Subskrybuj
Reprezentacja

Trudna sztuka cierpienia

2021-06-19

W piłce nożnej, jeśli jakaś drużyna nie ma zbyt wielu argumentów piłkarskich, często odwołujemy się do spraw metafizycznych. Historia udowodniła, że ma to swoje uzasadnienie, gdyż na tym polega esencja sportu, że cuda się zdarzają. Rzadko jednak nam.

Definicja cierpienia

W „meczach o wszystko” jesteśmy specjalistami. Niestety tylko w ich rozgrywaniu, bo żadnego takiego spotkania nie wygraliśmy. Nie ma sensu teraz ich przywoływać, gdyż każdy z nas ma w pamięci te traumatyczne przeżycia.

„Sufrimiento” -  z hiszpańskiego cierpienie. Zwrot piłkarsko spopularyzowany, o losie, w Hiszpanii, który przywoływany jest na każdej konferencji, w każdej dyskusji o tym meczu. Należy postawić pytanie - czy Polacy potrafią cierpieć?

Jako samozwańczy ekspert od cierpienia w Polsce mam spore wątpliwości. Na czym polega jednak ten fenomen, który zaszczepił Diego Simeone? Nie są to wcale jedynie aspekty mentalne czy wolicjonalne – kolokwialne „jeżdżenie na dupach”. Oczywiście odpowiedni charakter oraz nastawienie są istotne, ale również szczelna gra w kompakcie, pełne przekonanie i wiara w cel, charyzmatyczni liderzy na boisku, radzenie sobie pod presją czy poświęcenie dla kolektywu. Kolektyw jest kluczem.

Gotowość do poświęceń

W meczu ze Słowacją nic z tego nie było. Paulo Sousa dopiero rozpoczyna pracę nad psychiką piłkarzy. Być może wpłynie to również na kibiców i myślenia zero-jedynkowego. Przed Słowacją lekceważyliśmy Słowaków, a dzisiaj demonizujemy Hiszpanów. Oczywiście, zbyt wielu powodów do optymizmu nie mamy, może poza odpowiednim nastawieniem oraz chęcią udowodnienia sobie i całemu światu, że za szybko nas skreślili. Dlatego nie oburzam się, ani nie wyśmiewam słów Jana Bednarka z przedmeczowej konferencji. Takie budowanie pewności siebie po porażce ze Słowacją może być groteskowe, ale tylko tak jesteśmy w stanie przeciwstawić się Hiszpanii. Obawę może budzić fakt, że w podobne tony uderzaliśmy za każdym razem przed starciem „o wszystko”.

Mentalność kibica jest naiwna i nawet jeśli kilka godzin przed meczem nie wykazuje krzty wiary, to i tak zasiądziemy przed telewizorem z wewnętrzną, może bardzo skrytą, ale jednak nutką nadziei, że może tym razem. A pamiętajmy, że zwycięstwa okupione krwią, bólem i cierpieniem smakują wyjątkowo. Paulo Sousa nie miał jeszcze swojego „meczu założycielskiego”. Bądźmy gotowi do poświęceń bezgranicznych, a może takim okaże się dzisiejszy mecz w Sevilli.

Cierpienie jest trudną sztuką, ale potrafi być piękne!!!

FILIP MODRZEJEWSKI