Subskrybuj
Ligi Zagraniczne

Styczniowe palenie pieniędzy, czyli zimowe okienko transferowe

2020-02-03

Pierwsze tygodnie roku bardziej kojarzą się z codziennymi transferowymi newsami, aniżeli z czystymi piłkarskimi emocjami. Kibice nie mogą doczekać się aż zobaczą nowe twarze w swoich barwach, lecz czy słusznie? Statystyki i analizy przekonują, że lepiej w tym okresie zapaść w sen zimowy...

Transferowa „łapanka”

Według analizy firmy 21st Club, transakcje przeprowadzane w styczniu stanowią średnio 39% inwestowanych funduszy wśród lig TOP5 w ciągu ostatnich czterech lat. (Raport nie uwzględnia tegorocznego okienka). Jest to zgodne z powszechnym poglądem, że styczniowe okienko transferowe zdecydowanie zawyża realną wartość zawodników. Dane statystyczne pokazują, że powinno się go unikać chyba, że klub panicznie potrzebuje zakontraktowania piłkarza z powodu plagi kontuzji lub wąskiej kadry. Poprzednie okienka to również lekcja jak mądrze i inteligentnie działać w tym okresie. W obliczu paniki i narastającej presji z powodu zbliżającego się końca stycznia, wielu spodziewałoby się, że w ostatnim tygodniu najmniej opłaca się kontraktować zawodników. Dane i wyliczenia potwierdzają ten osąd, gdyż transfery „na ostatnią chwilę” są przepłacane średnio o ponad 50%. Jednak pierwsze dni otwartego okna również prowadzą do nieuzasadnionych kwot wypłacanych wraz z początkiem chaotycznego okresu, który bardziej przypomina rodzaj łapanki. Ostatnie lata pokazały, że aby uzyskać najlepszy stosunek jakości do ceny, najlepszym rozwiązaniem byłoby podpisywanie kontraktów blisko trzeciego tygodnia stycznia.

 

 

Ofensywne wtopy

Według raportu, w ostatnich latach to napastnicy byli najczęściej kupowanym rodzajem gracza na rynku - około 20% wszystkich pozycji w ligach TOP5. Zdumiewające jest jednak to, że tylko 14% napastników strzelało 5 lub więcej bramek ligowych w następnym półroczu. W tym miejscu trzeba wskazać Pierre’a Emericka Aubameyanga, który był najbardziej produktywnym i jedynym napastnikiem, który strzelił przynajmniej 10 bramek ligowych w tym okresie. Do Gabończyka dołączyć może niesamowity Erling Haaland, który w swoich trzech pierwszym meczach w barwach Borussii, zdobył już 7 bramek. To jednak są głównie pojedyncze przypadki, które wyłamują się z ram statystycznych, ale na całe zjawisko trzeba spojrzeć holistycznie.  Ponad połowa, bo aż 55% napastników w ogóle nie zdobyło gola w lidze podczas rundy wiosennej. Większość graczy ofensywnych po prostu kompletnie nie odnajdywało się w nowej rzeczywistości. Najlepiej w tym zestawieniu wypadają obrońcy, którzy zajmowali najwyższe pozycje pod względem minut rozgrywanych od momentu podpisania kontraktu i zakończenia sezonu. To sugeruje, że zimą zdecydowanie bardziej opłaca się rozglądać za graczami defensywnymi. Najlepiej obrazują to przykłady Virgila Van Dijka czy Aymerica Laporte, którzy stali się filarami Liverpoolu i Manchesteru City.

UEFA z pomocną dłonią

Skoro w styczniu nie opłaca się kupować, to naturalne jest, że to bardzo produktywny czas na sprzedaż zawodnika. Od dwóch lat UEFA poszła klubom na rękę pozwalając piłkarzom grać w dwóch klubach w jednej edycji europejskich pucharów. Być może gdyby nie owa zmiana przepisu na Camp Nou nie trafiłby Philippe Coutinho, który jest najbardziej spektakularną wtopą zimowych transferów. Najważniejsze rozgrywki swój finisz mają wiosną, przez co kluby w naiwny sposób próbują łapać się wszystkich sposobów progresu kadry, aby zwyciężyć w lidze i europejskich pucharach. Do tego, z uwagi na natłok meczów i trud sezonu, dochodzi zwiększone ryzyko kontuzji. Być może korzystniejsze w tym okresie byłoby wykorzystanie akademii. Może to dać szansę młodym graczom, ale także zmniejszyć możliwość popełnienia kosztownego błędu.

Zimą 2020 roku ponownie gracze ofensywni otwierają listę najdroższych transferów. W pierwszej dziesiątce znajdziemy aż ośmiu graczy o charakterystyce stricte atakującej. Jednak nie sposób zignorować wieku piłkarzy z TOP10 najkosztowniejszych transakcji. Średnia wynosi raptem 21.9, a najstarsi to Paco Alcacer (26) czy Bruno Fernandes (25; najdroższy gracz; przeszedł do Manchesteru United za 55 mln euro). Podobnie było rok temu, gdy kluby zmieniali Pulisić, Piątek czy Paqueta, ale trzeba poczekać z osądzeniem, czy to już stały trend.

FILIP MODRZEJEWSKI