Subskrybuj
Ekstraklasa

Minimalizm nawet na stulecie?

2021-07-16

Równo za tydzień Lech Poznań zaczyna najważniejszy sezon w swojej historii. Sezon na stulecie. Po fatalnych rozgrywkach 2020/2021 to idealna okazja do rehabilitacji w oczach kibiców, ekspertów czy całego środowiska piłkarskiego. Takie wydarzenie to również możliwość potwierdzenia swoich mistrzowskich aspiracji. I co?

Odpowiedzialność pod dywan

Władze Kolejorza sprawiają wrażenie, jakby poprzedniego sezonu w ogóle nie było. Nie zajęli jedenastego miejsca w lidze, nie skompromitowali się budową kadry na trzy fronty, a drużyna nie traciła frajerskich bramek w doliczonym czasie gry. To bardzo wygodna taktyka, lecz poprzednie rozgrywki przyniosły również ponad sto milionów złotych do klubowej kasy, licząc tylko transfery wychodzące oraz profity finansowe z fazy grupowej Ligi Europy.

Czy w Poznaniu, dwa miesiące po zakończeniu sezonu, usłyszeliśmy wyjaśnienie to co stało się w ostatnich dwunastu miesiącach? Jakiś rachunek sumienia? Czy wyciągnięte zostały konsekwencje? Jeszcze w jego trakcie „głowę” stracił Dariusz Żuraw. Sporo zmian doszło również w sztabie szkoleniowym, gdyż klub opuścili m.in. Andrzej Kasprzak, Michał Chamera czy Janusz Góra, ale to już autonomiczne decyzje Macieja Skorży, który miał wolną rękę w doborze sztabu. To tylko stwarzanie pozorów.

Czy zostały wyciągnięte konsekwencje wobec najważniejszych osób? Jak zwykle nie. Czy usłyszeliśmy chociaż próbę wyjaśnień? Również nie, a chociażby w 2019 roku – po równie kiepskim sezonie 2018/19, w którym Kolejorz zajął 8 miejsce, a prowadziło go aż trzech trenerów – odbyła się debata między władzami poznańskiego klubu, a miejscowymi dziennikarzami, choć już wtedy Tomasz Rząsa został określony „wodolejcą”. Teraz Lech unika odpowiedzialności.

Kolejorz w sezon na stulecie wchodzi w grobowych nastrojach. Kibice z „Kotła” zapowiadali bojkot, jeśli w klubie pozostaną Tomasz Rząsa i Andrzej Kasprzak. Tego drugiego już nie ma, ale dyrektor sportowy dalej piastuje swoje stanowisko, więc można spodziewać się, że drużyna będzie musiała sobie radzić bez dopingu publiczności. Przynajmniej przez kilka pierwszych kolejek, gdyż historia pokazała, że fani dość szybko wycofują się z takich deklaracji, aby jednak pomóc drużynie. Nie należy spodziewać się wysokich frekwencji również z powodu cen karnetów lub biletów. Są one wyższe niż przed rokiem, co pokazuje niezrozumienie obecnych nastrojów wśród fanów. Każdy rozumie, że z uwagi na pandemię COVID-19 klub mocno oberwał brakiem „dnia meczowego”, ale mówimy o przedsiębiorstwie, które zaliczyło rekordowe przychody. Można było zrobić ukłon w kierunku kibiców, chociaż takim drobnym gestem.

Lech Poznań w sezonie 2021/22 obchodzi swoje stulecie istnienia. Trudno o lepszy moment, aby choć próbować zakopać topór wojenny między zwaśnionymi stronami. I kolejne pytanie – czy Kolejorz swoimi działaniami próbuje to zrobić? Bynajmniej. Piłka jest nieprzewidywalna, zwłaszcza Ekstraklasa, i może zdarzyć się tak, choć są na to niewielkie szanse, że poznaniacy ostatecznie zakończą sezon z sukcesem. Ale stanie się to POMIMO działaniom władz, a nie dzięki.

Minimalizm, mimo deklaracji

Przez to możemy płynnie przejść do ruchów sportowych. Piotr Rutkowski w wywiadzie dla WP.SportoweFakty zapowiedział, iż Lech latem wyda najwięcej na transfery, mając z pewnością na myśli odstępne. Już wtedy zapalała się „czerwona lampka”, gdyż nie o same kwoty chodzi, a o jakość tych ruchów, czego najlepszym przykładem są ostatnie okienka.

Lecz nawet ta deklaracja nie została spełniona – na razie, gdyż ruchy transferowe można przeprowadzać do końca sierpnia, ale Kolejorz obecnie bardziej czeka na mityczne okazje na rynku, niż szuka sposobności do wydania worka „zielonych”. Do klubu trafiło co prawda czterech nowych graczy, ale każdy z nich był wolnym zawodnikiem. Oczywiście nie oznacza to jakoby transfery gotówkowe z urzędu były lepsze od piłkarza z kartą na ręku, gdyż w taką pułapkę często wpadają mniej zorientowani kibice.

Kadra na mistrzostwo?

Jak obecnie, na tydzień przed startem sezonu, wygląda pierwsza jedenastka oraz kadra Lecha Poznań? Postanowiłem to, a jakże, rozrysować:

 

„Ilościowo” kadra wygląda całkiem nieźle, gdyż na każdej pozycji, oprócz lewej obrony, Maciej Skorża ma do dyspozycji po dwóch piłkarzy, a nie uwzględniłem juniorów trenujących z pierwszych zespołem czy wracających z wypożyczeń Karlo Muhara oraz Djordje Crnomarkovicia, lecz ich dni w klubie są policzone.

Zdecydowanie gorzej to wygląda, jeśli chodzi o jakość na niektórych pozycjach, co pokazał już poprzedni sezon. Skrzydłowi Kolejorza (Michał Skóraś, Jakub Kamiński i Jan Sykora) w zeszłych rozgrywkach PKO BP Ekstraklasy wykręcili zawrotne 3 gole i 7 asyst. To właśnie transferu bocznego pomocnika najbardziej domagają się fani niebiesko-białych. Problemy na tej pozycji, świadomie lub nie, sygnalizuje sam Maciej Skorża, który w tym sektorze zmuszony był wystawiać Daniego Ramireza. Hiszpan, podobnie jak Joao Amaral, lepiej czuje się w środku pola. Jakub Kamiński to z pewnością gracz o wielkim talencie, dla którego najbliższy sezon będzie sporą weryfikacją, ale mam spore wątpliwości czy Michał Skóraś oraz Jan Sykora pozwalają aspirować do mistrzowskiego tytułu.

Podobne obserwacje dotyczą pozycji bramkarza. Mickey Van der Hart i Filip Bednarek to nie “pozoranci”, ale zdecydowanie więcej można znaleźć ich „baboli”, aniżeli meczów, które wybronili. Ostatnie lata triumfów Legii oraz Piasta pokazały, że aby sięgnąć po złoto potrzebujesz kozaka, który wybroni ci kilka punktów. O golkiperach Kolejorza tego powiedzieć nie można.

Trzeci znak zapytania to środek defensywy. Na papierze wygląda on solidnie, gdyż Satka, Salamon czy Milić wyglądają na klasowych stoperów, ale wiosną gra defensywna Kolejorza wołała o pomstę do nieba. Niby w dużej mierze wynikało to ze złej organizacji gry całego zespołu, ale żaden z wymienionej trójki nie wzbudza pełnego, stuprocentowego zaufania.

Największy komfort Maciej Skorża ma w środku pola. Lech, wzmocniony Radosławem Murawskim oraz powracającym Joao Amaralem, to właśnie tam powinien szukać swojej największej siły. Zwłaszcza że obaj bardzo godnie prezentowali się w przedsezonowych sparingach. Lecz nie da się uciec wrażeniu, że to jedyna formacja, w której niebiesko-biali mogą aspirować do mistrzowskiego tytułu.

Smutny brak nadziei

Reasumując – niebywałą frustracje wśród fanów poznaniaków powoduje fakt, iż nie mają oni poczucia, że klub robi wszystko, aby ten prestiżowy rok zakończyć z tak bardzo upragnionym sukcesem. Władze klubu wydają się żyć w odrealnionej bańce, i tylko w niej panuje przeświadczenie, że taka kadra jest w stanie rywalizować ze wzmocnioną Legią, a przecież już zeszły sezon pokazał, że poznaniakom odjechała również Pogoń czy Raków. To dobrze, że tak duża wiara panuje w Macieju Skorży, ale znów można odnieść wrażenie, że kolejny trener jest rzucony na pastwę losu. Mała liczba jakościowych transferów oraz późne ruchy – trener był zmuszony przepracować całe zgrupowanie bez żadnego nominalnego lewego obrońcy – sprawiają, że można wysnuć tezę, iż zarząd nie pomógł swojej „jedynej nadziei”. To przykre, że przed tak ważnym sezonem kibice Kolejorza nie mają żadnych powodów do optymizmu. Bardzo naiwna okazała się nadzieja, że może na stulecie władzom klubu przy ulicy Bułgarskiej - cytując klasyka, który wszedł do piłkarskiej nowomowy - „coś przeskoczy w głowie”.

Filip Modrzejewski