Subskrybuj
Europejskie Puchary

Rozczarowani, ośmieszeni, wypompowani

2020-11-27

Lech Poznań znów to zrobił. Podopieczni Dariusza Żurawia po raz trzeci z rzędu stracili bramkę w doliczonym czasie gry i przegrali mecz czwartej kolejki fazy grupowej Ligi Europy ze Standardem Liege 2:1. Dla Kolejorza to najprawdopodobniej koniec szans na wyjście z grupy, które i tak trzeba było rozpatrywać w kategorii marzeń. Dla wicemistrza Polski jest jednak gorsza wiadomość. Fatalna sytuacja w Ekstraklasie oraz trzecia porażka w Europie oznaczają koniec entuzjazmu i nadziei, którą ta drużyna zdążyła zaszczepić w sercach kibiców.

„Poradzimy sobie”

Awans do Ligi Europy należało rozpatrywać jako największy sukces Kolejorza ostatnich lat. Zespół Dariusza Żurawia pokonał czterech rywali, w tym trzech na wyjeździe, i w fenomenalnym stylu zameldował się w fazie grupowej. Zapanowała euforia, bo niebiesko-biali po pięciu latach przerwy powrócili do Europy, ale to również był test. Test na odpowiedzialność, aby tego potencjału nie zmarnować.

Już przed meczem z Charleroi, który dał awans do raju kibice głośno domagali się wzmocnień w dwóch formacjach - środku obrony, ale większy nacisk kładli na świeżą krew w środkowej części boiska, w której Pedro Tiba i Jakub Moder nie mieli zmienników, gdyż Karlo Muhar został już skreślony.

Władze Lecha sondowały pozyskanie Petera Brleka, ale transfer nie wypalił z uwagi na pozytywny wynik testu na COVID-19 u Chorwata. Do klubu trafił tylko prawy obrońca, Bohdan Butko, który w dodatku zmagał się z problemami zdrowotnymi. „Poradzimy sobie” – mówił Dariusz Żuraw, próbując zakłamywać rzeczywistość, która bardzo szybko go zweryfikowała. W międzyczasie rozstrzygnęła się również przyszłość Kuby Modera, który podpisał kontrakt z Brighton, więc już wtedy władze Kolejorza wiedziały, że mogą stracić podstawowego gracza już zimą. Taka opcja wynikała z opcji wypożyczenia. Jest bardzo realne, że właśnie tak się stanie.

Mordercza dawka minut

Skąd bierze się taka słaba forma oraz wyniki Lecha? Moim zdaniem odpowiedź jest jedna – gracze Kolejorza są kompletnie wypruci fizycznie. Oto ile na murawie przebywali podstawowi gracze z pola wicemistrzów Polski, którzy przekroczyli tysiąc minut w tym sezonie, uwzględniając rozgrywki klubowe oraz reprezentacyjne:

  • Tymoteusz Puchacz - 1902 minuty
  • Jakub Moder - 1823 minuty
  • Lubomir Satka - 1559 minut
  • Dani Ramirez - 1501 minuty
  • Mikael Ishak - 1462 minuty
  • Alan Czerwiński - 1495 minut
  • Pedro Tiba - 1334 minuty
  • Jakub Kamiński - 1153 minut
  • Djordje Crnomarkovic - 1070 minut

Młodzi reprezentanci Polski, Jakub Moder i Tymoteusz Puchacz, dobijają do blisko dwóch tysięcy minut, mimo że mamy dopiero listopad, a grać zaczynaliśmy w sierpniu! To dopiero 1/3 sezonu, a Kolejorz rozegrał już 19 spotkań (9 w Ekstraklasie; 2 PP; 4 eliminacje do LE; 4 faza grupowa LE). Daje nam to maksymalnie 1710 minut.

Dani Ramirez, wspomniany Tymek Puchacz oraz Alan Czerwiński grali we wszystkich tych spotkaniach, a Hiszpan w każdym z nich meldował się od pierwszej minuty! Do końca roku Lech ma do rozegrania jeszcze 7 gier (5 w ESA i 2 w LE; 630 minut). Można śmiało prognozować, że kilku graczy przekroczy barierę dwóch tysięcy minut już w rundzie jesiennej.

Zaklinanie rzeczywistości

Liczby te byłyby potworną dawką dla każdego piłkarza, a co dopiero dla graczy kompletnie niedoświadczonych i nieogranych w starciach co trzy dni. Władze Kolejorza nie zrobiły zbyt wiele, aby zespół mógł łączyć grę na trzech frontach. W wywiadzie przedmeczowym dla TVP Sport dyrektor sportowy klubu z Poznania, Tomasz Rząsa, powiedział: „Z tą kadrą dajemy sobie radę na trzech frontach”. Od razu powinna zapalić się czerwona lampka – PR-owa gadka czy zaklinanie rzeczywistości?

W niej Lech nie radzi sobie na żadnym froncie. Liga wydaje się już przegrana z uwagi na zbyt dużą stratę do Legii i Rakowa. Sukcesem i celem powinno być teraz miejsce na podium. Okres eliminacji do europejskich pucharów był jak sen. Kibice potrafili wtedy wybaczyć wpadkę w lidze z Zagłębiem czy Wisłą Płock, ale władze Kolejorza zapomniały, że w piłce wszystko, również nastroje, mogą zmienić się za pstryknięciem palców.

Uważam, że nie powinniśmy wieszać psów na zespole i Dariuszu Żurawiu. Kadra jest źle zbilansowana, a Lech realną rywalizacje i wartościowych zmienników posiada tylko na pozycjach bocznych obrońców. Można powiedzieć, że Kolejorz wyrobił sobie tak mocną podstawową „jedenastkę” na polskie realia, że każda zmiana jest bardzo mocno odczuwalna w jakości gry. Kluczowa strefa dla filozofii gry wicemistrzów Polski, czyli środek pola została bardzo zaniedbana. Ramirez, Tiba i Moder to prawdziwa siła tego zespołu, ale nie, gdy każdy z nich, co trzy dni zaczyna mecz w podstawowym składzie. Skutki tego widzieliśmy w meczu ze Standardem Liege, ale także Legią czy Rakowem, a sam Jakub Moder jest cieniem piłkarza z ostatnich tygodni czy miesięcy, którym się zachwycaliśmy

Niezwykłe czasy

Lech po raz kolejny okazał się klubem bez wyobraźni. W czasach pandemii COVID-19, gdy nie wiadomo czy kilku piłkarzy nie wypadnie na raz z powodu pozytywnego testu, w czasach niebywale napiętego kalendarza, gdy UEFA robi wszystko, aby zagrać pełny sezon klubowy i reprezentacyjny, nie zważając na zdrowie zawodników, Kolejorz chciał podbijać Europę i Ekstraklasę jedenastoma, dwunastoma, może trzynastoma jakościowymi zawodnikami. Przy brakach na newralgicznych pozycjach.

Śmiechem przez łzy będzie głoszenie, że Lech ma też niesamowitego farta, ale tak trzeba nazwać raptem jedno oficjalne zarażenie (według naszych informacji były dwa przypadki) koronawirusa w drużynie oraz znikomą liczbę urazów, zwłaszcza mięśniowych. Po raz kolejny pochwały należą się trenerowi przygotowania fizycznego Karolowi Kikutowi. Jednak ani on, ani ktokolwiek inny, nie jest w stanie sprawić, aby piłkarze grający tak często byli w stanie rywalizować tak często bez spadku jakości…

FILIP MODRZEJEWSKI