Subskrybuj
Reprezentacja

Myślenie Paulo Sousy a 17-letni Kacper Kozłowski

2021-03-12

Nowy trener, nowe rozdanie. Nowe wyzwania, nowa presja. Pytanie, jak żyć z presją? Można się zamykać w sobie. Można nienawidzić mediów. I tak dalej, i tym podobne... Nie ma co do tego wracać, a przynajmniej nie dzisiaj i nie w tym tekście. Nowy selekcjoner reprezentacji Polski, Paulo Sousa powołał 35 zawodników na marcowe spotkania eliminacji Mundialu. To wielkie wyzwanie jechać na Mundial. Dla samych piłkarzy to impreza życia, nawet jeśli nie wyjdzie się z grupy. To o tej imprezie rozmawia się w każdym piłkarskim domu. To o tej imprezie będzie się gadać z wnukami, nawet jeśli był to Mundial w Korei w 2002 roku, w Niemczech w 2006, czy w Rosji w 2018. Być na Mundialu! – to brzmi dumnie. Mundial jest raz na cztery lata! Sam powtarzam od dziecka, że odmierzam moje życie Mundialami.

I teraz zaczynając tę walkę o turniej w Katarze w 2022 roku, Paulo Sousa zdecydował się na ciekawe ruchy kadrowe. Niejako symbolem zmiany stał się 17-letni Kacper Kozłowski, który po raz pierwszy w życiu znalazł się wśród nominowanych do drużyny narodowej. Ktoś powie może zostanie jednak skreślony? 15 marca Portugalczyk weźmie długopis i wykreśli z 10 nazwisk. Wróble ćwierkają, że wśród wykreślonych nie będzie Kozłowskiego. Że Paulo Sousa widzi w nim coś szczególnego. Rzecz jasna coś szczególnego widzi w chłopaku także Pogoń Szczecin, w której jest od 13 roku życia. Szybko przeskakuje tam kolejne szczeble. Szybko debiutuje w PKO Bank Polski Ekstraklasie. Jednak też nie brakuje w tej historii dramatu – chłopak uczestniczy w wypadku samochodowym, w którym łamie trzy żebra w odcinku lędźwiowym kręgosłupa. Dzieje się to w styczniu 2020 roku. Traci całą wiosnę i lato ubiegłego roku - wraca do gry w Pogoni dopiero w październiku. Przed Bożym Narodzeniem czaruje, a Pogoń z nastolatkiem w składzie wygrywa cztery mecze z rzędu. W styczniu przychodzi kontuzja zginacza kolana, jednak tym razem przerwa trwa krótko. Na początku marca utalentowany pomocnik dowiaduje się, że Paulo Sousa bierze go pod uwagę w kontekście Mundialu 2022!

Gdyby Kozłowski zadebiutował w marcowym meczu z Węgrami, miałby 17 lat i 160 dni. A to oznacza, że stałby się drugim najmłodszych piłkarzem w historii Biało-Czerwonych. Tylko Włodzimierz Lubański był młodszy. Napastnik Górnika Zabrze zadebiutował z Orłem na piersi, mając 16 lat i 188 dni. Drugi na liście jest Marek Saganowski – 17 lat i 183 dni, trzeci Wacław Sąsiadek – 17 lat i 227 dni. Całkiem niedawno Waldemar Fornalik umożliwił debiut czwartego na liście wszechczasów pod względem młodości – Mariusza Stępińskiego. Gdy w 2013 roku ten napastnik debiutował, to liczył 17 lat i 266 dni. Przebił tym samym legendę przedwojennego futbolu, Ernesta Wilimowskiego, który w debiutanckim meczu liczył 17 lat i 332 dni.

Debiut Kozłowskiego – choćby i w meczu z Andorą - byłby na wyrost? W tych kategoriach bym tego nie rozpatrywał. Warto dawać szansę. Ktoś wypłynie, ktoś inny zginie. Dla kogoś stanowi to niezwykły impuls, a drugiemu szumi w głowie. Tak czy inaczej drogi życiowe są pokrętne. Los nie oszczędza także idoli i zawodników, którzy mają wielkie ambicje. Przykładem Włodek Lubański. Osiągnął wiele, ale... mógł więcej. Jest finalistą Pucharu Zdobywców Pucharów, złotym medalistą Igrzysk Olimpijskich, uczestnikiem Mundialu 1978. Tyle, że naprawdę mógł osiągnąć znacznie więcej, a na przeszkodzie stanął pech. Pytanie, co by było, gdyby nie paskudna kontuzja kolana odniesiona w walce o Mundial 1974. Lubański był jednym z bohaterów starcia z Anglią w Chorzowie. Wbił efektownego gola na 2:0. Jednak w tym spotkaniu – po ataku Leslie McFarlanda – został zniesiony do karetki z urazem kolana. Kolano zostało źle zoperowane. Konieczny był kolejny zabieg. Lubański stracił nie miesiące, a lata! Wrócił do kadry dopiero jesienią 1976 roku – już za kadencji Jacka Gmocha. Sam Włodek opowiadał mi: „Udało mi się wyjechać na Zachód, ba – znowu zaistnieć w kadrze... Prawda jest taka, że dalej byłem bardzo dobrym napastnikiem, ale już nigdy tak dobrym, jak przed kontuzją”.

Z kolei Saganowski miał ciężki wypadek motocyklowy. Też pojawia się pytanie, jak potoczyłaby się ta kariera? Marek osiągnął wiele, a mógł... jeszcze więcej. Na razie ciągle piszą swoje historie inni, którzy debiutowali za młodu, jak Arkadiusz Milik (18 lat i 227 dni), Bartosz Kapustka (18 lat i 258 dni). Historia Andrzeja Iwana (18 lat i 208 dni) – najmłodszego polskiego uczestnika Mundialu – też była pełna zakrętów...

Wróćmy do powołań Paulo Sousy. Sam debiut Kozłowskiego to byłoby wstęp do czegoś wielkiego. Takie proroctwo kariery, która mogłaby się wryć w historię Biało-Czerwonych. Dla mnie już samo wysłanie powołania przez Paulo Sousę, gdzieś tyleż odnosi się do możliwości Kozłowskiego, co do myślenia Portugalczyka. „Trener nie może się bać” – powiedział Kazimierz Górski w wywiadzie, który przeprowadziliśmy wspólnie z Marianem Kmitą z legendarnym trenerem w jego mieszkaniu przy ulicy Madalińskiego. „Trener nie może się bać” – niech to będzie motto kadencji Paulo Sousy. Inaczej trudno myśleć o wyjeździe na Mundial, gdzie zagoszczą 32 zespoły z całego świata, ale tylko 13 z Europy...

___________________________________________

tekst ukazał się również w nr10 tygodnika PiłkaNożna

Roman Kołtoń