Subskrybuj
Reprezentacja

Kulesza-Sousa: Sprawa narodowa i… trochę formalności…

2022-01-04

Takiego scenariusza nie sposób było wymyśleć. To się musiało zdarzyć, żebyśmy uwierzyli… A przecież wiadomo, że piłka nożna niesie zaskakujące sytuacje. To prawdziwa próba ludzkich charakterów. I to w tej grze, która toczy się na murawie, jak i tej, która toczy się w zaciszu gabinetów. Zaciszu? Nie ma ciszy we współczesnej piłce, wokół też nie ma - w tej grze poza boiskowej…  Dziś futbol to media, PR, hałas, szum, manipulacja, informacja, spekulacja, komentarz, hejt, zamieszanie… To jakby nieodzowna część tej rozrywki. Nota bene niesamowicie podbijająca tę rozrywkę.

26 grudnia o godzinie 15.10 Paulo Sousa połączył się z prezesem PZPN Cezarym Kuleszą, a w rozmowie uczestniczyli Kuba Kwiatkowski (team menedżer drużyny narodowej) i Piotr Szefer (dyrektor biura zarządu związku). Sousa oświadczył ni mniej, ni więcej: „Panie prezesie, chcę tu i teraz rozwiązać umowę, ponieważ mam propozycję jednego z najlepszych klubów świata. To klub z Ameryki Południowej”. Kulesza odparł: „W takim razie znam lepsze kluby”... Sousa kontynuował: „Jestem wyborem Zibigo Bońka”. Kulesza nie zamierzał puścić Portugalczyka o tak sobie, na pierwsze jego skinienie. I powiedział coś, co znalazło się później na Twitterze szefa PZPN : „To skrajnie nieodpowiedzialne”... Sousa nie ustawał w przekonywaniu, że jednak chce się pożegnać z dnia na dzień, z godziny na godzinę. Argumentował: „To naprawdę dobry czas na rozstanie”. „Dajmy sobie dwa dni na przemyślenie sprawy” – zakończył dialog Kulesza.

Sprawa błyskawicznie znalazła się w mediach. Sousa znalazł się pod ostrzałem wszystkich. Zbigniew Boniek w „Prawdzie Futbolu” – jeszcze tego samego dnia – powiedział: „Gdyby Sousa faktycznie myślał tylko o reprezentacji Polski, to nie kazałby swojemu menedżerowi wykonywać jakichkolwiek ruchów. Zrozumiałbym jeszcze, gdyby zrezygnował po marcowych barażach, natomiast chce odejść już teraz, ponieważ Flamengo zaoferowało mu więcej kasy. Raczej nie powinni to dziwić, ponieważ na takich zasadach jest oparty współczesny świat”. „Zibi” mówił, że tak zachowałoby się 90 procent ludzi. Dodał też: „Nie zmienia to faktu, że Portugalczyk mógł to rozegrać zdecydowanie lepiej, a wyszło tak, że ręce opadają mnie i tobie”. Przed rozmową z Bońkiem nagrałem komentarz, w którym określiłem zachowanie Sousy mianem „GANGSTERKI”. 

„DEZERTER” - głosiła okładka „Przeglądu Sportowego” 27 grudnia. Całe to medialne zamieszanie oznaczało wojnę na całego. Kontrakt Sousy jednoznacznie mówi, że „nie może pracować w innym miejscu”. Jednak instancją odwoławczą w tej umowie był Sportowy Trybunał Arbitrażowy w Lozannie (CAS). A to oznaczałoby długotrwałe procesy odszkodowawcze, gdyby do nich doszło. Od pierwszego momentu jasnym było, że Portugalczycy są skłonni zapłacić poza trybem procesowym, aby tylko rozwiązać umowę z PZPN. Jeszcze 14 grudnia Sousa w wywiadzie dla „Prawdy Futbolu” oznajmił: „Togheter to Qatar”. Rysował scenariusz walki z Rosją i później w finale baraży. Tego samego dnia – trochę wcześniej - miał osobiste spotkanie z Kuleszą. „Moja relacja z prezesem jest normalna. Łączy nas cel” – powiedział Sousa Marcinowi Lepie. Pytam pod koniec grudnia prezesa PZPN: „Zająknął się, że coś mu nie pasuje?”. „Gary” odparł: „Nawet powieką nie mrugnął w tym kierunku”.

Wróćmy do 27 grudnia. W miarę wymiany maili, Portugalczycy „usztywniają się”. Sekretarz generalny, Łukasz Wachowski pracuje na mailach, SMSach, WhatsAppach. „15 godzin harówy non stop" – słyszę od ludzi, którzy śledzą ten proces w PZPN. Prawnik Jakub Laskowski przygotowuje opinię na 8 stron, która trafia do Hugo Cajudy, menedżera Paulo Sousy

Zasada orzecznictwa FIFA jest taka, że PZPN mógłby wywalczyć maksymalnie dwa razy pobory Sousy. Trzeba zakładać wariant do marca, a więc 3 razy 70 tysięcy euro, czyli 210 tysięcy. Razy 2, czyli 410... „Dałem wytyczne Łukaszowi, żeby żądał maksa, co jest możliwe w tej sytuacji" - zaznacza Kulesza... I Wachowski zażądał 850 tysięcy euro. Paulo Sousa i jego sztab kosztowali 129 tysięcy euro miesięcznie. To razy 3 daje 387 tysięcy euro. Wachowski - briefowany przez Kuleszę - walczył o tę kwotę razy dwa. „Górką” - jak słyszę w PZPN... Cajuda przysyła pismo, że nie naruszyli umowy, że tylko pytali. Argumentowali – szykując się na batalię prawniczą – że to była normalna rozmowa pracownika z pracodawcą, a w Polsce histeria. „Zagrożenie zdrowia i życia” - pada w argumentacji ich prawników... 

Ich pierwsza oferta to 187 tysięcy euro. Kolejna 225 tysięcy, jeszcze kolejna 250, następna 280. Stają na 300 tysiącach i ani kroku dalej. Cezary Kulesza przyznaje: „Nagli ich czas, ale też mógłby się Sousie wysypać kontrakt z Flamengo. Wówczas Portugalczyk zostałby z umową z PZPN, a powiedzmy to sobie szczerze - nie mógłby tu dalej pracować”. Prezes PZPN zaznacza: „Nie mógłby dalej pracować w żadnym razie. Poprosiłem więc Łukasza, aby zamknął sprawę”.

29 grudnia o godzinie 14.00 zaczyna się posiedzenie zarządu PZPN... Komunikat po nic nie mówi – więcej jest wręcz kuriozalny. Jednak wynika to z histerii medialnej, którą strona portugalska mocno akcentuje w korespondencji z PZPN. Gdyby miało dojść do sporu w Lozannie. Jednak o godzinie 15.00 - jeszcze w trakcie posiedzenia zarządu - przychodzi informacja, że Sousa i Cajuda akceptują porozumienie na poziomie 375 tysięcy euro. O 18.00 przysyłają podpisaną umowę. 29 grudnia o godzinie 23.00 PZPN odsyła umowę z podpisem prezesa Kuleszy. Sprawa jest definitywnie zamknięta, jeśli chodzi o formalności. Jeśli chodzi o emocje, będzie wieczna... Bo to sprawa narodowa...

PS. 31 grudnia Cezary Kulesza deklaruje: „Trener zostanie wybrany na spokojnie w ciągu tygodnia, może dwóch. I na pewno nie będzie to trener na dwa mecze”.

___________________________________________

Tekst ukazał się również w nr 1 tygodnika PiłkaNożna

Roman Kołtoń