Subskrybuj
Reprezentacja

Kto 3 rywalem Polaków na Euro? Analiza potencjalnych rywali

2019-12-04

Po sobotnim losowaniu znamy już dwóch rywali, z którymi zmierzymy się w fazie grupowej Euro 2020. Już wiemy, że zagramy z Hiszpanią i Szwecją. Pozostała jeszcze ostatnia, trzecia niewiadoma. Czy podejmiemy Słowację, Bośnie i Hercegowinę, Irlandię Północną, a może spotkamy się z jednym z gospodarzy naszej grupy Irlandią dowiemy się dopiero pod koniec marca. Na razie więc przeanalizujmy sylwetki poszczególnych potencjalnych rywali.

Słowacja

Podopieczni Pavla Hapala, doskonale znanego w Polsce przez pracę w Zagłębiu Lubin, ostatnio mocno obniżyli loty. Co prawda zajmują przyzwoite 32 miejsce w rankingu FIFA, ale w swojej grupie eliminacyjnej zajęli dopiero trzecie miejsce za Chorwacją i Walią. Wyprzedzili zaledwie o 1pkt sąsiadów z Węgier, a także fatalny Azerbejdżan. Nie popisali się również w rozgrywanej w okresie wrzesień – listopad 2018 Lidze Narodów. W swojej grupie 1 dywizji B zajęli ostatnie miejsce, okazując się gorszymi zarówno od Ukraińców, jak i kolejnych sąsiadów Czechów. Tak więc tylko co najmniej dziwnym zasadom towarzyszącym najbliższemu Euro zawdzięczają to, że nadal są w grze o występ na przyszłorocznym turnieju. Słowacy niewątpliwie mają w kadrze kilku ciekawych zawodników. Najbardziej znanym jest oczywiście kapitan Marek Hamsik, były kolega klubowy Piotra Zielińskiego i Arkadiusza Milika z Napoli, obecnie występujący w lidze chińskiej pod wodzą Rafy Beniteza. Nie sposób też nie wspomnieć o bardzo solidnym bramkarzu Martinie Dubravce z Newcastle, środkowym obrońcy z Interu Mediolan Martinie Skriniarze czy wreszcie kolejnej dobrze znanej nam z Ekstraklasy postaci, czyli Ondreju Dudzie. Były gracz Legii obecnie gra w Hercie Berlin, gdzie co prawda w tym sezonie nie zachwyca już tak, jak w ostatnim, ale nadal znany portal transfermarkt wycenia go na aż 17mln euro. Problemem Słowaków jest na pewno brak klasowego środkowego napastnika. W ostatnich meczach o tę pozycję rywalizowali 20-latek z Ziliny Robert Bozenik, 22-letni Samuel Mraz, który przegrywa rywalizacje w Broendby z Kamilem Wilczkiem i doświadczony 31-letni napastnik Anartotisu Famagusta Michal Duris. Ewidentnie w ataku nie ma więc graczy o tak wysokiej jakości, jak na pozostałych pozycjach. Podsumowując, Słowacy mają kilku graczy dobrej europejskiej klasy, nie jest to jednak zdecydowanie zespół, którego zawodnicy Jerzego Brzęczka powinni się bać, gdyby to z nim przyszło nam się zmierzyć 16 czerwca w Dublinie.

Bośnia i Hercegowina

W najnowszym rankingu FIFA Bośniacy zajmują 49 miejsce. W swojej grupie eliminacyjnej zajęli dopiero czwarte miejsce za Włochami, Finlandią i Grecją. Między innymi dlatego 27 listopada drużynę przestał prowadzić Robert Prosinecki, który trenował ją od stycznia 2018. Mimo tego, że drużyna chorwackiego szkoleniowca zdecydowanie lepiej zaprezentowała się za to w Lidze Narodów, gdzie pokonała dwa razy Irlandczyków z Północy, u siebie również Austrię, a punkty straciła jedynie, remisując w Wiedniu. Kto poprowadzi Bośniaków, w marcowych barażach na razie nie wiadomo. Analizując kadrę Bośni i Hercegowiny same narzucają się z pewnością trzy nazwiska. Napastnik Romy Edin Dżeko, pomocnik Juventusu Miralem Pjanic i lewy obrońca Arsenalu Sead Kolasinic. Zwłaszcza dwaj pierwsi, muszą robić wrażenie na obrońcach rywala, z którym mierzą się Bośniacy. Pozostałe nazwiska przeciętnemu kibicowi raczej wiele nie mogą mówić. Pojawia się również polski akcent, bo w szerokiej kadrze cały czas znajduję się były bramkarz Lecha Poznań, a obecnie Hapoelu Hajfa Jasmin Buric. Pełni on jednak w reprezentacji rolę marginalną. Zagrał jedynie dwa mecze w seniorskiej kadrze. Jednak dość często jest powoływany jako trzeci bramkarz, istnieje więc spore prawdopodobieństwo, że gdyby Bośniacy zagrali na Euro 2020, również pojawiłby się w 23-osobowej kadrze. Generalnie, Bośniacy są drużyną charakterną, jak to Bałkańcy, mają dwie mega gwiazdy jak Dżeko i Pjanic. Są też jednak nieuporządkowani i chaotyczni, aktualnie bez trenera. Jednak, gdyby Biało-Czerwonym to z nimi przyszło się zmierzyć, na pewno musielibyśmy uważać na ich bałkańską nieprzewidywalność i gorącą krew.

Irlandia Północna

Drużyna trenera Michaela O’Neila, którą ten prowadzi już prawie 8 lat, zajmuje aktualnie 36 miejsce w rankingu FIFA. Gdybyśmy to z tą drużyną zmierzyli się w czerwcu w Dublinie, byłaby to powtórka z czerwca 2016, gdzie również w inauguracyjnym meczu Mistrzostw graliśmy z tą drużyną. Wtedy, jak pamiętamy, wygraliśmy 1-0 po golu Arka Milika. Jednak wracając do aktualności, Irlandczycy z Północy przyzwoicie zaprezentowali się w minionych eliminacjach, zajmując 3 miejsce w swojej grupie. Przyzwoicie, ale były to eliminacje totalnie bez historii. Wykonali swoje zadanie, dwa razy wygrywając ze słabiutkimi Estonią i Białorusią. Dwa razy przegrali za to z Niemcami, udało się jednak urwać punkty Holendrom u siebie. Można więc powiedzieć, że gracze z Wysp nic nie zepsuli, ale nic oszałamiającego w tej grupie też nie osiągnęli. Dużo gorzej było w ubiegłorocznej Lidze Narodów, gdzie przegrali wszystkie mecze (po dwa razy z Bośnią i Austrią). Na Bośniakach będą mogli wziąć rewanż już w marcu. Personalnie ciężko doszukiwać się w tej drużynie wielkich nazwisk. Najbardziej znany jest z pewnością Johny Evans, kiedyś występujący w barwach Manchesteru United, a obecnie Leicester City. Uważni kibice kojarzą też na pewno Kyle Laffertyego, który obecnie znajduje się jednak na peryferiach poważnej piłki grając w norweskim Sarpsborgu. Reszta zawodników jest dla kogoś, kto nie pasjonuje się angielską Championship, albo ekstraklasą szkocką (tam głównie grają pozostali zawodnicy) zupełnie anonimowa. Podsumowując, jest to na pewno drużyna grająca nieprzyjemny typowo siłowy, wyspiarski futbol, czysto piłkarsko nieprezentująca jednak zbyt dużej jakości.

Irlandia

Podopieczni trenera Micka McCarthyego byliby dla Polaków niewygodnym rywalem przede wszystkim dlatego, że w razie aansu będą jednym z gospodarzy naszej grupy. Zwłaszcza że w Dublinie zagramy aż dwa mecze: ze zwycięzcą barażów i ze Szwecją. Patrząc jednak na walory czysto piłkarskie, Irlandczycy są zespołem niewygodnym, ale również jakościowo mocno przeciętnym. W rankingu FIFA zajmują co prawda nienajgorsze 34 miejsce, ale w grupie eliminacyjnej podobnie, jak koledzy z północy wykonali plan minimum. Wyprzedzili Gruzję i Gibraltar, ale przegrali rywalizację już nie z Niemcami i Holandią, a tylko Szwajcarią i Danią, czyli zespołami teoretycznie, jak najbardziej do ogrania. W Lidze Narodów Irlandczycy też się nie popisali. Dwa nudne remisy 0-0 właśnie z Danią i porażki w obu meczach z Walią. W kadrze zespołu też znajdują się co najwyżej solidni wyrobnicy, gwiazd brak. Najbardziej znany jest chyba obrońca Evertonu Seamus Coleman. Jednak zdecydowana większość gra podobnie jak Irlandczycy z Północy na zapleczu angielskiej Premiership. Z nazwisk jako tako rozpoznawalnych można by jeszcze wymienić Shane Duffego, który kiedyś grał w Evertonie czy Blackburn, a aktualnie w Brighton, Calluma Robinsona z Sheffield United czy Jeffa Hendricksa z Burnley. Generalnie jest to także drużyna przeciętnych twardo grających przeciętniaków. Jednak akurat im pomagać mogą ściany. Choć z drugiej strony w Dublinie chyba my również będziemy mogli liczyć na solidny doping naszych rodaków.

Podsumowując 

Ogólnie mówiąc, żadnego z tych zespołów nie powinniśmy się bać. Największą jakość piłkarską ma chyba Słowacja, pozostałe drużyny też mają jednak swój nieprzyjemny specyficzny styl gry. Tak więc z kim zagramy 16 czerwca o 18 w Dublinie, dowiemy się ostatecznie 31 marca.

Mateusz Dziubiński