Subskrybuj
Ligi Zagraniczne

Polski środek pomocy na podbój Serie A. Z jakim skutkiem?

2019-11-23

Szymona Żurkowskiego, Patryka Dziczka i Filipa Jagiełłe łączy bardzo wiele. Podobna pozycja, podobny wiek (Dziczek rok młodszy od dwóch pozostałych), nawet gra dla klubów ze Śląska (choć Jagiełło z tego Dolnego). Wszyscy trzej pojechali do Włoch prawie w tym samym czasie. Niestety łączy ich też przede wszystkim to, że jak na razie furory w swoich zespołach nie zrobili. Dzielą ich chyba jednak perspektywy rozwoju i szanse na grę. Przeanalizujmy więc bardziej szczegółowo ich sytuacje i pozycje w swoich zespołach

Późny transfer, wypożyczenie, kontuzja

Zacznijmy od Patryka Dziczka, bo jego sytuacja jest zdecydowanie najbardziej skomplikowana. 21-letni pomocnik, który dzięki sensacyjnemu Mistrzostwu Polski dla Piasta i wygraniu Nagrody Młodzieżowca Sezonu 2018/2019 w Ekstraklasie od początku letniego okna transferowego budził duże zainteresowanie zagranicznych klubów. Piast nie chciał go jednak sprzedawać przed rozpoczęciem walki o Ligę Mistrzów, a później o Ligę Europy. Jak to się skończyło, oczywiście wszyscy wiemy, ale przyblokowało to szybszy zagraniczny transfer Dziczka. Gdy wydawało się, że młody pomocnik zostanie już w Gliwicach przynajmniej do zimy, dość niespodziewanie do gry włączyło się Lazio Rzym. Szybki transfer, ale i równie szybkie natychmiastowe wypożyczenie do średniaka Serie B, Salernitany (notabene na zesłanie z Genoi poszedł tam też Paweł Jaroszyński). Wydawało się, że najlepszy młodzieżowiec PKO BP Ekstraklasy, podstawowy zawodnik Reprezentacji u21 miejsce w podstawowej 11 średniego włoskiego drugoligowca powinien mieć „od kopa”. Otóż niekoniecznie.

Już po miesięcznym pobycie Dziczka w klubie szkoleniowiec jego zespołu Gian Piero Ventura (tak ten, który nie awansował z Reprezentacją Włoch do Mundialu w Rosji) powiedział: „Ma jeszcze czas na naukę. Nie spieszymy się, czekamy, aż zrozumie założenia i sposób, w jakim gramy”. Tak więc pisząc możliwie najłagodniej: po prostu nie ogarniał taktyki i najwyraźniej nie oczarował swoimi umiejętnościami doświadczonego szkoleniowca. A jak już Ventura postanowił mu zaufać (może wreszcie zrozumiał sposób, w jaki grała Salernitana), to na przedmeczowej rozgrzewce doznał poważnej kontuzji. Można powiedzieć, że pech, można, że złe przygotowanie fizyczne, efekt jest jednak taki jaki jest. Szczęście w nieszczęściu, że na początku mówiono o pół roku pauzy i nawet końcu sezonu, a aktualna diagnoza jest taka, że przerwa w treningach Dziczka wyniesie niewiele ponad miesiąc. Tak czy siak znowu były zawodnik Piasta będzie musiał od początku walczyć o miejsce w składzie swojego zespołu. Miejmy jednak nadzieje, że to tylko złe miłego początki.

Profesjonalne przygotowanie do wyjazdu

Zupełnie w inny sposób niż Patryka Dziczka do Lazio został za to przeprowadzony transfer Szymona Żurkowskiego z Górnika Zabrze do Fiorentiny. Młody pomocnik, który uchodził za największy talent z całej omawianej tu trójki, podpisał kontrakt z byłym zespołem Artura Boruca czy Jakuba Błaszczykowskiego (a oczywiście aktualnym Bartłomieja Drągowskiego) już w styczniu. Sam jednak chciał pozostać jeszcze pół roku w Zabrzu, żeby jak najlepiej przygotować się do Mistrzostw Europy u-21, które miały zostać rozegrane w czerwcu we Włoszech. Uczył się języka włoskiego, oswajał z myślą o wyjeździe. Był niesamowicie butny i pewny siebie. Po Młodzieżowym Euro udzielił nawet wywiadu florenckiej gazecie „La Nazione”, w której przechwalał się, że chciał go sam Juventus. Pytanie więc, co Żurkowski robiłby w drużynie Maurizzio Sarriego skoro w przeciętnej obecnie Fiorentinie ogrzewa krzesełka na ławce rezerwowych? A też zaznaczmy, że w Serie A na ławce może siedzieć nawet 12 zawodników! Jak na razie były pomocnik Górnika uzbierał we włoskiej najwyższej klasie rozgrywkowej zaledwie 10 minut w dwóch meczach. O tyle może to martwić, że w środku pomocy Fiorentiny nie ma wielkich nazwisk. Są solidne jak np. na tę chwilę 50-krotny reprezentant Chorwacji Milan Badeji, robiący coraz lepsze wrażenie Gaetano Castrovili, zmagający się z regresem formy Marco Benassi, czy reprezentant Chile Erick Pulgar. Tylko jeżeli Żurkowski chciałby zrobić karierę w Serie A, powinien w takim towarzystwie wywalczyć miejsce w podstawowym składzie. Lub postarać się uzbierać więcej minut niż 10 na aktualnie 1080 możliwych. Wydaje się więc, że jeżeli nie zmieni się to do stycznia, najlepszym rozwiązaniem dla 22-latka będzie wypożyczenie. Chyba najlepiej do Serie B (należy mieć nadzieję, że on w przeciwieństwie do Dziczka rozumiałby taktykę takiej drużyny). Chociaż według przecieków włoskiej prasy, Polak jest szykowany do podstawowego składu na niedzielny mecz z Hellasem Verona, ale czy to prawda przekonamy się w niedzielę.

Transfer trochę na wyrost

Ostatnim z trójki środkowych pomocników, którzy dołączyli w tym roku do Serie A jest Filip Jagiełło. Jego transfer do Genoi dla mnie osobiście był dość zaskakujący. Co prawda w wieku 22 lat miał na swoim koncie aż 89 meczów i 5 bramek na poziomie Ekstraklasy, co jest niewątpliwie dobrym wynikiem, jednak dla mnie to gracz nie więcej niż solidny. Spodziewałem się tego, że w średniaku Serie A będzie mu ciężko się przebić i niestety się nie myliłem. Zagrał co prawda 19 minut w przegranym 5-1 meczu z Parmą. We włoskiej prasie zebrał za ten występ przyzwoite recenzje, tylko co z tego, jeśli po tym spotkaniu zwolniono trenera Aurelio Andreazzoliego, a nowy trener Thiago Motta w kolejnych 4 meczach nie dał mu zagrać ani minuty. Znowu więc można by powiedzieć o pechu, a jak dla mnie przypadku w tym nie ma. Co ciekawe sam Jagiełło w wywiadzie udzielonym po debiucie stwierdził, że gdyby patrzyć na umiejętności dawno by zadebiutował, ale ma za rywali doświadczonych piłkach jak Lasse Schoene czy Ivan Radovanovic. To niewątpliwie prawda, że są to piłkarscy wyjadacze tylko, że śmiem twierdzić, że gdyby Jagiełło był od nich piłkarsko lepszy, jak twierdzi między wierszami, dawno by już któregoś z nich ze składu wygryzł. Najwidoczniej jednak tak nie jest.

Za wcześnie wyjechali?

Podsumowując, młodym polskim środkowym pomocnikom na razie „podbój” Serie A idzie dość opornie. Gdyby zadać pytanie: dlaczego? Co poszło ( na ten moment) nie tak, odpowiedziałbym chyba dość prosto. Moim zdaniem to nie są po prostu piłkarze na Serie A. Największy potencjał z tej 3 ma według mnie niewątpliwie Szymon Żurkowski. Dlatego myślę, że on po jakimś wypożyczeniu, ma szanse na zrobienie największej kariery z wyżej wymienionych. Dziczek musi przede wszystkim wyleczyć kontuzję i spróbować powalczyć o miejsce w podstawowym składzie Salernitany. Jeżeli mu się to nie uda, obawiam się, że zacznie się jego powolny upadek (coś w stylu Bartosza Kapustki czy Jarosława Jacha). Za to Jagielle życzę oczywiście, jak najlepiej, jednak będę szczerze zdziwiony (oby mnie zaskoczył), jeżeli utrzyma się na poziomie Serie A w przeciągu roku, dwóch. Tylko że ogólnie patrząc już zbiorczo na całą trójkę, jedno nie jest dla mnie przypadkiem. Żaden z nich nie zadebiutował w dorosłej Reprezentacji (Żurkowski był tylko raz powołany). Absolutnie nie przekonują mnie argumenty, że byli bardziej potrzebni młodzieżówce Czesława Michniewicza. Gdyby prezentowali odpowiednio wysoki poziom, byliby pełnoprawnymi członkami kadry Brzęczka.

Tylko tak ogólnie transfery Żurkowskiego, Dziczka czy Jagiełły to chyba trochę znak czasów. Polacy mają dobrą markę w Serie A i sprowadza się ich tam teraz hurtowo. Nawet takich, którzy gwiazdami Ekstraklasy nigdy nie byli (idealnym przykładem jest Paweł Jaroszyński) Myślę, że jeszcze parę lat temu odeszli, by oni ze swoich klubów co najwyżej do Legii Warszawa (w porywach do jakiegoś Unionu Berlin czy innego Padebornu), a nie do średniaków Serie A. Mimo wszystko mam nadzieję, że się pomylę i Panowie jednak Serie A podbiją, a nie skończą jak wyżej wymienieni Kapustka czy Jach, albo tacy Rafał Wolski czy Michał Chraprek. Ale może taki Filip Jagiełło zagra w podstawowym składzie w pierwszym meczu na Euro, a ja będę wstydził się za swoje dzisiejsze słowa? Kto to wie. Przecież piłka (jak w sumie mówiąc patetyczniej całe życie) jest niesamowicie nieprzewidywalna. I oby zaskakiwała nas tylko w pozytywny sposób. 

Mateusz Dziubiński