Subskrybuj
Reprezentacja

Ponad ocean przeciętności wzniósł się on... Orzeł "Bielik"

2019-09-09

26 maja 2019 roku - Charlton Athletic podejmuje Sunderland w najważniejszym meczu sezonu League One. Sezonu, który - jak się później okazało - Krystian Bielik zwieńczył z ekipą "Red Robins" nie tylko awansem sportowym. Wówczas narodził się bowiem piłkarz, który pełniąc bardzo odpowiedzialną rolę na boisku, urósł mentalnie na tyle, by stać się liderem.

17 sierpnia 2019 roku - 21-latek z Konina debiutuje w barwach Derby County już nie tylko jako lider, ale również jako postać o uznanej marce, wielki talent i wirtuoz w skórze wojownika. 9 września 2019 - cała Polska widzi na własne oczy, że legendy dochodzące z angielskich ziem są prawdziwe. Krystian Bielik to ktoś, kto potrafi wznosić siebie i kolegów z zespołu na inny poziom. Poziom przeznaczony dla orłów.

"Świeżak" o mentalności Lewandowskiego

Niech nikogo nie zmyli ten pozytywny wstęp. On dotyczy wyłącznie pojedynczej jednostki, która w skali całości po prostu wyrastała ponad przeciętność, by nie powiedzieć (niekiedy) marność. "Marność nad marnościami i wszystko marność" - takim tytułem śmiało można by zamknąć wrześniowy rozdział naszej kadry, z którego - całe szczęście! - można wyciągnąć jeden pozytyw. I o ile jedna jaskółka zazwyczaj wiosny nie czyni, o tyle chyba jesteśmy pewni, że w meczu z Austrią narodził się nowy reprezentant Polski z krwi i kości. Z perspektywą na eliminacje do turnieju, sam turniej i lata po nim. Innymi słowy piłkarz, o którym w żadnym razie nie powiemy, że danie mu szansy jest stratą czasu. Wczoraj pełne 90 minut, pełnoprawny debiut z orzełkiem na piersi i murawie Stadionu Narodowego - lepszego wieczoru w Polsce Krystian Bielik nie mógł sobie wymarzyć.

Przechodząc do konkretów, warto Krystiana rzeczowo ocenić oraz odpowiednio ulokować na tle kolegów z linii pomocy. A więc... Co ważne, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów (a może w ogóle?) w koszulce reprezentacji Polski zobaczyliśmy defensywnego pomocnika z genem "dziesiątki". Bo obok wypełniania zadań defensywnych piłkarz Derby County potrafił zaszczepić element nieprzewidywalności i świeżości w fazie ofensywnej. Drybling, wyjście spod pressingu balansem ciała, próby prostopadłych podań... Ogółem wszystko pod znakiem słowa, które uwielbiamy: kreatywność. I choć nie wszystko Krystianowi wychodziło (szczególnie początek spotkania bardzo niemrawy), trzeba docenić fakt, że okoliczności debiutu go nie przeraziły. Bielik starał się być tym Bielikiem, który zachwyca w Championship, co tylko udowadnia, że mentalnie dorósł do reprezentowania seniorskiej kadry.

Liczby mówią "Bielik na plus!"

Zaglądając do statystyk, obraz tego, co widzieliśmy i na czym mogliśmy zawiesić oko, poniekąd zgadza się z suchymi liczbami. One mówią jasno: nasz defensywny pomocnik rozegrał naprawdę niezłe zawody. W skali ocen 3-6? 3+! Krystian zanotował w spotkaniu z Austrią 35 podań (85% celności) i cztery dryblingi (100% skuteczności). I co prawda brakowało w jego wykonaniu otwierających zagrań w kierunku chociażby Lewandowskiego, ale to zostawmy, ponieważ z tym cały zespół Jerzego Brzęczka miał ogromny problem. Na co natomiast warto zwrócić uwagę? Na szybkość działania. W porównaniu do Grzegorza Krychowiaka wychowanek Górnika Konin był o tempo żwawszy choćby w przyjmowaniu piłki, adresowaniu jej do partnerów, analizowaniu przestrzeni i wykorzystywaniu jej. Oczywiście w miarę możliwości, których Austriacy nie dawali zbyt wiele, ale jednak.

To, co rzucało się jeszcze w oczy, objawiało się przede wszystkim w braku kompleksów Bielika. Własna połowa boiska, rywal na plecach, brak (co ważne!) "napędzających akcję" opcji do gry - co robi Krystian? Drybling, przełamanie czytelnych schematów i dopiero wtedy posłanie piłki do lepiej ustawionego partnera. Cały Krystian Bielik w kilkusekundowej akcji. Inaczej mówiąc, profesura! I nawet mimo brutalnego faktu, że reprezentacja Austrii stawiała wręcz niemożliwe do sprostania warunki w środku pola, świeży kadrowicz notował naprawdę obiecujące liczby nawet w defensywie. 10 wygranych pojedynków (na 14), trzy udane odbiory (100%), po dwa udane przechwyty i wybiciazablokowany strzał. Spojrzenie na to wszystko przywołuje na myśl pozytywną wizję przyszłości, w której Grzegorz Krychowiak pełni rolę bardziej "fizyczną" (walczak, piłkarski buldog), a jego nowy kompan przejmuje pałeczkę pt. "kreowanie i rozgrywanie". Ich boiskowa współpraca z pewnością musiałaby najpierw ulec poprawie, ale poza tym wydaje się, że to środkowi pomocnicy o profilach na tyle różnych od siebie, że mogących się uzupełniać.

I żeby nie było tak kolorowo, warto przypomnieć sobie obrazki, w których zawodnik Lokomotivu Moskwa dyrygował Bielikiem w sposób bardzo żywiołowy. Bo gdy 21-latek znajdował się w nieco innej strefie niż powinien, "Krycha" nie szczędził gardła, żeby skorygować ustawienie swojego kolegi. Co więcej, nieraz w trakcie meczu można było odnieść wrażenie, że linia środkowa naszej reprezentacji jest albo za bierna, albo zbyt otwarta względem poczynań Austriaków. I tak rzeczywiście było, ale trudno winić za to dwóch, a co dopiero jednego piłkarza. Winny temu jest akurat cały zespół, ale wracając finalnie do Krystiana Bielika... Trzeba zadeklarować jasno: żądaliśmy go w kadrze Jerzego Brzęczka i dostaliśmy. Po czym wiemy, że na tę chwilę "świeżak" raczej wyzbył się swojej konkurencji (Linetty, Góralski, Klich). A przecież pamiętajmy, że w tym sezonie Championship nasz tytułowy bohater zagrał 314 minut na pozycji stopera, co oznacza, że selekcjoner ma do dyspozycji potencjalnego "cracka" na dwie pozycje. Priceless!

Kamil Warzocha