Subskrybuj
Ekstraklasa

Legia o krok od mistrzostwa! Czy ktoś jest w stanie ją powstrzymać?

2020-06-01

Ostatnim zwycięstwem w Poznaniu nad Lechem Legia Warszawa zdecydowanie przybliżyła się do mistrzostwa Polski. Z licznej grupy pościgowej swój mecz wygrał tylko Piast Gliwice, który traci do podopiecznych Vukovicia aż osiem punktów. To najwyższa przewaga lidera nad wiceliderem po 27. kolejkach w czasach ESA37.

Najlepsza Legia od lat?

Aby znaleźć większą różnicę między pierwszą, a drugą drużyną po 27. spotkaniach musimy cofnąć się w czasie aż do sezonu 2010/2011, czyli blisko dziesięć lat. Wtedy to lidze przewodziła Wisła Kraków Roberta Maaskanta, która wyprzedzała Śląsk Wrocław pod wodzą Oresta Lenczyka.

Obecna Legia nie wyróżnia się zbytnio w porównaniu z liderami ostatnich lat. Od wprowadzenia reformy ESA37 (sezon 2013/2014) drużyna zajmująca pierwsze miejsce w tabeli w analogicznym okresie zdobywa średnio ~53 punkty. Podopieczni Aleksandara Vukovicia mają obecnie 54 oczka. Wicemistrzowie Polski mają nawet dwa punkty mniej niż przed rokiem zgromadziła Lechia Gdańsk, ale zwrócić uwagę musi bilans bramkowy. Legia Warszawa, jako lider, ma najlepszy bilans bramkowy od dziesięciu lat. Można ją porównać do drużyny z sezonu 15/16 prowadzonej przez Stanisława Czerczesowa. Tamta ekipa zgromadziła punkt więcej, strzeliła taką samą liczbę bramek, lecz o jedną więcej straciła.

Pościg żółwi

Porównując poprzednie lata, siła lidera nie powala, ale w obecnym sezonie ponownie mocno rzuca się w oczy niedołężność konkurencji. W ostatnich latach mówiło się, że Wojskowi wygrywają mistrzostwa słabością innych. Trend ten przełamał Piast Gliwice, który był ogromną sensacją rok temu, a obecnie zajmuje drugie miejsce. 46 punktów zgromadzonych przez podopiecznych Waldemara Fornalika to najniższa zdobycz wicelidera po 27. kolejkach od… przytaczanego już Śląska Oresta Lenczyka z sezonu 2010/2011. Czy Piasta ponownie stać na udany pościg za Legią?

Wydaje się, że będzie to bardzo trudne. Nie ma sensu porównywać obecnego mistrza Polski do drużyny sprzed roku, gdyż jest ona po prostu słabsza personalnie. Zespół opuściło trzech kluczowych graczy, stanowiących kręgosłup drużyny, czyli Aleksandar Sedlar, Patryk Dziczek i Joel Valencia. Oczywiście należy docenić pracę Waldemara Fornalika czy świetną formę Jorge Felixa, ale ważny jest również aspekt rywala.

Legia Warszawa pod wodzą Aleksandara Vukovicia przetrwała najtrudniejsze miesiące na początku pracy Serba. Od meczu domowego z Lechem Poznań, zespół tylko szedł w górę. Potwierdził to w kolejnym starciu z Kolejorzem. Tym razem wyjazdowym. Gra Wojskowych być może nie porywała, ale zauważalny jest stały progres w grze. Pierwotnie Vuković stawiał na grę bardziej defensywną, a z przodu groźne były głównie stałe fragmenty gry Gvilli. Gdy udało się scalić grę obronną, Legia zaczęła imponować w ofensywie. Przesunięcie Luquinhasa, czy postawienie na Kante – to jedne z kluczowych decyzji szkoleniowca stołecznego klubu. Festiwale strzeleckie na Łazienkowskiej 3 przeciwko Wiśle Kraków, Górnikowi czy Koronie pozwoliły uzyskać najlepszy bilans bramkowy od lat.

Legia jako jedyna ma średnią punktową równą lub wyższą 2,0 punktów na mecz, o których tak często mówimy, że wystarczą do mistrzostwa. Konkurencja nie powala, wicemistrzowie Polski punktowo nie wyróżniają się na tle historii, ale należy pamiętać, że to dopiero początek drogi tej drużyny i Aleksandara Vukovicia. Wydaje się, że Serb największy sztorm ma już za sobą i nikt nie powinien zagrozić jego drużynie w drodze po kolejne mistrzostwo Polski.

FILIP MODRZEJEWSKI