Subskrybuj
Ekstraklasa

Czy to koniec #ŻurawBall?

2021-02-07

Cztery zwycięstwa w szesnastu kolejkach! Ostatnie dni to wyliczanie negatywnych statystyk Lecha Poznań oraz fatalnego bilansu Dariusza Żurawia. Wiosna miała być pogonią Kolejorza za czołówką, a straty cały czas rosną. Dlaczego sytuacja w Poznaniu jest tak fatalna?

Zarządzanie sukcesem

W tym felietonie nie chcę głębiej wracać już do rundy jesiennej. Słaba dyspozycja w lidze była usprawiedliwiana wąską kadrą Lecha. Tę sytuację analizowałem już pod koniec roku – LINK.

W ostatnim czasie w futbolu spopularyzowany został termin „zarządzania kryzysem”, ale równie istotne jest to jak spożytkuje się sukces. Trzeba niestety powiedzieć, że Lech po raz kolejny go zmarnował. Niespodziewany awans do Ligi Europy spowodował, że rozgrywki te stały się przekleństwem dla kibiców i piłkarzy. Niespodziewany, gdyż nikt, nawet kibice i same władze, nie zakładał takiego scenariusza. Bowiem poznaniacy rozstawieni byli tylko w początkowych rundach, więc pokonanie dwóch kolejnych, lecz już wyżej rozstawionych ekip – i to w dodatku na wyjeździe – przerosło wszelkie oczekiwania. Sytuacja po raz kolejny przerosła działaczy, a sukces był wypadkową różnych innych czynników. Niekoniecznie efektem działań w samym klubie.

Po rozgrywkach europejskich oraz sprzedaży zawodników został tylko „sukces” w postaci finansów. Kolejorz może pochwalić się rekordowymi wpływami, lecz czy ma to jakiekolwiek odzwierciedlenie na boisku?

Koniec z wymówkami

Dariusz Żuraw doskonale zdawał sobie sprawę, że aby dołączyć do wyścigu o europejskie puchary - o mistrzostwie nie ma co wspominać – poznaniacy muszą być w optymalnej dyspozycji już od pierwszego meczu z Górnikiem Zabrze. Tylko początkowa seria zwycięstw pozwalała marzyć o czymkolwiek.

Natomiast rzeczywistość okazała się brutalna. W dwóch pierwszych wiosennych kolejkach oglądaliśmy kopie drużyny z grudnia, którą ośmieszała Pogoń czy ogrywała Wisła. Trener Żuraw nie może szukać już usprawiedliwień w postaci natłoku meczów czy zmęczeniu zawodników.

Czy Lech się rozwija?

I w tym momencie przechodzimy do fundamentalnego pytania, na którym chciałem oprzeć cały ten tekst. Czy Lech – sportowo oraz jako klub - się rozwija? Mając w pamięci Kolejorza z początku wiosny lub po wznowieniu rozgrywek, widzimy drużynę, która mimo sezonu przejściowego, grała najlepszą piłkę w Polsce, zdobyła najwięcej punktów i zajęła najwyższe miejsce w lidze od sezonu 2014/2015, czyli mistrzostwa Polski.

Można uznać, że Dariusz Żuraw wykonał w tamtym okresie kawał dobrej roboty, gdyż z kompletnie nowej drużyny uzupełnionej młodzieżowcami i słabymi transferami w postaci Muhara czy Crnomarkovicia, zbudował zespół, grający bardzo atrakcyjnie i mogący walczyć o najwyższe cele. Oczywiście można zarzucić zbyt długie stawianie na Chorwata, ale rozwój takich graczy jak Moder, Jóźwiak, Kamiński czy Puchacz, oraz pieniądze za nich zarobione, pozwalają pozytywnie ocenić ten okres pracy. Jego zwieńczeniem był wieczór w Charleroi i awans do Ligi Europy. Zwieńczeniem, gdyż okazało się, że był to początek końca pewnej konfiguracji w tej drużynie i ostatni moment, aby powiedzieć, że Lech jest na właściwej ścieżce rozwoju.

Dariusz Żuraw obejmował pierwszą drużynę w bardzo trudnej sytuacji. Zamiast zespołu były zgliszcza. Być może idealnie odnalazł się w roli budowniczego, ale Kolejorz, po półtora roku jego kadencji, jest w zupełnie innym miejscu. Przyznał to sam szkoleniowiec w wywiadzie dla telewizji WTK, nawiązując do transferów z lata 2019 roku, czyli Karlo Muhara i Djordje Crnomarkovicia. Stwierdził, iż byli to piłkarze „do nauki” i adekwatni do ówczesnej sytuacji, a teraz Lecha stać – finansowo i piłkarsko - na zawodników lepszych i gotowych. Być może podobnie jest z trenerem, którego sytuacja zaczyna przerastać, a pomysłu na wyjście z impasu nie widać. Piłkarsko poznaniacy notują coraz większy regres, a wszystko na boisku jest zależne nie od taktyki czy pomysłu na grę, a indywidualnych umiejętności poszczególnych graczy, jak Tiba czy Ramirez.

Okres pracy trenera Żurawia porównałbym do ery Lecha po Jose Marii Bakero, gdy zespół obejmował Mariusz Rumak. Dla obu - Rumaka i Żurawia - była to pierwsza poważna praca, ale mimo to potrafili zdobyć wicemistrzostwo. Obejmowali drużynę w bardzo trudnym momencie, ale poprzez dobrą pracę z zespołem i z młodzieżą zbudowali fundamenty, na których można wykreować późniejszy sukces. Lecz koniecznym do tego był trener innego formatu. W przypadku lat 2014-15 klub sięgnął po Macieja Skorżę. Być może historia musi się powtórzyć i poznaniacy po okresie budowy z trenerem, który warstwę sportową był w stanie zbudować tylko do pewnego poziomu, będzie potrzebował przebić mityczny szklany sufit.

FILIP MODRZEJEWSKI