Subskrybuj
Europejskie Puchary

Pressing, asekuracja i wielka dziura w środku. Analiza meczu Legia - Rangers

2019-08-24

W pierwszym meczu IV rundy eliminacji Ligi Europy Legia Warszawa bezbramkowo zremisowała z Rangers FC. Jeśli ktoś ma być bardziej zadowolony z tego wyniku, to muszą być to goście, mimo że nie udało im się zdobyć arcyważnej bramki na terenie rywala. Jednak to podopieczni Aleksandara Vukovicia stworzyli sobie klarowniejsze sytuacji, mimo że cały mecz wyglądał bardziej jak pierwsze rundy walki bokserskiej, gdyż obie drużyny starały się minimalizować ryzyko i obadać rywala. Przez to kibice oglądali zachowawcze spotkanie, które przez długi okres wyglądało na klasyczne „byle nie stracić”.

Pressing w bocznych strefach

Grę głównie prowadził klub z Glasgow, ale z tego faktu nie wynikała żadna przewaga ekipy Stevena Gerrarda. Drużyna prowadzona przez legendę Liverpoolu sama ułatwiała legionistom pracę w defensywie. W fazie rozegrania akcji, w boczne sektory boiska schodzili środkowi pomocnicy, co automatycznie przesuwało wyżej nominalnym bocznych defensorów, a skrzydłowi operowali bliżej napastnika. Przez takie roszady z środku pola została duża wyrwa, która nie zostawała zagospodarowana.

 

Legia dobrze organizowała się w średnim pressingu podczas kreowania gry przez Rangersów, gdyż potrafili odciąć od rozegrania środkowych pomocników poprzez szybki doskok w bocznych strefach. Takie zachowanie charakterystyczne było zwłaszcza dla Luquinhasa, który za każdy razem doskakiwał do Jacka, gdy ten był adresatem zagrania. Jednak najważniejsza w takim pressingu jest reakcja partnera za plecami pressującego. Rocha zachował się wzorowo i ruszył za Tavernierem, który był jedyną opcją rozegrania dla Jacka. Specjalnie podkreślam zachowanie Portugalczyka, gdyż, uprzedzając fakty, źle się zachował w sytuacji, która doprowadziła Morelosa oko w oko z Majeckim. W poniżej sytuacji żaden z ofensywnych graczy nie był zainteresowany otrzymaniem podania od prawego obrońcy gości, co skutkowało natychmiastową stratą. Szybki doskok w bocznych strefach był kluczowy, gdyż praktycznie wykluczył transport piłki z pierwszej strefy.

 

 

 

W 63. minucie wykreował jedyną stuprocentową sytuacje w tym spotkaniu. Bardzo dobry pressing Luquinhasa i Martinsa nie został wsparty właśnie przez Luisa Rochę, który przez ruch w stronę swojej bramki, zamiast ataku na rywala, spowodował przewagę liczebną Rangersów przy linii bocznej. Umożliwiło to napędzenie akcji prawą stroną, który swój finał miała tuż przed bramką Majeckiego. Warty podkreślenia jest oczywiście ruch Morelosa, który świetną grą bez piłki oszukał Jędrzejczyka oraz przytomność Arfielda, który wszystko szybko przeanalizował.

 

 

 

Asekuracja w defensywie

Bardzo dobrze wyglądała komunikacja i asekuracja w defensywie w ekipie gospodarzy. W poniższej sytuacji Stolarski może zaatakować Ojo, który przyjmował piłkę przodem do bramki Majeckiego, gdyż wiedział, że za jego plecami czeka już Vesović, który w razie niepowodzenia akcji defensywnej, zatrzyma skrzydłowego. Dokładnie taka sytuacja miała miejsce, gdyż gracz wypożyczony z Liverpoolu ograł Polaka, ale na jego drodze momentalnie pojawił się Czarnogórzec. Boczni obrońcy Rangersów nie obiegali swoich kolegów, czym ułatwiali zadanie graczom Legii. 22 latek zwykle wybierał dojście do linii końcowej z uwagi na swoją wiodącą lewą nogę.

 

 

Morelos w momencie wyjścia na pozycje do gry często miał na plecach Lewczuka lub Jędrzejczyka, którzy tym samym opuszczali swoją strefę. W takim wypadku natychmiastowo ich miejsce zajmował Martins, który blokował tym samym zagranie na wolne pole, które powstało na skutek ruchu stopera.

 

 

Bardzo szerokie i wysokie ustawienie bocznych obrońców Rangersów zmuszało Ojo i Arfielda do zejść w półprzestrzenie lub strefy bliżej Morelosa w celu poszukiwania wertykalnych piłek przeszywające linie pomocy gospodarzy. Te przestrzenie dobrze zamykał jednak Martins. W poniższym przykładzie widzimy idealne zachowanie Portugalczyka, ale również Pawła Stolarskiego, który widząc to momentalnie atakuje Flanagana, który jest jedyną opcją do gry dla Aribo.  

 

 

 

W tym miejscu warto również pokazać wzorowe zachowanie Igora Lewczuka, który moim zdaniem był w tym meczu najlepszym zawodnikiem Legii obok Andre Martinsa. Były zawodnik Bordeaux musiał za wszelką cenę zatrzymać bardzo groźną kontrę, ale dzięki bardzo dobremu ustawieniu względem obu graczy zmusił rywala z piłką do dalszego prowadzenia piłki uniemożliwiając mu podanie w dogodnym do tego momencie. Brak wczesnego doskoku do rywala pozwolił zachować optymalną odległość i pozycje względem zawodnika wbiegającego.

 

 

Straty na własnej połowie oraz wolne pole dla Rangersów

Legia przed meczem doskonale znała najmocniejszą stronę swoich rywali, czyli szybki atak. Dlatego jak ognia wystrzegała się strat na własnej połowie, które przez bliską odległość od bramki oraz dezorientacje po stracie, mogły doprowadzić do utraty bramki. Pierwsze zagrożenie przyszło bardzo szybko, bo już w pierwszych minutach. Piłkę, chcąc wyprowadzić kontrę, stracił Stolarski, a z uwagi na to, że Legia dopiero co ją odzyskała, stała bardzo wąsko. Otworzyło to mnóstwo wolnej przestrzeni dla Taverniera, który skrzętnie z niej skorzystał. Rocha nie zdążył w porę doskoczyć do rywala, który groźnie dośrodkował na głowę Ojo. Był to poważny sygnał ostrzegawczy.

 

 

Brak klasycznej szóstki operującej przed stoperami w centrum boiska, zmusza duet środkowych obrońców do niezwykłej czujności. Legia często zostawiała dużo wolnego pola między formacją obrony a pomocy, z której goście praktycznie w ogóle nie korzystali. Można być zdziwionym, że drużyna byłego tak świetnego pomocnika praktycznie odpuściła grę przez środek pola i dzięki agresywnej grze Wojskowych w bocznych rejonach boiska, ograniczyła się tylko do długich podań i zbierania drugich piłkę grając w starym wyspiarskim stylu.

 

 

 

 

Podopieczni Vukovicia muszą mocno pluć sobie w brodę, że nieudało im się zwyciężyć w pierwszym meczu, gdyż boję się, że na Ibrox Stadium możemy zobaczyć zupełnie innych Rangersów. Przypomina mi to trochę starcie Lechii z Brondby, w którym ekipa Stokowca była zdecydowanie lepszym zespołem i powinna wygrać okazalej. W Gdańsku oraz w Warszawie nasze drużyny pokazały to, co często nas charakteryzuje, czyli pełną mobilizacje na trudne spotkania domowe w europejskich pucharach. Brondby w rewanżu u siebie pokazało zupełnie inną twarz i tego obawiałbym się najbardziej w kontekście Legii. Z Rangersami może być podobnie.

 

FILIP MODRZEJEWSKI