Subskrybuj
Sport

Superpuchar po 36 latach wraca do Gdańska

2019-07-13

Superpuchar Polski – pierwsza szansa na trofeum przed rozpoczęciem sezonu ligowego. Tym razem na boisku spotyka się Piast Gliwice w zmienionym względem środowego meczu w Lidze Mistrzów z Bate Borysów składzie z Lechią Gdańsk. Dla piłkarzy Mistrza Polski był to pierwszy w historii klubu mecz o to trofeum i szansa na doskonałe rozpoczęcie sezonu 2019/20. Lechia Gdańsk już raz, jako pierwszy zespół w historii pojedynków o Superpuchar zwyciężyła w 1983 roku w meczu na własnym stadionie z piłkarzami Lecha Poznań.

„KSIĄŻĘ PIOTR I i WALDEK KING”

Tymi słowami zaczęła się transmisja meczu o Superpuchar Polski. Lechia Gdańsk przyjechała do domu Mistrza Polski po zwycięstwo i od początku piłkarze Piotra Stokowca dali się we znaki zawodnikom Piasta Gliwice. Bardzo szybko rozgrywana piłka, wysoki pressing, mądre rozegranie pierwszej zagrażającej bramce akcji i od drugiej minuty Lechia prowadziła po bramce Haraslina. To jednak nie zaspokoiło apetytu piłkarzy z Gdańska. Pierwszych 10 minut to ciągłe oblężenie bramki Szamotuły i widać, że piłkarze Lechii byli bardzo mocno nastawieni na zwycięstwo, atakowali bez końca i piłkarzom Piasta zostawały tylko szanse na kontrataki. Czytanie gry Lechistów nie pozwoliło jednak na rozegranie się Gliwiczanom. Pojedyncze akcje piłkarzy Fornalika nie przynosiły rezultatów, a piłkarze Stokowca coraz bardziej się rozpędzali. Po kolejnym, silnym strzale Haraslina na bramkę Szamotuły i niefortunnym odbiciu piłki, która ucieka mu z rąk w stronę linii końcowej. Tam świetną akcją w 20 minucie popisali się, debiutujący w oficjalnym meczu Lechii Maciej Gajos, zgrywając piłkę do Kubickiego w okolice środka pola bramkowego, który celnym strzałem wewnętrzną częścią stopy pokonuje po raz drugi bramkarza Mistrza Polski. Piast wyglądał słabiej, akcje gdańszczan były szybkie, składne, dokładne, pod polem karnym rywala robili w zasadzie co im się żywnie podobało. Mistrz Polski miał swoje nieliczne szanse w grze z kontry. Świetnym strzałem z około 30 metra popisał się Gerard Badia, piłka o centymetry ominęła słupek Kuciaka z zewnętrznej strony. Pod koniec pierwszej połowy Lechia widocznie zwolniła. Zawodnicy Waldemara Fornalika częściej pojawiali się w polu karnym „zielono-białych”, którzy pozwalali przeciwnikom na nieco więcej, jednak sami kontrolowali przebieg pierwszej połowy. Do przerwy wynik nie uległ zmianie i piłkarze Piasta schodzili do szatni z niekorzystnym wynikiem.

ROZSTRZYGNIĘCIE W PIERWSZYCH TRZECH KWADRANSACH

Druga połowa zaczęła się od zmiany w zespole z Gliwic. Joel Valencia zmienia słabo wyglądającego w pierwszej odsłonie, debiutującego w tym meczu Holubka. Warto zaznaczyć, że przepisy meczu o Superpuchar pozwalają na dokonanie aż 5 zmian z obu stron. Jest to szansa na odwrócenie losów spotkania, ponieważ wymienić można połowę drużyny. Nie można tego powiedzieć o tej zmianie. 2 minuty po gwizdku rozpoczynającym drugą odsłonę Haraslin trafia do siatki Piasta po raz 2 w tym meczu i zmienia rezultat na 3:0. Niestety złe podanie było autorstwa zawodnika, który właśnie pojawił się na boisku, nieporozumienie z Hukiem debiutującym w barwach „niebiesko-czerwonych”, być może należy tłumaczyć brakiem zrozumienia i automatyzmów niewypracowanych jeszcze na boisku z piłkarzami swojego nowego klubu, jednak może dziwić zachowanie Valencii. Od piłkarza z  tytułem „najlepszego zawodnika sezonu” trzeba oczekiwać większego spokoju, rozwagi i mądrości boiskowej od piłkarza Piasta. Gliwiczanie wyglądali źle, można by oczekiwać, że rzucą się do ataku, jednak wszystkie próby ataków kończyły się na 30 – 35 metrze przed bramką Dusana Kuciaka. Nie mogli znaleźć klucza do obrony Lechistów. To co mógł robić Waldemar Fornalik to zmiany. W 60 minucie meldują się na placu dwaj zawodnicy – Sokołowski i Aquino i to oni od razu po wejściu na plac rozegrali wspólnie akcję, po której Piast miał rzut wolny w okolicach 25 metra od bramki Gdańszczan, niestety i tym razem dośrodkowanie nie znalazło zawodników Piasta. Na około 25 minut przed końcem spotkania na boisku w drużynie Lechii pojawił się Sławomir Peszko zmieniając strzelca dwóch goli. Zmiany w zespole Piasta przynoszą gola kontaktowego. Strzałem zza pola karnego popisał się Patryk Sokołowski i to pozwoliło piłkarzom Mistrza Polski złapać wiatru w żagle, zaczęli atakować i tym razem to Lechiści mieli problem z utrzymaniem się dłużej przy piłce. Coraz częstsze dośrodkowania na nieszczęście piłkarzy z Gliwic pewnie wyłapywał Dusan Kuciak, który przy bramce nie miał zbyt wiele do powiedzenia, piłka odbiła się bowiem od Błażeja Augustyna i futbolówka po rykoszecie była nie do obrony. W 77 minucie szansę na zmniejszenie dystansu do przeciwnika miał Jorge Felix, kiedy z odległości około 3 metrów do bramki próbował pokonać słowackiego bramkarza Lechii, jednak ten broniąc „na wyczucie”, popisał się doskonałą paradą i wybił piłkę poza linię końcową. Piast atakował i naciskał. Widoczne było to czego można było oczekiwać od początku drugiej połowy, piłkarze z Gliwic postawili wszystko na jedną kartę i na swojej połowie zostawili tylko środkowych obrońców. Reszta piłkarzy byłego selekcjonera kadry narodowej atakowała na połowie rywala. Do ostatniego gwizdka piłkarze Piotra Stokowca nie stworzyli zagrożenia pod bramką Mistrzów Polski, jednak nie pozwolili również na groźną akcję pod własną bramką. Choć można było odnieść wrażenie, że nie mają już tyle sił i takiej woli walki to było jasne, że końcówka spotkania to nie czas na ryzyko. Zespół mądrze bronił dostępu do swojej bramki, a do tego Kuciak wykazywał się pewnością i zdecydowaniem w swoich interwencjach. Sędzia doliczył 7 minut do podstawowych 90, ale śmiało można stwierdzić, że przy tak ustawionym w końcówce spotkania zespole z Gdańska sędzia mógłby doliczyć nawet dwa razy więcej.

STATYSTYKI NIE ODZWIERCIEDLAJĄ OBRAZU GRY!

Mecz kończy się ostatecznie wynikiem 3:1 i zdecydowanym zwycięstwem Lechii Gdańsk. Można odnieść wrażenie, że w ten sposób „zielono-biali” zrehabilitowali się za porażki w końcówce poprzedniego sezonu. Zacięcie i pasja, z jaką prowadzili grę, oraz sportowa złość, którą pokazali na boisku, od początku spotkania zapowiadała dominację gdańszczan.

Można wnioskować, że po  świetnym, pierwszym meczu eliminacji Ligi Mistrzów, trener Piasta, Waldemar Fornalik potraktował mecz jak sprawdzian, przegląd kadr, dał szansę zawodnikom, którzy w tym sezonie zasilili szeregi gliwickiego klubu. Już w najbliższą środę czeka ich rewanż na własnym stadionie z piłkarzami z Białorusi i być może to ten mecz jest dla trenera Mistrzów Polski kluczowy. Chociaż wydaje się, że na tym poziomie rozgrywek piłkarze powinni mieć wystarczająco dużo sił i motywacji aby rozgrywać wiele meczów co 3 – 4 dni. Możliwość zdobywania trofeów to największa motywacja dla każdego sportowca. Nie można odmówić chęci do gry i serca włożonego w spotkanie piłkarzom Fornalika, jednak nie był to mecz najwyższych lotów w ich wykonaniu. Widać było brak zgrania nowych piłkarzy z zespołem. Najmocniejszy skład pewnikiem wyjdzie na plac gry w drugim meczu z zespołem Bate Borysów. Jak mogłoby się wydawać, trener Fornalik ustalił priorytety w meczach o stawkę. Czy tak było? Pewnie nigdy się nie dowiemy, jednak  piłkarze i sam trener nie rozpaczali po przegranej.

Po 36-u latach Superpuchar Polski wraca do Gdańska, a Lechia rozpoczyna sezon 2019/20 najlepiej jak tylko mogła. Piłkarze Piotra Stokowca wracają do domu ze złotymi medalami i będą przygotowywać się do rozpoczęcia kolejnego sezonu Ekstraklasy.

Waldemar Fornalik już zapewne przygotowuje plan na najbliższe spotkanie, które zdecyduje o najbliższej przyszłości Piasta. Czy Europejskie Puchary skończą się zanim się jeszcze na dobre zaczęły? Szanse na awans do kolejnej rundy są bardzo duże i statystycznie 71% na to, że to polski zespół zagra dalej. Jak to wszystko się potoczy? Dowiemy się w kolejną środę, a teraz świętujemy zdobycie Superpucharu Polski wraz z Lechią Gdańsk.

Gratulujemy serdecznie zdobywcom Pucharu i Superpucharu Polski!!! 

Paweł Stańko