Subskrybuj
Reprezentacja

Męczarnie na Łotwie. Nowa kadra Michniewicza rodzi się w bólach

2019-09-06

Reprezentacja Polski u21 pokonała 1:0 rówieśników z Łotwy w inauguracyjnym meczu eliminacji Mistrzostw Europy. Z drużyny, która tak dobrze zaprezentowała się na turnieju we Włoszech i San Marino nie zostało nic. Widoczne było to zwłaszcza w środku pola. Ciężko w kilka tygodni zastąpić takich zawodników jak Żurkowski, Jagiełło, Szymański czy Bielik. Czesław Michniewicz po raz drugi musi zbudować drużynę, która swój egzamin dojrzałości ma zdawać na boiskach Węgier i Słowacji. Najpierw trzeba wywalczyć przepustkę do tego turnieju, a trzy punkty na Łotwie to dobry start w kierunku upragnionego celu.

Brak kreatywności

Mecz zaczęliśmy w ustawieniu 1-4-4-2. W bramce stanął, nowy kapitan, Kamil Grabara. Formacja obrony wyglądała następująco (od prawej): Fila, Walukiewicz, Sobociński, Pesta. W drugiej linii obejrzeliśmy czwórkę Bida, Dziczek, Ambrosiewicz, Jóźwiak, a parę napastników stworzyli Paweł Tomczyk i Patryk Klimala. Współpraca dwóch naszych snajperów praktycznie nie istniała. Jedyne zagrożenie z naszej strony stwarzał ustawiony w roli prawoskrzydłowego Bartosz Bida, czyli absolutny debiutant w kadrze u21. To on zaciekle walczył o piłkę w akcji bramkowej, w której dodatkowo minął dwóch rywali i dograł w pole karne. W szesnastce czujnie zachował Klimala, który oddał sytuacyjny strzał pokonując golkipera gospodarzy. Przez bardzo defensywny środek pola (Dziczek i Ambrosiewicz) praktycznie pozbawiliśmy się możliwości kreowania gry przez środek. Ciężko mieć pretensje do trenera Michniewicza, że w tym sektorze boiska postawił na sprawdzone nazwiska, gdyż na ławce wśród bardziej ofensywnych pomocników znaleźć można tylko Bogusza. Zastanawiać może jednak duet Tomczyk-Klimala, który za mało wspierał partnerów w fazie rozegrania akcji i skupił się na zagęszczeniu szesnastki rywala w celu dośrodkowań w pole karne. Przy takiej ograniczonej grze środkiem boiska, zdecydowanie za rzadko stwarzaliśmy przewagę w bocznych sektorach. Jóźwiak czy Bida często zmuszani byli do dryblowania między dwoma rywalami. Częściej zwycięsko z tych starć wychodził zawodnik Jagiellonii Białystok.

Nowa drużyna – te same błędy

W poprzednich eliminacjach do europejskiego czempionatu, nasza reprezentacja często miała duży problem z grą w ataku pozycyjnym. Ekipa Michniewicza zdecydowanie lepiej czuła się grając z kontry, co pokazały mecze w turnieju głównym. Dzisiaj defensywny sposób gry gospodarzy zmusił nas do konstruowania akcji od linii obrony. Mała ruchliwość środkowych pomocników oraz napastnicy sfokusowani na penetracje pola karnego rywali zdecydowanie nie ułatwiało pracy naszym stoperom, który często byli zmuszani do grania długiej piłki w boczne sektory. Niestety w lwiej części były to niecelne zagrania, które lądowały za linią boczną.

Złe miłego początki? Oby tak było!

Trzy punkty na start eliminacji to mimo wszystko dobry prognostyk. Oczywiście bardzo martwić może organizacja gry oraz fakt, że w drugiej połowie dopuściliśmy Łotyszy do głosu zamiast strzelić następną bramkę i zamknąć mecz. Czesław Michniewicz jest w niewdzięcznej roli, gdyż drużyna, którą budował przez dwa lata, już nie istnieje. Ponownie czeka go żmudna praca u podstaw, która ma pomóc całej grupie w awansie do Mistrzostw Europy, a wyróżniającym się graczom, do seniorskiej kadry. Martwić może jednak fakt, że widać znaczny spadek jakości indywidualnej zawodników obu ekip. Grupa nie jest łatwa, gdyż zarówno Serbowie, jak i Rosjanie to bardzo wymagający rywale. Nie próżnować będą również Bułgarzy. Kolejne eliminacje i nowe wyzwanie dla trenera Michniewicza, ale pracą z poprzednim rocznikiem przekonał kibiców i pokazał, że potrafi zbudować zespół, który ma szansę bić się w turnieju głównym.

 

FILIP MODRZEJEWSKI