Subskrybuj
Ekstraklasa

"Odwróćcie tabelę, Wisła na czele"

2019-11-09

W sobotni wieczór Wisła Kraków uległa wracającej do coraz lepszej piłki Arce Gdynia na własnym stadionie 0-1. Był to już 7 (licząc z porażką w Pucharze Polski 8) przegrany z rzędu mecz „Białej Gwiazdy”. Drużyna z meczu na mecz gra coraz gorzej i na dobre zadomowiła się już w strefie spadkowej. Jednak jej trener Maciej Stolarczyk nadal jak mantrę powtarza frazesy o walce w każdym kolejnym meczu, z których nie wynika właściwie nic. Dodatkowo twierdzi, że tylko wspólnie mogą wyjść z tej tragicznej sytuacji, a sam trener nie zamierza rezygnować ze stanowiska. Więcej, Stolarczyk nie bierze pod uwagę zwolnienia i zastąpienia go kimś innym. Czy przy obecnej kadrze i aktualnym szkoleniowcu Wiślacy są w stanie „wyjść spod topora” i zacząć marsz w górę tabeli?

Never ending story...

O Miśku, Marzenie S. i Damianie D., komediodramacie z Vanna Ly, a także działalności grupy ratunkowej na czele z Jarosławem Królewskim, Tomaszem Jażdżyńskim i Jakubem Błaszczykowskim powiedziano już chyba wszystko. Warto więc zająć się teraźniejszością. Zwłaszcza że prezes Wisły Piotr Obidziński od jakiegoś czasu powtarza, że ewentualny spadek do I ligi oznacza upadek Wisły w obecnej formie. Czyli najprawdopodobniej odbudowę zespołu od IV ligi. Pytanie tylko, czy nie szkoda zaangażowania tylu osób (poza wymienioną czwórką, chociażby Bogusław Leśniodorski)? Czy nie warto, zrobić wszystkiego co się da, żeby Wisła się utrzymała? Warto, tylko jakie działania trzeba podjąć, żeby uratować dużą ligową piłkę przy Reymonta?

Prawdziwy sternik w innej Wiśle?

Skupiając się na kwestiach sportowych, zacząć trzeba od elementu, który zmienić najprościej. Kibice krakowskiego klubu coraz głośniej domagają się dymisji trenera Macieja Stolarczyka. Czy słusznie? Niewątpliwie coś się w formule współpracy szkoleniowca z drużyną wypaliło. Można odnieść wrażenie, że po odejściu II trenera Radosława Sobolewskiego Wisła całkowicie się posypała. Jest to jednak dla mnie duże uproszczenie i nadużycie. W pewnym stopniu też zbieg okoliczności. Rewelacyjny początek Sobolewskiego w Płocku mógł dać takie właśnie wrażenie, że to on był prawdziwym szkoleniowcem. Abstrahując jednak od tego wątku, Stolarczyk ewidentnie się pogubił. Podejmuje dziwne decyzje personalne (np. Rafał Boguski na prawej obronie, nominalny prawy obrońca reprezentant u-20 Serafin Szota na ławce), czy udziela wypowiedzi bagatelizujących dramatyczną postawę jego drużyny w ostatnich meczach. Jedną z możliwości jest próba pobudzenia zespołu, zwalniając obecnego szkoleniowca i licząc na „efekt nowej miotły”. Pytanie zasadnicze brzmi jednak kto, przy ogromnych problemach finansowych Wisły mógłby realnie pomóc drużynie poprawić grę, a przede wszystkim wyniki?

Kto następny? 

Analizując polski rynek aktualnie bezrobotnych trenerów, na pewno nie byłby to łatwy wybór. Spora część wolnych w tym momencie szkoleniowców pracowała już kiedyś przy Reymonta. Darujmy sobie może odgrzewanie po raz 248 kandydatury Franciszka Smudy czy Henryka Kasperczaka. Adam Nawałka mógłby ewentualnie podjąć się tego zadania hmm… z „nudów”? Może dla ambicjonalnego odbudowania się po słabym końcu w Reprezentacji i kompromitacji w Lechu? Nie chcę mi się jednak wierzyć, żeby zgodził się na pensję, którą Wisła byłaby mu w obecnej sytuacji zaoferować. Z bardziej znanych nazwisk dostępni są jeszcze, chociażby Jacek Zieliński, Mariusz Rumak, Maciej Bartoszek czy Artur Skowronek. Czy któryś z tych specjalistów daje swoją dotychczasową przygodą trenerską natychmiastową gwarancję poprawy wyników? Raczej nie. Ja zupełnie subiektywnie postawiłbym na tego ostatniego, ponieważ jest to młody szkoleniowiec z już sporym doświadczeniem i niemałym potencjałem. Jednak równie dobrze mógłby to być „strzał w 10”, albo trafienie kulą w płot. Tylko że brak jakiegokolwiek ryzyka i czekanie przez władzę Wisły na nagłe przebudzenie się ekipy pod wodzą Stolarczyka, prawdopodobnie wcale nie jest bezpieczniejszą opcją.

Braki kadrowe doskwierają  

Jednak żeby aż tak nie znęcać się nad trenerem, który jednak niewątpliwie ma swoje zasługi w najnowszej (dość jednak specyficznej) historii klubu, warto jeszcze przez chwilę pochylić się nad kadrą krakowskiego zespołu. Weterani tacy jak Paweł Brożek, Rafał Boguski czy Marcin Wasilewski sami nie są już w stanie pociągnąć tego wózka. Notorycznie kontuzjowani i przesiadujący ciągle w gabinetach lekarskich Vullnet Basha i Vukan Savicevic raczej też nie. Letnie transfery niestety trzeba ocenić dość średnio. Piłkarze tacy jak Rafał Janicki, David Niepsuj, Lukas Klemenz czy Chuca zagrają jeden niezły mecz na 10 słabych, a „młodzi gniewni” czyli Przemysław Zdybowicz czy Damian Pawłowski to chyba (a raczej na pewno) jeszcze nie poziom Ekstraklasy. Prezes Obidziński twierdzi, że trzyma w skarpecie zabezpieczone pieniądze na zimowe transfery, jeśli okażą się one koniecznością. Na razie wygląda na to, że są niezbędne. Przy poziomie wyrównania naszej ligi, wystarczy tak naprawdę kilka niezłych meczów, żeby z takiego miejsca 14 awansować na 9. Albo nawet wyżej. Tylko te dobre mecze kiedyś w końcu trzeba zacząć grać.

Do dzieła

Podsumowując, mimo dramatycznej ostatnio passy krakowian wszystko jeszcze da się uratować. Moim zdaniem zaryzykowanie z innym trenerem i przede wszystkim jakościowe wzmocnienie kadry zimą, może dać rezultat w postaci utrzymania się w Ekstraklasie. Czyli tak naprawdę istnienia drużyny na poziomie centralnym. Po tych wszystkich zawirowaniach w zimie, po akcjach kibiców, wreszcie biorąc pod uwagę historię, tradycję i zasługi Wisły Kraków dla polskiej piłki, chyba warto? Chyba nawet na pewno, trzeba tylko zacząć działać!

Mateusz Dziubiński