Subskrybuj
Ekstraklasa

"W Polsce zastanawiamy się jak grać, a nie jak nauczyć grania" - Mariusz Rumak dla PF

2020-10-08

Z Lechem dwukrotnie zdobył wicemistrzostwo Polski, prawie dokonał cudu utrzymując Zawiszę Bydgoszcz, wprowadził do seniorskiego futbolu całą ławę młodzieży Kolejorza, która dzisiaj gra w reprezentacji Polski i odnosi sukcesy w zachodnich ligach, a jeszcze półtora roku temu zastanawiał się jak zatrzymać Jakuba Modera w Odrze Opole... Z Mariuszem Rumakiem porozmawialiśmy m.in. o przeszłości, prezesach, szkoleniu trenerów czy Lechu Poznań. Zapraszamy.

FM: W lipcu w wywiadzie dla Głosu Wielkopolskiego powiedział Pan, że dalej obowiązuje Pana kontrakt w Odrze Opole. Coś się zmieniło w tej sprawie?

MR: Dużo się zmieniło - kontrakt został rozwiązany. Już od grudnia nie wiąże mnie nic z Odrą, jeśli chodzi o sprawy formalne. Jedynie wspomnienia.

Ruszyło się coś na rynku pracy? Telefon dzwonił czy cisza?

Coś tam się pojawiało natomiast proszę pamiętać, że w marcu było zawieszenie rozgrywek oraz bardzo trudna sytuacja w kraju i na świecie. W pierwszym momencie zimą nie zmienia się trenerów, zespoły wystartowały, a potem zawieszono rozgrywki. Potem jest lato. Znowu przygotowania, więc widzimy, że dla trenera, który szuka dla siebie projektu, nie jest to dobry czas. Pandemia na pewno nie ułatwiła tego momentu.

Pod koniec poprzedniego sezonu pojawił się Pan w telewizji podczas Multiligi w Canal+. Chciał Pan o sobie przypomnieć czy może było to szykowanie gruntu pod pracę w telewizji? Według wielu wypadł Pan bardzo pozytywnie.

Dziękuję jeśli faktycznie tak było. Nie był to grunt pod nową pracę. Zostałem zaproszony jako ekspert do Multiligi i starałem się tę rolę wypełnić jak potrafię, więc cieszę się, że zostało to dobrze odebrane. Ale było to jednorazowe zaproszenie. Ja generalnie funkcjonując w środowisku piłkarskim jestem osobą aktywną, która lubi wyzwania – edukuję trenerów na co dzień czy inne tego typu projekty. Czasem wspieram nawet piłkarzy, więc nie uciekam od takich aktywności.

Rynek ekspercki też trochę się zmienia, a dobrze w pracy w telewizji wypada Robert Podoliński.

Z Robertem znamy się i bardzo go cenię, zarówno za pracę trenerską jaką wykonywał, ale także za to co robi teraz w telewizji. Ma trafne uwagi, często wyważone, a jednocześnie potrafi dostrzec rzeczy, które innym umykają. Zwróciłem uwagę, że jednak na zachodzie trenerów częściej zaprasza się do telewizji, ale nie żeby opowiadali anegdoty czy historie, ale właśnie, żeby przekazywali wiedzę taktyczną, którą widz może łatwo przyswoić, bo piłkę pokazuje się ludziom. Wielu trenerów ma za sobą takie momenty, w których występowali w telewizji, gdy byli bezrobotni, a Robert robi to fantastycznie. Ja, przede wszystkim, jestem trenerem i chcę być trenerem. To jest dla mnie najważniejsze wyzwanie zawodowe.

Jako trener spotkał Pan na swojej drodze przeróżnych prezesów. W Poznaniu Rutkowski-Klimczak, w Zawiszy osławiony Radosław Osuch, w Termalice państwo Witkowscy, a w Opolu rozstanie również miało gorzki charakter. Czy może ma Pan żal do jakiegokolwiek prezesa, gdyż żaden nie pozwolił Panu wyjść z kryzysu? Najdłużej pracował Pan w Lechu, następnie Odra Opole była najdłuższym Pana projektem. Natomiast w Niecieczy prowadził Pan zespół w raptem dziesięciu spotkaniach.

Do każdej z tych osób mam na pewno wielki szacunek, natomiast rozstania często były dla mnie bardzo niezrozumiałe. Ja zwolnienie trenera przed końcem kontraktu traktuję jako przyznanie się do błędu i porażki. Jeśli ktoś zakłada pracę trzyletnią i chce ją przerwać wcześniej, to znaczy, że się pomylił.

Brian Clough powiedział, że „prezes zwalniający trenera, którego sam zatrudnił, powinien odejść wraz z nim”.

Każdy popełnia błędy. Trener, prezes, piłkarz. Każdy. I tak zawsze będzie. Wielu fajnych ludzi spotkałem. Najwięcej zaufania miałem na pewno w Poznaniu i dlatego było tu najwięcej dobrych chwil i wyników - medale mistrzostw Polski, bo pozwolono nam prowadzić ten zespół w pewien sposób i myślę, że to wyszło. Dla klubu na plus było nie tylko wicemistrzostwo, ale na pewno indywidualny rozwój piłkarzy, bo wiadomo, że jak pracuje się z jednym trenerem to ten progres jest inny niż przy ciągłej rotacji.

Być może to główny czynnik, dla którego Lech przez 3 lata nie sprzedał żadnego swojego wychowanka.

Być może. Teraz zobaczmy, że trochę wytrzymali i są tego efekty. Już abstrahując czy jest to zasługa tego trenera, ale na pewno systemu, w którym to funkcjonuje. Każdy z tych klubów ma swoją historię i mnóstwo czasu można by było poświęcić, żeby lepiej to funkcjonowało. W jednym z tych drużyn przeżyłem zmianę prezesa – w Śląsku Wrocław. Paweł Żelem, fantastyczny człowiek, mnie przyjmował, a zwalniał mnie ktoś inny. Przy rozstaniu, po zapytaniu się o powód, usłyszałem zdanie – „umówmy się, że za wyniki”. Jeśli ktoś tak zwalnia trenera to znaczy, że nie chodzi o same rezultaty tylko o coś więcej. Niestety nie wiem do dzisiaj o co.

W Niecieczy było krótko i też się zastanawiałem o co właściwie chodzi, jaki był problem… Byliśmy w momencie startu i budowania zespołu oraz sposobu gry. Każdy wie, że przez dziesięć meczów nie da się nic zbudować. Jak pójdziemy dalej to w Opolu były zmiany właścicielskie. Oczywiście wyniki nie były satysfakcjonujące, ale znowu jesteśmy na początku sezonu, zmieniamy zespół, są młodzi piłkarze i mówiłem, że ten zespół zacznie grać.

Koronny powinien być przykład Ivana Djurdjevicia, który miał problemy w Chrobrym w analogicznym momencie i wyprowadził zespół na prostą.

Proszę zobaczyć, że ci młodzi piłkarze zaczęli grać. Tak naprawdę Odra nigdy nie sprzedawała piłkarzy, a z tych, których my sprowadziliśmy, czyli dyrektor Motała i ja, to Patryk Janasik czy Bartek Wdowik poszli wyżej. Jeden jest w Śląsku, a drugi w Jagiellonii, więc nie wiem czy Odra miała w swojej historii, w jednym sezonie, dwa takie strzały. Okazało się, że są piłkarze, potrzeba było tylko czasu. Do każdego klubu moglibyśmy opowiedzieć osobną historię, ale też trzeba jasno powiedzieć, że jak są wyniki to się nie zwalnia trenera. Trzeba mieć jakiś powód. Tylko oczekiwania wynikowe powinny być adekwatne do możliwości drużyny i zespołu w danym momencie. Jeżeli wprowadzasz zmiany i nowy system to jest to proces.

Pytanie, co to jest wynik? Jeżeli obejmuję Śląska na 15 miejscu i ratuję ten klub przed degradacją, bo na 11 meczów tylko jeden przegraliśmy. Wychodzimy na 10 lokatę i mamy budować zespół na następny sezon, ale piłkarze odchodzą i jest nas fizycznie za mało. Miałem 13 piłkarzy na zgrupowaniu. Potem ktoś w grudniu mówi, że 11 miejsce nie jest adekwatne do poziomu tej drużyny, to chyba się bardzo pomylił. Wtedy nie ma rozmowy o przyszłości.

Nie wymienił Pan prezesa Osucha, który po rozstaniu Pana z Zawiszą powiedział, że nie chciał Pan pracować w pierwszej lidze.

Taka była prawda. Ja to potwierdzam. Wyniki były dobre, bo w momencie rozstania byliśmy na piątym miejscu z 3 punktami do lidera. Natomiast czułem, że przestałem wierzyć w misję i w cel. Mimo tego że szło, gdzieś uciekło mi indywidualne poczucie wiary. Ja bardzo cenię prezesa Osucha. Nie wiem czy ma największą wiedzę merytoryczną, jeśli chodzi o rozumienie gry i funkcjonowania w sporcie, ale na pewno jest w czołówce. Ma doświadczenie menadżerskie oraz wiele lat spędzonych z piłkarzami. Znajomość tego jak zawodnicy myślą i funkcjonują. Miał spore kontakty w skautingu. My budując zespół zimą wymieniliśmy cały zespół. Nie były to nazwiska znane. Chociażby Ivan Majevski, który później grał w Lidze Mistrzów oraz reprezentacji Białorusi. Moje kompetencje trenerskie oraz kontakty menadżerskie prezesa pozwoliły nam zbudować bardzo fajny zespół. Te rozmowy często były merytoryczne, więc ja bardzo cenię Radosława Osucha w kontekście pomocy dla trenera, bo tak naprawdę nigdy nie przestawał mnie wspierać. To jest niezmierne istotne, bo niewielu jest prezesów, którzy głośno wspierają swojego trenera.

Ja pamiętam, że udzieliłem takiego wywiadu, w którym powiedziałem, że „albo zmieniamy trenera, albo zawodników”. To było jeszcze jesienią po meczu z Podbeskidziem. Doszliśmy wtedy do ściany, bo wiedziałem, że w tej konfiguracji nie da się osiągnąć wyniku. Prezes następnego dnia przyszedł do mnie i powiedział: „dobrze trenerze, kogo zmieniamy?”.  To tylko świadczy o zaufaniu jakim obdarzył mnie prezes Osuch. Dla mnie to jest jeden z lepszych menadżerów piłkarskich. Nie wiem czy prezesów w kontekście funkcjonowania całego klubu (kibice, marketing etc.), ale we współpracy na linii prezes-trener każdemu mogę takiego życzyć.

A gdyby udało się utrzymać Zawiszę Bydgoszcz w Ekstraklasie to inaczej potoczyłaby się Pana kariera? Sytuacja była naprawdę trudna, a do czternastego Górnika Łęczna zabrakło ostatecznie trzy punkty.

Jeden mecz tak naprawdę. Jedno spotkanie, które byśmy wygrali, ale zakończyło się remisem, to utrzymalibyśmy się. Mieliśmy fantastyczną serię. Zwyciężyliśmy w sześciu meczach z rzędu. Szliśmy do przodu, a piłkarze się rozwijali. Sprzedaż zawodników po tym sezonie również była spora. Zawodnicy byli coraz lepsi i rynek to dostrzegł. Mimo, że zespół nie zrealizował celu to jednak ci gracze poszli wyżej. Trzeba też wspomnieć, że najlepszy piłkarz odszedł zimą – Michał Masłowski do Legii Warszawa. Wyjęto nam ząb i trzeba było ponownie zbudować zespół.

Czy moja kariera potoczyłaby się inaczej? Ja nie do końca tak patrzę na Zawiszę. Po czasie dostrzegam, że niedobre decyzje podjąłem w kontekście pracy w tych ostatnich dwóch klubach (Termalika i Odra Opole – przyp. red.), bo jeśli odchodzi się z klubu po dziesięciu meczach to znaczy, że popełniłeś trenerski błąd podpisując tam kontrakt. Nie jest tak, że bierzesz wszystko co jest. Stabilność finansowa, miejsce, ośrodek treningowy oraz piłkarze jacy tam byli, pozwalali wierzyć, że możemy w Niecieczy zbudować system. Wszystko wydawało się na swoim miejscu, a ja od początku mówiłem o zbudowaniu systemu. Wyniki mają być pochodną systemu, a nie przypadkowym działaniem.

Zmieniliśmy sporo - obciążenia, system pracy, komunikację z piłkarzami. To też były mecze niewdzięczne. Na inauguracje graliśmy z Jagiellonią Białystok, którą prowadził Ireneusz Mamrot. Graliśmy na 0:0 i jest rzut karny, bo błąd popełnia młody, niedoświadczony zawodnik. To nie były mecze, w których ktoś przyszedł i przejechał się po nas 4:0, że nie mieliśmy prawa do talerza.

Jedynie z Lechem Poznań 1:3 w Niecieczy.

Kolejorz był wtedy bardzo mocny za Bjelicy. Ale udało nam się ograć Legię na swoim boisku, więc gdzieś tam się trzymaliśmy, ale tych punktów było za mało względem oczekiwań. Jednak moim zdaniem jakbyśmy przeanalizowali pracę jaka była wykonywana z zespołem, można było mówić, że pójdziemy do przodu.

Ja zawsze podam przykład dwóch klubów i cierpliwych prezesów. Michał Probierz miał problemy w Cracovii i ostatecznie zagrali w pucharach. Ktoś pozwolił mu przepracować ten okres i to samo działo się z Kostą Runjaiciem w Pogoni Szczecin. Ktoś pozwolił im wyjść z dołka i taki trener jest wzmocniony przez klub, również w kontekście szatni.

Takim przykładem było również Zagłębie Piotra Stokowca, które po spadku momentalnie awansowało do Ekstraklasy, a następnie zagrało w pucharach.

Jest sporo takich przykładów, ale ja zawsze mówię – wybierz dobrego trenera, którego wizja będzie pasowała do klubu, prezesa czy akademii i mu zaufaj. Ferguson przez pięć lat nie miał sukcesów, ale ktoś go zostawił, a na trybunach już było gorąco, że trzeba go wyrzucić. On budował system i zmieniał mentalność. Jednak zapomnijmy o czasach, gdzie ktoś dostanie szansę przez pięć lat i nie będzie wygrywał. Te realia już się skończyły. Natomiast ja wychodzę z założenia – buduj system, a wyniki przyjdą. Nie odwrotnie, bo to będzie przypadkowe.

Zresztą Lech jest najlepszym tego dowodem. Wrócili do swojego sposobu funkcjonowania sprzed moich lat. Innego myślenia o futbolu i nagle okazało się, że można też wygrywać w ten sposób. Że nie trzeba wszystkiego stawiać na głowie. Można produkować i sprzedawać piłkarzy, prowadzić akademię i inwestować w nią potężne pieniądze, po to aby je później wyciągać. To jest pochodna systemu, a nie przypadkowego działania i jeżeli Lech to utrzyma, jestem przekonany, że osiągnie sukces.

Lech też funkcjonował ostatnio „od ściany do ściany”. W naszej lidze nie ma myślenia o zatrudnieniu trenera pod konkretny model i styl gry w oparciu o daną kadrę.

To jest tak jakby dzieci co pół roku miały innego nauczyciela matematyki. W takiej sytuacji w życiu nie przygotują się do matury. Ale jak masz dobrego nauczyciela, którego co jakiś czas będziesz zmieniał, bo cykl pracy trenera też jest zamknięty, to nie jest tak, że będziesz dwadzieścia lat w jednym klubie. Tak robi Mourinho, Guardiola. Trzy-cztery lata i zmiana. Ale ważne jest, żeby klub grał w określony sposób.

Kiedyś byłem w Porto. Spotkałem się z dyrektorem wykonawczym na kawie. Wtedy trenerem był Julen Lopetegui, a ja byłem na stażu. Rozmawialiśmy o wielu rzeczach, ale ja zapytałem się o profil trenera. On mi powiedział, że obserwują już kilku szkoleniowców, mimo że teraz mają fantastycznego. Scouting ma grupę trenerów, których prześwietlają jak oni grają, jak reagują w mediach, jak się ubierają, jaką mają mowę ciała. Po to, żeby być gotowym w momencie, w którym będę zmuszony do zmiany. W Polsce często zwalniamy trenera, ale nie mamy następcy i w trzech kolejnych meczach zespół prowadzi asystent, bo to jest wszystko doraźne. Tam jest systemowe działanie.

Ostatnio oglądam film o Mourinho i Tottenhamie, o którym powiedział, że to jest jego drugi klub, który przejął w trakcie sezonu. To jest niewiarygodne. O wiele łatwiej jest przejąć klub od początku, a nie ratować. Proszę się zapytać trenerów w Polsce, kiedy któryś z nich ostatni raz objął zespół od startu sezonu? Być może Michał Probierz, ale wszyscy obecni musieli pewnie ratować.

Cały czas chcę nawiązać do jednego. To jest system! Trener gra w określony sposób. Klub w określony sposób funkcjonuje. Kibice w określony sposób reagują. Jak nie dobierzesz szkoleniowca do klubu i fanów to wszyscy się męczą, co na końcu prowadzi do rozstania. To jest tak samo, jak w Lechu Poznań, w którym musisz grać w piłkę. Ale musisz też grać agresywne i wysoko. Nie możesz czekać na rywala, bo taka jest Bułgarska. Jeśli trener chce zejść sobie niżej, poczekać to kibice się męczą, bo oni chcą widzieć, że boisko się pali. Są miejsca o innej specyfice, w której możesz tak grać. Dla jednego sufitem jest byciem w Ekstraklasie, a dla drugiego są to europejskie puchary. Warta Poznań musi się utrzymać, a Lech Poznań musi zdobyć mistrzostwo, więc grając w Zielonych możesz funkcjonować trochę inaczej na boisku. Jeśli złożymy wszystkie te elementy to wracamy do pozycji i roli trenera w klubie.

Uważa Pan, że wasza praca w Poznaniu była z perspektywy czasu niedoceniana? Tegoroczne wicemistrzostwo to najlepszy wynik od 6 lat z wyjątkiem mistrzostwa w sezonie, w którym Pan odchodził.

Po pierwsze, jeśli spojrzymy na zespół mistrzowski, który Maciej Skorża prowadził, to była drużyna budowana przez dwa lata + doszedł Zaur Sadajew. Ci piłkarze dojrzeli, a młodzi, jak Karol Linetty, Tomasz Kędziora, Dawid Kownacki czy Janek Bednarek, zagrali po kilkadziesiąt spotkań w Ekstraklasie. Oni wszyscy dorośli do tego, że mogli wygrać mistrzostwo. Gwiazdami stali się tacy zawodnicy jak Barry Douglas, Darko Jevtic, którzy zostali dobrze poprowadzeni przez trenera Skorżę i udało się zdobyć mistrzostwo.

Lecz po czasie okazało się, że nie powinno zmieniać się tego systemu i myślenia tylko iść dalej. Sprzedać tych piłkarzy, którzy chcą odejść oraz dać kolejnych piłkarzy z akademii plus dobrych wyskautowanych piłkarzy i iść dalej tą drogą. Zmieniono sposób funkcjonowania klubu, w kontekście transferów i okazało się, że to nie tak. Nie dawali sobie z tym rady kolejni trenerzy, więc to nie jest ich wina. Zmieniono system. Jak wrócono do niego to okazało się, że można grać dobrze. Znowu tacy piłkarze jak Kuba Moder i cała reszta mogą grać w Ekstraklasie.

Do tego Lech poszedł fantastyczną drogą, wypożyczając tych chłopców. Za moich czasów trzeba było ich po prostu wprowadzić z juniorów albo z trzeciej ligi, więc oni nie mieli żadnego doświadczenia. Karol Linetty, Kownaś, Kendi „weszli z buta”, ale brakowało doświadczenia. Teraz trener ma to szczęście i przywilej, że cała ta grupa zagrała sezon w piłce seniorskiej. Tym bardziej w I lidze, która jest trudna mentalnie i fizycznie. Technicznie ci chłopcy są gotowi na Ekstraklasę, ale nie pod względem motorycznym i rozumienia gry, umiejętności rozgrywania i wygrywania meczów, odpowiedzialności za grę. To są takie rzeczy, które piłkarz musi sam doświadczyć. Jeśli on zagra w I lidze 25 spotkań to już ma potężny bagaż. To jest teraz wielkim plusem Lecha, na którym skorzystał.

Już powiedzieliśmy, że Lech wrócił do korzeni i systemu Pana pracy w Poznaniu. Trener Żuraw przebył podobną do Pana drogę aż objął pierwszy zespół. Widzi Pan jakieś podobieństwa?

Pamiętajmy, że Lech jest teraz w trochę innym miejscu, bo moment, w którym ja obejmowałem zespół to okres świeżo po sukcesie w pucharach. W drużynie byli piłkarze, których czas dobiegał końca. Kiedy brałem Kolejorza w środku tabeli, żeby zagrał w pucharach, to w szatni byli tacy piłkarze jak Rudnevs, Stilić, Krivets, Arboleda, Injac, Murawski, Kikut, Wojtkowiak… Cała drużyna z Ligi Europy, a jednocześnie gracze, którzy byli trzy lata starsi. Praca trenera polegała na tym, aby przetransformować ten zespół w system, który dopiero powstawał. Nie było debiutantów w Lechu. Nie przypominam sobie nikogo z akademii. Może Kuba Wilk, ale to jeszcze z czasów przed Amiką. Proszę zauważyć, że trzeba było zmienić sposób myślenia wszystkich. Nie tylko prezesów i Piotrka Rutkowskiego, bo my o tym rozmawialiśmy i to nasz wspólny projekt, ale wszystkich. Kibiców też, bo nie ma już nagle gwiazd pokroju Semira Stilicia tylko jest młody chłopak, który nazywa się Kownacki i ma 16 lat. To był cały proces, aby to zmienić i to koło trzeba było dopiero ruszyć.

Trener Żuraw przyszedł w momencie, w którym „Rumak już coś zrobił” i trzeba do tego wrócić, bo to przynosi sukces w postaci medalu. Był wylany fundament i na tym zbudowano obecny system.

A czy za Pana czasów przewijały już się nazwiska Puchacza czy Modera?

Tak. Ja jestem trenerem, który stara się wiedzieć co jest w akademii. Praca systemowa polega na tym, że wypełniasz matrycę, na której na każdej pozycji masz piłkarzy. Również z akademii, że za trzy lata będziesz miał prawego obrońcę i pamiętam, że nazwisko Gumny się tam przewijało. Ale oni mieli wtedy po 13 lat! Rozmawialiśmy w ich kontekście, ale to jeszcze byli za młodzi chłopcy. Najmłodszy był Dawid Kownacki z rocznika 1997, więc dwa lata starszy od Kuby Modera. Natomiast praca całego mojego sztabu polegała na tym, że obserwowaliśmy potencjalnych chłopców. Odpowiedzialność pierwszego trenera w takim klubie polega na bardzo dobrych relacjach z dyrektorem akademii, bo to on wie jakich ma juniorów, ale i nad jakimi aspektami pracujemy.

Ja z Markiem Śledziem przegadałem wiele godzin, praktycznie co tydzień. Marek jest fantastycznym człowiekiem i najlepszym fachowcem jeśli chodzi o prowadzenie akademii. Trzeba poświęcić temu mnóstwo pracy i wtedy się to dopiero spina. Pracuje nad tym mnóstwo ludzi. Nie tylko pierwszy trener, ale cały jego sztab i Akademia z Dyrektorem na czele. Ten system był wtedy wprowadzony, lecz później został odsunięty. Tak naprawdę Lech teraz wrócił do tego co już było. Fundament całego systemu już był, bo za moich czasów wzięliśmy łopatę i zaczęliśmy kopać.

A gdyby Pański Lech rywalizował z teraźniejszą Legią, a nie ówczesną Urbana czy Berga to byłoby łatwiej zdobyć mistrzostwo Polski?

To jest wróżenie z fusów. Natomiast, nic nie ujmując tej Legii, w tamtym klubie grali tacy piłkarze jak Radović, Ljuboja w formie. Ja pamiętam sezon, który skończyliśmy ze średnią punktów powyżej 2 i zajęliśmy drugie miejsce z 61 punktami, a Legia miała 68 punktów. Proszę zobaczyć, kiedy ostatni raz tak silny był mistrz Polski?

Ostatnie lata to średnia poniżej dwóch punktów na mecz.

A nam brakowało siedem punktów, pomimo że mieliśmy średnią powyżej dwóch. To jest niewiarygodne. A propos średnich punktowych, ostatnio odkryłem, bo nigdy tego nie zliczałem, że nasza średnia, ze Śląskiem, gdy go obejmowaliśmy to było ponad 2,0 punkty na mecz w jedenastu spotkaniach do końca sezonu. Później jest lato, piłkarze odchodzą i nagle rezygnują z trenera, który chwilę wcześniej prowadził zespół z taką średnią.

Koniec końców ta średnia oscylowała w okolicach 1,5 punktu na mecz, więc i tak całkiem niezła.

To ja wtedy patrzę, gdzie tu jest jakiś system? Śląsk miał wtedy problemy finansowe, bo znowu były tarcia właścicielskie. Masz trenera, który ma wysoką średnią, ale za pół roku już ci on nie odpowiada. Nie przestał inaczej pracować. To mnie zawsze w piłce zastanawia, czemu to nie jest tak pragmatyczne jak w biznesie. W biznesie jeśli ktoś dobrze sprzedaje to go zostawiam, bo jest skuteczny. Jak mam załamanie to zastanawiam się jak zmienić system sprzedaży, żeby iść do przodu, ale jeśli był dobrym sprzedawcą, to dalej nim jest, ale coś nie działa.

Wszystko determinuje myślenie krótkoterminowe.

Rozmawiamy o Śląsku, bo teraz Darek Sztylka jest dyrektorem sportowym, a wcześniej pracował ze mną jako drugi trener i czasami rozmawiamy o futbolu. Widzę, że robią to dobrze, jeśli chodzi o budowanie zespołu. Krzysiek Paluszek i Darek to są ludzie futbolu, którzy znają szatnię. Byli trenerami i grali w piłkę. Trafić na taki klub, w którym sportem rządzą ludzie czujący, że coś jest konsekwencją czegoś to duży plus dla trenera.

Tym bardziej, że Śląsk w poprzednim sezonie mógł być rozczarowany, bo cały sezon utrzymywali się w czołówce, ale sezon skończyli na 5 miejscu poza pucharami.

Wyciągnęli wnioski, zrobili dobre transfer, sprzedali Płachetę i poszli do przodu. Jest logika w działaniu, dlatego dobrze funkcjonują na boisku. To nie jest działanie przypadkowe. Reasumując, trener-system-klub. I to jest kluczowe.

Rozmawiamy w dniu meczu Reprezentacji Polski z Finlandią, a 3/4 linii defensywnej kadry to Pana byli podopieczni. Na przyszłorocznym Euro w podstawowym składzie może zagrać połowa wychowanków Lecha.

Był taki mecz Polska-Czechy za Jerzego Brzęczka, w którym cała linia defensywna to byli chłopacy, których ja prowadziłem. Kędziora, Bednarek, Kamiński, Bereszyński. Mówiłem wtedy sobie „kurczę, ja pamiętam te dzieciaki jak miały 15-16”. Pragnę podkreślić, że to nie tylko moja osoba, bo to cały system i trenerzy, którzy wtedy pracowali. Natomiast jest to sygnał dla wszystkich – szkol dobrze młodzież, a na tym zarobisz! Nie oszczędzaj na tym, bo będzie to przypadkowe. Stwórzmy warunki i idźmy do przodu.

Dzisiaj zdarza mi się też bardzo często edukować trenerów, zajmując się „mentoringiem”. Mam ofertę dla klubów, że jeśli ktoś chce szkolić swoich szkoleniowców to może do mnie zadzwonić i ja przyjeżdżam.

Uważam, że największy nacisk w tym wszystkim powinno położyć się na szkolenie trenerów. I tu nie chodzi o wszystkie kursy A, B, Pro, bo to jest ścieżka jak na całym świecie. Nie oczekujmy, że on tam zdobędzie całą wiedzę, która pozwoli mu pracować. Bo zdobywanie wiedzy to jest proces ciągły. Na stażach też się trochę dowiesz, ale staż to są ćwiczenia i rozmowy. Po nich będziesz dużo wiedział o kompetencjach twardych. Moim zdaniem, dzisiaj problemem niedostrzegalnym w Polsce są kompetencje miękkie. Nagelsmann powiedział, że stanowią one 70% pracy trenera, a 30% to te twarde. Dzisiaj w Polsce cały czas zastanawiamy się, jak grać a nie jak nauczyć grania. I to jest różnica. Ja staram się przekazać to trenerom na kursach czy szkoleniach.

Nie jest łatwo nauczyć się rozumienia piłki. Jak ktoś trochę grał i ma do tego pasję, będzie to czuł. Natomiast umiejętność przekazywania wiedzy jest kluczowa. Można być super matematykiem, ale jeśli nie umiesz tego przekazać to nic ci to nie da. I uważam, że tutaj są największe rezerwy. Na żadnym kursie czy szkoleniu przez półtorej godziny nie nauczysz odpowiedniej komunikacji. Nauczysz się tego tylko w środowisku, w którym pracujesz. Jeżeli jest dobry mentor, dyrektor akademii, który się na tym zna, to będzie prowadził swoich trenerów w ten sposób i ich tego nauczy. Jeżeli nie, to szkoleniowiec jest zostawiony sam sobie i nie nauczy się tego z książek. Dzisiaj uważam, patrząc na pracę w akademiach, że jeżeli ci, którzy nimi rządzą, muszą zrozumieć, że trzeba zainwestować i stworzyć możliwość edukowania swoich trenerów w ich środowisku pracy oraz obecny powinien być ktoś uczący metodycznej pracy. Ja w Porto spotkałem się z czymś takim, bo profesor Frade obserwuje zajęcia i rozmawia z trenerami. Uważam, że to jest największa rezerwa. Czyli dać kogoś w akademii kto się na tym zna i zjadł na tym zęby.

Wracając do tych piłkarzy. Ja wiem jak oni się rozwijali, więc jestem w stanie iść i powiedzieć „słuchaj, jak 17 lat miał Bednarek to już wyglądał tak, myślał tak”. I masz podobnego chłopca, więc musisz mu dać to, to i tamto. I być może się uda. Dzisiaj jest mało takich momentów, w których ktoś przyjedzie, nie na jeden dzień, ale na miesiąc, dwa miesiące i będzie edukował tych trenerów, którzy będą szkolić piłkarzy.

To dzisiaj Lech robi to dobrze, bo ma to know-how. I mimo, że sporo dobrych szkoleniowców młodzieży odeszło to dalej wszyscy funkcjonują w jednym systemie. Dlatego Kolejorz ma przewagę, bo wiedzą jak wyglądał Moder w wieku 15 lat. Inne kluby muszą dopiero to zbudować, bo fakt, że masz trenera i boisko to nie znaczy, że będzie dobrze szkolił. Ale jeżeli wyedukują trenerów, sprowadzą ludzi, którzy powiedzą jak to robić to wtedy bardzo mocno pójdziemy do przodu jako cała społeczność sportowa. Będzie większa rywalizacja, więc będzie wyższy poziom. Pytanie na ile obecna jest dzisiaj taka świadomość.

O tym mówi Gareth Southgate, Graham Potter, Julian Nagelsmann. Każdy z nich mówi o miękkich kompetencjach, ale ja w Polsce jeszcze nie słyszałem, żeby ktoś powiedział, że „ja najwięcej zyskałem, bo nauczyłem się empatii, samoświadomości, budowania relacji, czy pozytywnej motywacji”.

Czyli trener w Polsce musi być samoukiem.

Troszeczkę jest pozostawiony sam sobie. Jeśli chodzi o kompetencje twarde to Narodowy Model Gry, kursy PZPNowskie to jest naprawdę dobre. Budowanie jednostki treningowej, mikrocyklu. To wszystko jest. Tylko wszyscy robią to tak samo na świecie. Ale jak to zrobić? Nie ustawić ćwiczenie od punktu A do punktu B, ale jak sprawić by ten chłopak przekroczył pewną barierę i poszedł do przodu? Żeby był pewny siebie, z pasją się rozwijał, był kreatywny. Wiele rzeczy, które trzeba codziennie budować poza tym ćwiczeniem.

Półtora roku temu Jakub Moder rozegrał 45 minut z ŁKSem w ostatniej kolejce rozgrywek I ligi. Ściągnął go Pan w przerwie. Czy pomyślałby Pan, że za kilkanaście miesięcy za 11 milionów euro kupi go Brighton?

Wtedy myślałem co musiałbym zrobić, żeby Kuba został w Opolu, chociaż wiedziałem, że będzie to prawie niemożliwe. Lech musiałby go nie chcieć, żeby Kuba z nami został i byłby to błąd Kolejorza. Natomiast ja od początku, gdy zacząłem z nim pracować wiedziałem, że jest to chłopak o wielkim potencjale i już wtedy mówiłem to głośno, że z tych chłopaków, którzy wchodzili Jakub Moder ma największe papiery na granie, jeżeli będzie się rozwijał i będzie pokorny. Kuba ma coś takiego, co jest cenione na zachodzie, coś innego niż wszyscy. Uderzenie z dystansu, mobilność, rozumienie gry. Innych możemy trochę zaszufladkować.

Moder wpisuje się w taki schemat jaki Klich gra u Bielsy, bo tak grają nowocześni zawodnicy. Ja też nie jestem zdziwiony, że on idzie do takiego trenera, bo Graham Potter to fantastyczna postać. Myślę, że w Polsce jeszcze niedostrzegany. Ja go analizuję już od kilku lat. Jest to jeden z moich nauczycieli, których nigdy nie spotkałem. Ostersund to jest niewiarygodna historia, ale znowu wracamy do kompetencji miękkich. On cały czas mówi - jak się edukował i co jest fundamentem jego pracy. Trzeba by poczytać o tym jak i dlaczego w Ostersund tańczyli „Jezioro Łabędzie”. Do tego jest trenerem, który chce grać w piłkę.

I Kuba jest piłkarzem, który wpisuje się w jego preferencje. Mobilny, kreatywny, bardziej z piłką niż bez piłki, dlatego nie jestem zdziwiony, że Graham Potter sięgnął po niego.

Kolejną mądrą decyzją Brighton było zostawienie Modera w Lechu. Być może Premier League jeszcze nie jest tym momentem, więc niech się ogrywa w Lidze Europy. Kuba zagrał do tej pory tylko pół sezonu, więc musi jeszcze ustabilizować formę.

Mądry wybór Brighton, ale Lech również rozsądnie analizuje kierunek sprzedaży swojego wychowanka. Każdy piłkarz ukształtowany przez akademię w Poznaniu utrzymał się w silnych europejskich ligach.

Decyzje o transferze podejmują cztery podmioty – piłkarz i jego rodzice, najważniejsze osoby. Potem jest klub i agent. Jeśli masz mądrego menadżera, który wybierze dobrą ścieżkę rozwoju jest super. Moder będzie grał w piłkę jeszcze ponad 10 lat, więc łatwo jest spalić na samym początku. Trzeba wybierać mądrze.

Lech też ma markę i to nie jest przypadek, że poszedł za 11 milionów, bo ma swoją historię. Bo jest Bednarek w Premier League i Klich gra fantastycznie na Wyspach. To nie jest przypadek, że nagle Anglicy spojrzeli na Polskę. To jest ten casus Roberta Lewandowskiego, gdy po jego sukcesie w Bundeslidze, wyjechali następni jak Teodorczyk, Rudnevs, Piątek, Białek.

Nie chcę powiedzieć, że inne kluby nie, ale Lech jest marką, która w Europie się z tym kojarzy. Miejmy nadzieję, że mu się uda, bo to też będzie przetarcie szlaku dla następnych. Ja czekam na pierwszego trenera, który wyjedzie, bo tak naprawdę chodzi o ten pierwszy sukces.

FILIP MODRZEJEWSKI