Subskrybuj
Ekstraklasa

Wisła będzie grać śpiewająco? Skowronek trenerem

2019-11-15

Dzisiaj rano (w czwartek 14 listopada) po 514 dniach postanowiono podziękować za dalszą współpracą dotychczasowemu szkoleniowcowi Wisły Kraków Maciejowi Stolarczykowi. Wręcz natychmiast ogłoszono, że zastąpi go zwolniony we wrześniu ze Stali Mielec Artur Skowronek (zarząd Wisły najwyraźniej czytał naszą ostatnią analizę po porażce z Arką Gdynia). Jest on bez wątpienia bardzo ciekawą postacią. Mimo zaledwie 37 lat ma już spore doświadczenie, jako pierwszy trener na poziomie II, I ligi, a nawet Ekstraklasy. Pytanie brzmi czy tak młody szkoleniowiec jest w stanie poradzić sobie z bez wątpienia niezwykle trudną sytuacją, jaka panuje aktualnie w Wiśle Kraków? Szukając odpowiedzi na to pytanie, prześledźmy jego dotychczasową karierę trenerską.

Mierny piłkarz – obiecujący trener

Po dość szybkim zakończeniu raczej kiepskiej karie… przygody piłkarskiej, w 2009 Skowronek został asystentem Rafała Góraka w Ruchu Radzionków. Po jego odejściu do GKSu Tychy na początku 2011 roku został samodzielnym szkoleniowcem ówczesnego I-ligowca. Radził sobie na tyle dobrze, że mimo ogromnych problemów organizacyjnych małego śląskiego klubu, który po sezonie został wycofany z rozgrywek, otrzymał propozycje z ekstraklasowej wówczas Pogoni Szczecin (choć oficjalnie jeszcze wtedy I-ligowej). Zaledwie 30-letni wtedy trener był ewenementem na tak wysokim poziomie rozgrywek. Od początku miał opinie niezwykle ambitnego i pracowitego szkoleniowca. W Szczecinie tak łatwo już jednak nie było. Po kilku miesiącach raczej kiepskiej passy, po porażce z (o ironio Wisłą Kraków) młodziutki szkoleniowiec musiał pożegnać się z Ekstraklasą. Po króciutkim epizodzie w Polonii Bytom (a sam Skowronek jest z Bytomia), udało się wrócić na najwyższy szczebel. Parę miesięcy rozpaczliwej walki o utrzymanie Ekstraklasy dla Widzewa zakończyło się klęską. Pewnie, wtedy nadal niesamowicie młody jak na realia trenerskie Skowronek, nawet nie przypuszczał, że rozegrany 31 maja 2014 mecz z Zagłębiem w Lubinie był jego ostatnim spotkaniem na najwyższym szczeblu rozgrywkowym na dłuuuugie lata. 

I ligowa tułaczka 

Po przyjemności „bycia na salonach” i pracy w mimo wszystko prestiżu (który, jak na polskie warunki, chcąc nie chcąc ma u nas Ekstraklasa) młodemu trenerowi z Bytomia przyszło się obracać w bardziej swojskim towarzystwie. Na początek w GKSie Katowice, które miało wtedy ambicje awansu na najwyższy poziom rozgrywkowy. Tam po prostu mu nie wyszło.  Zespół, który miał wtedy jak na pierwszoligowe realia naprawdę ciekawych zawodników takich jak np. Rafał Pietrzak, Alan Czerwiński, Rafał Kujawa czy Grzegorz Goncerz grał na tyle fatalnie, że Skowronek został pożegnany w Katowicach bez żalu już po paru miesiącach pracy. Gdy po kolejnych kilkunastu tygodniach przyszła propozycja z Olimpii Grudziądz była szansa na rehabilitacje. O tym 2,5-miesięcznym okresie szkoleniowiec chciałby pewnie zapomnieć jak najszybciej. Po totalnie kompromitujących rezultatach odszedł w niesławie. Miało to dla niego dość poważne konsekwencje.  Kolejne prawie dwa lata spędził na trenerskiej „zielonej trawce”.

Powrót do żywych

W przeciwieństwie do np. Macieja Bartoszka, który również dość wcześnie zaczął swoją trenerską drogę, nie pojechał do Wielkiej Brytanii zarządzać wysypiskiem śmieci (choć i Bartoszek w końcu wrócił do zawodu), tylko zainwestował w swój trenerski rozwój. W środowisku krążą wręcz legendy o tym, jak dzwonił do swoich byłych zawodników i prosił ich o opinie, co robił źle podczas wspólnych treningów. 

W końcu po prawie 2 latach posuchy przyszła zupełnie niespodziewana oferta z Wigier Suwałki (polecił go tam były asystent Grzegorz Mokry). Zwrot akcji iście hollywoodzki, ale fakt faktem po kiepskim początku bytomski szkoleniowiec osiągnął w Suwałkach wynik zdecydowanie ponad stan.  

Zaowocowało to ofertą z walczącej o Ekstraklasę Stali Mielec. Po przejęciu od Zbigniewa Smółki drużyny, która była o włos od awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej i pechowo nie awansowała na ostatniej prostej, Skowronek był w stanie scalić lekko rozbity po ostatnim niepowodzeniu zespół. Wyszło mu to na tyle dobrze, że mielczanie nadal stanowili ścisłą czołówkę zaplecza Ekstraklasy. Ostateczne 5 miejsce przyjęto całkiem dobrze. Jednak gdy już w obecnym sezonie Stal rozpoczęła fenomenalnie i zdecydowanie prowadziła w tabeli, wokół (jeszcze niedawno niechcianego nigdzie trenera) rozpoczęły się zaloty jak do ładnej panny na wydaniu na wsi pełnej samotnych kawalerów. Jak to zwykle i w życiu bywa, niezdecydowana panna flirtowała z każdym zainteresowanym kawalerem, z większym majątkiem i prestiżem społecznym (w rolach kawalerów wystąpili - Wisła Płock, Korona Kielce i Zagłębie Lubin). W końcu więc zdenerwowany aktualny narzeczony (Stal Mielec) sam wystawił do wiatru kapryśną pannę. I tak właśnie 22 września trener Skowronek znowu znalazł się na trenerskim bezrobociu. 

Zaskakująca oferta z Wisły

14 listopada 2019 w końcu po 5.5 roku szkoleniowiec z Bytomia znowu znalazł się w Ekstraklasie. Raczej dość niespodziewanie (choć my sugerowaliśmy to już w sobotę). Z pewnością Artur Skowronek jest zjawiskiem nawet na skalę światową, jeżeli chodzi o porównanie wieku do zdobytego doświadczenia, jako pierwszy trener. Po swoich prywatnych wzlotach i upadkach teraz znowu ma szanse udowodnić swoją wartość na najwyższym poziomie rozgrywkowym. W takiej Wiśle, jaką zastał, na pewno łatwo nie będzie. Tylko z drugiej strony czy ma coś do stracenia? Jak misja zakończy się niepowodzeniem i tak będzie można powiedzieć, że sytuacja klubu zła, piłkarze słabi. Jednak, jeżeli to misssion impossible się powiedzie, zapewne zostanie okrzyknięty cudotwórcą, „polską nadzieją trenerską” itd. Mimo wszystko z punktu widzenia trenera gra, chyba zdecydowanie warta świeczki. Oby ten mariaż opłacił się zarówno jemu, jak i będącej na skraju upadku krakowskiej Wiśle.

Mateusz Dziubiński