Subskrybuj
Reprezentacja

Tajemnica Italii? Mancini – pierwszy odważny!

2020-09-13

Co się stało z Mechaniczną Pomarańczą, która rozmontowała biało-czerwonych Jerzego Brzęczka? Jak to możliwe, że Italia po bladym wieczorze we Florencji przeciwko Bośni i Hercegowinie, w trzy dni odbudowała się i rozbiła Holandię?

Co stoi za włoskim sukcesem, który ma wymiar nie tylko w trzech punktach wywalczonych na Johann Cruijff Arena, ale także w niemal 60-procentowym posiadaniu piłki, różnicy ponad 150 podań wymienionych przez podopiecznych Roberto Manciniego i aż 17 strzałach oddanych na bramkę Jaspera Cillessena? Paolo Condo' z La Reppubliki ujął to w haśle: „Odważna mentalność nowoczesnej reprezentacji” i napisał w podsumowaniu: "OK, mieliśmy już drużyny z większą sumą indywidualnego talentu i zespoły, który osiągały sukces dzięki niezwykłemu hartowi ducha, ale reprezentacja, która gra w tak nowoczesny sposób zachowuje odważną mentalność do luksus, na który rzadko mogliśmy sobie pozwolić – podsumował Condo'.

Debiutant Locatelli najlepszy na placu!

Pierwszym odważnym jest trener Mancini – po remisie z Bośnią i Hercegowiną nie bał się zmian w składzie, ze względu na różną formę fizyczną podopiecznych, a zarazem nastawił drużynę na niezwykle agresywny pressing, niesamowitą ruchliwość bez piłki oraz zabójczo szybką grę w momencie jej przejęcia. Włosi operowali akcjami ofensywnymi niczym Holandia przed rokiem, kiedy zespół Ronalda Koemana potrafił rozbić w puch zarówno Niemców, jak i Francuzów. Niech twarzą tej odwagi będzie Manuel Locatelli, który w reprezentacyjnym debiucie został wybrany przez „La Gazzettę dello Sport” piłkarzem meczu. Tak jak w Sassuolo, tak u Manciniego miał za zadanie brać na siebie ryzyko, rozgrywać nawet z rywalem na plecach, walczyć o przyćmienie Frenkiego de Jonga. Ale sukces zaczął się od formacji niżej – Giorgio Chiellini, Leonardo Bonucci i Danilo D'Ambrosio potrafili spokojnie wychodzić spod pressingu rywali, rozgrywać skutecznie i dokładnie, a zarazem grać ostro, zdecydowanie w odbiorze, zatrzymać kompletnie bezradnego Memphisa Depaya i wybić z głowy futbol Quincy'emu Promesowi oraz Georginio Wijnaldumowi.

Barella to „mistrz wyłapywania wolnych przestrzeni”

Z drugiej strony boiska tymczasem Holandia straciła gdzieś spokój i finezję – Joel Veltman nerwowo wybijał piłkę, Hans Hateboer został zatrzymany na połowie, a Virgil Van Dijk nie wiedział na czym się skoncentrować: obronie, czy ratowaniu ofensywy. De Jong był jedynym piłkarzem, który próbował, pokazywał się do gry, rozgrywał, ale sam niewiele mógł zrobić. Okazało się, że Donny van de Beek nie był w stanie zastąpić w środku pola Wijnalduma. Tymczasem wśród Włochów rządził Jorginho, prawdziwy playmaker, który nawet bez Marco Verrattiego był w stanie zwodzić rywali. W dodatku na lewej flance znalazł wyjątkowo inspirowanych Leonarda Spinazzolę i Lorenzo Insigne, którzy co rusz nękali wspomnianego już Hateboera. Wreszcie wyżej od Jorginho poruszał się Nicolo' Barella, prawdziwy mistrz wyłapywania wolnych przestrzeni, człowiek który co rusz znajdywał strefy boiska niezapełnione przez pomarańczowe koszulki. Ale żeby nie było, że świat jest tylko w czarnych, bądź różowych okularach – na końcu Włosi wygrali tylko 1:0 i wciąż mają problem z klasycznymi napastnikami. Daliby się pokroić za snajpera klasy Roberta Lewandowskiego. W dodatku poważnej kontuzji nabawił się Nicolo' Zaniolo. Holendrzy zaś mimo wszystko mają mnóstwo materiału do przemyśleń i wykonawców, którzy nie powinni drugi raz zagrać tak słabego spotkania. Wydaje się, że szkielet drużyny nadal jest zbudowany. Potrzeba jeszcze odnaleźć nowego dyrektora orkiestry, który znów nastroi odpowiednio instrumenty i natchnie muzyków.

Marcin Lepa, Polsat Sport, tekst był podstawą felietonu w „Cafe Futbol” 13.9.2020

Marcin Lepa