Subskrybuj
Wywiady

Prawda islandzkiego futbolu - Robert Błąkała dla PF

2020-04-29

Prawda Futbolu jest blisko polskich sportowców na całym świecie. Dziś porozmawiamy z Robertem Błąkałą, na co dzień grającym na Islandzkich boiskach. 

Opowiedz o sobie i swoich początkach piłkarskich.

Przygodę z piłką zacząłem w swojej rodzinnej miejscowości Rzezawa, okolice Bochni. Wtedy jeszcze w klubie LKS Rzezawianka, teraz już o nazwie Gosir Novi Rzezawa. Drużynę tą reprezentował każdy z moich starszych braci i taką ścieżką na pierwszy trening poszedłem nie tylko z zamiłowania do piłki ale też z tradycji rodzinnej, którą zaszczepił w nas Tata. Każdy z nas równocześnie z rozpoczęciem szkoły, rozpoczynał swoją drogę piłkarską idąc na pierwszy trening. Była to taka nasza rodzinna tradycja. Przygoda ta trwała bardzo krótko, bo zaraz stamtąd ściągnął mnie BKS Bochnia do swoich drużyn młodzieżowych, gdzie miałem okazje występować już na arenie makroregionu. Tak też zauważyła mnie Cracovia, która zaproponowała mi pierwszą umowę juniorską, oraz szkołę sportową, co jak na tamte czasy było czymś co dawało szanse na lepszy rozwój.

Jak trafiłeś na Islandię?

Na Islandię trafiłem trochę niespodziewanie, ponieważ generalnie po przygodzie z Kotwicą Kołobrzeg (kolejny klub, w którym zatrzymałem się na pewien czas w karierze) nie płacił mi należnych pieniędzy z tytułu kontraktu, stwierdziłem że futbol musi przejść na drugi plan. Ponieważ przyszłość po spadku z Kotwicą nie klarowała się za dobrze, postanowiłem otworzyć firmę i grać rekreacyjnie, bliżej domu, aby móc więcej czasu spędzać z rodziną. Jeszcze przed tą decyzja rozmawiałem z kilkoma bliskimi mi osobami, oraz trenerami, którzy namawiali mnie żebym nie kończył jeszcze definitywnie z piłką, między innymi też z Trenerem Markiem Dragoszem, który później pomógł mi znaleźć się na Islandii. W połowie sezonu gdy grałem w BKS Bochnia Trener Dragosz wspomniał, że jest temat Islandi który monitoruje Kamil Ryłka (trener bramkarzy z jednych drużyn w Norwegi). Wyjazd był dość nagły ponieważ bramkarz z jednej z drużyn, która awansowała na zaplecze pepsi ligi (zaplecze ekstraklasy) doznał poważnego urazu, który wykluczy go na resztę sezonu, przez co klub szuka bramkarza na już, ogranego i gotowego do gry w ligowym meczu za tydzień. Tak, dokładnie za tydzień! Tyle czasu miałem żeby polecieć, podpisać kontrakt i zagrać w pierwszym meczu na Islandii. Wtedy pomyślałem sobie, że to może być znak z góry, że faktycznie moja przygoda z piłką nie może się tak skończyć, tym bardziej, że po połowie sezonu w 4 lidze i skupieniu się też na innych rzeczach zaczęło mi brakować profesjonalnego sportu, a raczej presji i emocji, które są jego nieodzownym elementem. Tak też zdecydowałem się na wyjazd. 3 dni później miałem lot, po badaniach lekarskich podpisałem kontrakt i znalazłem się w klubie na Islandii. Czego naprawdę nie żałuje, bo najważniejsze, że mogę dalej robić to co lubię, nauczyłem się języka, zwiedzam świat i poznaję wielu wartościowych ludzi z różnych krajów.

Jak byś opisał Islandzki styl gry i treningu? Czy są zasadnicze różnice?

Jeżeli chodzi o Islandzki styl gry to jest bardzo fizyczny i nieprzewidywalny. Ja jako bramkarz mam sporo pracy na przedpolu, czuję, że bardzo poprawiłem odkąd gram na Islandii. Jeżeli chodzi o zawodników to w meczu jest sporo walki od pierwszej do ostatniej minuty przez co trzeba być zawsze wyczulonym. Jest coraz więcej zawodników z zagranicy co naprawdę podnosi poziom ligi. Dla porównania poziom inkasso, w którym będziemy występować w tym roku spokojnie jest na poziomie 2 ligi polskiej, a może i trochę wyżej. Natomiast jeśli chodzi o trening to mamy duży nacisk na małe gry w tygodniu. Dwa razy w tygodniu siłownia przed treningiem , mecz i po meczu na drugi dzień odnowa biologiczna. Mniej więcej tak wygląda nasz harmonogram w obecnej drużynie. Moim zdaniem jednak za mały nacisk jest kładziony na trening taktyczny na Islandi. Ja jako bramkarz oczywiście nigdy nie lubiłem treningów taktycznych, ale wiem, że jest to bardzo ważne w dzisiejszym futbolu. Jedną ciekawostką, która mnie tutaj bardzo zaskoczyła, jest też mentalność tutejszych ludzi związanych z piłka oraz jej środowiskiem. Jak wiadomo porażki w sporcie są nieuniknione. Tutaj po przegranym meczu ludzie są bardzo źli, mówią sobie szczerze co myślą ale gdy zaczyna się na następny dzień trening, wszyscy jakby tego nie pamiętali, jakby zaczynał się nowy rozdział, wszyscy uśmiechnięci, żartują, pozytywnie się nakręcają. Począwszy od zawodników przechodząc do trenerów, działaczy, a kończąc na kibicach. To jest piękne, naprawdę bardzo mi się to spodobało i uświadomiło, że po przegranym meczu nie kończy się świat.

Jakie temperatury i warunki panują w Twoim mieście? Ciężko było się zaaklimatyzować?

Szczerze mówiąc tutejszy klimat mi odpowiada. Oczywiście zimy są srogie, miałem okazje się o tym przekonać w bieżącym roku. Natomiast kiedy zaczynamy sezon, pogoda już się klaruje. Przeważnie mamy około 15 stopni, więc jakby nie patrzeć są to idealne warunki do gry, nie za gorąco - nie za zimno. Fakt: minusem są duże wiatry, przez co czasami mecz nie wygląda jak piłka nożna ale kibice z ciekawością oglądają tutaj takie mecze, bo wszystko wtedy może się wydarzyć. Minusem są warunki pogodowe przed rozpoczęciem sezonu. W większości miast znajdują się całkiem zamknięte boiska tak jakby hale z pełnowymiarowymi sztucznymi nawierzchniami. U nas niestety takiej nie ma, chociaż jest planowana budowa, która ma się zakończyć w najbliższych latach. Radzimy sobie tak, że udajemy się raz w tygodniu do stolicy na krótkie 3 dniowe zgrupowanie, gdzie korzystamy z tamtejszych boisk do treningów i rozgrywamy kontrolne sparingi. Zazwyczaj odbywa się to w dni weekendowe: piątek, sobota, niedziela. Przed samym sezonem praktycznie wszystkie zespoły z 1, 2 i 3 ligi udają się na 2 tygodniowe zgrupowanie do ciepłych krajów by doszlifować formę w odpowiednich warunkach na zewnątrz. 

Islandia liczy ok 360 tys. mieszkańców. W żartach mówi się, że każdy się tam zna. Jak wygląda frekwencja na meczach? Kibice są zaangażowani w rozwój piłki?

To prawda, to mały kraj. Islandczycy mają nawet swoją aplikacje na telefonach, którą używają młodzi single gdy się poznają. Za nim dojdzie do czegoś więcej sprawdzają na niej czy nie są w jakiś sposób spokrewnieni (śmiech). Takie rzeczy się tutaj dzieją. Natomiast jeśli chodzi o frekwencje to różnie, zależy od klubu i miasta. U nas jest zawsze około 400/500 osób na meczu, ponieważ miasteczko nie jest zbyt duże. Ale zauważyłem że frekwencja wzrasta, ponieważ idzie nam coraz lepiej przez co awansowaliśmy w zeszłym sezonie na zaplecze ekstraklasy. Kibice uczestniczą w różnych akcjach pomagając klubowi i działają z nim jak jedna wielka rodzina. Na meczu zaczynają się pojawiać tez polscy kibice, ponieważ żyje ich bardzo dużo na Islandii, oraz w samym miasteczku Isafjordur. Czasami rozmawiamy po meczach, cieszą się, że ktoś z polski gra tutaj w klubie.

Mimo młodego wieku grałeś już w kilku klubach. Lubisz często zmieniać otoczenie?

Jak każdy człowiek, dążę do znalezienia swojego odpowiedniego miejsca. Takiego, w którym będę mógł się realizować i w którym będę się dobrze czuł. Faktycznie zmieniałem często otoczenie i jak większość młodych piłkarzy zmieniałem kluby, lecz uważam to jako pozytywne, gdyż z każdą zmianą nabywałem coraz większe doświadczenie. Wszystkie te momenty wiązały się zarówno z sukcesami jak i porażkami. Miałem okazje trenować z różnymi trenerami na różnych poziomach piłkarskich, od każdego nauczyć się czegoś dobrego, wyciągnąć to co przekazywali mi jako najbardziej istotne. Pozwoliło mi to poznać różne charaktery piłkarskie, oraz trenerskie. A co za tym idzie ukształtował się we mnie własny system działania na boisku oraz poza nim. Zmiany otocznia wniosły do mojego życia bardzo dużo dobrego, aczkolwiek nie mogę powiedzieć, że jest to element, który sprawia mi przyjemność. Na zmiany klubów wpływały różne czynniki, nie zawsze czysto piłkarskie. Zmiany miały związek z moim rozwojem, samorealizacją, oraz warunkami życia.

Jakie są warunki gry na trzecim i drugim poziomie rozgrywkowym na Islandii? Żyjesz tylko z futbolu czy zawodnicy muszą podejmować dodatkowa pracę?

To zależy od klubu. Poprzednio, gdy grałem w Njardviku grałem tylko w piłkę i było nas tylko dwóch w klubie którzy żyli z piłki. Ja i anglik James Dale. Tutaj w Vestri gdy podpisałem pierwszy kontrakt w 3 lidze łączyłem piłkę z pracą, ale była ona lekka i nie w pełnym wymiarze czasowym, nie przeszkadzało mi to żebym skupiał się na treningach i meczach. Teraz klub po awansie do wyższej klasy rozgrywkowej zaczyna obierać inną strategie i zawodnicy, którzy przychodzą są na kontraktach piłkarskich, nie łącza pracy z piłką. Zdarzają się wyjątki oczywiście, zwłaszcza wśród Islandczyków, ale klub płaci nam tyle, że spokojnie możemy grać w piłkę, przeżyć i odłożyć. Jeśli ktoś chce pracować żeby dorobić coś extra, może oczywiście, ale nie dłużej niż 4 godziny dziennie, tak aby skupił się na celach które mamy na ten sezon, czyli awans do Pepsi Ligi.

Czy liga Islandzka to Twoje miejsce? Czy masz plany dalej podbijać świat?

Czuje się tutaj dobrze. Lubie grać kiedy mam postawioną wysoko poprzeczkę, a taką stawia nam klub. Ma plan na rozwój, chce być liczącym się zespołem na Islandii. Pokazuje to transferami i organizacją. Oczywiście brakuje mi tutaj rodziny, ponieważ nie mam możliwości się z nimi widzieć podczas sezonu. Ale sezon trwa tylko 7 miesięcy, kolejne 5 miesięcy jestem w Polsce i nadrabiam zaległości. Teraz też planuje sprowadzić tutaj moją dziewczynę, już nawet wszystko było załatwione, praca dla niej, oraz mieszkanie dla nas, ale zawirowania z pandemią, która nastała pokrzyżowała nam trochę plany i musimy jeszcze trochę za sobą potęsknić. Miejmy nadzieję, że wszystko w końcu wróci do normy. Czy zamierzam dalej podbijać Świat? Nigdy nic nie wykluczam, ale na razie chciałbym skupić się na tym co jest tu i teraz, a co przyniesie przyszłość? Czas pokaże.

Co byś doradził młodym zawodnikom którzy chcą wyjechać z kraju, a brakuje im odwagi?

Wytrwałości, ciężkiej pracy nad własnym rozwojem, podejmowania ryzyka i nie żałowania przeszłości, bo przeszłość jest bardzo dobrą nauką, która nas kształtuje. Dodaje nam wartości, nie tylko w życiu piłkarza, ale też w życiu osobistym. Główna rada, którą mógłbym dać to należy schować strach do kieszeni i spróbować. Próbowanie swoich możliwości nic nie kosztuje, a może przynieść naprawdę ogromne rezultaty. Odwaga, jasne cele i wytrwałość w dążeniu do nich. To moje rady.

Gdzie będzie Robert Błąkała za 5 lat?

Gdzie będę nie wiem. Chciałbym być tam, gdzie będę szczęśliwy i będę mógł czuć spokój ducha. Taki jest mój plan i zamierzam go realizować.

Dziękujemy, życzymy dużo zdrowia i awansu do Islandzkiej ekstraklasy! Naszym rozmówcą był Robert Błąkała z islandzkiego Vestri Ísafjördur

BARTOSZ LISOWSKI