się poprawiła, ale w dużej mierze wynikało to po prostu z szybko strzelonej bramki i przewartościowania naszej gry. Jerzy Brzęczek stawiając na trójkę środkowych pomocników liczył na przejęcie kontroli nad meczem i dłuższe utrzymywanie się przy piłce, ale mimo tego brakowało płynności gry, który była bardziej przypominała przeciąganie liny. Wielokrotnie wracały też stare demony z Robertem Lewandowskim w środku pola, który schodził do gry, aby poczuć piłkę. Niewidoczny był Piotr Zieliński, który ciągle jest rzucany po pozycjach i nie ma możliwości spełnić wyidealizowanych oczekiwań kibiców wobec jego osoby. Mam wrażenie, że część fanów reprezentacji wytworzyła sobie zupełnie inne wyobrażenie pomocnika Napoli, co rzutuje na oczekiwania wobec jego osoby. Przypomina to trochę pierwsze lata Roberta Lewandowskiego w kadrze, który  też nie potrafił pokazać pełni swoich umiejętności. Każdy by chciał, żeby Zielu był mózgiem całej drużyny, regulował tempo gry i stawiał pieczątkę na każdej naszej akcji, ale jest zupełnie innym typem zawodnikiem. Gramy zdecydowanie za wolno, gdyż 25 latek jest stworzony do gry szybkiej na małej przestrzeni i nie wykreuje czegoś z niczego bez pomocy partnerów. Często jest nazywany artystą futbol, ale każdy artysta potrzebuje narzędzi i materiałów do stworzenia dzieła. Trzeba powiedzieć, że zdecydowanie rozwinął skrzydła pod wodzą Carlo Ancelottiego, który miał na niego inny pomysł, z którego Jerzy Brzęczek rzadko korzysta wystawiając Zielińskiego na pozycji numer 10.


Niestety nasze problemy wynikały też z błędów taktycznych, które nie powinny nam się zdarzyć. Od lat mówi się, że mamy wielki problemy z atakiem pozycyjnym, ale nie może być inaczej jak popełniamy takie rażące błędy jak ten poniżej.

 

 

Kolejną sprawą jest kwestia naszych skrzydłowych, gdyż skoro Jerzy Brzęczek zdecydował się postawić na Przemysława Frankowskiego zamiast Damiana Kądziora, to naturalnym następstwem było, że będziemy starali się rozciągać maksymalnie grę, a wolne półprzestrzenie mają być wykorzystywane przez środkowych pomocników, lecz niestety kolejny raz muszę się powtórzyć, że nic takiego nie miało miejsca. Najczęściej nasi skrzydłowi byli zmuszani do dośrodkowań w pole karne, w którym roiło się od zawodników gospodarzy. Jednak w momentach, w których pojawiała się możliwość rozegrania akcji w bocznej strefie za sprawą obiegu bocznego obrońcy, nasi skrzydłowi nie korzystali z tego.

 

 

 

Mówienie, że mamy słabych czy przeciętnych piłkarzy to marna próba usprawiedliwienia ewidentnego regresu jaki zalicza ta drużyna z meczu na mecz. Owszem mamy komplet punktów po trzech meczach i w zasadzie autostradę do Mistrzostw Europy, ale trzeba spojrzeć na to szerzej. Gra w piłkę zawsze się obroni i jakakolwiek strata punktów po zalążkach ciekawej gry, jak chociażby w Bolonii w Lidze Narodów, byłaby przyjęta ze zrozumieniem, bo naszym celem, przy obecnych zasadach eliminacji, ma być wyjście z grupy na Euro, a nie sam awans do. Przy takiej grze będzie o to bardzo ciężko, a Jerzemu Brzęczkowi zostało tak naprawdę bardzo mało czasu, aby stworzył drużynę, z której będziemy dumni. Na razie droga jest bardzo daleka.

FILIP MODRZEJEWSKI