Subskrybuj
Ekstraklasa

#NoToPoKolejce - 21/22 - Kolejka #14 - Najlepszą obroną jest...

2021-11-10

Sezon 2021/22 mija mi jakoś szybciej niż poprzednie. Może dlatego, że przy poprzednich nie sprawdzałem tak często jak duży ich fragment mamy już za sobą. Tymczasem w obecnym zdarza mi się to dość regularnie (bo jakoś trzeba te felietony rozpoczynać, ;)) - a zatem... Mili Państwo - za nami 40% bieżących rozgrywek Ekstraklasy! Konia z rzędem temu, kto przed ich rozpoczęciem obstawiałby, że w tym punkcie podium okupowały będą Lech, Legia i Pogoń, na ex-aequo trzeci Raków coraz mocniej naciskał będzie Radomiak, jedynym zespołem spoza top-5 bez porażki w ostatnich 5 spotkaniach będzie Stal Mielec, a Legia zajmowała będzie przedostatnią lokatę, wciśnięta w strefie spadkowej między Łęczną a Wartę. Dziwne dni nastały. The end is nigh!

No dobra, nie brnijmy w to dalej - bo w powietrzu wisi rozkręcenie przeze mnie kolosalnej analizy porównawczej między tym sezonem a poprzednimi, której ani nie zmieszczę w przyjęte w założeniach ramy, ani nie dokończę :) Zerknijmy więc na nieco bardziej "przyziemne" i mierzalne kwestie statystyczne. Zastanawiałem się ostatnio o jakim aspekcie jeszcze konkretniej nie mówiłem - i wygląda na to, że niezbyt mocno zajmowałem się defensywą. Defensywą, którą zgodnie z piłkarskim porzekadłem "zdobywa się mistrzostwa" (w przeciwieństwie do ofensywy, którą "wygrywa się mecze"). Swoją drogą - ciekawe, czy kiedyś ktoś podjął się statystycznej weryfikacji tego powiedzenia - brzmi jak wyzwanie :) Ale znów - skupmy się na "tu i teraz".

Zdaniem InStat - najlepszą defensywę w lidze ma zapewne Lech Poznań. Średnia "spodziewanych bramek straconych" na mecz dla ekipy Kolejorza do zaledwie 1,06. Również trzecie miejsce w tej klasyfikacji jest dość "logiczne" - zajmuje je bowiem Pogoń Szczecin (1,25), która po nieszczególnym starcie sezonu szybko wyszła na prostą i mocno "napiera na lidera", mając Lecha i Lechię w zasięgu 3 punktów. Znacznie bardziej "niespodziewanie" jest jednak na lokatach numer dwa i cztery. Drugą najlepszą defensywę Ekstraklasy w trwającym sezonie ma bowiem Cracovia (1,2 "spodziewanej bramki straconej" na mecz), a czwartą Zabrzański Górnik (1,28). Ciekawe, prawda?

Jeszcze ciekawiej robi się, gdy w kwestii traconych bramek porównamy przytoczone wartości "spodziewane" z wartościami "faktycznymi". I tak Lech traci realnie 0,57 bramki na mecz - czyli nie dość, że ma najlepszy wynik "spodziewany", to jeszcze śrubuje go "realnym", co oznacza że w kluczowym momencie napastnikom rywala miękną kolana albo fantastyczną interwencją ratuje Kolejorza golkiper (1,06 - 0,57 = 0,49; Lecha cechuje 0,49 "cudownie uratowanej bramki, którą powinien stracić a nie stracił" na mecz). Podobnie rzecz się ma w wypadku Pogoni - Portowcy realnie tracą 0,71 gola per spotkanie, co w zestawieniu z i tak bardzo dobrą wartością spodziewaną daje 0,54 "cudownie uratowanej bramki". Na drugim - i znacznie bardziej ponurym - krańcu tęczy jest natomiast Cracovia. 1,57 bramki "realnie straconej" per spotkanie przy 1,2 "spodziewanej straconej" oznacza, że w każdym meczu Pasy tracą o 0,37 bramki więcej, niż sugerowałaby logika. Mam przeczucie, że niejednokrotnie były to gole decydujące o wyniku - nietrudno o to bowiem przy "tegosezonowych" 5 remisach oraz 3 porażkach różnicą jednego trafienia. Pomijając już dyskusje o tym jak efektowny jest styl gry Cracovii (a raczej jak bardzo efektowny nie jest) - na istotnym polu zabrakło tu również efektywności. Skutkiem w takiej sytuacji zwykle są ofiary - i nie inaczej było w tym wypadku...

Ciemne chmury, niepokojąco podobne do tych z których strzeliła błyskawica zrzucająca ze stanowiska trenera Probierza, można zaobserwować również nad wspomnianym powyżej Zabrzem. Cechujący się czwartą najlepszą defensywą w Ekstraklasie Górnik wygląda najbardziej "w normie" jeśli idzie o porównanie "straconych spodziewanych" z faktycznymi. 1,28 - 1,31 = -0,03, co można określić mianem "różnicy na poziomie błędu statystycznego". Innymi słowy - Górnik traci średnio tyle bramek per mecz, ile wynika z "InStatowej logiki" - czyli mało. I tutaj trenerowi Urbanowi należą się brawa. Problem w tym, że pod względem "bramek spodziewanych zdobytych" Górnik jest piątym najgorszym zespołem Ekstraklasy (1,35), z minimalną przewagą nad będącymi tuż za nim Stalą (1,33) i Piastem (1,31) - i tylko trochę powyżej wyraźnie najgorszych w tym aspekcie zespołów Warty (1,07) i Łęcznej (1,01). A dodać trzeba, że "realnie" Górnik wygląda w ofensywie jeszcze gorzej, zdobywając zaledwie 1.08 bramki na mecz. Nie sposób nie zauważyć, że mówimy tu o ekipie atakującej w optymalnym zestawieniu tercetem Podolski - Jimenez - Nowak, którego "na papierze" zazdrościć Górnikowi powinna niemal cała Ekstraklasa, jeden z elementów którego (do wyboru) na 100% chciałby dla siebie wyrwać dokładnie każdy z rodzimych klubów. Póki co ofiarą takiego stanu rzeczy padł dyrektor sportowy, Artur Płatek. Krzesłem trenera Zabrzan również jednak bez wątpienia targa już tęgi wiatr, przez co nadchodzące "poreprezentacyjne" starcie Górnika z Legią nabiera jeszcze większej rangi niż zazwyczaj.

Wróćmy jednak do meritum, czyli dyskutowanej defensywy. Równe (a może i większe) zainteresowanie, co "kto najlepszy?", budzi zwykle w takich zestawieniach pytanie "kto najgorszy?". Na koniec rzućmy więc okiem... na koniec ;) listy najszczelniejszych Ekstraklasowych linii defensywy zdaniem InStata. W 75% zawartość "ogona" tej klasyfikacji zgadza się z ligową tabelą (choć w nieco innej kolejności). Zdecydowanie najgorzej wygląda Termalica, która "spodziewanie" powinna tracić 1,96 gola na mecz (gdy faktycznie traci 1,69). Drugą najgorszą obroną charakteryzuje się... Legia Warszawa. 1,84 "spodziewanej bramki straconej" to wynik absolutnie fatalny - i jestem gotów iść o zakład, że kategorycznie najgorszy w historii InStatowych pomiarów dla tej ekipy (realnie: 1,83 straconej na mecz, więc nie jest to wynik nieprawdopodobnego pecha, tylko "what you see is what you get" w najczystszej postaci). Trzecia od końca jest Łęczna (1,8), którą cechuje wielki niefart połączony z fatalnymi interwencjami bramkarza i defensywy (realnie: 2,21 straconej bramki per mecz, 0,41 więcej niż spodziewanej!). Zespołem, który wymyka się "spodziewaniu" jest natomiast Warta Poznań. Zespół ten ma 1,73 spodziewanej bramki straconej per mecz, co nie jest wynikiem dobrym, ale i tak lokuje go na ósmej pozycji od końca pod tym względem, czyli znacznie lepiej niż pozycja Warty w tabeli. Realnie Warta traci zaledwie 1,21 gola na spotkanie, czyli "cudownie ratuje" aż 0,52 bramki per mecz - trochę więcej niż Lech, minimalnie mniej niż Pogoń! Wyraźnie pokazuje to, że problemem Warciarzy nie jest obrona (a nawet jeśli bywa, to sprzyja im los lub "ratunkowe" umiejętności). Tak jak pisałem powyżej - zespół ten ma drugi najgorszy "spodziewany" atak w Ekstraklasie (przypomnę: 1,07 spodziewanej bramki zdobytej na mecz), a realnie jest jeszcze gorzej - zaledwie 0,64 trafienia per spotkanie, DRAMAT!

Trzeba chyba zweryfikować przytoczone przeze mnie bliżej wstępu piłkarskie porzekadło. Atakiem wygrywa się spotkania. Obroną zdobywa się mistrzostwa. Całkowitym brakiem ataku można jednak załatwić sobie spadek z ligi - nawet, jeśli obrona działa prima sort... 

Marcin Matuszewski