Subskrybuj
Ligi Zagraniczne

Separacja czy rozwód? Trudny związek Tottenhamu z Pochettino

2019-10-05

Po wtorkowej porażce 2:7 z Bayernem Monachium, drużynę Mauricio Pochettino dobiła ekipa Brighton aplikując im kolejne 3 trafienia. Dla Tottenhamu Hotspur był trzynasty kolejny mecz wyjazdowy, którego nie udało się wygrać. Aż jedenaście z nich nie przyniosły żadnej zdobyczy punktowej. Na trzy oczka w delegacji Koguty czekają od 20 stycznia! Drużyna, która budowała się na naszych oczach rozpada się. Czyżby swój zenit osiągnęła dochodząc do finału Ligi Mistrzów?

Finał Champions League apogeum Spurs?

Każda drużyna po sukcesie potrzebuje dodatkowego bodźca, aby pobudzić swoje pragnienia i ambicje. Owszem, Tottenham nie wzniósł w zeszłym sezonie żadnego trofeum, ale finał Champions League był niewątpliwie największym sukcesem w dotychczasowej historii. I to w sezonie pełnym zawirowań. Spurs przez długi okres liczyli każdy cent, aby postawić nowy stadion, który dorównałby aspiracjom klubu. Jeszcze ważniejszym aspektem jest fakt, że sezon 2018/2019 był rozgrywkami pomundialowymi. Mauricio Pochettino bardzo na tym ucierpiał, gdyż w zasadzie większość kadry Tottenhamu podeszła do sezonu bez przygotowania po krótkich urlopach. W dodatku w ważnym momencie sezonu o swoją karierę na Igrzyskach Azjatyckich walczył Son. Spowodowało to ogromne problemy z ligową formą w 2019 roku - aż siedem porażek na wiosnę oraz falę kontuzji w końcówce sezonu. Mimo to drużyna z północnego Londynu po niesamowitych bojach z Manchesterem City i Ajaxem Amsterdam dotarła do finału Ligi Mistrzów. Pewnie ten fakt wpłynął na to, że dyspozycja ligowa została tak naprawdę niezauważona. Trzecie miejsce Kogutów przy morderczym wyścigu The Citizens oraz The Reds i tak było sukcesem. Sezon 2019/2020 miał być więc potwierdzeniem możliwości Spurs. Z ważniejszych zawodników zespół opuścić tylko Kieran Trippier, który i tak nie cieszył się powodzeniem u kibiców. Wydaje się, że warunek w postaci impulsu w postaci nowych twarzy również został spełniony. W końcu do Londynu trafili Tanguy Ndombele, Ryan Sessegnon oraz Giovani Lo Celso, którzy kosztowali łącznie blisko 100 mln euro. Pech chciał, że Pochettino do dyspozycji ma tylko Francuza, gdyż pozostała dwójka rozegrała łącznie 44 minuty – wszystkie za sprawą Argentyńczyka. 19-latek jeszcze nie zdążył zadebiutować.

Stracona szatnia?

Nie wszystkie priorytetowe sprawy zostały rozstrzygnięte latem. Nogami do odejścia przebierał Christian Eriksen, który ostatecznie został na Tottenham Hotspur Stadium, mimo zainteresowania klubów z Madrytu. Duńczyk jest swoistym symbolem obecnej formy Kogutów. Wydaje się, że niektórzy piłkarze poczuli, że w tej drużynie i z tym trenerem więcej nie osiągną. Poprzedni sezon był szklanym sufitem, którego nie przebiją. W tej drużynie brakuje ognia, którego Pochettino nie potrafi już wzniecić. Można odnieść wrażenie, że jego metody już się wypaliły z tą grupą piłkarzy. Wydawało się, że po transferach i możliwości przepracowania pełnego okresu przygotowawczego Argentyńczyk wyciśnie z tej drużyny jeszcze więcej. Nic z tego, piłkarze są ospali i kompletnie zagubieni. Między słowami trenera oraz zawodników można wyczytać, że w szatni nie dzieje się dobrze. Wszyscy są zmęczeni sobą, a sam Pochettino pod koniec sezonu dawał wyraźne sygnały, że być może prawdziwym wyzwań będzie musiał znaleźć gdzieś indziej niż na Tottenham Hotspur Stadium.

FILIP MODRZEJEWSKI