Subskrybuj
Ligi Zagraniczne

"Tygrys o gołębim sercu" - historia Radamela Falcao

2020-04-29

Ruben Uria, hiszpański dziennikarz, powiedział kiedyś o nim tak: „Głową gra jak Ivan Zamorano, jego prawa noga to replika prawej nogi Jimmy’ego Floyda Hasselbainka, jego uderzenia z lewej nogi przypominają bomby Christiana Vieriego, a akrobacje mają posmak tych wykonywanych przez Hugo Sancheza.” Po tytule oraz zdjęciu głównym domyślacie się, że chodzi o Radamela Falcao. To właśnie Kolumbijczyk opisywany był swego czasu jako spoiwo każdego z wyżej wymienionych napastników. Każdy z nich ubierał koszulkę Atletico Madryt.

Umarł król, niech żyje król!

El Tigre na Vicente Calderon przeżywał błogie chwilę., ale najbardziej w pamięć zapadnie data: 9 grudnia 2012 roku. Tego dnia strzelił w meczu ligowym pięć goli! Ofiarą było Deportivo La Coruna. Falcao czerwono-białą koszulkę przywdziewał tylko przez dwa sezony, ale nie przeszkodziło mu to do wskoczenia na siódme miejsce w klasyfikacji strzelców w ich historii Los Colchoneros. 70 goli w 91 spotkaniach(!) daje znakomitą średnią na mecz – 0,77. Żaden inny napastnik w erze Cholo nie był pod tym względem lepszy. Nic dziwnego, że Kolumbijczyk był w Madrycie kochany. Podpisując kontrakt w 2011 roku miał za zadanie zastąpić odchodzących Sergio Aguero i Diego Forlana. Falcao wydawał się najlepszym następcą. Dla Porto w 87 meczach zdobył 72 bramki. Kun zdobył w barwach Rojiblancos sto goli, ale to El Tigre dorobił się statusu podobnego do Fernando Torresa.

Jeszcze większy szał panował w Kolumbii. W 2010 otrzymał Order Boyaca (za zasługi w przestrzeni publicznej), a 2012 roku został uznany Człowiekiem Roku. Na każdym meczu domowym stadion Vicente Calderon gościł pielgrzymkę z ojczyzny napastnika. Według niego narodowość wpłynęła na indywidualne osiągnięcia, a w zasadzie ich brak. „Do zdobycia Złotej Piłki i pobicia rekordu transferowego potrzebny byłby inny paszport, z kolumbijskim pewne rzeczy są niemożliwe.” W 2012 roku Falcao został wybrany piątym najlepszym piłkarzem świata. Jest to najwyższe miejsce dla zawodnika z Kolumbii w całej historii plebiscytu. „Złoty Tygrys”, jak nazwała go „Marca”, był piłkarzem kompletnym. Paulo Futre, legenda Atletico, mówił swego czasu, że we współczesnym futbolu jest trzech piłkarzy z innej planety – Leo Messi, Cristiano Ronaldo i właśnie Radamel Falcao.

Santa Marta i kariera ojca

Aby w pełni pojąć jego fenomen należy wrócić do korzeni. Santa Marta jest najstarszym zachowanym miastem Kolumbii i popularnym miejscem turystycznym ze względu na swoje nadmorskie położenie na wybrzeżu Karaibów. Ale miasto wiele dało również piłce nożnej. Najprawdopodobniej najlepszy piłkarz w historii reprezentacji Kolumbii, Carlos Valderrama, urodził się tam w 1961 roku. Elegancki i kreatywny w środku pola, ale przez obecne pokolenie kojarzony z charakterystyczną fryzurą. W swoim kraju ma status ikoniczny. Kapitan reprezentacji na trzech kolejnych Mundialach – 1990, 1994 i 1998. Rekordzista pod względem występów w kadrze – 111.

W mieście Santa Maria na świat przybył również Radamel Falcao Garcia Zarate. Został nazwany na cześć jednego z wielkich brazylijskich graczy, Paulo Roberto Falcao, jako hołd dla jednej z gwiazd lat 80. Jednak jego imię pozostało takie samo jak jego ojca - Radamela, który był bezkompromisowym środkowym obrońcą. Nawet jeśli ojciec i syn na boisku byli przeciwieństwami, było jasne, skąd wziął swoje piłkarskie geny.

Kariera Radamela seniora zahamowała, gdy na świat przyszedł jego syn. Próba wydłużenia umierającego żaru spowodowała przeprowadzkę rodziny do Wenezueli. Falcao miał wtedy zaledwie cztery lata, a przez całe dzieciństwo obserwował, jak jego ojciec próbował wskrzesić zanikającą karierę. W Wenezueli króluje baseball. Falcao jako dziecko złamał nos podczas gry w piłce. Chwycił wtedy za kij i piłkę prosząc, aby jego trener błagał ojca, by pozwolił mu grać. Szybkość, którą prezentował grając w baseball przełożyła się na piłkarską murawę.

Kiedy rodzina Falcao wróciła do Bogoty, piłka nożna wygrała. Instynkt snajpera przykuł uwagę Silvano Espindoli, byłego kolegi z drużyny ojca Radamela w Unión Magdalena. Prowadził on szkołę piłkarską opartą na przekonaniach religijnych, a gracze byli wybierani na podstawie umiejętności i swojego charakteru. W miarę jak Falcao dojrzewał na boisku, robił postępy również w kwestii wiary. W wieku zaledwie 13 lat grał w drużynie Lancerosa Boyaca, grającej w Primera B, drugim poziomie rozgrywkowym.

Pierwszy ryk Tygrysa

Początki kariery to idealny materiał na ekranizacje. 28 sierpnia 1999 roku Falcao przeszedł do historii jako najmłodszy gracz, który zagrał w lidze kolumbijskiej. Zagrał przez 20 minut przeciwko Deportivo Pereira. Była to odważna decyzja, ale menedżerowie byli pewni jego umiejętności. Miał wtedy 13 lat. Koledzy z drużyny docenili jego szczególny talent. Pierwszą bramkę zdobył rok później. W 2005 roku, mając 19 wiosen na karku, przeniósł się do River Plate. Argentyna była już jego trzecim południowoamerykańskim krajem.

Kariera ojca, ciągłe podróże. To kształtowało charakter Falcao. Wzmocnienie go w obcym kraju, poradzenie sobie z tęsknotą za domem i oddzielenie od rodziny, budowało jego postać. Wielu piłkarzom brakowałoby takiego zaparcia. Niech o jego determinacji świadczy fakt, że zaraz przed transferem do River, zaczął studia dziennikarskie na Uniwersytecie w Buenos Aires. Przez długie lata był to sekret Kolumbijczyka. Nie podzielił się nim nawet z kolegami z drużyny.

2 października 2005 roku Falcao zadebiutował w barwach River Plate. Od razu zdobył dwie inauguracyjne bramki. Dzięki siedem golom w siedmiu spotkaniach od razu zyskał olbrzymią popularność. Wydawało się, że sen Kolumbijczyka się spełnia, ale jedna rzecz przeszkodziła Falcao w jego karierze - szczęście. Miesiąc później zerwał więzadła w prawym kolanie w meczu przeciwko San Lorenzo. Kontuzja wykluczyła go do końca sezonu. Dalsze komplikacje związane z kolanem spowodowały, że El Tigre do gry wrócił dopiero we wrześniu. Stracił blisko rok w kluczowym dla piłkarza wieku. To właśnie w barwach River Plate pierwszy raz spotkał się z Diego Simeone, który był również jego trenerem w Atletico Madryt.

Prawdziwym przełomem dla naszego bohatera był sezon 2007/2008. W wieku 21 lat zdobył 19 bramek w 39 występach. Rok później,  16 goli w 38 spotkaniach. Wszyscy wiedzieli, że czas Falcao w River się skończył. Przyszedł czas na Europę.

Napastnika zawsze cechowała ponadprzeciętna skuteczność i wykończenie. Swoją europejską przygodę rozpoczął w Portugalii. Był bardzo bliski przenosin do Benfiki, która pożałowała wtedy 700 tysięcy euro. Falcao przeprowadził się do ich rywala Porto. W ekipie Smoków zastąpił Lisandro Lopeza, który przenosił się do Olympique Lyon. Argentyńczyk we Francji miał zastąpić Karima Benzemę. Dziennik „El Tiempo” opisał postawę i osobowość Falcao jako "Falcaomanię", z połączeniem jego spokojnej i przemyślanej natury poza boiskiem oraz agresji i pasji na boisku.

Historia jego występów w Porto wygląda imponująco. Sezon 2009/10 - 34 bramki w 43 występach. Następny był jeszcze lepszy – 38 goli w 42 meczach. Rozgrywki 2010/2011 miały szczególne znaczenie dla Porto, które wygrało potrójną koronę: Ligę, krajowy puchar i Ligę Europy. Głównym architektem tego sukcesu był oczywiście Falcao. Jego 17 bramek w 14 meczach było nowym rekordem Ligi Europy. Zdetronizował Jurgena Klinsmanna, który w sezonie 1995/1996 zdobył 16 goli w rozgrywkach Pucharu UEFA.

Jego sukcesy w barwach Porto były na tyle przekonywujące, że Kolumbijczykiem interesowały się najlepsze europejskie marki. Jego gwiazda zabłysnęła zbyt jasno, by można ją było opanować w Portugalii. Atletico Madryt wpłaciło klauzulę odstępnego w wysokości 45 mln euro i Falcao zawitał na Vicente Calderon. Dla Atleti był to wtedy najdroższy zakup w historii. Podobnie jak w Portugalii, El Tigre został tylko na dwa lata, ale ponownie były to owocne chwile. Mimo późniejszych sukcesów z Monaco, były to jego najlepsze lata w karierze.

Historia odejścia z Vicente Calderon

Łzy Radamela Falcao na konferencji prasowej, podczas której pożegnał się z Atletico Madryt w czerwcu 2013 r., zdradziły, że nie wszystko zależało od niego. Kolumbijczyk odchodził do Monako, które awansowało do Ligue 1. Deklaracja była klarowana: "Wolałbym kontynuować grę w Rojiblancos", lecz klub z księstwa oferował Falcao aż 14 milionów euro za sezon. Atletico w tamtym momencie nie mogło zagwarantować nawet połowy tej kwoty. "Odkąd odszedłem, przeżyłem kilka trudnych i szczęśliwych chwil. Atletico było w stanie osiągnąć stabilność jako klub, która pozwoliła im zachować swoje wielkie postacie, więc nie można było tego zrobić" - odpowiedział Falcao w rozmowie pięć lat po tym pożegnalnym wystąpieniu.

Przypadek Falcao był wymieniany jako przykład za uregulowaniem lub zakazem, w najbardziej ekstremalnych przypadkach, słynnego TPO (Thrird Party Ownership) - funduszy inwestycyjnych, które pomagały klubom finansować transfery zawodnik w zamian za wysokie odsetki lub zyski z przyszłej sprzedaży gracza. Jego przejście do Atletico w czerwcu 2011 roku było możliwe właśnie dzięki temu instrumentowi, który został zakazany przez FIFA w 2015 roku. Władze Rojiblancos skorzystały na TPO, aby sfinansować prawie 45 milionową operację.  „Nigdy tak naprawdę nie wyjaśniono, czy został kupiony, wypożyczony, czy może wynajęty” – napisał o transferze Mora. Wraz z El Tigre do ekipy Rojiblancos trafił również Ruben Micael, który błyskawicznie został wypożyczony. Całą operacją sterował Jorge Mendes, który do ekipy z Madrytu wytransferował już blisko 30 zawodników.

Falcao przyznał, najpierw prywatnie niektórym swoim byłym kolegom w Atletico, a później także publicznie, że odchodząc z Vicente Calderon nie wybrał opcji najlepszej sportowo. Los Cholchoneros otrzymali od Monaco 45 mln euro, choć jego klauzula wynosiła 60 mln euro. Atletico wyjaśniło wtedy, że część różnicy była dla Falcao rekompensatą za pozostanie w klubie po odrzuceniu oferty latem rok wcześniej, którą zawodnik opisał jako "pociąg, który przejeżdża tylko raz w życiu". Ważnym czynnikiem, dla którego 34 latek opuścił Madryt dopiero w 2013 roku był fakt, że jego żona, piosenkarka Lorelei Taron, była akurat w ciąży, a w stolicy Hiszpanii miała zaufanego ginekologa i stanowczo zaprotestowała przeciwko przeprowadzce przed porodem.

"Czasami śmieję się, gdy ludzie pytają mnie, dlaczego „tu” nie przyjechałem, albo dlaczego „tam” nie zostałem. Wiele razy byłem w sytuacjach, w których nie mogłem żyć tak, jak chciałem. Chcę iść w jedno miejsce i w końcu muszę iść w inne" - przyznał jakiś czas w wywiadzie dla magazynu Líbero.

W szczytowym momencie swojej kariery, w wieku 27 lat, Falcao podpisał kontrakt z Monaco. Najważniejszym czynnikiem były oczywiście olbrzymie pieniądze, ale także patronat rosyjskiego potentata Dmitrija Rybolovleva oraz obietnica Jorge Mendesa, że Kolumbijczyk na stadionie Ludwika II pogra tylko rok. Mendes pomógł Rybolovlevowi, jak to zrobił w Chelsea z Romanem Abramowiczem, zbudować zespół zdolny do rywalizacji o tytuły. Falcao był sztandarem projektu, w którym uczestniczyli również James Rodriguez, Joao Moutinho i Ricardo Carvalho - wszyscy reprezentowani przez portugalskiego agenta.

W styczniu 2014 roku Monaco grało w Pucharze Francji z Monts d'Or Azergues. W 40 minucie spotkania doszło do starcia z Sonerem Ertekiem. Falcao ponownie zerwał więzadło krzyżowe. Dla Kolumbijczyka oraz wszystkich jego rodaków był to olbrzymi cios. Falcao nie zagra na Mundialu. Było to bolesne do tego stopnia, że Ertek otrzymywał groźby od klanu Escobarów, ale to nie mogło złagodzić bólu. Kolumbia pojechała na Mundial bez swojego najlepszego napastnika. Zagrali w nim świetnie, dzięki innemu piłkarzowi Monaco, Jamesowi Rodriguezowi. Być może z Falcao w składzie udałoby im się zdobyć medal, ale można się tylko zastanawiać, co mogliby zrobić z Falcao. Jego powrót do zdrowia był długi i bolesny.

Falcao został wypożyczony do Manchesteru United. Był powolny, ociężały, a Louis van Gaal szybko przesunął go do drużyny rezerw. Rok później został ponownie wypożyczony. Tym razem do Chelsea, dzięki kontaktom Jorge Mendesa. Jego dwuletni pobyt w Anglii okazał się katastrofą. Dopiero po powrocie do Monaco, w sezonie 2016/2017, 34 latek ponownie odżył. Falcao wspierany przez Kyliana Mbappe, Fabinho czy Thomasa Lemara sięgnął gwiazd zdobywając mistrzostwo kraju i dochodząc do półfinału Ligi Mistrzów.

Oszustwa podatkowe

34 latek ma również poważne rysy na swoim wizerunku. W 2012 i 2013 jako ówczesny zawodnik Atletico Madryt Radamel Falcao dopuścił się dwóch przestępstw finansowych. Podczas procesu osiągnął on jednak porozumienie z prokuraturą, na mocy której zmuszony został zapłacić ponad 9 mln euro kary. Pierwsze z nich dotyczyło defraudacji podatkowych. Zdaniem sądu, Kolumbijczyk oszukał państwo na kwotę rzędu 5,66 mln euro (822 tysiące w roku 2012 i 4,8 mln w 2013). Kara za to przestępstwo wynosiła 8,22 mln euro. Pozostały milion to grzywna za oszustwo w zakresie praw do wizerunku.  W dodatku gracz zaakceptował 16-miesięczną karę grzywny w wysokości stu euro dziennie zamiast kary więzienia.

Prokuratura wskazuje, że kolumbijski gracz zmienił swoje miejsce zamieszkania dla celów podatkowych, "z odpowiednimi obowiązkami podatkowymi", po transferze do Atletico w 2011 roku. Jednakże, "z zamiarem uzyskania nielegalnej ulgi podatkowej", pominął w zeznaniu podatkowym kwoty otrzymane zarówno od swojego klubu, jak i od reprezentacji Kolumbii. Według hiszpańskiej prokuratury, Falcao stworzył strukturę korporacyjną, której celem było ukrywanie przed rządowymi organami podatkowymi dochodów pochodzących z jego praw do wizerunku uzyskanych w latach 2012 i 2013, czego również nie przedstawił w swoim oświadczeniu o własności aktywów za granicą. Utworzone przez niego spółki, Business Tiger (z siedzibą w Kolumbii) i Fardey Overseas (z siedzibą na Wyspach Dziewiczych), uzyskały w obu latach dochód w wysokości 5 661 862 euro, który powinien był zostać opodatkowany w Hiszpanii.

„Forma jest tymczasowa, a klasa jest stała”. Falcao to wielki piłkarz o gigantycznym charakterze i osobowości. „Gdy on przemawiał, wszyscy milki” opowiadał Filipe Luis, który dzielił z nim jedną szatnie w Atletico Madryt. Osiągnął bardzo dużo, ale jego pełny potencjał pozostanie nieodgadniony. Obecnie El Tigre reprezentuje barwy Galatasaray, gdzie dalej imponuje skutecznością.

FILIP MODRZEJEWSKI