Subskrybuj
Ekstraklasa

Między polskimi słupkami

2019-11-02

Polska bramkarzami stoi - To powiedzenie krąży w naszej rodzimej lidze od dziesięcioleci. Trudno się z nim nie zgodzić, popatrzmy na grono Polaków, którzy wygrywali Ligę Mistrzów: Zbigniew Boniek, Józef Młynarczyk, Jerzy Dudek i Tomasz Kuszczak. Jedynie pierwszy z wymienionych, obecnie prezes PZPN nie zakładał rękawic kiedy wychodził na boisko. Kiedy dołożymy do tego nazwiska takie jak Tomaszewski, Boruc, Fabiański, Szczęsny widzimy, że na tej pozycji problemów raczej nie miewamy. Jednak jak wygląda sytuacja goalkeeperów, i to nie tylko polskich na murawach naszej ligi?

Etatowcy

Po 13 kolejkach było 11 goalkeeperów, którzy opuścili maksymalnie jedno spotkanie PKO Ekstraklasy w sezonie 2019/2020. Spośród nich aż 5 zawodników tej samej narodowości i uwaga… nie są to Polacy! Komplet spotkań zagrali František Plach, Martin Chudy i Matúš Putnocký, a 12 meczów na koncie mają Michal Peškovič i Dušan Kuciak. 5 Słowaków versus 3 polskich bramkarzy (wszyscy komplet spotkań), czyli Radosław Majecki (Legia), Damian Węglarz (Jagiellonia) i Michał Buchalik (Wisła Kraków). Do wspomnianej wyżej ósemki dochodzą opisywany już przez nas Chorwat Dante Stipica, obsmarowywany przez pół kraju za miłość do kebabów Holender Mickey van der Hart i uznany Łotysz Pavels Steinbors. Okej, wiemy już kto broni, ale jak spisują się wymienieni „łapacze”? Pomoże nam w tym statystyka czystych kont - kolejno numer w rankingu, imię i nazwisko, ilość meczów, ilość czystych kont i procentowa ilość czystych kont w rozegranych meczach.



Słowacko-chorwacki tandem

Od razu widać kto w tym sezonie jest kozakiem w klatce. Jedynym bramkarzem, który przy więcej niż jednym rozegranym meczu (Zlatan Alomerović w jedynym swoim spotkaniu nie stracił bramki) w ponad połowie spotkań nie pozwolił przeciwnikowi się pokonać jest František Plach, przez kibiców uznawany jako najlepszy goalkeeper poprzedniej edycji rozgrywek. Wejście w ten sezon miał fatalne, jego błędy w rewanżu z BATE zabrały Piastowi awans do kolejnej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Teraz jednak 7 czystych kont w 13 meczach dają mu pozycję lidera wsród ekstraklasowych fachowców, a Piastowi pozycję wicelidera z zaledwie jednym punktem straty do liderującej Wisły Płock. Jedno miejsce niżej od drużyny z Gliwic jest Pogoń Szczecin, tak jak jedno czyste konto mniej od Placha ma Dante Stipica. Pochodzący ze Splitu zawodnik jest odkryciem tej edycji, z marszu wszedł do ligi z ogromnym przytupem, w pierwszych pięciu kolejkach tracąc zaledwie 1 (!!!) bramkę. 6 meczów bez straty gola w 13 kolejkach - chapeau bas.

Trzeci Majecki 

W gronie bramkarzy, którzy czterokrotnie nie musieli wyjmować piłki z siatki obok dwóch Słowaków jest w końcu Polak, bramkarz Legii, Radosław Majecki. Jego przypadek również już opisywaliśmy przy okazji powołania go przez Jerzego Brzęczka na mecze z Łotwą i Macedonią. Oczywiście 20-latek na murawie się nie pojawił, jednak w Legii gra cały czas, a ostatnio zachował czyste konto w demolce Wisły Kraków przy Łazienkowskiej, zakończonej wynikiem 7:0. 

Reszta goni

Zdecydowanie mniej przyjemne było to spotkanie dla Michała Buchalika, który prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu musiał aż siedmiokrotnie wyciągać piłkę z siatki w jednym meczu.
Jego Wisła wylądowała w strefie spadkowej i po 13 meczach ma aż 24 stracone gole, więc niewielkim pocieszeniem dla byłego zawodnika Ruchu Chorzów są 3 „clean sheets”. W lepszym nastroju jest niewątpliwie Damian Węglarz, który również trzykrotnie nie dał się pokonać. Jego Jagiellonia zajmuje 8 miejsce w ligowej tabeli, ale dzięki bardzo spłaszczonej tabeli do lidera z Płocka traci tylko 5 „oczek”. W przypadku wychowanka bydgoskiej Zawiszy musimy mówić o wykorzystaniu szansy, jaką okazała się fatalna dyspozycja kupionego latem Chorwata Krsevana Santiniego, który okazał się być perfidnie cienki. Ograny w poprzednim sezonie w Wigrach Suwałki Węglarz w PKO BP ESA prezentuje się bardzo stabilnie, a wciąż młody jak na bramkarza wiek pozwala mu na marzenia o zagranicznej karierze.
Również 3 czyste konta mają wspomniani wcześniej Putnocký, który po zamianie Poznania na Wrocław odzyskał dawną formę, van der Hart, który choć łączy nazwiska van der Saar’a i Joe Hart’a przez sposób prowadzenia się zyskał w Polsce więcej przeciwników niż fanów i Steinbors, którego w Gdyni podobno chcą beatyfikować.

Fusy

Co u reszty polskiej stawki? Ściągnięty z Sandecji Marek Kozioł wygryzł utalentowanego Pawła Sokoła w bramce Korony, a musimy pamiętać, że Sokół nie dość że jest młodzieżowcem, co jest bardzo w cenie, to ostatnie lata spędził na szkoleniu się w Manchesterze City. W innej drużynie z dołu tabeli, Arkadiusz Malarz wrócił do gry przez… podejrzenia o branie dopingu wobec poprzedniego goalkeepera ŁKSu, Michała Kolbę. Również w Lubinie i Częstochowie mamy dwóch Polaków rywalizujących o miejsce między słupkami - w Zagłębiu są to Konrad Forenc (9 spotkań) i Dominika Hładun (5 występów), a w Rakowie Michał Gliwa (10 meczów) i Jakub Szumski (3 spotkania).

Co z młodą falą?

Co  może martwić? Że większość bramkarzy, których opisałem w tekściem, to stare wygi. Jeśli mowa o młodej krwi, tym bardziej o młodzieżowcach, to jedynie Radosław Majecki spełnia pokładane w nim oczekiwania, bo Sokół - przynajmniej na razie - na najwyższym seniorskim poziomie rozgrywkowym się nie sprawdził. Do grupy młodych bramkarzy możemy zaliczyć jeszcze Węglarza i Hładuna (chociaż on skończył już 24 lata), ale reszta polskiej stawki to już przynajmniej piłkarsko średni wiek. Po 27 lat mają Forenc i Szumski, 30 ma Buchalik, po 31 Kozioł i Gliwa, a Arek Malarz niedługo będzie mógł się pochwalić „4” z przodu. Miejmy nadzieję, że niedługo będziemy mieli więcej Majeckich, którzy w młodym wieku będą stanowić o wartości dodanej drużyny i udanie zastępować weteranów, udających się na zasłużoną, futbolową emeryturę.

Robert Walkiewicz