Subskrybuj
Ekstraklasa

"W przygotowaniu fizycznym pierwszy trener jest najważniejszy!" - Karol Kikut dla PF

2020-04-22

Ani słowa o koronawirusie - to, być może, będzie mój stały cykl na naszym portalu. Inauguruje go rozmową z Karolem Kikutem - trenerem przygotowania fizycznego Lecha Poznań. Członek sztabu Kolejorza był ostatnio częstym gościem, lecz głównie za sprawą epidemii COVID-19 i treningów indywidualnych odbywanych w domu. My postanowiliśmy go przepytać o wrażenia po pierwszych kilku miesiącach pracy z pierwszą drużyną.

Zimowy obóz był już dla pana drugim cyklem przygotowawczym z pierwszą drużyną. Wcześniej pracował pan głównie z juniorami oraz drużyną rezerw. Jakie zauważył pan największe różnicę w pracy z pierwszym zespołem?

Pierwsze zderzenie z pierwszym zespołem miałem na przełomie czerwca oraz lipca i tych różnic aż tak nie dostrzegałem. W mojej praktyce nie były jeszcze aż tak widoczne. Natomiast z biegiem czasu i kolejnych mikrocykli zauważam, że różnica jest bardzo duża. Jedna kwestia to zmiana w kontekście czysto przygotowania fizycznego, a druga to aspekt organizacyjny, w kontaktach z zawodnikami i ich prowadzeniu. Przed rozpoczęciem pracy w seniorach nie sądziłem, że ta różnica będzie aż tak duża. Jedną z głównych jest na pewno dużo większy poziom indywidualizacji treningów. W juniorach ona również ma miejsce ale, nie ma co ukrywać, jest ona minimalna. W mało których akademiach jest jeden trener na drużynę - nie wiem czy gdziekolwiek w Polsce tak jest. Często szkoleniowiec ma pod swoją opieką co najmniej kilkunastu podopiecznych w kilku drużynach. Fizycznie nie da się takiego treningu zindywidualizować.

Za to na poziomie seniorskim, przy naszej codziennej pracy, tych możliwości jest więcej. Raz – zawodnicy nie uczęszczają już do szkół. Eliminuje to presję czasu w zajęciach. Ważnym aspektem jest również różnica wiekowa, gdyż w naszym zespole mamy zawodników od 18 do 32 roku życia. Siłą rzeczy każdy z nich potrzebuje innych bodźców oprócz treningu zespołowego. Przykładowo, jeden zawodnik zagrał ostatnio trzy pełne mecze, a drugi w ogóle albo w niewielkim wymiarze minut. Oni też potrzebują nieco innej pracy fizycznej. Do tego dochodzą również kwestie psychologiczne, mentalne.

Duży wpływ ma na to samoświadomość starszych zawodników?

Tak, szczególnie gdy taki piłkarz zafunkcjonował już na poziomie Ekstraklasy. Ma większą świadomość swojego ciała oraz tego co potrzebuje. Jeśli są to zawodnicy z wieloletnim stażem, jest to bardziej rozmowa na zasadzie partnerskiej. Współpraca, aniżeli relacja uczeń-nauczyciel.

Obserwując ostatnie lata w telewizji, mediach, Internecie, a teraz będąc w samym środku pierwszej drużyny, uważa pan, że w Polsce panuje obsesja na punkcie przygotowania fizycznego? Często jest to pierwszy czynnik, w którym doszukujemy się błędów przy kiepskich wynikach.

Zgodzę się na pewno, że jest przykuwana zbyt duża uwaga do przygotowania fizycznego, ponieważ jest ono integralną częścią całego procesu treningowego. Ciężko go odizolować od ćwiczeń taktyczno-technicznych czy wpływu mentalnego na nasze ciało. Wszystko jest ze sobą powiązane. Czytając różne artykuły, wydaję mi się, że ten nacisk jest po prostu zbyt duży. Mało uwagi poświęca się bardziej holistycznemu podejściu, czysto piłkarskiemu, a w konsekwencji dopiero później, jaki to ma wpływ na przygotowanie fizyczne. Być może taka tendencja panuje z powodu mierzalności parametrów biegowych. Zawsze można podeprzeć się liczbami, a kwestie sportowe są bardziej skomplikowane i złożone.

Filozofia Dariusza Żurawia oraz jego sposób na Lecha, opiera się na dużej intensywności oraz wysokim pressingu. Czy preferowany styl gry ma duży wpływ na rodzaj przygotowań?

Zdecydowanie. Ja wychodzę z takiego założenia, że najważniejszą postacią w przygotowaniu fizycznym jest zawsze pierwszy trener. Sposób pracy oraz gry, który narzuca razem ze swoimi asystentami ma swoje konsekwencje w sposobie pracy na przygotowaniem fizycznym. To determinuje sposób treningów z zespołem oraz budowę środków treningowych, ponieważ ja staram się bardziej być partnerem w rozmowie dla pierwszego trenera oraz jego asystentów. Oczywiście nie zagłębiam się w kwestie czysto taktyczne, ale staram się mieć ogólne wyobrażenie i wiedzę jak chcemy grać, ponieważ ma to duże znaczenie w mojej pracy z zespołem. To jest proces, w którym bierze udział cały sztab. Wspólna wizja jest kluczowa.

Na obozie lub w czasie mikrocykli trener Żuraw zostawia panu oraz Andrzejowi Kasprzakowi (drugi trener przygotowania fizycznego) wolną rękę czy jest to opracowywane wspólnie?

W dużej mierze darzy nas zaufaniem i pewne rzeczy, które proponujemy faktycznie są przez niego respektowane. Nawet jeśli ma delikatne obiekcje. Natomiast zdarza się, że sugeruje pewne elementy lub charakter pracy na dany okres. Często jest to zbieżne z naszym poglądem, gdyż znamy się już jakiś czas. Pracowaliśmy wspólnie, zarówno ja w rezerwach, jak i trener Kasprzak za kadencji trenera Skorży. Tak jak powiedziałem, pewne ogólne wytyczne są sugerowane przez Darka.

Skoro został wspomniany trener Kasprzak, jak wygląda podział obowiązków? Przy pierwszej drużynie pracuje dwóch trenerów przygotowania fizycznego, więc jest główny trener czy wzajemna kooperacja? Według oficjalnej strony, w czasie izolacji to pan zajmuje się treningiem dla całej grupy, a trener Kasprzak dla rekonwalescentów. Jak to wygląda w codziennej pracy?

W dużej mierze jest to relacja partnerska. Pomaga nam to, że znaliśmy się już wcześniej. Z pewnością nie czuł żadnego zagrożenia z powodu mojej osoby, gdyż jest pewny swojego warsztatu. Nie ma w nim żadnej złości, ani zawiści. Nawet początkowa sytuacja, która była przedstawiana jako pierwszy oraz drugi trener nie była dla niego żadnym problemem. Życie zweryfikowało nasz profil oraz charaktery, dzięki czemu wymieniamy się doświadczeniami. Ja korzystam z jego wiedzy na poziomie seniorskim próbując wprowadzać pewne rzeczy. Natomiast Andrzej korzysta z moich pomysłów, które modyfikuje na swój sposób, tak żeby przełożyć je na grunt pierwszej drużyny. Zdecydowanie się uzupełniamy.

W naszych sposobach pracy widać różnice, które wyszły naturalnie. Ja lubię funkcjonować przy zespole, patrzeć na środki treningowe, jeśli nie jest konieczny mój udział, przyglądać się wszystkiemu z boku. Natomiast trener Kasprzak dobrze czuje się w pracy indywidualnej – z rekonwalescentami czy w dodatkowych jednostkach przed lub po treningu. Ma dobry kontakt z zawodnikami oraz fajnie w tej pracy się odnajduje. Ja również lubię taki styl, ale większą frajdę sprawia mi praca zespołowa.

Jeśli chodzi o funkcjonowanie stricte w jednostkach treningowych to działamy wymiennie. Dogadujemy się bez żadnego problemu.

Trener Kasprzak z resztą pracował już w takim układzie z doktorem Martinem Mayerem za czasów Nenada Bjelicy.

Zgadza się i bardzo miło wspomina tę współpracę. Czasami gdy rozmawiamy o przeszłości to zawsze w dobrych słowach wypowiada się o tamtym okresie.

Co, według pana, najlepiej definiuje dobre przygotowanie fizyczne? Przebiegnięte kilometry, liczba sprintów, czy sławne już w Poznaniu, strzelone gole w ostatnim kwadransie (20; najwięcej w lidze - red.)? Z czego pan jest najbardziej zadowolony, gdy okazuje się, że praca została dobrze wykonana?

Trudne pytanie, jeśli miałbym to tak streścić. Tak jak wcześniej stwierdziliśmy, jest to kwestia wielowymiarowa. Jakiś czas temu się nad podobnym tematem zastanawiałem… Wiadomo, że wynik jest sprawą najważniejszą i on determinuje wszystko. To jest kwestia niepodważalna. Kiedy wyniki są dobre – przygotowanie automatycznie oceniane jest lepiej. To naturalne

Natomiast zagłębiając się w szczegóły – sposób i prowadzenie gry przez zespół. Osobiście mam wrażenie, że jeśli drużyna jest dobrze zdyscyplinowana, chodzi o współpracę oraz odległości między formacjami, to często jest to kwestia dobrego poczucia motorycznego, utrzymania koncentracji. Czucia pewności, że jeśli w danej chwili chcemy założyć wysoki pressing i idą wszyscy to jest poczucie, że zawodnicy są gotowi wykonać bardzo intensywny bieg.

Zmęczenie potęguje wszystko, gdyż przy dobrej kondycji zawodnik często wykonuje wszystko z automatu.

Dokładnie. Przy zmęczeniu dochodzi do pewnej kalkulacji oraz analizy. Piłkarz myśli: „a teraz nie wrócę, bo za chwilę może pójść akcja ofensywna”. Natomiast jeśli ktoś czuje się pewnie na boisku to działa automatycznie. Z jednej strony wynika to z samopoczucia fizycznego, a z drugiej z pewnych nawyków, które są wypracowywane w toku zajęć czysto piłkarskim. Mam tu ma na myśli sposób oraz jakość gry, czy chociażby realizacje założeń przez zespół. Gdy to wszystko ze sobą współgra, jest to delikatny plus pod kątem przygotowania fizycznego.

Jeśli chodzi o czyste parametry fizyczne to zwróciłbym uwagę na dystans pokonany sprintem lub w wysokiej intensywności (high-speed running). To są dwa główne parametry systemu TRACAB, w którym monitorowane są mecze. Na te aspekty zwracam największą uwagę. Jeżeli tam jesteśmy w czołówce to jest to dla mnie potwierdzenie, że idziemy w dobrym kierunku.

Wspomniał pan wcześniej o spersonalizowanych jednostkach treningowych. Duża część zawodników, zwłaszcza młodszych jak Kamil Jóźwiak czy Tymek Puchacz, korzysta z dodatkowych treningów indywidualnych. Jak pan się na to zapatruje?

Z mojej strony nie ma najmniejszego problemu. Już za czasów akademii we Wronkach zaczęło to funkcjonować. Tymek Klupś czy Mati Skrzypa mieli dodatkowe jednostki. Dla mnie to nie jest żaden problem.

Najważniejsza w takiej sytuacji jest wzajemna współpraca i świadomość obu stron. Moja - jako szkoleniowca pracującego przy zespole i trenera personalnego. Kluczowa jest wymiana informacji oraz obraz jak wyglądają treningi. W idealnej sytuacji wygląda tak, żebym to ja komunikował takiej osobie jak wygląda mikrocykl, co mamy zaplanowane do realizacji oraz co udało nam się zrobić. Zobrazować ogólny zarys pracy. Do tego dążymy. Czasami ta komunikacja jest utrudniona, ale są to pojedyncze przypadki.

Jest grupa chłopaków, którzy pracują z Luta Criativa i nie ma z tym żadnego problemu. Wszyscy chcemy dla nich dobrze, więc jeśli dodatkowy trening działa na nich pozytywnie to lepiej prezentują się na boisku. Pod warunkiem, że działamy na zasadzie współpracy, a nie rywalizacji, bo to jest największe zagrożenie.

Stąd moje pytanie, gdyż trener z innych charakterem mógłby poczuć się urażony, podrażniona mogłaby być jego duma. W Lechu zdarzały się już takie sytuacje, że trener zabraniał dodatkowych jednostek.

Mogłoby tak być. Jest to momentami podyktowane pewnym ryzykiem czy doświadczeniami, które tacy szkoleniowcy mieli. Być może wcześniej szwankowała komunikacja z takim trenerem i są ostrożni w tego typu relacjach. Ja na początku wychodzę z zaufaniem do takiej osoby, ale jakbym dowiedział się, a w dobie internetu o to nietrudno, że realizowane są inne ćwiczenia, niż wcześniej ustalono, to z pewnością nieco bardziej restrykcyjnie bym do tego podchodził. Na szczęście do tej pory takich doświadczeń nie miałem.

Również inni zawodnicy, może mniej regularnie, ale korzystają z trenerów czy terapeutów ruchu, osteopatów. To jest właśnie jedna z głównych różnic poziomu juniorskiego względem seniorskiego. Tutaj każdy szuka nieco innego bodźca, aby być w optymalnej formie.

Jeden z zawodników funkcjonował w tym sezonie w dużym wymiarze indywidualnie z terapeutą ruchu. Wchodzili bardziej w kwestie funkcjonalne. Ja o tym wiedziałem, choć kontakt z tym trenerem był dosyć ograniczony. W rundzie wiosennej piłkarz dał do zrozumienia, że dobrze się czuje po tych ćwiczeniach, ale zaczął pojawiać się pewien, choć niewielki, dyskomfort zdrowotny. Wspólnie z naszymi fizjoterapeutami zagłębiliśmy się w ten temat i okazało się, że to ja zrezygnowałem ze swoich dodatkowych ćwiczeń. Pozostawiając tylko te treningi od terapeuty i problem zniknął. Zawodnik grał regularnie bez dyskomfortu. Mogła u mnie pojawić się taka myśl, że moje ćwiczenia działają gorzej, ale to wszystko jest kwestia doświadczenia oraz osobowości, żeby nie brać wszystkiego do siebie.

Pozostając w temacie Lecha, ale zahaczając o większą piłkę. Trener przygotowania motorycznego Atletico Madryt, "profe" Ortega, często podczas prowadzonego przez siebie treningu wymyśla różne działania matematyczne. Ma to na celu element zabawy, ale również dodatkowo pobudza umysł. Pan też praktykuje podobne działania?

Aż tak zaawansowany jak "profe" Ortega nie jestem w tym temacie. Czasami pojawiają się bodźce, w formie zabaw, które zmuszają do większej analizy czy skupienia się. Ma to na celu pobudzenie zawodników, ale i rozluźnić atmosferę.

Notabene, "profe" Ortega to też jest ciekawa osoba. Spotkałem się z częstą opinią w środowisku przygotowanie fizycznego, niekoniecznie z piłki nożnej, które negują jego metody oglądając krótkie zajawki z treningów Atletico. Myślę, że mimo wszystko trzeba zachować pewien dystans. Nie znamy całego tła oraz środowiska w jakim funkcjonują. To jest również inna kultura itd. Milion rzeczy, które ma wpływ na metody pracy. Myślę, że to nie wynika tylko z ograniczonego wachlarzu ćwiczeń.

Specjalnie zahaczyłem o światowy futbol, aby zapytać o interesującą mnie kwestię. W moim odczuciu przygotowanie fizyczne we współczesnej piłka nożnej doszło trochę do ściany. Można być wizjonerem i wymyślić nową taktykę, poprawić technikę, ale organizmu oraz fizyki ludzkiej się nie przekroczy.

Ciekawe pytanie, ale myślę, że mimo wszystko jesteśmy w stanie podkręcać pewien poziom prędkości maksymalnej czy kwestii powtarzalności sprintów. Czasami nie ma sensu zwiększać samego dystansu przebiegniętego przez zawodników, a właśnie prędkości. Na pewno rewolucji już żadnej nie będzie. Te parametry nie zmienią się bardzo mocno.

Patrząc stricte na liczby czysto fizyczne myślę, że w niewielkim stopniu można je poprawić. Natomiast, moim zdaniem, można wpływać na przygotowanie fizyczne innymi drogami. Tutaj jest duży potencjał, szczególnie w kontekście pracy mózgu i kontroli układu nerwowego oraz całego ciała. Tutaj jest większe pole do popisu, jak przygotować zawodnik na duży stres? Jaki z nimi pracować, aby byli na to odporni? Działa to na zasadzie kooperacji. Jak jedne procesy wpływają na drugie i odwrotnie. Spoglądając kompleksowo, tutaj jest największy potencjał.

Rozmawiał:

FILIP MODRZEJEWSKI