Jeśli ktoś myślał, że po latach niepowodzeń, kibice Lecha Po "/> Jeśli ktoś myślał, że po latach niepowodzeń, kibice Lecha Po " />
Subskrybuj
Ekstraklasa

Stabilizacja emocji? W Poznaniu to niemożliwe!

2019-08-23

Jeśli ktoś myślał, że po latach niepowodzeń, kibice Lecha Poznań odwrócą się od swojego ukochanego klubu, to bardzo się mylił. Kolejorz dalej elektryzuje i wzbudza nieprawdopodobne emocje. Po zdobyciu siedmiu punktów w trzech pierwszych meczach w mieście zapanował duży optymizm i intrygująca ciekawość, co w dużym stopniu wpłynęło na znakomitą frekwencje meczu ze Śląskiem Wrocław, który na stadionie obejrzało ponad 32 tys. kibiców. Wystarczyły dwa słabsze, choć poprawniej byłoby napisać mniej efektywne mecze, aby nastrój fanów diametralnie się zmienił. W Poznaniu mamy ciągłą sinusoidę, która jest już symbolem wielkopolskich kibiców. Brak stabilności jest irytujący, ale czy możemy racjonalizować emocje?

Przed tym sezonem mało kto miał jasno wykrystalizowane oczekiwania względem Lecha Poznań Dariusza Żurawia. W poprzednich latach kibice najwięcej obiekcji mieli do zawodników w kwestii zaangażowania i zachowawczej gry bez ryzyka. Kolejorz często nie potrafił narzucić rywalowi swojego sposobu gry. Teraz nikt nie wiedział na co stać tę drużynę. Nie wiedzieli tego nawet sami piłkarze czy prezesi.

Poznański rollercoaster emocjonalny

Muszę uderzyć się w pierś, że i dla mnie irracjonalne wydawały się słowa prezesa klubu Karola Klimczaka, który jasno zadeklarował, że drużyna nie ma jasno określonego celu na nowy sezon. Zrozumiałem to jednak dopiero po obserwacji nastrojów wśród kibiców na Twitterze po meczu z Arką w Gdyni, w którym Lech stworzył sobie kilka(naście) dogodnych sytuacji bramkowych, lecz ani razu nie pokonał Pavelsa Steinborsa. Twierdzę, że na początku sezonu Lech Poznań gra najlepszą piłkę w Polsce. Takie jest moje subiektywne zdanie i nie dlatego, że jestem kibicem tego klubu. Spójrzmy na PKO BP Ekstraklasy. Na szczycie tabeli znajdują się Śląsk Wrocław i Pogoń Szczecin. Są to jedyne drużyny, które nie przegrały w nowym sezonie, ale zawdzięczają to głównie bramkarzom. Dowodzą to liczby, gdyż podopieczni Kosty Runjaicia współczynnik xG mają niższy od xGA. Biorąc po uwagę bilans tego „indeksu”, szczecinianie powinni zajmować 11 pozycje. Kolejorz pod względem „spodziewanych goli” jest tuż za Jagiellonią Białystok, co pokazuje, że nie jest z nim wcale tak źle. Nie jestem wariatem, który chciałby przyznawać punkty za styl. Każdy wie, że na końcu i tak najistotniejszy jest wynik po 90 minutach. Trzeba jednak na wszystko spojrzeć szerzej, wyjść ze swoich szufladek. Tego kibicom Kolejorza często brakuje. Przed sezonem prognozowali, że poznańska lokomotywa przy dobrych wiatrach załapie się na miejsce w pucharach. Po trzech meczach byli kandydatem na mistrza, a po dwóch kolejnych meczach, zaczynają się martwić o miejsce w grupie mistrzowskiej. Klasyczna dla Poznania niekonsekwencja i rollercoaster emocjonalny.

Żuraw musi zbudować piłkarzy

Mistrzostwa nie wygrywa, ani nie przegrywa się pojedynczymi meczami, takim jak ten w Gdyni. Owszem, brak skuteczności jest bardzo frustrujący i nie dziwię się złości, ale mnie osobiście bardziej, eufemistycznie mówiąc, irytowały mecze rozegrane na stojąco bez żadnego zaangażowania i klasyczne „0:0 po bezbarwnej”. Teraz Lechowi nie można odmówić emocji. Taki mecz da mu w przyszłości więcej, niż wymęczone 1:0 po golu strzelonym po stałym fragmencie gry. Jakie to bywa zgubne widzieliśmy za kadencji Adama Nawałki, kiedy Lech właśnie w taki sposób ogrywał Wisłę, Śląska czy Arkę. Wtedy ciężko było z optymizmem patrzeć w przyszłość, ale wszystko się zgadzało, bo były zwycięstwa. Bardzo to się zemściło wiosną. Myślę, że poznaniaków czeka jeszcze kilka takich meczów, ale jestem pewnym, że to zaprocentuje. Jak nie teraz, to w przyszłym sezonie. Dlatego liczę, że Dariusz Żuraw dalej konsekwencje będzie podążał obraną drogą. Nie posiada on horacjańskiego złotego środka, aurea mediocritas, jak naprawić błędy, które popełniali jego poprzednicy. Uważam, że już zrobił wiele, gdyż Lecha ogląda się z przyjemnością. Oczywiście też się wściekam, gdy Kamil Jóźwiak nie wykorzystywał kolejnych sytuacji. Ale chciałbym dotrzeć do tych, którzy odsyłają na ławkę jego albo Christiana Gytkjaera. Moim zdaniem w tym momencie każdy nerwowy ruch Dariusza Żurawia, bo takim byłoby odesłanie na ławkę czołowego piłkarza, działałby na szkodę jego i całego zespołu. Pamiętamy jak młodym Polakiem poniewierał Adam Nawałka, który zdejmował go z boiska już w pierwszych połowach, a następnie odsyłał do rezerw. Trudno tak zbudować zawodnika. Tym bardziej wychowanka. Natomiast Duńczyk nie jest w najwyższej formie, ale to dalej bezapelacyjnie nasz najlepszy napastnik i w progresie jego dyspozycji może pomóc, tylko i wyłącznie regularna gra. Dodatkową ważną kwestią jest fakt, że każdy piłkarz potrzebuje zaufania. Nie można dać się zwariować i sadzać zawodnika na ławce po słabszym występie, gdyż następnym razem jeszcze bardziej spanikuje pod bramką. Nie tak zdobywa się autorytet. Łatwo w ten sposób spalić zawodnika, który odczuwa wtedy dużą presję. Odpowiednie zarządzanie szatnią i dużą grupą to obecnie coraz trudniejsza, ale i ważniejsza sztuka.

Kibice Lecha fenomenem na skalę całego kraju

Żeby nie było tylko samych negatywów o kibicach w Poznaniu, do których w końcu sam się zaliczam, to muszę napisać, że i tak jest coś urzekającego w ich reakcjach. Ktoś z zewnątrz powiedziałby o ciągłej frustracji oraz niestabilności emocjonalnej, ale wynika ona tylko z chęci bycia najlepszym. Kibice niebiesko-białych reagują na swój, specyficzny sposób, ale zawsze są ze swoim klubem. Nikt się tak nie cieszy po zwycięstwie oraz nikt nie rozpacza tak po stracie punktów. Nikt tak nie zapełnia stadionu jak Kolejorz. Dlatego wracam do hipotezy, którą postawiłem we wstępie, czy można racjonalizować emocje? Myślę, że tak, ale niekoniecznie w Wielkopolsce. Nigdzie tak łatwo nie traci i odzyskuje się zaufania. To fenomen na skalę całego kraju, z którym trzeba nauczyć się funkcjonować.

FILIP MODRZEJEWSKI