Subskrybuj
Ligi Zagraniczne

Ostatnie (?) tango Mourinho

2019-11-20

Kiedy my wczoraj byliśmy zajęci oglądaniem ostatniego meczu naszej kadry w eliminacjach do Euro 2020, w Anglii jak grom z jasnego nieba buchnęła informacja u zwolnieniu Mauricio Pochettino z Tottenhamu. Nie zdążyliśmy wstać, a już szefostwo Kogutów zdążyło jeszcze raz wprawić nas w osłupienie: nowym trenerem Spurs został... Jose Mourinho. Okej, wyniki klubu z północnego Londynu są w tym sezonie bardzo rozczarowujące. Okej, kilku zawodników zaczęło grać bardziej na poziomie Phila Jonesa niż Virgila Van Dijk’a. Okej, przydarzyła się kompromitacja z Bayernem 2:7 na własnym stadionie. Tylko czy rzeczywiście zwolnienie Argentyńczyka jest lekarstwem na problemy Tottenhamu?

Geneza 

Cofnijmy się w czasie. Jest maj 2014, na White Hart Lane trafia były już trener Southampton, który ze Świętymi wykręcił najlepszy wynik w lidze od dekady, ogrywając Manchester City, Liverpool i Chelsea. Tym samym zostaje dziesiątym (!) trenerem Spurs w ciągu 13 lat. Zgadza się, w poprzednich sezonach Tottenham nie notuje złych wyników, ale bardziej niż od trenera i drużyny zależy to od fenomenalnego w tamtych latach Garetha Bale’a, który latem rok wcześniej za rekordowe wtedy pieniądze przeniósł się na Santiago Bernabeu. Były trener Espanyolu od razu wziął się do roboty: latem 2014 do Londynu trafiają Dele Alli (za zawrotne 5 milionów Euro z MK Dons), Eric Dier czy Ben Davies, a i tak wynik finansowy Totków tamtego lata to +10 milionów €. Bramkami za zaufanie odwdzięcza się Harry Kane (31 bramek we wszystkich rozgrywkach), a Spurs poza zajęciem 5 miejsca w lidze zaliczają także finał Pucharu Ligi. Kolejnego lata przychodzą obecnie topowy skrzydłowy światowego futbolu Heung-min Son, Alderweireld i Trippier, a dzięki sprzedażom niepotrzebnych zawodników Daniel Levy znowu liczy zyski w kasie. Tottenham w elektryzującej piłkarski świat walce o ligowy tytuł ulega Leicester, ale najważniejsze jest to, że Koguty po kilku latach przerwy znowu będą grać w Lidze Mistrzów. Może nie odnoszą w niej sukcesu (odpada w fazie grupowej), ale wciąż pną się w górę w ligowej tabeli, zdobywając Wicemistrzostwo Anglii. Kolejny sezon to znów sukcesy, bo oprócz utrzymania się na pudle w kraju dochodzi, po wyprzedzeniu Realu Madryt (późniejszego triumfatora) w grupie, awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, w której Spurs po wyrównanym dwumeczu odpadają z Juventusem. Argentyński coach konsekwentnie buduje drużynę do sezonu 2018/2019, w którym Londyńczycy odnoszą największy sukces w historii klubu - awans do finału Ligi Mistrzów UEFA.

Rok chwały i remontady 

Co to był za sezon... fatalna pierwsza połowa fazy grupowej, porażki z Interem Mediolan i FC Barceloną oraz remis z PSV Eindhoven, przez co przez większość ekspertów i fanów Koguty w tej edycji są już skreślone. Jednak wtedy Mauricio dowodzi pierwszą remontadą: wygrane z PSV i Interem oraz remis z Barceloną przy remisie Włochów i Holendrów dają rzutem na taśmę awans Tottenhamowi do 1/8 finału UCL (identyczna różnica bramek co zespół z Mediolanu). Po spokojnym ograniu Borussii Dortmund (4-0 w dwumeczu) nadchodzi ćwierćfinał z Manchesterem City, który był zdecydowanym faworytem tego pojedynku. Wygrana 1:0 i zwycięska porażka 3:4 na Etihad Stadium dały awans do półfinału rozgrywek, a tam... słowa to za mało żeby to opisać. Na 45 minut przed końcem rewanżowego meczu w Amsterdamie Ajax prowadził w dwumeczu 3:0, mając wszystko pod kontrolą i przymierzając się już do finału z Liverpoolem. I wtedy wchodzi on, cały na zielono/błękitno/turkusowo. Lucas Moura, niedoceniany skrzydłowy, zazwyczaj wchodzący z ławki joker grający w pierwszym składzie tylko przez kontuzję Harry’ego Kane’a zapakował Holendrom 3 bramki, każdą z teoretycznie słabszej, lewej nogi i Tottenham po raz pierwszy w historii jechał na finał najbardziej elitarnych rozgrywek na świecie. Tam co prawda uległ fenomenalnej maszynie Jurgena Kloppa, ale to i tak niesamowity jak na ten klub rezultat. Tym bardziej należy docenić wkład Pochettino w ten sukces, bo latem poprzedzającym rozgrywki... nie dostał ANI JEDNEGO wzmocnienia składu. Podczas gdy Klopp kupił za 62 miliony Euro najlepszego bramkarza tamtych rozgrywek, Allisona i najlepszego stopera świata Virgila Van Dijka za 85 milionów €, Argentyńczyk bazował na piłkarzach, których sam wcześniej ściągał za drobne pieniądze i tworzył z nich gwiazdy światowego formatu.

Trwający marazm 

Ten sezon jednak w wykonaniu Tottenhamu wygląda tragicznie, i tylko dlatego można choć trochę rozumieć zwolnienie byłego już trenera Spurs. W Champions League co prawda udało się dwukrotnie rozbić Crveną Zvezdę (5:0 i 4:0), ale najpierw wstydliwy remis w Pireusie, a tym bardziej kompromitacja 2:7 z Bawarczykami chluby nie przynoszą. Nie pomagają wyniki w lidze - dopiero 14 miejsce w ligowej tabeli, zaledwie 3 wygrane w 12 kolejkach, porażki między innymi z Newcastle i Brighton. Dodajemy do tego odpadnięcie z Pucharu Ligi Angielskiej z Colchester City i gołym okiem widzimy, że na razie Koguty zdecydowanie dołują, a do tego w kuluarach coraz głośniej mówi się o chęci opuszczenia Londynu kluczowych zawodników klubu.

Całokształt pracy 

Ja jednak ze zwolnieniem Pochettino nie zgadzam się ani trochę. Ten człowiek wyniósł Spurs na kompletnie inny poziom, to już nie jest zespół, który ociera się o udział w Lidze Europy i czasem może przypadkowo urwać punkty Arsenalowi. Za kadencji tego trenera tylko Manchester City kwalifikował się częściej do Ligi Mistrzów (5/5 awansów), a Tottenham wykręcał dużo lepsze wyniki niż Manchester United (4 awanse Londyńczyków wobec 2 awansów Czerwonych Diabłów), a także od odwiecznego rywala, Arsenalu (także o 2). To Pochettino jest człowiekiem, który zburzył porządek Big 4 na Wyspach, dając jasny sygnał, że mimo różnic finansowych można spokojnie i regularnie ogrywać największych. Do tego zbudował zespół stworzony z zawodników, których chciałby mieć prawie każdy trener w Europie. I czy ściąganie na jego miejsce człowieka, który słynie z arogancji i buty, a ostatnie sukcesy osiągał w 2010 roku to taki dobry pomysł?

Pasmo porażek 

Mourinho zdobywając tryplet z Interem stworzył historię, fakt. Tylko że od tej pory jego wyniki są dalekie od oczekiwań. „The Special One” po przygodzie w Mediolanie przeniósł się do Madrytu, gdzie - w porządku - zdobył Mistrzostwo, grał regularnie w półfinale Champions League, ale zabrakło triumfu w tych rozgrywkach, co Realowi dał dopiero Ancelotti, a sukcesy klubu zmultiplikował Zidane. Historia powtórzyła się w Londynie - w drugim sezonie zdobył Mistrzostwo Anglii, ale z Champions League odpadł już w 1/8 finału. Trochę zmieniło się w Manchesterze, bo z Czerwonymi Diabłami wygrał europejski puchar tyle, że nie była to Liga Mistrzów, a... Liga Europy. Trochę mało, jak na najbardziej utytułowany angielski klub. Do tego blamaż w lidze, dopiero 6 miejsce. W drugim sezonie przyszło wicemistrzostwo ze stratą aż 19 punktów do lokalnego rywala, a z Ligi Mistrzów odpadł w 1/8 z... Sevillą. W grudniu kolejnego sezonu został zwolniony.

Czemu się nie uda?

Czemu jestem tak sceptyczny wobec przyjścia na TH Stadium - w oczach wielu - wybitnego trenera? Po pierwsze Jose nie daje stabilizacji, w żadnym klubie nie pracował tak długo, jak Pochettino w Tottenhamie. Ba, on nigdzie nie wytrzymał dłużej niż 3 sezony, podczas gdy Mauricio był w trakcie szóstego sezonu, kiedy wczoraj został zwolniony. Po drugie, to jest trener wypalony. Metody, które dawały sukces w Porto i Interze są już passe, co szczególnie widoczne będzie w Premier League, kiedy porównamy go z wiecznie uśmiechniętym Kloppem, pogodnym Guardiolą albo wspomnimy Ranieriego, który zabierał piłkarzy na pizzę. Po trzecie, popatrzmy jakich piłkarzy i za jakie pieniądze Mourinho dostawał w poprzednich klubach. W samym United za jego kadencji pobito rekord transferowy, wydając 125’000’000€ za Pogbę. To tyle, ile Koguty wydały łącznie na 3 najdroższe transfery w historii klubu. Po czwarte, jego charakter. Drużyna po raz pierwszy od lat jest w tak poważnym kryzysie, a nad grupą zawodników, którzy w większości grają ze sobą już bardzo długo pieczę przejmuje człowiek, który szatnie zazwyczaj łamał, a nie jednoczył. I w końcu ostatnie - taktyka. Przy takim potencjale ofensywnym jego taktyka na „parkowanie autobusu” to samobójstwo, bo nie dość, że obrzydzi futbol kibicom Spurs to na pewno ułatwi decyzje o odejściu Eriksenowi, a nie wiadomo jak zareagują Son, Dele Alli, Kane czy Lucas Moura.

No chyba, że jednak...

A gdzie jest szansa? Bo to może być złoty strzał. Mourinho jest przyparty do ściany - jeśli nie wyjdzie mu w Londynie, będzie musiał na stałe zająć się pracą w telewizji. I być może właśnie teraz, po raz pierwszy stojąc w obliczu takiej sytuacji przypomni sobie, jakie metody uskuteczniał w Porto i Interze. Jak w innej dzielnicy stolicy Anglii, na Stamford Bridge Terry, Drogba i Lampard płakali, gdy odchodził po raz pierwszy, jak Samuel Eto’o w Interze widział w nim Boga Futbolu. To wciąż jest człowiek, którego parcie na trofea inspirowały piłkarzy najwyższej jakości. Może jego magia znów zadziała, a piłkarze pójdą za nim w ogień. Może zamiast głaskania potrzebują terapii szokowej. Może zobaczą we współpracy z nim szansę na życiowy sukces, na zdobycie w końcu poważnego trofeum. Może uwierzą w to tak mocno, że nawet Eriksen stwierdzi, że te fish and chips nie są takie złe i w sumie to ta paella w Madrycie nie smakuje tak dobrze. Czy tak będzie? Nie wiem. Ale życzę jak najlepiej.

Robert Walkiewicz