Subskrybuj
Reprezentacja

Skrzydłowi i... ludzie od atmosfery!

2022-11-15

26-osobowa kadra ogłoszona przez Czesława Michniewicza ciągle jest komentowana. Niektórym piłkarzom selekcjoner dał powód do radości, innych zasmucił... Sam miał tego świadomość. Co rzuca się w oczy? Liczba skrzydłowych! To wielki plus tej kadry!

Gdy we Frankfurcie nad Menem przy okazji losowania eliminacji EURO 2024 – wspólnie z Bożydarem Iwanowem z Polsatu Sport – rozmawialiśmy z selekcjonerem, to mieliśmy wrażenie, że nie zabierze na Mundial żadnego skrzydłowego. Jak Boga kocham! To dlatego na konferencji prasowej – 10 listopada w Warszawie – zapytałem o skrzydłowych i o to jak zmieniała się ich sytuacja w kontekście Mundialu w Katarze. I Michniewicz przyznał: „Tak, zmieniło się w ostatnich tygodniach”. Jeszcze w Zakopanem – gdy trener Biało-Czerwonych prezentował kadrę 47-osobową – wydawało się, że pojedzie co najwyżej dwóch. A teraz jedzie czterech, a gdyby liczyć 20-letniego Nicolę Zalewskiego, to pięciu! 20-letni Jakub Kamiński, 22-letni Michał Skóraś, 27-letni Przemysław Frankowski i 34-letni Kamil Grosicki. Gdyby Grosicki jechał kosztem Kamińskiego, czy Skórasia, to trzeba by larum wszczynać. A tak można jakoś spokojniej przyjąć tę nominację... O Grosickim będzie jeszcze w ostatnim akapicie... Podsumowując skrzydłowych, to trzeba zakrzyknąć z radości. Poszli w górę w ostatnich tygodniach. Już miesiąc temu Zbigniew Boniek domagał się ich na „Prawdzie Futbolu”. - Na pewno zabrałbym Kamińskiego i Skórasia – zaznaczał. Po czym kilka dni później mówił: "- Skóraś i Kamiński muszą jechać. W imię młodości, umiejętności, ale i możliwości całej drużyny. Nie będziemy skazani na grę w systemie 1-3-5-2..."

Rzeczywiście! W myśl hasła „Polska skrzydłowymi stoi”, można rozpisać skład w systemie 1-4-4-2, gdzie na bokach pomocy pojawią się skrzydłowi. Można rozpisać też na 1-4-3-3, gdzie obok Roberta Lewandowskiego też znajdą się skrzydłowi. A ze skrzydłowych może być życie. Tak było za Kazimierza Górskiego, gdy skrzydła napędzali Robert Gadocha i Grzegorz Lato. Tak było i za Adama Nawałki, gdy na jednej stronie harował Jakub Błaszczykowski, a na drugiej harcował Kamil Grosicki. Naprawdę może być życie na Mundialu 2022 właśnie ze skrzydeł.

Niespodzianką jest Damian Szymański. To takie powołanie pod hasłem: pochwała niekonsekwencji. W czerwcu pomocnik AEK Ateny przyjechał na zgrupowanie pełen nadziei. Jednak zawiódł. I nie ukrywał tego Michniewicz w czasie prezentacji kadry na wrzesień. „Sami widzieliście” - podsumował grę 27-letniego Szymańskiego. I wydawało się, że opiekun drużyny narodowej definitywnie zamknął temat. Jednak dwa tygodnie temu postanowił zobaczyć jeszcze raz tego pomocnika w meczu ligi greckiej. I dojrzał piłkarza odmienionego. Przeciwko PAOK Saloniki miał dzielić i rządzić w środku pola. „To zawodnik, który może – jeśli byłaby taka potrzeba – zastąpić Bielika, czy Krychowiaka na pozycji numer sześć” - cierpliwie ostatnio tłumaczył selekcjoner. Michał Karbownik, czy Damian Szymański? - pewnie takie pytanie pojawiało się w głowie selekcjonera. „Konstrukcja kadry na Mundial musi się opierać na alternatywach. A Damian Szymański - w takiej formie, jak ostatnio! - to alternatywa na środek drugiej linii” - mówił Michniewicz. Wydawało mi się, że bliższy mu jest Jakub Piotrowski. 25-letni pomocnik zaczął sezon w 2. Bundeslidze – w Fortunie Duesseldorf, ale później przeszedł do Łudogorca Razgrad. I zdążył wystąpić w tym sezonie już w 24 spotkaniach, strzelając 2 gole i notując 5 asyst. Co ważne dla Michniewicza Piotrowski grał w eliminacjach Ligi Mistrzów, w eliminacjach Ligi Europy, w końcu w Lidze Europy – m.in.  przeciwko Dinamu Zagrzeb, AS Romie, Betisowi Sevilla... A jednak selekcjoner wybrał Damiana Szymańskiego. To są te momenty, w których rozstrzyga się piłkarskie życie. Albo inaczej – może się rozstrzygnąć piłkarskie życie. Jesteś skreślony, ale selekcjoner – żeby niczego nie zaniedbać – leci raz jeszcze do Aten. I ogląda spotkanie AEK z PAOK-iem i nabiera przekonania, że to jednak Szymański, a nie Piotrowski, którego przecież znał z reprezentacji młodzieżowej...

I na koniec o tych od atmosfery. Niedawno Sławomir Peszko mówił, że przekazuje tytuł „Atmosferović” w dobre ręce – Kamila Grosickiego. Mam jednak nieodparte wrażenie, że tych od atmosfery jest dwóch: Grosicki i Artur Jędrzejczyk. „Grosik” od lat wegetuje w kadrze. W dwóch ostatnich latach zagrał 74 minuty. Nie żartuję! Dostał trzy mecze od Paulo Sousy – na samym początku kadencji selekcjonerskiej, i od Michniewicza też trzy mecze. Jednak łącznie dało to tylko 74 minut.  Ostatnia asysta to ta z Andorą – w marcu 2021 roku, gdy dograł piłkę w pole karne do Karola Świderskiego. Ostatnie popisy z Białym Orłem to jesień 2020 roku, gdy strzelił i dograł bramkę z Bośnią, a także zaliczył trzy asysty z Finlandią. Broń Boże – nie uparłem się na Grosickiego. Artur Wichniarek tłumaczył mi niedawno: „Są piłkarze, którzy zagrają bez kompleksów bez względu na stawkę – i do takich piłkarzy zaliczyłbym Grosickiego. I zagrają też w roli zmienników, a nie każdemu pasuje rola zmiennika”. Może więc zobaczymy Kamila w roli jokera? A Jędrzejczyk? Po raz ostatni wystąpił w drużynie narodowej 3 lata temu. Jednak gdy Michniewicz został skrytykowany przez Jana Tomaszewskiego za to powołanie, rzekł u Bogdana Rymanowskiego: „Może Tomaszewskiemu śnieży telewizor”. Przywoływał przykłady z jesieni 2021 roku, gdy Jędza grał w Lidze Europy na tle Spartaka, czy Leicester. Widać z tego, że Michniewicz doświadczył Jędrzejczyka i mocno w niego wierzy, ale... Nikt mi nie powie, że „Fus” nie jedzie z tytułem „Atmosferovica”. To też odpowiedzialna rola. Peszko przyznał: - W Rosji ni jak nie udało się wywołać atmosfery z Francji... Jak będzie w Katarze?

______________________________________________________________

Tekst ukazał się również w wydaniu specjalnym (nr 46) tygodnika PiłkaNożna

Roman Kołtoń